Skocz do zawartości
Nerwica.com

nerwa

Użytkownik
  • Postów

    4 912
  • Dołączył

Treść opublikowana przez nerwa

  1. a mi dzisiaj rano bylo tak niedobrze ze stresu, że celowo zmuszalam sie do wymiotów. Ale zakonczylo sie to niepowodzeniem, bo mialam pusty żołądek... hehe
  2. ja mam podobny problem z emocjami, tez tlumie na codzien niestety Kiedys czytalam fajne zobrazowanie tego - emocje są w nas jak gotujaca się woda pod przykrywką. I jak zaczyna sie gotowac za bardzo, to ta energia musi znalezc ujscie (no i wlasnie znajduje - w objawach)
  3. lula30, a to ciekawe, bo ja w ogole tych chorob (angina, pecherz, wirus) nie wiaze z wymiotami :) Nawet bym nie pomyslala, ze mozna przy tym wymiotowac. Tzn. oprocz wirusa - gryby zoladkowej. a z tym okresem to jest masakra - tez tak miewam W ogole okres to jest cos strasznego jesli chodzi o samopoczucie i najrozniejsze "akcje". Jak ja tego nie nawidze!!!
  4. no wlasnie, to tez jest ciekawa sprawa - co nam to daje :) Wiem, ze wiekszosc powie, że wiadomo, że nic nie daje i że pozbyliby się tego od razu. Ale są tez teorie mowiace, że może to być (nieswiadoma oczywiscie!) chęc zwrocenia na siebie uwagi, albo chęc, zeby ktos sie nami zajął (bo jesteśmy ciezko chorzy), czy ucieczka od obowiązków itd. Tak jak proby samobojcze są czesto sposobem na zwrocenie na siebie uwagi otoczenai.
  5. przypomnialo mi sie, jak ja kilka lat temu - bylam w stanie sama latac samolotem do innego kraju, potem tam pociagiem itd. A jednoczesnie nie bylam w stanie, isc z domu do pobliskiego sklepu na zakupy, bo balam się, ze mi sie cos stanie daleko od domu (np. 500m) :)
  6. Czyli masz zupelnie odwrotnie, bo zamiast odwracac uwage, to w pracy skupiasz sie wlasnie na dolegliwosciach. Ale to nie skupiasz sie na pracy?? :)))) I w takim razie w domu jest lepiej, bo jestes zajeta innymi sprawami, a nie sobą? Bo ja mam wlasnie odwrotnie.
  7. prozac_nation, no to niezłe przezycie z tym szpitalem! Faktycznie to jest straszne, jak stanie sie cos takeigo naglego - ale to niezle dalas sobie rade! :) Co do pracy, to ja wlasnie mam takie obserwacje, że czesto jak sie zmuszalam zeby isc - to czulam sie duzo lepiej. Np. siedzialam w domu, z lękiem, oslabieniem itd. Szlam do pracy (docieralam tam ostatkiem sił), a tam zaczynalam cos robic, rozmawiac z ludzmi itd. i caly zly stan mijal :) Wiec u mnie dziala to troche tak, jak odwrocenie uwagi i przez to lepszy stan. Ale niestety, przez to, ze nie musze koniecznie byc na daną godzine, to czesto z tego korzystam, i wtedy konczy sie na wegetacji w domu...
  8. no wlasnie, ja się keidys zastanawialam jak to jest - jak praca wplywa na funkcjonowanie. Ja akurat tez mam taką, ze nie musze byc od rana, nie musze byc zazwyczaj na konkretną godzine itd. Wiec jak rano czuje sie kiepsko, to jade pozniej i tyle. Albo wcale i pracuje w domu. I nie wyobrazam sobie pracowania od - do. Ale z kolei moze wlasnie tak jest, ze jak ktos ma taka prace, to wlasnie daje rade, bo MUSI, musi wstac rano i isc, wiec sie nie zastanawia czy mu sie chce czy nie... A jak jest opcja nie-pojscia, to nerwica z tego korzysta.
  9. A ja dzis dosc kiepski dzien. Na niewyspaniu, wiec pewnie nie ma co sie dziwic. Ale wyprobowalam dzis też goodle cardboard. I powiem wam - masakra. Tak mnie po tym rozbolala glowa, co wiecej tak czulam dziwnie w oczach (od tych szkielek powiekszajacych pewnie). Potem zbieralo mi sie na wymioty (jak przy jakiejs chorobie lokomocyjnej), i w sumie sporo czasu zajelo mi dojscie do siebie (chociaz glowa dalej lekko boli). Oczywiscie zaczelam sie juz zastanawiac, czy cos mi sie nie stalo od patrzenia na ekran z tak bliskiej odleglosci itd. Dodatkowo strasznie mnie dzis wk...ły te moje męty w oczach Oprocz tego jest mi strasznie zimno, nawet podejrzewalam gorączke, ale zmierzylam i jest 36,6.
  10. nefretis, z tym zacisnietym gardlem (przy tarczycy i nizej) to ja mialam wlasnie w wakacje. Tak czulam jakbym cos miala w tym gardle i to jeszcze powodowalo dusznosci (tzn jakby mi ciezej bylo nabierac powietrze). Ja to troche tak czulam jak np przyloze sobie palec do gardla/tarczycy i lekko nacisne - to tak wlasnie czulam, tylko bez dotykania! No a potem przeszlo
  11. lula30, dokladnie! dlatego są te rozne nurty, rozne techniki itd. Wszystko pomaga, tylko trzeba znalezc cos odpowiedniego dla siebie A powiem wam, ze mi rzyganie nie przeszkadza w ogole :) Tzn. tez nie przepadam - wiadomo. Ale np jak mam mdlosci przed terapia, to tylko sie ciesze, ze tam obok jest lazienka, to w razie co zdarze dobiec Ale balam sie kiedys jeszcze uduszenia językiem, w czasie snu
  12. nefretis, ja sobie kiedys uroilam klopoty z przelykaniem, i przez tydzien przechodzilam pieklo! Zjedzenie obiadu zajmowalo mi czasem 2h (bo jadlam po malutkim kawaleczku). Gardlo mialam caly czas tak napiete, ze czesto autentycznie krztusilam sie tym jedzeniem. Jadlam juz jakies zupki dla dzieci i obiady ze sloiczkow :) Bylo to ewidentnie urojone, bo jak budzilam sie w srodku nocy, i cos na szybko bralam do jedzenia, to (w takim pol snie) nie mialam problemow z polykaniem jedzenia, jeszcze nie wlaczyl mi sie strach i kontrola, i wszystko dzialalo automatycznie (i sprawnie).
  13. nefretis, a ja wlasnie teraz czuje TEN glod i taką słabość. I w sumie od rana zjadlam troche platkow owsianych i capuccino. I teraz zmierzylam az cukier, i mam 94... w sumie nie wiem czy nie za mało. Z drugiej strony, duzo nie jadlam, wiec trudno zeby mi skoczyl jakos bardziej w gore... Tak czy inaczej, w sumie przy takiej wartosci moglabym byc glodna, ale nie powinnam miec tego oslabienia od niskiej glukozy.
  14. lula30, a ja z kolei mialam wlasnie troche odwrotne doswiadczenia (z tą zmianą wyuczonych rekacji). Tzn. np. takie podejscie poznawczo - behawioralne zaklada, że lęk (np. to byla agorafobia wtedy, w moim przypadku), jest w pewnym momencie reakcja wyuczona i nawet jak poznamy przyczyny, dlaczego to powstalo, to ten lęk i tak będzie, bo musimy się go behawioralnie oduczyc (bo reagujemy jak pies pawlowa - market = lęk i panika). I trzeba ćwiczyć, żeby sie oduczyc. No i ja tak kiedys robilam, i bylo troche lepiej, ale nagle np. w ciagu 2 dni wszystko wrocilo. I od nowa tzw. "odwrazliwianie". A z kolei dla odmiany, jak poszlam na psychodynamiczną, i w ogole nei skupialam sie na objawie i reakcji (ani na przelamywaniu jej) to z czasem (w sumie ze zdziwieniem) zauwazylam - hej, ja już nie odczuwam tego lęku, ja CHCE wsiasc do autobusu i jechac sama przez cale miasto. I tak tez zrobilam, i mialam spokoj - wlasnie z 8 lat. Wiec w moim przypadku takie odkrycie przyczyn, emocji itd. wlsnie spowodowalo calkowity zanik objawow, bez koniecznosci przygladania się objawom samym w sobie i zmieniania samej sytuacji lękowej. No chyba, ze chodzi Ci o zmiane reakcji - ale takich wewnetrznych. Tzn. juz lecąc nurtem psychodynamicznym - np. ktos odczuwa zlosc, ale sie jej boi, wiec tlumi ją i potem ma lęki i agorafobie. I teraz po pierwsze, trzeba sie dowiedziec, ze faktycznie ma takie tendencje (a to mozna zrobic wlasnie z omawiania dawnych doswiadczen - bo przewaznie takie schematy powstaja w dziecinstwie), a potem trzeba sie nauczyc, zeby odczuwac tą złość i sie jej nie bac. I faktycznie robic to - zwracac uwage na swoje emocje itd. (czy tam inne sprawy, w zaleznosci co komu dolega).
  15. Jesli chodzi o prawą dolną czesc brzucha, to ja sie zawsze boje wyrostka A ktoregos dni, bolalo mnie tam z godzine, i juz mialam wizje szpitala i operacji. Ale jakos przeszlo. Za to czytalam, że tam jelito cienkie przechodzi w grube, i czesto po prostu cos zalega czy cos, i tworzą sie takie niegrozne bóle. Ja dzisiaj postanowilam wczesniej wstac (ale niestety nie moglam w nocy zasnąć), efekt jest wiec taki że mam totalne zmeczenie i sennosc. Najgorsze, ze to zmeczenie jest takze fizyczne. Mentalne jest chociaz zrozumiale (bo z niewyspania), ale jak cos zaczynam robic fizyczne, to zaraz czuje jakbym miala zadyszke. Ehhh, no i tak to wyglada. Chcialabym w koncu normalnie spac. Klasc sie, zasypiac, i spac jak kamien do rana...
  16. a zobacz sobie na wikipedii "depresja maskowana", tam wlasnie jest tak, ze nie ma takich typowych objawow depresyjnych, tylko wszystko pod postacia dolegliwosci fizycznych
  17. ale mysle, ze zycie w terazniejszosci to wcale nie znaczy, ze nie mozna miec celow i marzen - wiadomo, do czegos trzeba dazyc. Ale chodzi o to, zeby sie nie obawiac przyszlosci - jako czegos nieznanego, nieprzewidywalnego ("co to bedzie?" "a co jesli?") itd.
  18. nefretis, az sprawdzalam na forum w dziale o tym Twoim nowym leku, i w ankiecie, na pytanie: Czy mirtazapina pomogła Ci w Twoich zaburzeniach? 67% ludzi odpowiedzialo TAK. Wiec ogolnie widac, ze wielu osobom pomogło. A co do kiedys/jutro, to widzialam taki obrazek gdzies w necie, ze ktos kto sie skupia na przeszlosci, przewaznie cierpi na depresje (bo rozpamietuje ciagle co bylo), a ten kto sie skupia na przyszlosci cierpi na lęki (bo nie wiaodmo co to będzie, niepewnośc jutra itd.). Wiec faktycznie najlepiej zyc "teraz", najlepiej jak sie uda.
  19. krzosl, wiesz ile jest tu na forum ludzi, ktorzy nie sa w stanie wyjsc z domu, bo tak sie boją! Nie są w stanie isc do pracy, wyjsc na spacer a tym bardziej pojechac na basen. Wiec moim zdaniem troche się jednak nad sobą za bardzo użalasz... z tego co widze to wcale nie masz tak zle. A do użalania są inne miejsca na forum : np. Jęczarnia. Z kolei do dyskutowania o natręctwach, jest wątek specjany o Natrecwach. Tu boimy sie chorob somatycznych i omawiamy lęki wlasnie z nimi związane - nie odbiegajmy więc od tematu.
  20. krzosl, no to mozesz sie sprobowac zarazic jakims HIVem czy cos. Albo jedz do afryki i zlap jakas ciezką tropikalna chorobę
  21. krzosl, a w ogole to mam wrazenie, ze od Ciebie odbija sie doslownie wszystko co Ci mowimy... Kazdy Ci pisze, ze to normalne, ze przezyl to samo, a Ty dalej swoje.... albo piszemy, ze to trwa dlugo, leczenie nie jest krotkie a Ty znow piszesz, ze "od pol roku nie przechodzi"... Ja wiem, ze kazdy z nas narzeka, i ciagle cos nam dolega, i panikujemy. Ale mam wrazneie, ze jakos sobie nawzajem tlumaczymy pewne rzeczy i sie uspokajamy. A u Ciebie jest caly czas ta sama śpiewka...
  22. Alexandra, ja od razu jak to pisalam, to pomyslalam o Tobie - że pewnie masz tak samo :) No wlasnie, te lęki wszystkie i natrectwa - to jest wszystko to samo. Bo mozna sie ciagle bać że się coś zrobi komuś bliskiemu, można się bać, że mamy jakąś chorobę, mozna się bać, ze jak wyjde z domu za daleko to coś mi sie stanie itd. Ale to wszystko jest ten sam schemat. krzosl, musisz zaakceptowac że masz te natręctwa i nerwice, że na tym to polega, że będziesz się bał i to kwestionował (bo taka jest specyfika takich zaburzen) i tyle, i musisz starac się nie wkrecac, i czekac az leki zaczna dzialac (ewentualnie zmienic jak nie pomogą), i pracować na terapii, zeby dowiedzieć się, dlaczego to Ci sie pojawiło, czego się boisz tak naprawde, po co Ci są takie mysli? itd. Ale nie licz na to, ze pojdziesz do jakiegos psychologa i on Ci tylko powie - Panie krzos, ma Pan to od takiej i takiej sytuacji, wtedy powstała Pana nerwica - i to nagle magicznie zniknie. Taka praca z terapeutą to jest tak naprawde ciężka praca, i wymaga zaangazowania obydwu stron. I niestety troche trwa. Tak samo dzialanie leków - ile ludzi pisze, ze poczuli sie lepiej dopiero po wielu miesiacach? Wiec musisz zaakceptowac, że masz te natrecwa i są jakie są, i dalej robic cos (leki, terapia) zeby się tego pozbyc. I byc cieprliwym. I cieszyc sie, ze cierpisz na cos, co DA się wyleczyć. A nie, ze masz zagrażającą życiu chorobe - bo tak nie jest. Gdyby lekarz mial cień watpliwości, ze mozesz cos komus zrobic, to zaproponowalby Ci leczenie szpitalne. Przeciez to bylaby tez jego odpowiedzialnosc, gydby sie okazalo, ze cos komus zrobiles, a on nie zadbal o to, zeby np. Cie odizolowac od ludzi, bo jestes niebezpieczny. Ale tacy lekarze widza dziesiątki takich przypadków tygodniowo...
  23. lula30, no wlasnie wiem :) dlatego juz staram sie za bardzo nawet nie komentowac....
×