
deader
Użytkownik-
Postów
4 886 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez deader
-
Na każdego leki działają ciut inaczej, stąd różnice w odczuwaniu ich efektów. Ja na przykład nie odczuwam szczególnie wpływu alkoholu na samopoczucie, przynajmniej; nie negatywnego. Co prawda też ostatnimi czasy bardzo, bardzo ograniczyłem picie (jakoś tak samo z siebie wyszło, bez żadnego spinania czy przyrzekania czegokolwiek) ale - tydzień temu na wieczorze kawalerskim kumpla piłem wódkę prawie równo z chłopakami i rausz był bardzo pozytywny. W dodatku przez świadomość że biorę leki bardziej się kontrolowałem z ilością więc rano obudziłem się totalnie bez kaca i żywczyk. Natomiast jak kumpel do mnie wieczorem wpadł na piwko ostatnio to musiałem go po jednym piwie i niecałej godzinie pożegnać bo tak mi się spać od niego zachciało że jej!..
-
maciekpoznan, przy obecnym trendzie podnoszenia progu wieku emerytalnego to jestem przekonany że emerytury to ja najzwyczajniej w świecie nie dożyję Inna sprawa że przy obecnym pędzie świata niewykluczone że za te 40-50 lat fluoksetynę czy jakiś inny nowy turboantydepresant będą rozdawać jak dzisiaj zupki bezdomnym...
-
Czyli jak moi znajomi ćpają 6 lat a ja 3 lata to jestem dwa razy mniejszym ćpunem? Nawet jeśli faktycznie o to littleMi chodziło to wręcz wykazuje dwie rzeczy: że ma poważny problem z alkoholem oraz znajomych z takim samym (a nawet może większym) problemem...
-
Hehe ja mam dokładnie tak samo Mój szef bogobojny antysemita - a jednocześnie oszukujący żyd
-
Czemu ludzi oburza bardziej zbrodnia popełniana na dzieciach
deader odpowiedział(a) na Schwarzi temat w Socjologia
Ja też się nad tym wielokrotnie zastanawiałem i nie rozumiem tego podejścia. Może teraz wszystkich zszokuję, ale mam własnie na odwrót niż "normalni ludzie" - "bardziej żal" mi zabitego człowieka dorosłego niż dziecka. Czemu? Bo dziecko jeszcze nie wie co może w życiu zobaczyć, natomiast człowiek powiedzmy 20-letni już tak. I bardziej jest mi żal kogoś kogo zabito w wieku 20 lat, bo ten człowiek może już miał plany na przyszłość, może miał już swoje dziecko, może chciał wyruszyć w podróż dookoła świata albo zostać najsłynniejszym aktorem porno. Dziecko tymczasem ginie w pewien sposób "niewinne", nie obarczone jeszcze tym wszystkim. Więc od historii Madzi z Sosnowca dużo, duuuuużo bardziej ruszają mnie dużo mniej medialnie rozdmuchane morderstwa, najczęściej zajmujące margines gazety czy onetu typu "23-latek zadźgany przez pseudokibica". Mogę chyba wręcz powiedzieć że im młodsza ofiara tym mniej mi "żal" bo jak luk_dig pisze - jak umrze trzymiesięczne dziecko to można zrobić nowe. Jak umrze 20-letnie dziecko to często już biologicznie nie ma na to szansy. -
Hehe, to dobrze Czy jestem zadowolony? Tak. Czy jest bezproblemowa? O, w mordę, wręcz przeciwnie Szef - neurotyk, antysemita, antyamerykanin, prawicowy kapitalista do szpiku kości. Klienci - tępi, wredni, marudzący, chcący wszystko 'na wczoraj". Płaca - poniżej średniej krajowej i to dość sporo. Z drugiej strony - dojazd zajmuje 30 minut z czego 15 minut autobusu i 15 minut spaceru. Płaca - pozwala mi się utrzymać samemu na "swoim". Ekipa w robocie - bardzo fajna. Robota - czasem potrafi dać intelektualną satysfakcję przy przeróżnych "wyzwaniach". Tak więc oczywiście - nie jest jak we śnie. Ale nie jest też jak w horrorze. Bywa, ale nie jest Nieraz narzekam na swoją robotę, klientów, szefa - na każdy element który mi w danej chwili nie pasuje. Ale mam świadomość że mogło być gorzej - mogłem nadal zasuwać na czarno jako pomocnik drwala. Więc generalnie, mimo tych wszystkich minusów - nie pozwalam żeby przesłoniły mi plusy. Minusów może jest i więcej, ale plusy więcej "ważą", że tak się wyrażę...
-
Może po prostu popatrz nieco inaczej - może i stwierdzam zanik powera, ale skup się nie na tym że stwierdzam jego zanik co podkreślam pogodzenie się z tym faktem Na tym się skup jeśli faktycznie tak się moimi postami wspierałeś Poza tym liczę na to że to kwestia nadejścia jesieni i cała ta szarobura otoczka mnie przytłacza, za pół roku odżyję jak słońce wróci Ja mam podobnie jeśli zarzucę wieczorem nieco benzo - następny dzień lub dwa są wtedy zawsze jakby "fajniejsze". A ponoć benzo i alkohol mają coś wspólnego w działaniu.
-
Trochę tak (tzn - uważam że to sztuczne definicje, a nie że rozminęliśmy się wypowiedziami). To moim zdaniem wynik ludzkiej potrzeby szufladkowania wszystkiego w strachu przed czymś niezaszufladkowanym :) Człowiek renesansu, erudyta, humanista - to są dla mnie bardzo bliskoznaczne pojęcia, niepraktyczne tak naprawdę. Miały sens kiedy w danej chwili pojawiała się nowa myśl, nurt, ale po latach czy wiekach - te pojęcia zlewają się w jedno. I dobrze. Ja uważam że najważniejsza jest prostota. Wyszukiwanie coraz to bardziej skomplikowanych nazw, charakterystyk, kategorii itd - jest moim zdaniem mocno bezsensowne. Humanista, erudyta, ścisłowiec, poeta - mnóstwo nazw, a tak naprawdę wszystko sprowadzić można do podstawowego rozróżnienia: na ludzi tępych i nie-tępych :) I mała jest dla mnie różnica czy nie-tępy człowiek będzie bardziej nie-tępy w zakresie matematyki, geografii, czy budowy organów kościelnych. Po prostu - jak ktoś nie jest tępy, to o wszystkim z nim pogadasz, bo nawet jak o czymś nie wie, to mu o tym powiesz i zaczniecie rozgryzać temat. A z tępakiem nie pogadasz o niczym. To tak jak dzieciaki mają problem z określeniem swojej osobowości i podpinają się pod subkultury, które "za nich" ich określają. To jest w pewnym sensie pójście na łatwiznę. Ja nie poszedłem na żadne studia, po zdaniu matury opierdalałem się kilka lat w dorywczych robotach aż trafiłem do drukarni (ja, "humanista"!), nie mając kompletnie o drukowaniu pojęcia. Zaczynałem od zamiatania a obecnie jestem kierownikiem jednoosobowego działu druku wielkoformatowego A prace typu budowa miałem w swojej "karierze" wcześniej. Tak więc to wcale nie jest kwestia przesądzająca.
-
Ja tak samo, też jeszcze z miesiąc-dwa temu miałem motorek w dupie. No ale ja mam pewnie trochę inaczej bo wiem że nigdy nie będę już doświadczał takiego powera jak kilka lat temu ćpając spida, miałem kilka lat na pogodzenie się z marazmem. Fluo mnie ostatnio trochę "podkręciła" ale znów power mi "siada". Tyle że, no właśnie, to nie pierwszy raz power mi ucieka. Przesrane.
-
Jak na mój gust to pierwszą oznaką że nie jest to "początkowy" problem to fakt że swoje picie od 3-4 lat określasz jako "od niedawna". "Od niedawna" to ja rozumiem miesiąc czy dwa. A nie cztery lata.
-
Na co najbardziej zwracasz uwagę w wyglądzie kobiety?
deader odpowiedział(a) na Lord Cappuccino temat w Off-topic
Autodestrukcja, -
Za wikipedią: "Humanizm renesansowy wypracował wzorzec „człowieka renesansu”, który swoją kreatywność rozwija w wielu różnych dziedzinach, osiągając w ten sposób pełnię człowieczeństwa." Nie wiem czemu koniecznie dopinać do tego bycie padawanem jakiegoś mistrza, zgłębienie każdej możliwej dziedziny w 101% i tak dalej. "Rozwijać swoją kreatywność w wielu różnych dziedzinach" - jak najbardziej dzisiaj można, można więc uznawać się (jeśli się tak postępuje) za "człowieka renesansu", czy, jakbym to dzisiejszym językiem określił - antydebila Zamykanie "człowieka renesansu" w jakichś ściśle specyficznych, określonych ramach jest wybitnie matematyczne, czyli niehumanistyczne, czyli przeczące samemu sobie :)
-
Na co najbardziej zwracasz uwagę w wyglądzie kobiety?
deader odpowiedział(a) na Lord Cappuccino temat w Off-topic
Kobieta może nawet nie mieć cycków, byleby miała sympatyczną buźkę. Co mi po lasce o ciele Dody i twarzy zdefasonowanej żelazkiem? Wystarczająco dużym szokiem jest dla mnie poranne spojrzenie w lustro, po co dokładać sobie horroru od razu po przebudzeniu..? -
Ludzie boją się umierać. W Rosji życie boi się ludzi. Ogórki są zielone. Jestę filozofę.
-
carlosbueno, czyli właściwie jeszcze łatwiej było być człowiekiem renesansu w epoce kamienia łupanego kiedy było jeszcze mniej dziedzin do opanowania?
-
No z tak "poprawnym" pismem to humanistką raczej się określać faktycznie nie możesz Poza tym zawsze mi się wydawało że "człowiek renesansu" to ma pojęcie o, powiedzmy, przytoczonych - medycynie i architekturze, ale sam wcale nie musi być lekarzo-architektem. Jest takie powiedzenie: "jak coś jest do wszystkiego to tak naprawdę jest do niczego" i ja się z tym całkowicie zgadzam. Mam pojęcie jakieś o medycynie, wiem jakie mam w sobie bebechy; mam pojęcie o architekturze, o tym że w projektach wieżowców ujmuje się czynnik wychyłu pod wpływem wiatru; i tak dalej - ale budowanie wieżowców czy przeprowadzanie operacji pozostawiam architektom i chirurgom. Zaryzykowałbym stwierdzenie że "ludzi renesansu" wedle twojej definicji to nie było ani jednego w historii, bo według ciebie taka jednostka powinna umieć zrobić coś we wszystkich dziedzinach wiedzy - a wyedukowanie się podczas jednego żywota w tylu dziedzinach, teoretycznie i praktycznie, jest po prostu wysoce fizycznie nieprawdopodobne, zważywszy na długość ludzkiego życia i ograniczoną pojemność mózgu :) "Człowiek renesansu", "humanista", to człowiek który wie o wielu rzeczach, niekoniecznie zaś musi mieć coś bezpośrednio z nimi do czynienia.
-
A ja się jestem w stanie założyć ze gdyby tematyka wywodu z przytoczonego fragmentu książki nie dotyczyła tego "nietykalnego" kto-wie-czy-bytu, to by śmiech poleciał. I tu wam wierzącym współczuję, bo nie umiecie się śmiać z żartów komika-ateisty; tymczasem ja z żartów komika-katolika śmiać się potrafię, nawet jak "mnie atakują": [videoyoutube=TXtVzj9y-bo][/videoyoutube]
-
Dla mnie point and click to gry obsługiwane myszą na pececie, a nie gra w którą pocinam na konsoli sterując bohaterem bezpośrednio Walking Dead od Telltale to dokładnie ten sam gatunek co Heavy Rain - ciekawe czy jakby tenże wyszedł na pecety kiedyś to też by go ktoś nazwał "point and clickiem"
-
Srutu-tutu. Przecież wręcz na odwrót właśnie. Ja tam siebie uznaję za właśnie tego typu humanistę - przez pół dnia zapieprzam przy maszynie w drukarni a drugie pół mam na swoje zainteresowania, najczęściej zupełnie się nie pokrywające z moją sferą zawodową (no chyba że uznać za taką sytuację to że czytam książki, które czasem sam składam do druku ). Specjalizujesz się w jednej rzeczy żeby dzięki niej fundować rozwój swojego "humanizmu", w takim kierunku który cię interesuje. No chyba że dla ciebie sprzątaczka-humanistka to pojęcia sprzeczne, bo, pfff, jak humanista może zajmować się tak przyziemnym jak sprzątanie? U nas w firmie babka która przychodzi zmywać podłogi pisze wiersze wieczorami. Pewnie są do kitu, ale stanowią dowód że się da.
-
refren, nawet żart musisz atakować? Jedyne co tym udowadniasz to że wierzący nie mają poczucia humoru
-
Doookładnie. W TWD zombie są tylko tłem. Zresztą najlepsze filmy o zombie były tak naprawdę o ludziach. Tak w ogóle najlepsze filmy są o ludziach, Gwiezdne Wojny też nie są filmem o wojnie pomiędzy Imperium a Rebelią, tylko filmem o Luke'u, Hanie, Lei... Filmy które tego "nie rozumieją" kończą wyśmiane i poniżone bo próbują skupić się na np. efektach (np. wszystkie filmy Emmericha ) Ta gra jest fenomenalna, mimo ze jej rodzaj (point & click) nie brzmi zachecajaco. Weź nie odstraszaj ludzi Żaden tam point and click, tylko interaktywny dreszczowiec
-
Hehe, czytam sobie znowu "Autostopem przez galaktykę" i jest tam przezabawny fragment o bogu [videoyoutube=-N5e1R4-G9I][/videoyoutube] "Ryba Babel (...) to prawdopodobnie najdziwniejsza rzecz we wszechświecie. (...) Jeśli ktoś wsadzi sobie rybę Babel do ucha, może natychmiast zrozumieć każdą wypowiedź w jakiejkolwiek formie języka. (...) Powstanie i ewolucja czegoś tak niewyobrażalnie pożytecznego za sprawą czystego przypadku byłoby tak nieprawdopodobnym zbiegiem okoliczności, że niektórzy myśliciele uznali to za ostateczny i rozstrzygający dowód na nieistnienie Boga. Ich tok rozumowania przebiega mniej więcej tak: "Odmawiam dowodzenia że istnieję" - stwierdza Bóg - "ponieważ dowód neguje wiarę, a bez wiary jestem niczym". "Ale" - odpowiada Człowiek - "zdradziłeś się rybą Babel. Nie mogła powstać przypadkowo, a więc dowodzi że istniejesz, a więc, według twojej własnej linii rozumowania, nie istniejesz. Co było do udowodnienia." - "O rany" - mówi Bóg - "o tym nie pomyślałem" - i znika bez zwłoki w obłoku logiki. "To była pestka" - stwierdza Człowiek; na bis postanawia udowodnić że czarne jest białe i zostaje przejechany na najbliższej zebrze dla pieszych."
-
Bo "Walking Dead" to nie serial o zombiakach, ale o ludziach. Zamiast zombich mogłyby być, nie wiem, krwiożercze pomidory, a sens zostałby zachowany - obserwacja zmiany ludzkich zachowań w obliczu upadku cywilizacji. Ja tam się nie mogę doczekać 4 sezonu, komiks czytam na bieżąco więc pewnie ze scenariuszem jestem jakieś 3 sezony "do przodu", ale mimo wszystko... Jak dla mnie jeden z najlepszych seriali ever. Co do gry "Walking Dead" od Telltale to też mam zupełnie odmienną opinię od rottena - wreszcie przygodówka gdzie nie muszę siedzieć trzech godzin i kombinować jak tu otworzyć drzwi za pomocą kubka, tylko niemalże filmowe doświadczenie w stylu Fehrenheit'a czy Heavy Rain. Walking Dead Survivalist Instincts za to faktycznie ssie