Skocz do zawartości
Nerwica.com

refren

Użytkownik
  • Postów

    3 901
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez refren

  1. Więc go nie zadawaj, skoro Cię męczy. Do niczego z nim nie dojdziesz konstruktywnego. Całkiem możliwe, że masz, ale nie ma alternatywy albo za mąż albo do zakonu. Są kobiety niezamężne, które nie są w zakonie i są spełnione, również jako chrześcijanki np. we wspólnocie czy przez pomaganie innym, przez pracę zawodową. Nie musisz mieć "usprawiedliwienia", aby nie iść do zakonu. Źle rozumiesz powołanie, jako coś ustalonego odgórnie, bez Twojego udziału i zdeterminowanego. To bez sensu. Nawet dziewczyny, które idą do zakonu, nie są jeszcze pewne na 100%, mają czas, aby się przekonać już w zgromadzeniu czy to jest na pewno miejsce dla nich. Czyli mają poczucie wolności, wyboru. Nie każdy nawet kto myśli na serio o takiej ścieżce nadaje się do tego i będzie w tym spełniony. Nic na siłę. Czasem się mówi, że Bóg lepiej wie, co dla nas dobre, ze nie zawsze daje to, co prosimy. Ale Ty doprowadzasz tę kwestię do absurdu, jakby Bóg chciał Cię ubezwłasnowolnić. Czasem Bóg dopuszcza coś, czego nie chcemy, np. chorobę, ale to nie znaczy, że sami mamy wybierać coś, czego nie chcemy. Rzeczy których nie chcemy spotykają nas bez udziału naszej woli. Absurdalne by było, jakbyś postanowiła wpaść pod samochód, bo może Cię to zbliży do Boga albo robiła coś wbrew sobie i szkodliwego dla siebie. To jest zachowanie nieracjonalne, którego Bóg od nas nie wymaga. Jeśli Bóg kogoś np. powołuje do małżeństwa, to nie przysyła mu listu, znaku z nieba ani innej formy oznajmiającej "Ty dziewczyno masz wyjść za mąż i nie obchodzi mnie jak to zrobisz i czy tego chcesz", tylko spotykasz kogoś, chcesz z nim być, zakochujesz się, zastanawiasz się czy to dobre, sama tego chcesz. Nie ma żadnego zewnętrznego od Ciebie wymagania. Sama to wybierasz, tylko myślisz nad tym czy to jest dobre w różnych aspektach. Powołanie do zakonu obrosło w różne mity, ale to decyzja jak każda inna, przy której trzeba się przede wszystkim kierować rozumem.
  2. stokrotka9507, napisałam Ci na pv jak było ze mną, akurat nie miałam takich natręctw tylko inne, ale możesz zauważyć pewien schemat. Moim zdaniem elementem Twojej nerwicy jest szuanie kogoś, kto ma dokładnie to samo co Ty, kropka w kropkę. Ale nawet nie ma dwóch identycznych przypadków grypy, a co dopiero nerwicy. Niemniej jest masa ludzi, która przechodzi przez coś podobnego. Wklejałam linki do wątków o nerwicy na temat powołania- bardzo podobne przeżycia do Twoich.
  3. Jak dla mnie bzdura, najwięcej samobójstw, jeśli chodzi o zaburzonych psychicznie, popełniają osoby z depresją nawracającą i CHAD. http://psychiatria.mp.pl/choroby/76122,samobojstwo Natręctwa o powołaniu mijają w końcu praktycznie u każdego, kto je ma, gorzej, że potem się często pojawiają nowe.
  4. Monster6, moim zdaniem nie ma innej drogi jak brać leki, jednocześnie robiąc dla siebie co się da (terapia, dieta, suple, ruch-no wiem, tu jest problem). Żeby zejść z leków, trzeba się dobrze czuć i raczej się nie uda zejść całkowicie, chodzi o to, żeby się czuć na tyle dobrze, by brać jak najmniejsze dawki, coby jak najmniej przeszkadzały. Nie brać leków w takim stanie to pielęgnować degenerację i robić sobie tyły, potem będziesz musiał wiele nadrobić, żeby dojść do siebie. Im szybciej zaczniesz, tym lepiej. W tym stanie widzę Cię na izbie przyjęć. Nie masz za co ginąć nie biorąc leków, bo gorzej niż jest z pewnością nie będzie. Nawet nie ma u Ciebie drobnej iluzji normalności. A jak sobie narobisz przypału na osiedlu (czy gdzie tam mieszkasz), to potem Ci zostanie chyba tylko wyprowadzka.
  5. Są takie dni... [videoyoutube=irkRL6e8kaE][/videoyoutube]
  6. Nie wiem czy trenowanie jest więcej warte niż cała reszta życia. Może ustabilizuj się lekami, pobierz jakiś czas i jak znikną objawy, próbuj stopniowo znowu odstawiać, leki zastępując sportem. Warto wyjść z pozycji stabilnej, bo z tym co jest już sobie nie poradzisz bez leków.
  7. "Chcę jechać nad morze, ale strasznie się boję, że naprawdę chcę jechać w góry". Bez sensu, prawda? Albo "Wydaje mi się, że chcę zostać tancerką, ale boję się, że tak naprawdę chcę zostać fizykiem jądrowym, a tego bym nie zniosła". Podobnie brzmi Twoje zdanie.
  8. Przyczyną nerwicy nie jest religia, ale niedojrzała osobowość. Struktura osobowości wpływa na wszystkie sfery, również na sposób przeżywania wiary i przyjmowania treści religijnych. Polecam lekturę: "Podstawowe zagadnienia psychologii religii" red. S. Głaz "Osobowość i religia" G.W. Allport "Interpersonalne uwarunkowania religijności" Jarosz Marek "Elementy zaburzonej osobowości w obrazie Boga. Fałszywe obrazy Boga i ich wpływ na funkcjonowanie człowieka" http://www.psychologia.net.pl/artykul.php?level=183 "Dojrzała religijność-struktura oraz przejawy w życiu człowieka" http://www.phie.pl/pdf/phe-2012/phe-2012-1-244.pdf Tak na początek
  9. stokrotka9507, radzę zignorować, to fanatycznie antykatolicki użytkownik.
  10. Kiedy mam powiewy hipomanii, to zaczynam mówić do siebie na głos albo częściej w myśli, ale poruszając ustami, nieraz przerywam coś, co robię, bo muszę pogadać ze sobą, tzn. wygłosić jakieś dłuższe kwestie, idąc po ulicy, muszę się pilnować, żeby nie gadać na głos lub nie ruszać ustami. Więc śpiewanie piosenek wydaje mi się prawdopodobne w CHAD.
  11. Nie, nie i jeszcze raz nie. Błędna ścieżka dla osoby z taką nerwicą, myślenie, że część mnie coś chce, a inna część coś przeciwego. Nie ma takiego rozdwojenia. Częścią składową natręctw bywa przekonanie o tym, że istnieje jakieś ukryte "ja", które chce czegoś innego niż zwyczajne "ja" (czegoś irracjonalnego w dodatku), w gruncie rzeczy to jakieś magiczne przekonania o drugiej istocie ukrytej w nas, która ma być "prawdziwa" i różnić się od powierzchni pozorów. To przekonanie osoba z natręctwem może sobie podczepić pod Freuda, bo tam są różne warstwy psychiczne, które mogą być ze sobą w konflikcie, i taka osoba dopasowuje interpretację do swoich lęków, dając im jakby naukową podbudowę. Skąd to wiem? Wykryto niebezpieczne treści. Paliwo do natręctw, do myślenia "Bóg lepiej wie co dla mnie dobre" (więc pies drapał moją podmiotowość i rozum) i "może natręctwa, cierpienie mają mnie zmusić do wstąpienia do zakonu" (z pewnością...). Skoro Bóg "wie lepiej", swoją wiedzą się nie dzieli, ale może zażądać od kogoś czegoś całkiem od czapy, to po czym ten ktoś ma poznać, że to akurat Bóg tego chce, wróżyć sobie z fusów, co jest wolą Bożą, a co nerwicą lub pomyłką? Człowiek nie może działać bez poczucia sensu, to jest dla niego zawsze chora sytuacja. Kurcze, jakie fajne.
  12. Nie można być dla siebie jedynym punktem odniesienia, namyślając się sam nad sobą nie znajdziesz odpowiedzi. Dobro przejawia się w czynach i w relacji z innymi ludźmi. Wiedzę o sobie również w znacznym stopniu czerpiemy z relacji. Według mnie dobro nie ma nic wspólnego z poprawnością zachowań.
  13. Znalazła jednego, to znajdzie i drugiego. Jak widać szanse nie oscylują w okolicy zera, zresztą nie zawsze życie z kimś jest lepsze niż samotność, moim zdaniem nawet częściej samotność jest lepsza.
  14. 88eldorado, wygląda na to, że Twój facet będzie nadal palił albo popalał, jest to sytuacja raczej trwała (nic się zasadniczo nie zmieniło od 13 lat). Musisz się zastanowić czy jesteś w stanie to zaakceptować czy nie. Jeśli tak, to możesz go wspierać w terapii i znosić ewentualne kolejne niepowodzenia. Jeśli nie, to pora się rozstać albo przebudować tę relację (na bardziej luźną).
  15. Rekolekcje u sióstr w takim stanie to według mnie fatalny pomysł, moim zdaniem powinnaś się chronić przed tym, co powoduje najsilniejsze lęki, przestać na razie czytać świadectwa czy cokolwiek o życiu zakonnym. Widać przecież, że do niczego dobrego Cię to nie prowadzi i nie doprowadzi. Nie masz wolności w tym względzie, aby rozpatrywać takie rzeczy, to tylko uruchamia Twoje lęki i to się na razie nie zmieni, więc lepiej sobie daruj. Wróć do tego, co Ci sprawia przyjemność, do zainteresowań, zapewnij sobie jakieś rozrywki, przewietrz mózgownicę (kino, teatr itp.), odpoczywaj.
  16. stokrotka9507, było już na tym forum sporo ludzi z podobnym problemem. Był na przykład taki wątek, a zapewniam, że to jeden z wielu powo-anie-t12929.html?hilit=powo%C5%82anie Powołanie nie jest rozpoznawane przez myślenie magiczne, we wszystkim można się dopatrzeć znaku, ale w gruncie rzeczy będą to zupełnie przypadkowe zdarzenia. Do podejmowania decyzji służy rozum, który rozpoznaje, co ma sens, a co nie, szukanie znaków na zewnątrz siebie to omijanie drogi rozumowej, myślenie deterministyczne, które cofa człowieka w rozwoju i nic dziwnego, że efekty powodują lęk, bo mogą być sprzeczne z rozumem. Mi to wygląda na stereotypowe myślenie: jak ktoś jest bardziej religijny niż ja, to chyba kandydat do zakonu. Raczej przykład wąskich horyzontów tej koleżanki. Ale do kościoła chodzi cała masa osób, które nie wybierają się do zakonu, niektórzy nawet codziennie. Prawdziwe powołanie nie odbiera nikomu poczucia wolności, to decyzja jak każda inna, np. wybór kierunku studiów, bierzesz pod uwagę swoje predyspozycje, pragnienia, myślisz, kim chcesz być w przyszłości, co nada Twojemu życiu sens. "Znaki" o których mówią inni, to w istocie poczucie bycia w zgodzie z sobą i Bogiem. Jeśli myśl o powołaniu zamyka Cię w klatce lęków, jeśli nie masz poczucia, że możesz swobodnie wybrać i nic nie jest przesądzone, a Twoja przyszłość jest otwarta na różne możliwości, to znaczy, że coś poszło źle i pora wrócić z tej ścieżki.
  17. Mi się zmieniła od brania SSRI, zwiększył mi się znacząco ekstrawertyzm według testów Poza tym nawet ten sam test mogę zrobić dwa razy pod rząd i wyjdzie inaczej, bo zmieniłam zdanie na temat siebie.
  18. refren

    czego aktualnie słuchasz?

    [videoyoutube=uOoaNi4xvv0][/videoyoutube]
  19. Mój lekarz mówi, że efekt senności na ketrelu rośnie wraz z dawką do 150 mg, a potem już zostaje na tym samym poziomie, bez względu na zwiększanie dawki. W ustawieniu leków powinien Ci pomóc lekarz, on ma większą wiedzę na temat działania i dawkowania leków niż my/ A pijesz kawę rano? Wydaje mi się, że jak się bierze ten lek dłużej, to działa mniej nasennie. U mnie po XR było gorzej niż wcześniej, to znaczy potwornie mi się chciało spać przez całą dobę.
  20. iiwaa, moim zdaniem to wszystko o czym piszesz zmierza do utrzymywania ludzi w niedojrzałości. Boicie się małżeństwa? Proszę bardzo, macie półmałżeństwo. Jesteście narzeczonymi? Super, dajemy Wam od razu to samo, co mają małżeństwa. A jeśli narzeczeni mają takie same prawa jak małżeństwo, to po co się pobierać? Są i tak już pary wiecznych narzeczonych. Całe Twoje ukochane prawo powstało w oparciu o spójną wizję ładu społecznego, w tym wypadku małżeństwa, które było ważną instytucją. Mężczyzna aby żyć z kobietą brał ją za żonę, gwarantował opiekę, utrzymanie dzieciom i jej. To jest dorosłość i odpowiedzialność, do pewnego momentu życia czerpiemy od innych i społeczeństwa, od pewnego momentu zaczynamy dawać. Najlepszym środowiskiem dla rozwoju dziecka jest rodzina i ją prawo promowało. Prawo nie jest tylko po to, żeby wszystkim było wygodnie, a kauzyperdy miały pracę, ma m.in tworzyć/wspierać stabilność i sprawiedliwość w społeczeństwie. No to w czym problem?
  21. Byłabym jak najbardziej za tym, żeby związki, które nie są małżeństwami, tak się nie nazywały. Nie miałabym też nic przeciwko, żeby ludzie, którzy razem żyją, mieli jakieś prawa, np. dziedziczyli po sobie (to się chyba zresztą da ustalić). Problem jest taki, że we wszystkich krajach Europy, gdzie pojawiły się związki partnerskie, zaraz pojawiła się kwestia, że nie wolno ich "dyskryminować" i w rezultacie te pary dostają takie same prawa jak małżeństwa, łącznie z adopcją dzieci. I w ten sposób pary homoseksualne mogą adoptować dzieci. Dlatego konserwatyści i myślący ludzie w Europie są przeciwko związkom partnerskim, które same w sobie nikomu by nie przeszkadzały, ale dopóki panuje terror "równości", będzie to miało zły koniec.
  22. iiwaa, powiedziałam, że nie ma sensu wprowadzać regulacji dla osób, które nie chcą regulacji. Z tego zdania nie wynika, że to te same osoby chcą wprowadzać, co nie chcą. Litości. Nie pisz więcej o logice. To że ktoś chce stworzyć regulację dla X nie znaczy, że X z niej skorzysta i chce skorzystać. Jeżeli X nie chce "papierka" (ślubu), to bardzo możliwe, że przerasta go też podpisanie wspólnie z drugą osobą jakiejś innej umowy. Przypuszczam że taki X, chciałby mieć ewentualne przywileje na słowo, to znaczy np. wspólnie się rozliczamy i zaznaczamy w jednym kwadraciku, że razem mieszkamy lub mówimy to urzędnikowi przy składaniu PIT i wystarczy. Żeby istniał związek partnerski też potrzebne by były chyba formalności, więc nie ma to sensu jako rozwiązanie dla osób, które ich nie chcą. Z kolei jak zaczniemy przyjmować wszystko na słowo, to się mogę rozliczać z sąsiadem z dołu.
  23. Nie ogarniacie sensu? To proste zdanie.
  24. Co do artykułu: http://www.nowosci.com.pl/a/maleje-liczba-malzenstw-przybywa-rozwodow-singli-i-heteroseksualnych-par-zyjacych-bez-slubu,10911569/ Ludzie nie chcą mieć obowiązków wynikających z małżeństwa, a chcieliby mieć prawa (np. wspólne rozliczanie się), dla mnie to postawa roszczeniowa. Równie dobrze mogłabym wtedy zawrzeć "związek partnerski" z kolegą albo koleżanką, bo on/ona nie chciałyby wpadać w wyższy próg podatkowy. Mało zarabiam, więc mogę zaoferować za część zysku wspólne rozliczanie. Jeśli będą związki partnerskie, kto nam zabroni? Nie jest prawdą, że tylko mąż/żona ma dostęp do informacji o leczeniu w szpitalu, ale każdy, kogo dana osoba upoważni czyli udzieli ustnej zgody. Nawet w artykule jest napisane, że większość tych spraw da się załatwić umowami u notariusza. Rozbawił mnie "zarzut" z artykułu, że przez brak związków partnerskich po rozpadzie związku nie można się domagać alimentów, jeśli sytuacja jednego z partnerów się pogorszyła. Przecież ludzie, którzy nie chcą małżeństwa, chcą uniknąć zbyt dużych zobowiązań, więc nie będą zainteresowani regulacjami, które również nakładają zobowiązania, chyba że ustalimy różne typy związków np. partnerskie light, partnerskie premium, partnerskie "razem żyjesz i jesz", pakiet "oddzielna kasa, wspólny grób" itd. Ogólnie absurdalny jest pomysł stwarzania regulacji dla par, które nie chcę swojej sytuacji uregulować.
×