Cześć,
Yhm, w zasadzie nie przedłużając. Odporny na leki nie jestem więc spodziewałem się takiego czegoś. Na wieczór oprócz lamotryginy biorę 150 mg pinexetu (kwetiapina)
i po tym praktycznie tracę wszystkie siły, nie mogę nawet wypowiedzieć jednego słowa, czasem nawet ciężko mi podnieść szklankę z herbatą. Nie mówię, że mi to przeszkadza, ale dzisiaj przechodzę na 200 mg. Pomijając te śmieszne objawy tak naprawdę zależy mi na jednym. Co zrobić, żeby nie spać po tym po 15 godzin? Zależy mi żeby wstać rano o tej 6-7 lub 7-8. Zrobiłem sobie taki cel. Wstać o 3:50 i ustawiłem budziki od 3:30 do 4:40 co 5 minut. Obudziłem się o 4:20 ale nie dałem rady nawet się ruszyć więc położyłem się jeszcze chwile. BUM 15:03. Nie powiem co mnie strzela... Próbowałem wszystkimi środkami, nawet poszedłem spać o 22, a i tak wstałem po 12. Jak zostałem na dawce 100 to już te leki praktycznie nic nie robiły po dwóch miesiącach, skoczyłem na 150 i jest tak, wbijam teraz na 200 - może nie będzie gorzej. Nie chodzę spać wcześnie to prawda, ale siedzę z innymi do tej max. 1 i potem odpalam sobie jakiegoś streama na twitch.tv w tle lub inny rain sounds i dosyć szybko zasypiam.
Gorzej właśnie ze wstawaniem... po 10 budziku w końcu daję radę wstać ale niewyobrażalnie ciężko jest się wygrzebać:/ i znowu na kolejne parę godzin wracam do krainy snów.
I tak kończąc wypowiedź to zastanawiam się dlaczego jestem cały mokry jak się budzę i to pewnie przez koszmary ale nie pamiętam nic... Czasami jakiś sen jest ale to nie jest nic złego...
Jak ktoś może coś doradzić z tym spaniem, czy walnąć się w łeb młotkiem czy coś to proszę:) A jak nie to zawsze jakiś motyw wygadania się.