Skocz do zawartości
Nerwica.com

refren

Użytkownik
  • Postów

    3 901
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez refren

  1. Rose98, jeżeli coś się wydarzy przykrego, to jeszcze zdążysz się tym zmartwić. Póki co, szkoda zdrowia Nikt nie zna przyszłości, ale te natrętne myśli niczego nie wnoszą. Jesteś zdecydowana być w tym związku, więc podchodź do niego pozytywnie. Będzie co ma być, nie musisz ciągle analizować i się zamartwiać. Nawet jeśli coś nie wyjdzie, to i tak będziesz kiedyś patrząc wstecz żałować, że się niepotrzebnie tyle zamartwiałaś, kiedy jeszcze nic się nie działo i przez to się źle czułaś.
  2. Natręctwa to myśli przeciwstawne do tego, co czujemy/wiemy/czego chcemy. Gdyby to był naturalny proces, że przestaje Ci się podobać Twój chłopak, proces odczuwany w sposób spontaniczny i wolny, to te myśli by Cię nie męczyły i nie chciałabyś się ich pozbyć, poddałabyś to refleksji albo nie, ale nie spędzałoby Ci to snu z powiek, nawet jeśli zmieniałoby nieco Twój świat. W tym momencie masz problem z lękiem, że mogłabyś przestać kochać swojego chłopaka. Lęk Cię paraliżuje i hamuje normalne odczuwanie i poznawanie siebie. Dlatego to nerwica, normalnie człowiek nie odczuwa tak silnego lęku i presji.
  3. Przestań to czytać, to naprawdę nie jest dla Ciebie. Przyszłości nie możesz przewidzieć, więc za nią nie odpowiadasz, nie wiesz co zrobi Bóg w przyszłości, więc nie możesz się tym kierować. Wybór drogi życiowej to Twoja decyzja i nie jest tak, że Bóg zdecydował za Ciebie. To jest jak każda inna decyzja, wybór kierunku studiów, wybór chłopaka/dziewczyny, wybór gdzie chcesz pracować. Wybierasz w zgodzie z sobą, zastanawiasz się czy to dla Ciebie dobre, czy tego chcesz a nie wróżysz sobie z fusów Kiedy miałam swoją obsesję, to trafiłam na taki fragment Pisma Św: "Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz [jeszcze] znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy." No i wpadłam w histerię, że Bóg zmieni moje pragnienia i w przyszłości się spełni to, czego się boję. No i guzik prawda, jeszcze jedna wkrętka nerwicowa. Zresztą jeśli nie mogę czegoś znieść, to po co Bóg by mnie tym dręczył w momencie, kiedy nie mogę tego znieść? Moim zdaniem musisz wybrać coś, co Cię interesuje, inaczej możesz nie skończyć studiów przy problemach z nerwicą. Powinny jednak też nie być to studia zbyt ciężkie dla Ciebie, żebyś dała radę, nawet jak będzie gorzej. Mam nadzieję, że to natręctwo Ci minie, ale nerwica niewyleczona może przybrać postać jakichś innych natręctw. Nie kieruj się myślami, które nie są racjonalne. Pomyśl o wizycie u psychiatry, leki pomagają wyjść z natręctw i o terapii. Chwila radości coś znaczy, a to jak się teraz czujesz, jak cierpisz nic nie znaczy? Ta radość to może być iluzja wywołana lękiem. Nie masz teraz wystarczającej wolności by się wgłębiać w siebie, jesteś zaburzona i wszystko możesz widzieć na opak. Twoje odczuwanie nie jest spontaniczne i autentyczne, tylko zdominowane przez lęk. Normalnie zresztą to, że człowiek odczuwa chwilową radość, podniecenie nie oznacza, że musi spełnić wyobrażenia, które to wywołały. To może być słomiany zapał czy wyobrażenie nierealistyczne, a następnego dnia ma się nowy pomysł na siebie. Nie można się kierować w poważnych decyzjach chwilowym impulsem, ale raczej stałą tendencją. A u Ciebie ta "radość" to kolejna postać nerwicy, kolejny "argument", który Cię dręczy. Nie warto tracić dwóch dni. Może tak będzie, ale to również przyszłość czyli coś, czego nie znasz, a więc wątły argument. Nie wiem czy jest sens odpędzać myśli o przyszłości w zakonie myślami o przyszłości w małżeństwie, bo przyszłość jest poza Twoim zasięgiem, jedna i druga, nie wiesz co będzie i nie masz gwarancji na małżeństwo. Możesz tylko stwierdzić, że na ten moment nie chcesz iść do zakonu, tylko wolałabyś mieć męża - rozeznajesz swoje pragnienia, a właściwie nerwica już dobitnie Ci je rozeznała. Biorąc pod uwagę, że teraz myśli o zakonie tak Cię dręczą, osobiście nie wierzę, że kiedykolwiek będziesz chciała dobrowolnie do nich wrócić, raczej już zawsze będziesz omijać temat szerokim łukiem. Ale, jak mówię, nie znamy przyszłości, więc nie jest ona argumentem. Choć w przyszłości nadal będziesz wolnym człowiekiem i nikt nie zmusi Cię do czegoś, czego nie chcesz. Znaki są to rzeczy, które można wytłumaczyć racjonalnie że się zdarzyły, ale z jakichś powodów uważamy, że pojawiły się w danym miejscu nieprzypadkowo, subiektywnie coś dla nas znaczą. Ostateczna interpretacja należy do osoby, która je dostrzega, w istocie nadajemy sens jakiemuś wycinkowi rzeczywistości. Gdyby decyzja nie należała do nas, żylibyśmy w jakimś absurdalnym świecie ciągłych wróżb. Póki co, nie myśl o żadnych znakach i ich nie szukaj. Wyczerpałaś już limit Myślenie magiczne Ci nie pomoże.
  4. jestem-bogiem, zabawnie brzmi tytuł wątku w zestawieniu z Twoim nickiem. Jeśli uważasz, że jesteś bogiem, to natręctwa słusznie podważają Twoje zdanie, przynajmniej to jedno.
  5. clavia, jesteś jedynaczką? Ile masz lat?
  6. To możesz mieć problem z drożdżakiem po antybiotykach. http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/choroby-zakazne/grzybica-ogolnoustrojowa-przyczyny-objawy-leczenie-sposoby-na-odgrzybi_33924.html
  7. stokrotka9507, współczuję, doszło Ci trochę trudnych sytuacji do poradzenia sobie. Co do rekolekcji w zakonie- moim zdaniem zły pomysł. Myślę że jest tak, że jeśli ktoś się na nich fizycznie stawia, to jest traktowany jako mocny kandydat do zakonu. Z powołaniami jest krucho i w zakonach polują na kandydatki. Moja koleżanka pojechała odwiedzić naszą inną koleżankę w zakonie. Siostry były ponoć bardzo miłe, skakały wokół niej, dopóki się nie dowiedziały, że ma męża. Nagle się zdystansowały. Co do lęku przed słowami "wola Boża" - kiedyś też miałam obsesję, że Bóg wyznaczył mi drogę, jakiej nie chcę. Byłam na mszy o uzdrowienie i tam ktoś powiedział, że Bóg kieruje słowo do młodej dziewczyny, że wszystko co ma robić, ma robić na chwałę Bożą. Coś tam jeszcze było, poza "młodą dziewczyną", co pasowało do mnie. Złapałam fazę, że mam nie myśleć o sobie, tylko o chwale Bożej i sobie zinterpretowałam to tak, że potwierdziło moje natręctwa. To był koszmar. Na szczęście trafiłam potem do księdza, który znał trochę nerwicę i powiedział, że moja natręctwa to pokusa, że mam o tym nie myśleć i że bierze za to na siebie odpowiedzialność. Uratował mnie wtedy, zastanawiam się, czemu tak mało jest księży, którzy tak odważnie potrafią zareagować na nerwicę. Siostrę wywal ze znajomych, a najlepiej zablokuj. Musisz unikać rzeczy, które Cię dręczą, a szukać tych, które dają spokój. Moim zdaniem musisz wyjść z myślenia magicznego, szukania znaków. Owszem, czasem się zdarzają jakieś znaki, ale nie prowadzą ludzi do nerwicy. U Ciebie to działa w sposób niewłaściwy, więc musisz w ogóle zostawić taką ścieżkę i kierować się tylko tym, co racjonalne. Inaczej będzie Tobą rządził przypadek i lęk. Normalnie znaki to rzeczy z zewnątrz, które potwierdzają to, co mamy wewnątrz, harmonizują się z tym, uwypuklają to co dobre. Ty zwracasz uwagę na rzeczy, które potwierdzają Twoją nerwicę. Mówienie przez kogoś, że "Bóg zmieni Twoje pragnienia" jest absurdalne, bo nic z tego dla Ciebie nie wynika, poza lękiem. Przecież nie możesz się kierować pragnieniami, których w tym momencie nie masz. To tak, jakbyś chciała wyjść za mąż za kogoś, kogo nie chcesz, mówiąc sobie "Bóg to zmieni". Zupełnie nieodpowiedzialne i irracjonalne, bo jaką masz gwarancję, że Bóg rzeczywiście to zmieni? Ktoś mówiąc tak, w istocie przyznaje, że nie chcesz iść do zakonu, ale szuka drugiego dna - tylko po co? Różni ludzie mogą Ci robić nieświadomie krzywdę, dlatego nie możesz być jak chorągiewka i przejmować się wszystkim, co usłyszysz. Przeciętny człowiek nie wie, co to natręctwa, natomiast może mieć pewne mity na temat powołania do zakonu i stwierdzi "skoro o tym myślisz, to coś w tym jest". A to bardzo uproszczony sąd i dla Ciebie szkodliwy.
  8. refren

    Test na egoizm

    Wszystkim prawie wyszło to samo, ale wkleją, bo połechtało, mimo materializmu i szukania poklasku... Czekam na następną artystyczną duszę o szerokich zainteresowaniach
  9. refren

    Test na egoizm

    Wyszło mi to, co większości. Fajny test, uzmysłowił mi parę rzeczy, wiem że jestem egoistką, ale test pokazał mi konkretne przejawy tego (izolowanie się, konflikty). Co nie znaczy, że łatwo to zmienić. Co do czekolady :) Częstuję tylko jak ktoś jest w pobliżu, a jeśli nikt nie widzi, pożeram. Może to wina jedynactwa albo ataków głodu na cukier. No ale jednak wymowne... :)
  10. Nie przeczytam, bo zablokowałam już dawno kontrasta, nie chcę patrzeć na obleśny dla mnie awatar z palcem w tyłku.
  11. Bo zdrowy sposób postrzegania siebie to poczucie bycia wolną osobą, która o sobie decyduje (mimo różnych ograniczeń). Osoby zaburzone mają właśnie to poczucie zaburzone, np. myślenie fatalistyczne, ale też poczucie, że choroba może przyjść w każdej chwili i mnie sparaliżować, że nie mogę dążyć do swoich celów, bo coś silniejszego ode mnie mnie blokuje. To powoduje cierpienie. Np. depresja boli, bo zabiera nam dostęp do naszych zdolności, zaburza realizację planów, ogranicza coś, co nazywamy "byciem sobą", z drugiej strony jeśli ktoś mimo stanów depresyjnych ma poczucie, że realizuje swoje marzenia, ma poczucie sprawczości, to działa jak osoba zdrowa i tak się może czuć. Możliwość przewidzenia pewnych rzeczy czy znalezienie prawideł nie ogranicza naszej wolności. Psychoterapia powinna wyzwalać z nadmiernego poczucia bycia spętanym przez to, co nosimy w sobie, a nie potwierdzać, że nasz przypadek jest beznadziejny.
  12. Tego tu jeszcze brakowało, zwolennika determinizmu, pewnie jeszcze "uzasadnionego" naukowo. Jak nie chcesz być podmiotem swojego życia, to nie bądź (tylko że zdrowie psychiczne=podmiotowość), ale nie uogólniaj tego na wszystkich. Swoją drogą, determinizm to jakaś plaga tego form, to chyba nie jest przypadek.
  13. Problemem tego forum jest to, że osobom zaburzonym odpisują osoby jeszcze bardziej zaburzone i pokręcone. Właściwie nie ma ono sensu, poza tym, że każdy może wyładować na kimś innym swoje frustracje.
  14. Moim zdaniem tematem nie jest kwestia czy seks jest zły czy dobry i o niższości/wyższości celibatu nad używaniem. Złe jest uzależnienie i niepotrzebne jest dołowanie się, że się nie spełnia jakiegoś schematu, porównywanie się z innymi oraz uzależnianie swojego szczęścia od tego czy się r. Co delikwent na szczęście rozumie.
  15. Dzięki za feedback. Chodzę na terapię, ale nie mam wrażenia, że ona cokolwiek mi daje. Wenlafaksynę zaczęłam przyjmować w lutym i po kilku tygodniach w dawce 150 mg naprawdę pomogła, czułam się dobrze. Jednak przestała działać gdzieś we wrześniu, zaczęły się stany, o których pisałam wyżej. Wtedy lekarz zaczął zwiększać mi dawkę aż do 262.5 mg, ale to pomogło już tylko w minimalnym stopniu. Jeśli Ty refrenie, i/albo ktokolwiek inny, jesteście w stanie coś mi doradzić, będę wdzięczna. Wszystko przedyskutuję z lekarzem, bez obaw. Mogę tylko powiedzieć, że brałam 200 lamo razem z SSRI przez dwa lata i jest stabilnie, choć mniej energii zimą. Jeśli we wrześniu Ci siadło, to może być sezonowe, spróbuj się suplementować witaminą D, jeśli tego nie robisz, jakieś spacery w dzień jak jest jasno, jeśli możesz, wcześniej wstawać.
  16. Była na forum niejedna taka osoba, tylko trzeba by przekopać forum. Był na przykład taki wątek, nie wiem czy tam jest coś konstruktywnego, bo nie czytałam, ale może coś się przyda. uzale-nienie-od-pornografii-t51478.html?hilit=uzale%C5%BCnienie%20od%20pornografii Pewnie potrzebna Ci się jakaś fachowa pomoc, terapia czy jakaś grupa wsparcia, bo sam nie dajesz rady. Nałóg to nałóg, potrzeba pomocy z zewnątrz. Myślę, że dobrze definiujesz problem, musisz szukać dalej informacji. Wiem, "bezcenna" rada, ale nie wiem jak się wychodzi z takiego uzależnienia
  17. Bycie prawiczkiem to nie choroba, nie cierpi się od tego samego w sobie. Ludzie mają doła z różnych powodów, "bo nie mam chłopaka/dziewczyny", "bo jestem niski", "bo nie umiem zrobić czegoś tam", to są wszystko ważne sprawy, ale żadna z nich nie powinna zdominować życia tak, by z jej powodu nie rozwijać się w różnych innych dziedzinach, życie nie płynie jednotorowo. Oczywiście z danym problemem też trzeba robić co się da, o ile się da. Jeśli chodzi o bycie prawiczkiem, to z pewnością się to może zmienić i nie można tracić nadziei, choć jeśli sprowadzimy sprawę do seksu, a nie związku, to rzeczywiście wystarczy "osoba świadcząc usługi seksualne". Tylko czy naprawdę wystarczy-wątpię.
  18. Wiążą się, ale nie muszą. To normalna sprawa, Twój czas jeszcze nie przyszedł, nie spotkałeś właściwej osoby. Nie jesteś przez to gorszy. Co to znaczy "mniej wartościowi" ludzie? Leki nie pomogą. Moim zdaniem masz parę założeń, które są niekonstruktywne i nieprawdziwe. 1. Że jesteś bardziej wybitny niż inni ludzie, dlatego inni Cię nie zrozumieją, nie mogą Ci doradzić, nie znajdziesz towarzystwa odpowiedniego dla siebie. Z drugiej strony samotność boli, więc masz problem. Owszem, każdy jest na swój sposób wyjątkowy, ale nie aż tak. 2. Że kobiety wolą mężczyzn innych od Ciebie z zasady (błędne uogólnienie że wszystkie chcą tego samego) i że liczy się tylko to, czego nie masz (ograniczenie perspektywy postrzegania świata do jednego motywu), dlatego nie masz szans na żadną, która byłaby dla Ciebie atrakcyjna. 3. Że będąc prawiczkiem nie możesz być szczęśliwy i że odstajesz od innych (a z pewnością jest wiele takich osób w Twoim wieku, a życie nie sprowadza do prawictwa czy jego braku) Moim zdaniem poczucie niższości łączy się zwykle z poczuciem wyższości - człowiek nie może znieść ran na swojej próżności, bo ma co do siebie wielkie oczekiwania. Jeśli się mylę i to Ciebie nie dotyczy, wybacz.
  19. Skoro to wszystko tak Cię dręczy, to z pewnością nie chcesz wstąpić do zakonu. I to jest stan na teraz. Myślenie, że może kiedyś zechcesz nie ma sensu. Kiedyś to będzie kiedyś. Przecież nie masz na to teraz wpływu. Teraz nie chcesz, więc katowanie się nie ma sensu, nie zechcesz przecież na siłę, a natręctwa tak dały Ci w kość, że jak pisałaś wolałabyś umrzeć niż pójść do zakonu, więc wizja pójścia do zakonu nie ma na ten moment szans, aby być dla Ciebie konstruktywna. To jest już wystarczające rozeznanie w kwestii powołania, poznałaś siebie. Dalsze rozważanie nie ma sensu, bo tylko Ci szkodzi. Nie staniesz się kimś innym niż jesteś. Dalej te myśli będą dla Ciebie tak samo przykre, a im dłużej wałkujesz, tym będą bardziej utrapieniem, więc nie jest to żadna droga powołania.
  20. Jeśli chodzi o lamotryginę, to co Ci szkodzi spróbować, 50 to mała dawka. Nikt nie jest w stanie przewidzieć czy to pomoże, ale lamo stabilizuje na poziomie antydepresyjnym, więc zwiększenie chyba ma sens. Wenla moim zdaniem jest już na kosmicznej dawce. A poza tym od ustawiania leków jest lekarz. Jeśli leki nie działają, to powinien próbować czegoś innego. Sama się pogubisz, zwłaszcza że bierzesz co najmniej dwa leki. Może przydałaby się terapia. A jak długo bierzesz wenlafaksynę? Nie ma żadnej różnicy odkąd bierzesz?
  21. Natla_Miness, sorry za komentarz, nie mam monopolu na pisanie tutaj i nie wiem najlepiej ze wszystkich, co jest na temat a co nie.
  22. Natla_Miness, jesteś pewna że to właściwy temat? Jest np. dział "twórczość".... tworczo-f37.html A to nie jest temat "wszelkie doświadczenia egzystencjalne, których ekspresji nie ma gdzie wrzucić" Wiersz w stylu Tadeusza Micińskiego ("W mroku gwiazd") albo Staffa, moim zdaniem spokojnie mogłabyś być poetką Młodej Polski, literacko bardzo ok.
  23. BratKat, ja dla mnie widać na kilometr, że u stokrotka9507 to zaburzenie. Nie wiem czy miałeś kiedyś natręctwa, chyba nie, bo byś nie pisał takich rzeczy. Bóg nie wskazuje drogi przez zaburzanie poczucia wolności i w jakimś chorym determinizmie. Człowiek ma taką naturę daną od Boga, że kieruje się wolnym wyborem, zgodnie z rozumem i własnym poczuciem sensu. Natręctwa to naruszają i dlatego sprawiają tyle cierpienia, wprowadzają w stan sprzeczny z naturą człowieka, dlatego trzeba robić wszystko tak, aby ten normalny stan odzyskać, bo bez niego człowiekowi ciężko jest żyć i rozwijać się. To co osoby z nerwicą interpretują jako znaki, to są przypadkowe i płytkie rzeczy, przynajmniej zaczyna się zwykle od jakiejś pierdoły, tak jak tu, że znajoma osoba powiedziała "a może będziesz zakonnicą". A potem lęk działa tak, że wszędzie się widzi znaki, w swoim wnętrzu również, ale dlatego że jest ono zmącone lękiem i każdy impuls może uruchomić system obsesyjnych myśli i rozważań. W takim stanie nie można dojść do żadnej prawdy o sobie, to tak jakbyś szedł w nocy ulicą i bał się każdego szelestu czy cienia. Idziesz np. do kościoła, słuchasz kazania i nerwica interpretuje wszystko tak, aby potwierdzić Twoje lęki. stokrotka9507, staraj się złapać dystans, ucinaj dyskusje z natręctwami, każda godzina bez natręctw jest zyskiem. Pamiętaj, że są na to leki i terapia, może będziesz musiała skorzystać, ale będzie lepiej. Kiedyś się to cierpienie skończy. Święta to ciężki czas, bo to czas mocno związany z życiem religijnym, duchowym. Staraj się nie szukać ciągle potwierdzeń, że nie masz powołania (to karmienie nerwicy, pomaga na króko) nie odnosić wszystkiego do pytania o powołanie, zostawić to z boku, skupić na czymś innym - choć będą Cię atakować natręctwa i będą gorsze chwile- staraj się je przeczekać, nie wymagaj za dużo od siebie, odpoczywaj, sprawiaj sobie przyjemności. Życia z ukochanym, co się akurat spełni. Żeby było spokojne i szczęśliwe, żebym się ogarnęła i miała czas dla drugiej osoby. Może dzieci, ale będzie co będzie. Zdrowia, ukończenia różnych spraw, które się za mną wloką, odnalezienia swojej ścieżki zawodowej, zmiany pracy. Jakiejś fajnej podróży na urlopie.
×