Skocz do zawartości
Nerwica.com

refren

Użytkownik
  • Postów

    3 901
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez refren

  1. Sztuka współczesna o tyle mi się podoba, że bardziej niż sztuka kiedykolwiek jest konstruowaniem osobistego sensu, może być interaktywna, może w niej zagrać przypadek, np. otoczenie w jakim znajdzie się "dzieło" może być włączone w to dzieło - jeśli twórca zechce je włączyć, nie narzuca jednej interpretacji - każdy może zbudować własną, a ponieważ ta interpretacja jest niejasna, odbiorca też musi stać się artystą - a takie jest właśnie życie, że częściowo je tworzymy, częściowo stykamy się z czymś już danym, niezależnym od nas, przypadkowym, z innymi "autorami" sensu (sensów), częściowo mówi o nas nasze otoczenie - przedmioty, których używamy - i na tym wszystkim tworzymy jakiś swój własny sens - swoją podmiotowość (albo w tym zginiemy). Problem natomiast w tym, że to zbyt ambitne założenie, że każdy odbiorca będzie artystą, a rozmywanie sensu doprowadziło do jego zaniku i eksponowania braku sensu czegokolwiek - co jest według mnie antysztuką. Według mnie kryterium oceny artyzmu powinno być m.in to, czy sztuka wywiera na kogoś pozytywny wpływ, pomaga budować, odkrywać znaczenie własnego życia, reinterpretować je, pozwala znaleźć jedność przeciwieństw, katharsis itd - czy prowadzi ku czemuś lepszemu niż dotąd. Jeśli ktoś pod wpływem jakiegoś dzieła idzie się zabić (albo zabić kogoś innego) - to nie nazwałabym tego sztuką. Tak samo jak czegoś, o czym się zapomni 10 minut po obejrzeniu tego. Chyba jestem humanistką.
  2. Chęć wzbudzenia podziwu, to marna motywacja, moim zdaniem nie prowadzi do rozwoju, raczej do uzależnienia od "głasków" ze strony innych. Koncepcje to według mnie podstawa, żeby tworzyć, najważniejsza jest postawa twórcza - forma to rzecz drugorzędna - zwłaszcza jeśli to będziesz robić dla siebie, dla przyjemności - co polecam. Spróbuj może malować coś, co ma związek z Twoimi przeżyciami - na przykład "malować" swój aktualny nastrój - dobrze się to np. robi zapełniając koło (czyli tzw. mandala) - ja tak robię - nie zastanawiam się za długo, tylko idę za impulsami - nawet jeśli wydają się bezsensu. To jest przyjemne, relaksujące i rozwija twórcze myślenie. Fajne jest też malowanie po obserwacji - czyli wychodzisz na spacer i obserwujesz np. chmury, a potem wracasz i malujesz swoje wrażenia - czyli swoje własne chmury - jak je widzisz, czujesz. -- 22 paź 2013, 13:27 -- Z drugiej strony, jeśli zależy Ci na technice, to są kursy rysunku czy książki, że których się można tego uczyć.
  3. refren

    Trzy pytania

    EmInQu 1. Ale o co chodzi? 2. Ale o co chodzi? (A istnieje w ogóle jakiś odbiór rzeczywistości poza świadomością? I dlaczego poza świadomością ma on być subiektywny, chyba na odwrót - bo to świadomość jest subiektywna? Nie ma jakiejś pomyłki w tym zdaniu?) 3. Żadne 1. Czy melancholia ma według Ciebie jakiś wymiar pozytywny? 2. Jeśli musisz oszczędzać, to na czym oszczędzasz w pierwszej kolejności? 3. Czym można Cię absolutnie zniechęcić na pierwszej randce?
  4. To, że ma nowych znajomych, to nie znaczy, że się od Ciebie oddaliła, to poczucie oddalenia może być Twoim subiektywnym poczuciem, a nie faktem - bo, jak sam piszesz, jesteś od dziewczyny uzależniony. Jeśli sam siebie przekonasz, że nie ma innej drogi, to będziesz potrafił. Uzależnienie od drugiej osoby ogranicza Twoją wolność wewnętrzną, kiedy uda Ci się do tej wolności przebić i jej zakosztujesz, będzie już łatwiej - bo doświadczysz, że jest to lepszy stan niż to, co masz teraz. Nie oczekuj, że dziewczyna coś z tym zrobi, to jest w Tobie - ten problem. Jeśli będziesz ją zamęczał, to ją stracisz - nikt nie ma siły opiekować się kimś dorosłym na okrągło. Może spróbuj na początek o niej nie myśleć - na przykład zabroń sobie na godzinę w ogóle myśleć o niej - pojawi się wolna przestrzeń i inne myśli - zobaczysz, co u Ciebie słychać poza tym, że jesteś z nią w związku - może dowiesz się na co masz ochotę, z czym masz problem - idź potem za tym. Zobacz jakie filmy grają w kinie, wybierz taki, który najbardziej Ci odpowiada i idź sam - albo zrób cokolwiek innego przyjemnego dla siebie - samemu. To normalne, że ma znajomych, nie może przebywać tylko z Tobą - życie tak nie wygląda. To nie znaczy, że jesteś jej niepotrzebny. Sytuacja się zmieniła i Wasz związek też się powinien trochę zmienić, ale to nie znaczy, że będzie gorzej - tylko to nowy etap, nowe wyzwania i możliwości.
  5. O, jak miło, że pytasz. Odpoczywałam tylko od forum i dałam Wam odpocząć ode mnie. Pozdro.
  6. refren

    Trzy pytania

    anna.anakaia, 1. Różnie 2. Nie, ale zjadłabym 3. Cioci 1. Serce czy rozum? 2. Co byś chciała/ał dostać na urodziny? 3. Jaki ostatnio dałeś komuś prezent, co to było? -- 11 paź 2013, 00:51 -- Tomcio Nerwica, 1. Boję się sposobu, w jaki mogę umrzeć, wolałabym bez czyjejś pomocy i naturalnie, ale wszystko w rękach... 2. Po 1ej 3. Ostatnio nie 1. Serce czy rozum? 2. Co byś chciała/ał dostać na urodziny? 3. Jaki ostatnio dałaś/eś komuś prezent, co to było?
  7. refren

    Trzy pytania

    EmInQu, 1. Chyba nie, jest tylko miejscem, gdzie grawitacja działa 2. Bo psychiatria to nauka w średniej bądź początkowej fazie rozwoju i/lub zjawiska psychiczne wymykają się schematom 3. W sposób skuteczny 1. Co zrobić, żeby kobieta przestała płakać? 2. Co zrobić, żeby dziecko przestało płakać? 3. Dlaczego makaron razowy nawet ugotowany smakuje jak surowy?
  8. Kalebx3, nikt nie mówi, że tylko dzięki nim i nie neguje znaczenia spontanicznej modlitwy. W ogóle modlitwa to nie tylko powiedzenie tekstu, ale też nastawienie wewnętrzne, przeżycie słów modlitwy, związanie ich jakoś ze swoim życiem i otwartość na Boga, na Jego działanie i musi jej towarzyszyć - tak mi się wydaje - zgoda na poddanie się woli Boga. Bóg jest duchem wolnym - jak piszesz - ma więc też swoje "kaprysy" - na przykład takie, żeby przekazać ludziom pewne modlitwy - przez świętych czy ludzi do tego powołanych. Jak mówi Nowy Testament : "Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami" - nastawienie jest więc chyba ważniejsze od formy, ale jeśli Duch musi nam czasem pomagać w modlitwie, to czemu miałby też ludziom nie przekazywać gotowych modlitw, które nadadzą im dobry kierunek ?
  9. Autodestrukcja, zwłaszcza ci z Leśnej Góry
  10. Kiedyś byłam w sanktuarium w Świętej Lipce, tam jakaś pani sprzątająca kościół sama z siebie dała mi karteczkę z taką modlitwą: "Modlitwa do Matki Bożej Bonifraterskiej o łaskę zdrowia Pocieszycielko strapionych, Tobie oddaje dusze i ciało moje, do Ciebie kieruje me myśli, Ciebie błagam o opiekę w mym nieszczęściu, Matko Najświętsza, Uzdrowienie Chorych, wybaw mnie, proszę, od niemocy mojej, podaruj mi zdrowie - skarb najcenniejszy, wlej w me serce ufność, miłość i nadzieję, aby łaska Pana zawsze była przy mnie. Pani Miłosierna, oręduj za mną, podetnij korzenie grzechów moich, ku Bogu kieruj myśli moje i bądź przy mnie w ostatniej godzinie życia mego. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen." Zaczęłam odmawiać codzienne. Miałam potem kryzys psychiczny, trafiłam do szpitala i nastąpił zwrot - zaczęło się systematycznie poprawiać. Wierzę w siłę modlitwy i w to, że Bóg leczy. "Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła" - tak powiedział Jezus w Ewangelii.
  11. Imho nie, bo włosy między palcami zbliżają człowieka do szatana. Włosy między palcami? To na pewno jakaś pułapka ewolucji. Brr.... -- 07 paź 2013, 21:25 -- Właściwie to właśnie zwolennicy teorii ewolucji, a nie katolicy powinni się bać, że pewnego dnia wyrosną im włosy między palcami albo że od masturbacji zrobi im się 6-y palec. No bo przecież wierzycie, że organizmy zmieniają swoją formę, żeby się lepiej przystosować do warunków. A ktoś kto ma 6 palców, może sobie (zakładam) dać więcej przyjemności, niż ktoś kto ma 5. A kto ma więcej przyjemności, ma więcej siły do przetrwania. Choć z drugiej strony, ma mniejszą motywację, żeby szukać partnerki i płodzić potomstwo - dlatego nie podpada pod mechanizmy ewolucji. Pewnie dlatego się nie boicie. ; )
  12. Może i racja. Z tego co przejrzałam wątek, to tu nie piszą nałogowcy, tylko tacy, którzy by chcieli, a nie mogą. To smutne. Napisałabym, że współczuję, ale nie wiem, czy taka empatia jest chrześcijańska. No nic, będę lecieć.
  13. Marek1977, pewnie natura ma jakieś swoje regulacje, życie sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem zawsze się odbija na człowieku. Każdy nałóg i nadużycia zaburzają równowagę psychofizyczną. Tylko, że z takiej wiedzy na temat zmian chemicznych w mózgu moim zdaniem nic nie wynika dla czyjegoś życia, męczy mnie mechanistyczne podejście do człowieka, jakaś iluzja, że można zapanować nad procesami biologicznymi. Dla mnie to myślenie od... (autocenzura) nie tej strony.
  14. No ale co z tego, że coś spada, a coś rośnie? Chyba nie wyliczysz sobie, co ile dni można mieć orgazm, żeby utrzymać odpowiedni poziom hormonów i neuroprzekaźników? Ludzie, mam dla Was dobrą nowinę: nie jesteście robotami ! Nałóg jest zły, jak to każdy nałóg. Nadużywanie wszystkiego jest złe.
  15. Wiem, wiem co sprawia, że życie ma sens. Jakiś sens!
  16. Chyba dążenie do jakiegoś celu, który uważa się za cenny.
  17. refren

    Trzy pytania

    1. Nie wiem, jeszcze o tym nie myślę. 2. Mam nadzieję, że przede mną. 3. Jasne, każdy chyba takie ma. 1. Jakie mięso najczęściej jesz? 2. Mop czy ścierka? 3. Namiot czy apartament ?
  18. moze to przez ten postmodernistyczny chaos. szukanie korzeni i gruntu pod nogami w jakiejś skamieniałej przeszłości ? ? ? hmmmmm A jednak nie brak w tych wierzeniach oddechu lirycznego, na przykład : "To w tych warunkach, w smrodzie gnijącego bagniska, wśród wybuchów wulkanów, spadających meteorytów i wyładowań atmosferycznych, miały się narodzić pierwsze grudki życia" Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75400,10808878,Czym_oddychala_mloda_Ziemia.html#ixzz2gy1KSlRR -- 06 paź 2013, 20:31 -- Myślę, że znaczący i nieprzypadkowy jest tu zwłaszcza "smród gnijącego bagniska", bo jest to też praprzyczyna wielu zjawisk w cytowanej gazecie. Jako że szanuję postmodernizm, nie wykluczam, że dzieło przemówiło poza świadomością poety.
  19. Wydaje mi się, że teraz bardziej w modzie jest powrót do wierzeń starożytnego orientu: (fenickich, memfickich i innych), tam było coś o kosmogonicznym jaju zawierającym zalążek świata, o wodach pierwotnych, praoceanie Nunu z którego wyłoniło się życie czy o błotnistej mieszaninie, z której powstało niebo i ziemia. Widzę też nawrót do panteizmu czyli wiary w rozumny, samoistny rozwój wszechświata.
  20. refren

    Trzy pytania

    1. Bez choć jednej optymistycznej myśli na uspokojenie. 2. 3. W pracy, czyli w domu przy kompie. 1. Kim będziesz za 10 lat? 2. Kim byłaś/eś 10 lat temu? 3. Jak dbasz o swoje buty?
  21. Na pewno już wiesz, że takie lekarstwo na smutek działa tylko na chwilę. Szczęścia nie osiąga się tak łatwo, jak orgazmu, bo wszystko co dobre, wymaga wysiłku. Prawdziwa nagroda to zdobyć coś, co wymaga jakichś starań. Szczęście to miłość, dobro, dawanie, wybaczanie, relacja, pokonywanie własnych słabości w dążeniu do obranego celu. Czasem też wyrzeczenie - to jeden z paradoksów. Twój opis jest poetycki, ale mnie razi, w moich zamierzchłych, przedpotopowych czasach tak się pisało o namiętności do żywej osoby, a nie do... no właśnie, czego?
  22. Byłam w wakacje w Parafii Dzieciątka Jezus na Żoliborzu - msza nie różniła się specjalnie od normalnej, poza tym, że odczytywano złożone przez ludzi intencję. Nastrój spokojny, dla mnie miły - bez poczucia, że w koło sami nawiedzeni. Wiele lat temu miałam też doświadczenie z charyzmatykiem, który był z wizytą w parafii św Zygmunta, nakładał ludziom ręce na głowę i oni osuwali się jakby w zemdleniu - to się chyba nazywa "uśnięcie w Duchu św". Też do niego podeszłam i rzeczywiście to tak działało - jakby omdlenie - może siła sugestii- i było bardzo przyjemne. Byłam wtedy w bardzo złym stanie psychicznym i po tym na moment poczułam zupełnie coś innego wewnątrz siebie - jakby powrót do odczuwania takiego jak w dzieciństwie - kiedy wszystko odczuwa się bardzo żywo, bezpośrednio, świat jest dobry i fascynujący i nie ma przegrody między światem a człowiekiem stworzonej przez wypaczenia w myśleniu i złe doświadczenia. To był spokój, ale też odczucie pełni istnienia. Ten stan nie utrzymał się dłużej, ale to było dla mnie ważne - bo odczułam miłość Boga - że nie chce mojego cierpienia, tylko właśnie takiego stanu - czułam, że tego właśnie chce Bóg dla człowieka, a nie tych wszystkich rzeczy, które bałam się, że On chce. Z innych podobnych mszy mam różne doświadczenia - moim zdaniem trzeba się liczyć, że wchodzimy na nie z pewnym obciążeniem i zaburzeniami i często one rzutują na odbiór tego, co tam przeżywamy i raczej jedno takie doświadczenie nie uzdrowi, nie zmieni naszego życia - choć może dać impuls do czegoś dobrego. Może też zamącić. Czasem patrząc na ludzi z niektórych wspólnot zastanawiałam się, czy są normalni. Idąc na takie rzeczy moim zdaniem trzeba się zastanowić - na ile ufam Bogu i czy chce z nim iść w drogę, która może wymagać wielu kroków i nie zawsze przebiegać zgodnie z moim życzeniem czy tylko szukam magicznego środka na uzdrowienie czy sensacji. Jeśli ktoś wierzy, że Bóg naprawdę chce jego dobra, ma zaufanie do Niego - to jestem pewna, że ono w końcu zaprocentuje, warto Bogu powierzać swoje prośby i mieć nadzieję. Człowiek może zawieść, Bóg nie.
  23. Współczuję i ciężko mi się pogodzić z tym, że zżulone głupole gnębią tych, którzy wyrastają choć odrobinę ponad nich w czymkolwiek - bo myślę, że tak właśnie jest - i że teraz jest Ci przez to trudniej. Na podstawie Twojego opisu ciężko mi jednak dokładnie powiedzieć, czemu tak się działo. Trochę w tym pecha - że Twoi prześladowcy szli z Tobą do kolejnych szkół, ale może też coś więcej niż pech - nie wiem. Sam musisz poszukać jakichś schematów, które się powtarzały, czegoś, co było wspólne w tych historiach. Z obserwacji życiowej i własnego doświadczenia wiem, że to czego się doświadcza w jednej grupie, wpływa na zachowanie w kolejnej. Jeśli w jednej ktoś Cię prześladował, to w następnej możesz mieć mniej pewności siebie i lęk przed czymś podobnym - co widać w zachowaniu, w mowie ciała, w tonie głosu ( możesz zacząć ciszej mówić), w chęci ukrycia się za innymi, niewyrażaniu własnego zdania - a to prowokuje innych znowu do ataku. Zwykle w każdej grupie musi być "najsłabsze ogniwo" i prześladowcy, tym pierwszym staje się ktoś, kto nie umie się obronić, odstaje od innych, jest lękliwy, lepiej się uczy, a czasem to zupełny przypadek - po prostu trzeba kogoś znaleźć. Jeśli ktoś, kto jest najsłabszym ogniwem zniknie z grupy - na przykład zmieni szkołę, to w jego miejsce klasa znajduje kogoś następnego - żeby wypełnić lukę. Prześladowcy sami mają jakieś braki, kompleksy - na przykład są mało zdolni - i przez prześladowanie starają się odwrócić uwagę od swoich braków i zdobyć siłę przebicia w grupie. Z kolei osoby zupełnie bez siły przebicia w grupie przyłączają się do nich, bo same boją się, że zostaną najsłabszym ogniwem. Nie bój się studiów - to może być zmiana na lepsze, na studia nikt nie idzie z obowiązku, ludzie chcą tam coś osiągnąć i jest już inny sposób wartościowania ludzi towarzysko niż w szkole - bardziej liczą się wspólne zainteresowania (to łączy ludzi na jednym kierunku), umiejętności (fajnie się uczyć z kimś dobrym), koleżeńskość, indywidualność, a poza tym tam nikt Cię nie będzie znał i przestanie się za Tobą ciągnąć ten ogon.
  24. refren

    Czy oglądasz porno?

    jetodik, zdolność do miłości i jej potrzeba są bardzo mocne w człowieku i na szczęście nie tak łatwo je zupełnie zniszczyć. Ale jeśli te aktorki to oddzielają, to czy to nie jest jakieś rozdwojenie ? Czy to się ze sobą nie kłóci? Czy sprzedawanie seksu, nawet z mężem albo nawet za darmo uprawianie go dla publiczności jest zdrowe? Według mnie nie. -- 04 paź 2013, 22:26 -- Z drugiej strony związek może dawać różne korzyści i różne mogą być jego motywacje, to że ktoś jest w związku, to jeszcze nie znaczy, że kocha. Poza tym to chyba nie jest wartość zero jedynkowa - albo się jest zdolnym albo nie, myślę, że są różne poziomy tej zdolności.
  25. refren

    Czy oglądasz porno?

    jetodik, może i tak. Więc upodla się jej normalny obraz, który się ma w sobie (o ile się go ma). -- 04 paź 2013, 22:09 -- Jak również broń, narkotyki i 30 paszportów. Bardzo wszechstronny byłby ten ksiądz, ale może najpierw niech udowodnią, że mu tego nikt nie podrzucił. Ale jeśli miał, czegoś to dowodzi? Ma jakiś związek z tematem? Typowa metoda poprawiania sobie samopoczucia - "inni robią gorsze rzeczy i to nawet księża".
×