Skocz do zawartości
Nerwica.com

black swan

Użytkownik
  • Postów

    1 865
  • Dołączył

Treść opublikowana przez black swan

  1. To przeczytaj jeszcze ten temat, tam jest więcej podobnych rad mi-o-t40903.html
  2. Ina86, rozumiem cię i współczuję. Nie wiem czemu ci faceci tak nie chcą dopuścić do swoich uszu żadnego narzekania. Przecież po to jest narzekanie, aby druga strona mogła pracować nad sobą, ulepszać się, aby można było iść na kompromisy, rozwiązywać problemy, a faceci jakoś tego nie rozumieją. Mój oczywiście też tego nie rozumie. Ostatnio stwierdził podczas rozmowy "i tak nic nie piszesz tylko narzekasz". Czyli dla nich, samców, narzekanie = nic. I jak tu z nimi rozwiązywać jakieś problemy? Ja już stwierdziłam, że koniec - nie będę więcej narzekać, będę biernie obserwować jego zachowanie i wyciągać wnioski, nie usprawiedliwiać go przed sobą, nie rozgryzać jego zachowania, nie inicjować nic z nim sama, nie czekać na niego nigdy, żyć swoim życiem, nie zwracać uwagi na słowa tylko czyny i nie wariować, tylko zachowywać spokój. Jak nic się nie zmieni, to będę zmuszona podjąć ostateczną decyzję. Ina86, facet za którego masz wyjść za rok nie powinien zagrażać ci, że cię zostawi, to nie jest normalna sytuacja.
  3. Mój dzień był bardzo nieskomplikowany, jak zresztą większość moich dni w tę zimę. Pobudka, mycie, jedzenie, zmywanie, wyprowadzanie psa, net, obiad, net, zmywanie, net. Dzizys, mojemu życiu daleko do tego jak chciałabym aby wyglądało. Dosłownie zero ekscytujących wydarzeń. Zmienię to.
  4. Dzisiaj jestem wdzięczna za przeczytanie jednego ebooka, za wypisanie sobie paru zasad i zrozumienie ich, za dobry nastrój, za spacer po lesie, za padający śnieg...
  5. Może przeczytaj sobie ebooka "Nie zależy mu na tobie - koniec złudzeń", mi pomagał też.
  6. No cóż, zawsze jest takie ryzyko... To czy autorce pasowałby taki sposób zależy już chyba tylko do jej podejścia do tego.
  7. Tak daleko już nie patrzę. Nie miałam na myśli znajdywania następnego życiowego partnera tylko coś w rodzaju luźnego związku bez określonej przyszłości, bez wielkiej miłości, tylko raczej opartego na sympatii i zrozumieniu. Bo wiadomo, ze od razu się nie zakocha na nowo. No i zakochiwanie się w świeżo poznanym gościu też nie jest normalne ani wskazane.
  8. Na pewno nie masz tego w genach, prędzej on przeniósł na ciebie złe wzorce wychowawcze i przez to masz teraz jakieś problemy - ta nieśmiałość, piszesz o ludziach "tzw ludzie"... Coś podchodzącego pod fobię społeczną. Wybierz się do specjalisty jak najszybciej, bo to będzie rzeczywiście najlepsze rozwiązanie.
  9. Więc mam inny sposób, który w moim przypadku po rozstaniu które mnie zmasakrowało działał. Dalej tęskniłam, czułam się w środku źle, ale nie aż tak źle jakby odbywało to się w samotności. Zacznij się spotykać z innymi facetami (nawet jak nie masz na to ochoty) i znajdź sobie jakiegoś.
  10. Wczoraj jak zasypiałam, to powtarzałam sobie w myślach "będę robić co chcę, bo tak mi się podoba" na przemian z "kocham siebie bezwarunkowo" i oddychałam w taki sposób, że po głębokim wdechu powstrzymywałam powietrze w płucach jak długo się dało, potem znowu wydech mocny i krótszy i znowu wdech intensywny i powstrzymywanie powietrza. Zasnęłam bardzo szybko (a zwykle mam kłopot z samym zaśnięciem) i wybudziłam się jakaś pewniejsza siebie i bardziej zadowolona, więc może to jest jakiś sposób na zakodowanie sobie czegoś.
  11. Spacer, szukanie roboty, znoszenie narzekania matki, usilne opanowywanie się czytając mojego faceta... Dzień prawie jak co dzień. Przyjemna wizyta u babci.
  12. Zdeprecjonuj jego wartość w twoich myślach, wtedy samoczynnie przestaniesz się nim interesować.
  13. Melancholia sama w sobie nie jest nienormalna, ale w twoim przypadku to coś więcej niż melancholia. Smutek, przygnębienie, rozpamiętywanie przeszłości, gdybanie nad swoimi decyzjami w życiu... U mnie taki był wstęp do fobii społecznej i depresji jak miałam naście lat. Nie chcę cię straszyć, ale rośniesz w dysfunkcyjnej rodzinie. Twierdzisz, że rodzice są ze sobą tylko ze względu na ciebie, piszesz, że dużo się kłócą, że ojciec nie chciał siedzieć z wami w wigilię, że matka okazywała ci wyrzuty, bo przeczytała twój pamiętnik (prędzej ty powinnaś mieć wyrzuty do niej że go ruszyła). To co się z tobą dzieje, to po prostu wpływ twoich rodziców, twojej sytuacji rodzinnej na ciebie. Źle to znosisz i takie są skutki, wycofanie społeczne, pewnie samoocena spada, ogólny smutek, ta zwiększona melancholia... Na twoim miejscu pogadałabym szczerze z rodzicami, o tym, że ta sytuacja jest niezdrowa, że czujesz się przez nich winna temu, że przyszłaś na świat i nie chcesz aby tak było. Muszą zrozumieć, że robią ci straszną krzywdę swoim zachowaniem...
  14. Jak w zeszłym roku pracowałam za biurkiem to tak miałam. Jakby zakwasy w całym ciele. Może ze stresu się spinałam siedząc, nie wiem... W każdym razie krzesło było wygodne, moja pozycja dobra, tylko bardzo się stresowałam w tamtej pracy, można powiedzieć, że byłam znerwicowana.
  15. Zacznij myśleć o nim w negatywnym sensie. Znajdź choćby na siłę jego wady, wszystkie co do jednej, uświadom je sobie, nawet zapisz. Wypisz powody dla których nie powinnaś z nim być, dla których byłoby to dla ciebie szkodliwe. Jeszcze lepiej wypisz zdania zaczynające się od "nie chcę z nim być, bo..." i wypisuj całą masę argumentów. Jakimś sposobem nie dochodzi do ciebie to, że wyidealizowałaś go, więc uświadom sobie to bardziej łopatologicznie, po prostu argumentując. Przestań wyobrażać sobie wasze dobre chwile, wyobrażaj sobie od tej pory tylko złe chwile, wyobrażaj go sobie z uwypuklonymi wadami + pobrzydzonego. To wszytko na raz powinno pomóc.
  16. Jeszcze jeden fajny temat, który przeoczyłam. Mój dzisiejszy sukces: w końcu porządnie wzięłam się za szukanie ofert pracy w necie, powysyłałam sporo CV, włączyłam alerty o nowych ofertach na mail... Ufff, udało mi się w końcu za to wziąć! Jestem z siebie zadowolona i nie wolno mi umniejszać tego sukcesu. -- 19 sty 2013, 23:41 -- Drugi sukces: weszłam do nieznanego lasu na spacer, pomimo, że boję się dzików! -- 19 sty 2013, 23:42 -- Poprawka: widocznie już aż tak ich się nie boję.
  17. piotr88011, ja nabawiłam się najpierw kompleksów w 4 klasie podstawówki, a potem kontakt z obojgiem rodziców, szczególnie z ojcem mi się zupełnie spieprzył i od tamtego czasu strasznie bałam się chłopaków w szkole - szczególnie w liceum. Na studiach to minęło, bo byłam na nich praktycznie skazana. Może u ciebie był jakiś problem z brakiem akceptacji ze strony matki w okresie dojrzewania? Generalnie chyba masz szerszy problem niż tylko z tą dziewczyną i ten szerszy problem jest podłożem - tak mi się wydaje.
  18. To trzeba jakoś zakodować pewne informacje w podświadomość. Zna się ktoś na kodowaniu podświadomości?
  19. Dzisiaj jestem wdzięczna za: to, że w końcu wzięłam się porządnie za szukanie pracy przez net, wysłałam nawet sporo CV, pododawałam powiadamianie mnie o nowych ofertach, za wizytę u babci, za spacer z psem, za ciasto mamy, za moje choć częściowe opanowanie w rozmowie z facetem, za to, że obiecałam sobie, że gdy jakość tego związku będzie tylko spadać, to go zostawię, bo szkoda moich nerwów, za to, że nie musiałam zmywać, za przeczytany kawałek książki, za autorefleksję...
  20. Mi chyba daje to samo... Co właściwie jest bardziej smutne niż wesołe.
  21. U mnie to było dość drastyczne. Rodzice wywieźli mnie na studia, daleko od domu, bardzo rzadko jeździłam na weekendy i przez całe studia każde wakacje pracowałam w mieście gdzie studiowałam. Miałam syndrom niedoboru rodzinnego gniazdka, pod koniec studiów mocno ciągnęło mnie na rodzinną wieś, ale jeszcze z rok wytrzymałam w robocie i zrezygnowałam by w końcu wrócić na rodzinne łono natury. Za parę miesięcy będzie rok jak tu siedzę, a już mam dość, wpadłam w jakąś depresję, nie potrafię ogarnąć swojego życia od kilku miesięcy, przestałam wiedzieć czego chcę, słabo mi idzie szukanie nowej pracy... Jednak rodzinne gniazdko jest dobre od święta a nie cały czas...
  22. A skąd ja albo ty to mogę wiedzieć ile wymagają? Zawsze mi się wydaje, że wymagają, abym była społecznie przystosowana, potrafiła się socjalizować, rozmawiać na luzie o pierdołach, była miła, uprzejma, a jednocześnie pewna siebie, nie egoistyczna, lecz też nie altruistyczna, potrafiła z każdym zagadać, do każdego się uśmiechnąć, aby wszyscy mnie lubili, zawsze asertywna, mówiła nie i tak we właściwych sytuacjach... Naprawdę dużo jest tych wymagań społecznych... Jak nie umiem sprostać nawet małej części z tego. Albo jestem sztucznie zbyt miła, co ludzie chyba wyczuwają i to ich zniechęca, albo jestem zbyt niemiła (już nie sztucznie), bo mam dość ludzi i tych społecznych oczekiwań wobec wszystkich. Chyba nie do końca rozumiem to zdanie. Tzn mogę pokazać im, że mam się czego wstydzić lub pokazać im, że mam być z czego dumna? Ale jak chcę umyślnie im coś pokazać to ciągle udaję i nie jestem sobą...? Wydaje mi się, że ja mocniej niż opinii boję się ludzi samych w sobie. Boję się po prostu z nimi rozmawiać. Jak to ktoś mi kiedyś powiedział "zachowujesz się jakbyś się bała, że ci ktoś rękę odgryzie" i dosłownie tak się zachowuję. Moja pewność siebie w bezpośrednim kontakcie jest znikoma.
  23. black swan

    Samotność

    Albo w skali szarości...
  24. A ja napiszę za co dzisiaj jestem wdzięczna - ponoć to lepiej działa w długoterminowym praktykowaniu na samopoczucie. Więc, jestem wdzięczna za sen, za ciepło, za psa, za jedzenie, za spacer, za dużo czasu, za osłabianie się uczulenia, za analizowanie siebie, za grzane piwo, za to forum, za mój komputer, za ptysia, za samochód, za odpowiadanie sobie na pytania... Długo można by wymieniać z tylko jednego dnia.
×