Skocz do zawartości
Nerwica.com

black swan

Użytkownik
  • Postów

    1 865
  • Dołączył

Treść opublikowana przez black swan

  1. Baaaaardzo, najlepiej postapokaliptyczną puszczą. Jak byś walczył/a o przetrwanie w postapokaliptycznym świecie?
  2. Nie, przepaści są fajne. Co myślisz, stojąc u podnóża góry?
  3. notorycznie Co myślisz, gdy stoisz nad przepaścią?
  4. Nie panujesz nad sobą, można to leczyć. Swoją drogą, jakby facet tak do mnie powiedział (chodzi mi o tą szmatę), to dałabym mu z kopa w ryj i więcej nie chciałabym go widzieć.
  5. black swan

    Konkluzje dnia.

    Miej wyjebane, a będzie Ci dane.
  6. jest równa, dlatego trwa wiecznie Jak się dowiedzieć, czego się chce najbardziej?
  7. że od czytania ludzkich jęczeń zaczyna mnie boleć brzuch
  8. myślenie sposób na nieustanne bycie sobą:
  9. black swan

    Na co masz ochotę?

    Na alko, ale nie mogę, bo biorę gripexy itp. ;
  10. Z drugiej strony im więcej od Ciebie zależy, tym masz większą kontrolę. Także większą możliwość spieprzenia wszystkiego, no ale kto nie ryzykuje, ten nie zyskuje. No risk - no fun, no pain - no gain, jak to mówią. Na podświadomość można wpływać i ją kontrolować, poza tym ja tam uważam, że moja podświadomość jest integralną częścią mnie. Ostatnio staram się traktować samą siebie w całości jako integralność i akceptować każdy najmniejszy jej kawałek. What?! Sama bym w życiu czegoś takiego nie wymyśliła. Stawiając się teraz w opisanej sytuacji - a co mnie to obchodzi? Ktoś sobie może mówić na mój temat to mu/jej się żywnie podoba. Może mieć rację, a może jej i nie mieć. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Dla mnie coś, co dla kogoś jest złe, może być dobre. Totalna względność. To ja żyję w swoim ciele i ze swoim mózgiem, inaczej, jestem nim, więc to ja mam się w nim/z nim czuć dobrze, a nie ludzie dookoła. Co mnie obchodzi ich zdanie? Ich zdanie jest jedynie i aż informacją, którą można wykorzystać w przyszłości jako jakąś tam daną w procesie analizy czegoś tam. Nie jest to coś, co ma prawo wpływać na moje lubienie siebie. Tylko i wyłącznie to, jak czuję się we własnej skórze ma prawo wpływać na moje lubienie siebie. "Poczucie własnej wartości" to też jest wg mnie termin z dupy. Bo niby wartości względem czego? Względem użyteczności społecznej dla świata? Zerowe. No i co? I mam to gdzieś. Dla mnie samej natomiast jestem warta dużo, bo praktycznie wszystko. Więc wolę dbać o siebie, żeby było mi dobrze będąc sobą. Wewnętrzna integracja jest naprawdę ważna. To ważne odkrycie. Coś w tym opisie jest prawdziwego. Jak skakanie z jednej skrajności w drugą i tak w kółko. Bo to, żeby mieć siebie, swoje odczucia i emocje pod kontrolą jest sprzeczne z głębszą interakcją z zewnętrznym światem i innymi ludźmi. A już w ogóle w kontekście większej bliskości z konkretną osobą. To totalnie wymyka się spod kontroli. Wtedy to jest jak walka ze sobą. Pewna część chce totalnej, obezwładniającej bliskości pozbawiającej całkowicie jakiejkolwiek kontroli, wręcz zatracenia się, a inna część pragnie bezpieczeństwa w postaci sprawowania całkowitej, niepodzielnej władzy nad sobą. Raczej nie jest to prawdziwe puszczenie kontroli, tylko jakaś rezygnacja z walki, zmęczenie ciągłym odbijaniem się od jednej ściany do drugiej, jak piłka ping-pongowa. Chwilowe poddanie się, zawieszenie broni. Daje jakiś tam odpoczynek, ale nie poczucie tego, co dałaby wolność. Czujesz, że jesteś blisko celu, więc oszczędzasz więcej sił. To chyba jest dość powszechne u wszystkich. Jak mamy już tę świadomość, że coś jest blisko, w zasięgu, czujemy się już prawie jakbyśmy to mieli. Już sama zdolność do zrobienia/posiadania czegoś jest pewnego rodzaju osiągnięciem celu, którym było zrobienie/posiadanie tego. Jak zrealizujesz jedne rzeczy, to prawdopodobnie znajdziesz inne rzeczy do realizacji. I tak w kółko...
  11. black swan

    skojarzenia userow

    z ostrym lesbijskim seksem
  12. poduszka i święty spokój Skąd się bierze potrzeba bycia 'zaopiekowanym' i po co ona się pojawia?
  13. Przestań wymuszać na sobie i/lub oczekiwać od siebie zachowań, które nie są dla Ciebie naturalne - nie lubisz/nie chcesz mówić w danych sytuacjach, to nie mów i nie karć w myślach siebie za to, staraj się odrzucić wszelkie wymuszenia na zachowaniu własnej osoby, gonienie za czyjąkolwiek akceptacją, gdy nie akceptuje się siebie jest bezsensu. Pogódź się z tym, jaki masz charakter i zachowuj się naturalnie w imię zasady "jebie mnie, co o mnie myślicie".
  14. samnieswój, powinnam tak robić od dawna... Nawet robiłam sobie różne tabelki z podziałem przychodów na procentowe zużycie, gdzie było uwzględnione odkładanie procentu z każdego dochodu na rzecz przyszłych inwestycji, przerabiałam jakieś książki i poradniki na temat zarządzania finansami, itp, tylko po prostu potem trzymam się zasad w nich opisanych przez może kilka miesięcy max, a następnie zaczyna się znowu olewanie wszelkich nauczonych mądrości i podejmowanie spontanicznych decyzji pokierowanych jakimś nagłym impulsem, chceniem, które nagle uroiło mi się w mózgu. Może naprawdę powinnam ustawić sobie przelew automatyczny na oszczędnościowe, które w tej chwili świeci pustkami... Dobra, ustawiam ten przelew od pierwszego stycznia, zobaczymy czy sobie bez tego poradzę. Dzięki za radę.
  15. że mnie boli brzuch i sama nie wiem dlaczego, czy ze stresu, czy od jedzenia
  16. Jeśli o mnie chodzi, to nie, push-upy są po prostu fajne. Jak się dzisiaj czuję: chujowo. Co byś chciał/a, żeby Ci się przydarzyło?
  17. take, ja także odpowiadam na Twój post. Czytam całkiem sporo Twoich postów.
  18. Wiem, że to było dawno. Ale pomimo tego zaintrygował mnie ten temat i chcę dorzucić swoje parę groszy. Wydaje mi się, że Kiya ryczałaś nad utratą tego, co dzięki niemu miałaś (bycie kochaną, ta błoga świadomość tego dzięki nieustannym zapewnieniom kogoś, kto ciągle się stara o Ciebie, bo nigdy Cię nie zdobywa). Poczucie bezpieczeństwa - bo jeśli ktoś nas kocha, a my go nie, to mamy kontrolę nad sytuacją, odejdziemy kiedy chcemy, jesteśmy bezpieczni, ta osoba nas nie skrzywdzi. A tu nagle 'zonk'. Mam wrażenie, że Kiya kochałaś bycie kochaną, a nie jego samego. Do tego mocno się do niego pewnie przyzwyczaiłaś. I do poczucia bycia bezpieczną w takim związku też. Niestety to było trochę zgubne... Ciekawi mnie update historii.
  19. Ostatnio znowu za dużo wydaję na rzeczy bez których łatwo bym się obeszła, wymyślam bardzo naciągane powody uzasadniające kupno czegoś lub po prostu robię to dla przyjemności. Tłumaczę to sobie tak, że kupuję sobie prezenty na poprawę humoru. A potem nic nie mogę oszczędzić i na nic odłożyć... I jak ja miałabym np kupić własne mieszkanie? Jakim cudem oszczędzić na wkład własny...? Jak wydaję wszystko, a nawet więcej niż zarobię. Kiedyś jeszcze udawało mi się tworzyć jakieś oszczędności, odkładać i zbierać na coś, ale teraz po prostu wszystko wydaje mi się takie potrzebne i niezbędne... A tak naprawdę sprowadza się to do poprawiania nastroju nowymi suwenirami. Mnie najbardziej cieszą momenty wybierania w sklepie (najlepiej fizycznym) i potem rozpakowywania w domu i układania w docelowe miejsce. Moment płacenia mnie nie cieszy, bo wiąże się z wydawaniem kasy, a to akurat jest najmniej przyjemne w całym kupowaniu. Ale lubię mieć dużo ładnych, nowych, fajnych rzeczy. Najbardziej poprawiają mi nastrój kosmetyki i wyposażenie mieszkania. Chciałabym, żeby było mnie stać na dużo więcej, bez ograniczeń. Póki co muszę nałożyć na siebie duże ograniczenia. I najlepiej nie tylko w tym miesiącu, ale przez kolejne pół roku, żeby uzbierać jakikolwiek margines ratunkowy.
×