Skoro jest się samym sobą, to wydaje mi się, że logicznym jest to, że jest się samego siebie wartym. Ale już pomijając kwestię logiki, po co mówić takie rzeczy? Od mówienia sobie czegoś takiego można się czuć tylko i wyłącznie gorzej, to w niczym nie pomaga.
Z jakim efektem? Coś wybuchło?
Na szczęście nie, ciasto wyszło bez zakalca, co jest dla mnie niesamowitym szokiem, a jedne z pierwszych prób robienia kilkuskładnikowych drinków nawet się powiodły.
Już spokojniej niż wcześniej, ogólnie dobrze, tylko mam ochotę zamordować te bachory, które puszczają jakąś zjebaną muzę i się drą w którymś mieszkaniu gdzieś dookoła.
Jaki był najbardziej zryty (ale nie słaby) film, który oglądałeś?
Bo jak już się żyje, to czemu nie podoświadczać różnych fajnych i/lub ciekawych rzeczy, posprawdzać, pooglądać, dotknąć, posmakować, karmić zmysły. Po to one są.
Czy po coś jeszcze warto żyć?
Najbardziej wkurzają mnie ludzie na drodze w swoich zjebanych samochodzikach. Dostaję KURWICY ostatnio jadąc do pracy i z. WSZYSCY mnie wkurwiają, każdy pierdolony jeden samochód. Wszyscy mi zagracają drogę. Wszystkim bym pozabierała prawo jazdy. Każdej jednej piździe blokującej mi ulicę. Po prostu ostatnio ogarnia mnie szał jadąc przez miasto.