Skocz do zawartości
Nerwica.com

Tańczący z lękami

Użytkownik
  • Postów

    1 482
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Tańczący z lękami

  1. Muka500, ale kwas aminomaslowy nie przenika bariery krew-mózg, wiec suple nic nie dadzą a suple z litem są bez sensu bo to jest ok 1-10% dawki leczniczej a lit nie jest pierwiastkiem niezbędnym, który trzeba uzupełniać
  2. ja również mam coraz mniej złudzeń co do skuteczności suplementów, które od dawna dość regularnie biorę. Efekt, jeśli jest to niewielki, ale jak już pisałem kilka stron wcześniej tonący brzytwy się chwyta i nie zamierzam jej póki co puścić. Co do tauryny nigdy jej nie brałem, choć wydaje mi się ciekawa, bo działa na układ GABA z tego co kojarzę. Ma jednak jedną wadę, która mnie skutecznie zniechęciła- tauryna obniża transmisję serotoniny. Chociaż, może to nie żadna wada a zaleta...?
  3. Bode Miller, ja to już miałem za dzieciaka i w liceum na sucho bez leków. Później się uspokoiło prawie do zera, a od 2-3 lat znowu męczy i wkurwia niemal codziennie, "kurwajapierdole" jakby powiedział to Miauczyński w "Dniu Świra"
  4. Bode Miller, ja też nie mogę pozbyć się tego kurewstwa
  5. cytat tygodnia Jeśli możesz to zdaj relacje z testu tego leku także pod względem tików: czy je niweluje czy raczej potęguje. Dzięks
  6. ale hardcorowo się zrobiło, głodnym już nie chleb, ale jajka na myśli...
  7. na poprawę dzisiejszego nastroju próbowałem wyjść na zakupy, aby pobyć wśród ludzi, później również 2x zsk, jednak to wszystko nic nie dało. Dopiero delikatny półgodzinny bieg poprawił mi fajnie nastrój. Chyba na dobre wrócę do biegania, tylko żeby wystarczyło motywacji. Dziś musiałem zmusić się do wysiłku, ale opłaciło się
  8. No to sie go trzymaj. Moze wypadalo by podzekowac. Nie podziękuję, bo Pan Jezus miał baterie tylko na Prima Aprilis. Teraz się wyczerpał więc go odłożyłem w kąt, jak niechcianą lalkę. W ogóle na dzień dzisiejszy mam ponury nastrój i niską motywację do życia W dodatku kolejne pierdolone święta spędzę samotnie w swoim pokoju. Do bani to wszystko
  9. "Zaprawdę powiadam Wam: błogosławieni, którzy nie widzieli a uwierzyli" (PA 1.0-4)
  10. Ludzie, nareszcie wyzdrowiałem!!! Nie mam już żadnych objawów depresji, nerwicy, Chadu, dystymii oraz lęków i napięć. Wiecie kto mnie wyleczył? - Jezus!!!
  11. dominik1622, gay party także śmiało wpadaj!
  12. hasselti, od wczoraj wstrzymywałem się z "dobrymi radami" dla Ciebie, ale myślę, że nadszedł ten czas. Ze swojej strony zgadzam się niemal jednomyślnie z Eus. To, że nie udziela się ona na forum nie oznacza, że nie jest zaprawioną w bojach weteranką, która dobrze wie, jak ta choroba determinuje choremu życie. Ja również poszedłbym na Twoim miejscu w stronę aktywności zawodowej, jeśli oczywiście jesteś w stanie ją podjąć. Osobiście, pomimo roku siedzenia w chacie i częstych nawrotów bezrobocia w ostatnich latach nawet przez myśl mi nie przyszło ubiegać się o rentę. Wiem, że to tylko pogłębiłoby moją amotywację, z którą i tak mam już duży problem. Tak czy owak, sama zajrzyj w głąb siebie i próbuj! I nie sugeruj się matką a najlepiej uciekaj z tego domu. Wynajmij pokój i jedynie odwiedzaj rodzinę co pewien czas. Praca Cię nie uleczy, ale nauczy samodzielności i stworzy możliwość wygrania jakiejś bitwy, której siedząc na rencie w domu nigdy nie stoczysz, skazując się na wieczną porażkę...
  13. swistak2112, to dość obiecujące, że bierzesz lek 15 lat i w ogóle działa(!) a co dopiero lek na układ GABA-ergiczny. Dla mnie gabapentyna w teorii i praktyce bardzo interesująca. Zastanawiam się, czy nie przesiąść się na nią z lamotryginy. Co do moich problemów, to występuje raczej przewlekłe kilkugodzinne napięcie psychofizyczne w godzinach wieczornych, rzadko porannych. Lek fajnie rozluźnił mi barki, poprawił delikatnie nastrój i zapomniałem o bólach krzyża, które nawiedzają mnie od kilku mcy. Od 2 dni nie biorę i nastrój lekko siadł a i ból powrócił z tym, że nie był on jakoś nasilony więc nie pod tym kątem testuje ten lek. Chodzi raczej o lęk, napięcie i pewne zahamowanie społeczne z tego powodu. Cudownie pomaga na to alk, więc krok z GABA wydaje się rozsądny. Fajnie, że mamy chociaż jednego weterana tego leku na forum
  14. kkkkaaaaaccccccc -- 28 mar 2015, 14:17 -- ale za to, jaki udany wieczór
  15. INTEL 1, zgadzam się z Widmo, odnośnie sportu. Każdy wysiłek powoduje wyrzut adrenaliny i noradrenaliny. Im cięższy tym ten wyrzut jest większy. Do tego jeśli wysiłek trwa pow 30 min dowala dość mocno kortyzol. Tak więc, tak jak kiedyś biegałem do oporu a później 2h po dopadał mnie LĘK! (i to kurwa po sporcie) teraz 20min truchtem i przestałem patrzeć na zegarek, biegam lekko, spokojnie choć i tak się spocę. Wracam czuję się lepiej a wcześniej czułem się po sporcie gorzej. Aha największy wyrzut katecholamin jest w pierwszym tygodniu rozpoczęcia treningów, tak więc tym bardziej najlepiej zacząć od spacerów (z kijkami lub bez ) Dobra robaczki idę na miasto zapodać 2-3 browarki i grzecznie wrócić do domu
  16. to prawda było bardzo fajnie Dzisiaj powtórka, ale jeśli chodzi o mnie będę krócej. Tak więc spotkanie już za kilka godzin, wyjątkowo w piątek o g.18:00 przy pręgierzu. Zapraszamy!
  17. Widmo, masz rację, mimo wszystko wybór ma każdy z nas, choć jedni mają większy a drudzy mniejszy. Sposobów walki z chorobą, którą każdy z nas na tym forum toczy są dziesiątki a nawet setki! I to jest fakt. Niestety, żaden pojedynczy sposób może nie wystarczyć. Ba nawet 5-6 sposobów może nie wystarczyć. Moim zdaniem i zaznaczam, że mogę się mylić tylko skumulowane działanie może dać jakieś efekty i to niekoniecznie w postaci cudownego uzdrowienia. Ja osobiście postawiłem na leczenie tabsami, zdrową dietą, suplami, sportem, przy czym mając na myśli np dietę w skład tego pojęcia wchodzi kilka rzeczy: unikanie słodyczy, mniej żarcia nasyconych tłuszczy, a więcej omega3, gorzka czekolada, zielona herbata, rumianek przed snem itd. W pewnym sensie przypomina to u mnie obsesję zdrowego trybu życia, ale ponieważ ta choroba naprawdę dała mi w kość chwytam się niczym brzytwy niemal każdego możliwego sposobu na poprawę samopoczucia. Tylko człowiek zdesperowany zrobi wszystko, aby coś zmienić. Efekt jest taki, że nadal jestem chory, nadal mam dni że czuję się jak pizda, ale pamiętam jak czułem się 2-3 lata temu, kiedy każdy dzień był taki wypisz wymaluj, jak z opisów Intela: napięcie jak przed salą operacyjną 24h/dobę. Dodam, że stan ten nie był wynikiem czynników zewnętrznych, ale ot tak samo z siebie. Wtedy zacząłem brać lamotryginę i sytuacja nieco się poprawiła. Również wtedy zmieniłem dietę i dodałem kilka supli. Sport już dużo wcześniej uprawiałem, ale nie pomagał, bo po prostu zabrakło reszty. Co do psychoterapii zdanie moje jest negatywne, ale może dlatego, że również zabrakło reszty i u mnie sama połączona z ssri nie zadziałała? Nie wiem, ale podjąłem już 2 poważne próby i na razie więcej nie zamierzam. Nie neguję jednak, że komuś ona nie pomoże. W moim przypadku jednak potrzeba było wielu narzędzi a i tak nie jest dobrze każdego dnia
  18. czy ktoś oprócz swistak2112, stosuje tel lek min 1 rok i nie musi zwiększać dawek/ nie rośnie tolerka? -- 28 mar 2015, 15:14 -- doraźnie ten lek jest niezły, usuwa napięcie i relaksuje niczym benzo
  19. Widmo, nie ma czegoś takiego jak "czysta" wolna wola a wynika to właśnie z tego o czym pisałem powyżej. Jesteśmy zbyt uwarunkowani chemicznie, aby być wolni. Oczywiście w pojęciu bardziej elastycznym jesteśmy wolni, bo możemy iść do kibla się odlać albo zrobić to na dywan. Mamy wybór, ale to nie znaczy, że jesteśmy od razu wolni. Co do wariata na molo- wariatów stanowiących zagrożenie należy nie karać, ale izolować. Izolować, aby nie powtarzali złych CZYNÓW, ale nie karać, bo oni sami w sobie nigdy nie będą źli. Śmiem twierdzić, że zło i dobro nie istnieje a jedynie złe i dobre uczynki, lub lepiej: zdrowe i chore uczynki. Jeśli ktoś wjeżdża na molo autem to jest do chory uczynek i prawdopodobnie chory człowiek, niczym chore drzewo wyda chore owoce. Ale nikt nie mówi, że złe drzewo wydało złe owoce. No dość już tej filozofii. Optymistyczny przykład z tą fryzjerką, ale czy nie będziesz reagował podobnie na nieznanego taksówkarza, sąsiada, współpracownika, ekspedientkę, szwagra czy nauczyciela? Chodzi o stan nieadaptacji do nowych warunków u mnie: nadreaktywność i słaba odp na stres. Bo stresu nie da się ominąć: no chyba, że zmienisz fryzjera, nauczyciela i całą gamę osób, hmmm tylko szwagra zmienić nie możesz i co wtedy? Poczujesz frustrację... Zdrowie psych. to w moim pojęciu adaptacja do zmieniających się warunków a nie zmianę warunków abym ja mógł się zaadoptować, bo to będzie...ucieczka? W ogóle lubię Twoje wpisy, więc nie obraź się, że się z Tobą nie zgadzam, ale fajnie, że mamy różne podejścia i że nie wszyscy myślą tak samo -- 26 mar 2015, 17:38 -- w ogóle znów czuję się paskudnie, napięty nawet bez fryzjera, bo dziś wyjątkowo siedzę w domu -- 26 mar 2015, 17:43 -- brał ktoś z Was jakiś analog gaba, typu gabapntyna lub pregabalina?
  20. Widmo, ja bym to ogólniej nazwał chemią- tylko i wyłącznie ona na mnie wpływa a co na nią wpływa to już inna kwestia. Jak pójdę pobiegać to na chwilę endorfiny mnie przyćpają i jest luz na 2-3h, jak zjem pół tabliczki gorzkiej czekolady (od której jestem uzależniony) nie ukrywam również czuję się lepiej. Jak wypiję kilka browarów też, no i smakołyk nr 1 alprazolam, ale to tylko jak jest b. źle. Wiem jednak, że Tobie chodzi o coś innego a mianowice o siłę własnej woli w chorobie, bo przecież zawsze mamy kilka wyjść: np. mógłbym nie uprawiać sportu i jeść tej czekolady a jedynie codziennie walić grube dawki benzo ew alkoholu i to by była "najgorsza" droga, albo wcale nie pić, słuchać muzyki relaksacyjnej i chodzić na terapię, czyli umownie "najlepsza" droga. Ale trzeba pamiętać, że każdy ma swoje własne doświadczenia i wie, co mu pomaga a co nie i rzecz najważniejsza: im człowiek poważniej chory tym mniejszy ma wybór. Jeśli jest bardzo, bardzo źle nawet nie doczłapie się na terapię i nie ma żadnych szans, aby nie wziąć CODZIENNIE mocnej dawki benzo. Porównania między chorymi nie mają sensu. Jedyne co można to samodzielnie określić co jestem w stanie zrobić dzisiaj, aby poczuć się lepiej. I tak jedni MUSZĄ zapić, inni mogą zapić, ale mogą też pójść na basen albo spacer, żeby ulżyć napięciu. Mogą też pogadać z kimś na czacie, itd. Rozważać mogą jedynie Ci, którzy mają chemiczną możliwość do rozważania w danej chwili. Jeśli jednak nie mają uspokojonej chemii w głowie postąpią zawsze kompulsywnie. Wszystko jest chemią i tylko kiedy mamy ją w miarę pod kontrolą posiadamy luksus wyboru...
  21. byłem dziś u fryzjera. dlaczego Wam o tym piszę? Ano za każdym jebanym razem siedząc na tym fotelu jestem napięty jak pod 220V. Nie wiem z czego to wynika, za dużo adrenaliny, adhd czy chuj wie co. Moja nerwica mimo leków hula sobie w pełnej okazałości. Wszystko to niewiele daje. Ok, motywację do działania mam, depresja prawie w ogóle zanikła, ale nerwica mnie rozpierdala i upośledza robiąc z dorosłego faceta małe dziecko. Moje własne reakcje na bodźce rozbawiają mnie do łez. Czuję się jak debil, część mojego mózgu odpowiedzialnego za emocje jest pewnie słabiej rozwinięta niż u nadpobudliwej wiewiórki. I tak od lat: nerwica z depresją, pobudzenie ze zmęczeniem, lęk z apatią, jeden wielki klocek postawiony przez matkę naturę na mojej klacie. Syf. Niby staram się uprawiać więcej sportu, ale wiadomo to tylko ulga na chwilę. Miewam dni, że to nieco stopuje, ale pewnie dzięki temu ów tortury trwają jeszcze dłużej, bo można to jakoś wytrzymać -- 25 mar 2015, 19:40 -- tego mi było trzeba : najpierw trochę pobiegałem a po powrocie do domu dołożyłem kilka ćwiczeń z hantlami i... teraz kołyszę się, jak ten pan z teledysku:
  22. a więc zapraszamy dziś na spotkanie pubowe o godz. 19:00 przy pręgierzu na St. Rynku
  23. Bode Miller, mam to samo, zawsze jak odstawiam jakieś leki to całe piekiełko powraca w nowej i jeszcze bardziej hardcorowej odsłonie. Nie mam ochoty tego przerabiać a takie pierdolenie lekarza, że receptory mają odpocząć by po miesiącu nienaturalnie i równie hardcorowo zalać je potężna dawką serotoniny na pewno Cię drogi pacjencie ustabilizuje... Generalnie w moim życiu nastąpił już dość długi okres stabilizacji. Jest dość zwyczajnie, wręcz nudno, czyli chyba normalnie Jedyne co dokucza to naprzemienne występowanie dni totalnego wyczerpania fizycznego, kiedy to nawet oddychanie sprawia trud z okresem normalnej sprawności, kiedy mam energię, aby porobić trochę ćwiczeń, pompek a nawet przebiec 20min raz w tygodniu. W weekendy lekko się najeb.ię dla porządku psychicznego i generalnie jest powiedzmy do przyjęcia
  24. Boże ludzie, czy Wam trzeba nadal przypominać, jak małym dzieciom o powyższej oczywistej oczywistości? Rozumiem, że ciężka depresja (i jeszcze cięższe leki) może z niektórych zrobić kompletnego debila kurcząc jego hipokamp, funkcje poznawcze i świadomość do poziomu obłąkanego chomika, ale to jest choroba- fizyczna choroba narządu zwanego mózgiem. A jak chcecie zobaczyć ile daje potrafi dać w ciężkiej chorobie pomocna dłoń, czułość bliskich i motywacja do walki - zapraszam do pierwszego hospicjum na wycieczkę krajoznawczą. Ludzie - myślcie, wysuwajcie wnioski, ale opierajcie to na wielu danych a nie bo w Pani Domu przeczytałam, że pozytywne myślenie NAPRAWDĘ pomaga i nawet były zdjęcia "przed" i "po" psychoterapii -- 03 mar 2015, 23:53 -- Bode Miller, 3maj się i próbuj wszystkiego, co działa na chemię, a więc nie tylko lekarstw i sportu, które oczywiście stosuj nadal. Oczywiście nie mam na myśli narkotyków ani dopalaczy, ale zdrowsze metody, wystarczy, że trujemy się lekami -- 03 mar 2015, 23:56 -- Poza tą nieszczęsną sobotą to czuję się w miarę nieźle od jakiegoś miesiąca
  25. Witajcie. Nie logowałem się od pewnego czasu na forum, ponieważ nieco zmniejszyły mi się wkurwy, napięcie i lęk. Forum jest antidotum, mogę chociaż tutaj wyżalić się komuś z mojego cierpienia. Nie chcę obciążać nim matki, bo ani mi ona nie pomoże a jej tylko zaszkodzi więc po chuj. W ogóle to odwiedziła mnie w Londku na kilka dni i ogólnie ten czas był niezły, czyli do wytrzymania. Stanu prawdziwego wewnętrznego spokoju nie czułem bowiem od lat. Niestety tzw. lepsze dni dobiegły końca. Dziś rano pojawiła się nagła zwyżka libido, co u mnie znamionuje kłopoty. I oczywiście z godziny na godzinę następuje faza większego napięcia i bliżej nieokreślonego ścisku w głowie. Sytuacja wygląda tak: faza irytacji na cały świat i chęć totalnej izolacji od ludzi plus mega dolina, rezygnacja i wyczerpanie fizyczne tym napięciem. Najśmieszniejsze, że tyle razy już to przechodziłem, że powinienem traktować to jak zwykły zimny prysznic, ale i tak jest ciężko. Wcześniej problemem było poranne wstawanie do pracy, teraz widzę, że to pestka przy tym jebanym napięciu. W swoich lekach nie "grzebałem" aż od 5 tyg. co jest sporym sukcesem, ale jak tak dalej pójdzie to chyba będę kombinował. PS. Nadrobiłem całe zaległości w naszym wątku i widzę, że sporo się tutaj działo
×