Skocz do zawartości
Nerwica.com

Tańczący z lękami

Użytkownik
  • Postów

    1 482
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Tańczący z lękami

  1. dziś jest nie do wytrzymania, nie potrafię zatrzymać kołowrotka w głowie i tego potężnego wkurwa bez powodu. Musi być źle skoro znów ląduję na tym forum. Wziąłem na przeczekanie- leżę cały dzień z niemocą zrobienia czegokolwiek a zarazem czuję tak wielką negatywną energię ale tylko w mojej głowie. Jak chciałbym znaleźć się w pokoju z lustrami i je wszystkie porozbijać albo w coś zapierdolić. Dziwne, bo z reguły jestem spokojnym człowiekiem a jednak nie wiedzieć dlaczego od czasu do czasu zdarzają mi się takie dni szaleństwa. Siedzę w samotności, nikt nie może się zbliżać bo dostaję szewskiej pasji. Kompletna izolacja i brak energii do działania? wszystko spalam w sobie, kompletne marnotrawstwo. Kilka dni temu miałem stresujące chwile może to przez to. Poza tym dzisiejszym no i wczorajszym dniem jest nieźle, nie mogę narzekać. Ale w takim stanie jak dziś nie wytrzymałbym chyba tygodnia aby nie walnąć łbem w ścianę. Czuję nienawiść do stwórcy
  2. dopadła mnie dziś grypa, gorączka, łamanie w kościach i ból głowy oraz gardła. I co?- i taki stan jest duuuuuuuużo przyjemniejszy niż kilka dni temu na tym wkurwie i napięciu. Co za ulga!
  3. od wczoraj napięcie zeszło, kuźwa jaka to niesamowita ulga...kolejny pożar ugaszony w głowie. Odtrutka okazała się skuteczna, czyli redukcja antydepa plus upojna alkoholowa noc i jest git na trochę, na ile nie wiem, ale w tej chwili doceniam dar, jakim jest dla przeciętnego człowieka nudny wieczór INTEL 1, płacz jest zajebisty, to naprawdę katharsis. Najważniejsze aby pamiętać, że to nie jest nasza wina, że chorujemy i tak się zachowujemy. Kiedyś się obwiniałem, teraz mam ze sobą wspaniały pakt o nieagresji i pełną autowyrozumiałość - nikt mi już nie wmówi, że to moja wina, że się nie staram i takie tam psychologiczne bzdety.
  4. dobra dosyć tego czekania...próbowałem przeczekać te koszmarne dni, ale napięcie nic nie ustępuje więc pogadałem ze swoim lekarzem (czyli samym sobą ) i kazał mi od jutra zredukować nieco paroksetynę a jak się nie poprawi to pójść do innego lekarza po reckę na karbę lub depakinę. Myślę, jednak, że redukcja paro powinna trochę pomóc. Mam zaufanie do swojego lekarza, chociaż nigdy nie wystawia mi recept
  5. INTEL 1, wielki szacun za wstawione filmiki, doskonale znam oba te stany. To właśnie taki krótki stan manii dysforycznej sprawił, że idąc do pani psychiatry nie byłem w stanie usiąść na fotelu i musiałem odbywać wizytę na stojąco. Wtedy przepisano mi właśnie lamo i zmieniono diagnozę. Coś okropnego, taki stan a la akatyzja. Uważam, że to jest dużo gorsze od depresji, bo w głowie panuje totalny chaos. marwil, szkoda, że ludzie nie potrafią rozróżnić, że stan chorego tworzy emocje (nienawiści, miłości i empatii) a nie odwrotnie. Nie da się kochać w momencie gdy np. ktoś przybija Ci gwóźdź do nadgarstka - wtedy się nienawidzi i złości a nie nadstawia drugi* * nie dotyczy masochistów
  6. WolfMan, ja Cię rozumiem, że chcesz uciec od tej choroby choćby na chwilę - mam dokładnie to samo. Wtedy opuszczam to forum ...na jakiś czas. Wiem, że wygląda to tak, jakby u mnie cały czas wówczas było źle a nie jest. Wracam tu przeważnie, jak jest źle i wtedy z ulgą czytam, że ktoś mnie rozumie, że u kogoś jest też tak samo źle. Wiem, że to egoistyczne, ale lubię czuć, że inni mają podobnie, bo daje mi to walkę, aby ze sobą nie ......., Gdybym był jedynym, kto tak cierpi to bym czuł się jeszcze gorzej. Jeśli na tym forum będą same kwiatuszki i słoneczka to stracę nadzieję zaglądając tu w chwilach tak okropnych....
  7. PS. Mówi się, że to choroba nieuleczalna, dlatego nie zapytam jak się z tego wyleczyć, ale jak przetrwać cięższe momenty. Napiszcie jakie macie metody. Ja podam kilka swoich: 1) przeczekać 2) benzo lub jakiś inny sedatyw 3) samotne wyjście na spacer lub krótki bieg 4) picie podwójnej melisy 5) całkowita izolacja od ludzi 6)wypróżnianie się z brudnych stanów na tym forum i czytanie jak inni sobie (nie)radzą 7) leżenie na wyrze i myślenie nt. "jak to się stało, przecież było już lepiej?"
  8. ja bym chyba nie dał rady zerwać się tak rano, kiedy jestem w złej formie a w dobrej nawet bym nie miał czasu na szpital, tylko musiałbym pracować i nadrabiać straty finansowe po bezrobociu W ogóle ciekawy aspekt poruszył Intel, że ciężka choroba psychiczna, jakim jest Chad to nie tylko skutek sam w sobie w postaci cierpienia i dyskomfortu, ale właśnie szereg innych opłakanych skutków: bezrobocie, okaleczone relacje w związkach oraz ze społeczeństwem, etc. Niestety wpływa on na wiele płaszczyzn życia, bardziej niż np cukrzyca czy choroby serca. Nie chodzi mi tu jednak o mesjanizm tej choroby i jej gloryfikację, ale o wymiar krzyża jaki dźwigamy. W związku z tym, nie podoba mi się to, że zaczynamy tutaj na siebie "najeżdżać" i sobie niepotrzebnie dokładać. Do kur.w nędzy kto ma nas lepiej zrozumieć od nas samych!? Nie podobało mi się również to, że dyskusja zaczęła faktycznie schodzić na te o dupie marynie. Wkurwiało mnie to więc się wtrąciłem, ale do każdego mam tutaj wielki szacunek, także dla lżejszych przypadków. Wczoraj wieczorem byłem w złym stanie w pewnym momencie miałem ochotę jebnać pięścią z całej siły w ścianę, aby jak to mówiłem w myślach "rozkurwić cały świat". Oczywiście świata nie chcę zniszczyć, ale w tamtej chwil chciałem, aby moje cierpienie się skończyło...
  9. WolfMan, bo nic tak nie poszerza horyzontów, jak ta choroba. Życzę, aby wszystkim bez wyjątku zrobiło się miło
  10. o kur.a...to ja tylko 10kg w niecały rok. Coś tam ten lek pomógł, ale ostatnio mam wzrost wewnętrznego napięcia i nie wiem w którą stronę iść, czy przeczekać stojąc w miejscu
  11. Wyobraźcie sobie, że stoicie przed małymi dziećmi w Afryce z tacą przeróżnych smakołyków i dań: począwszy od frytek, sałatek i kawioru do grillowanych steków, pieczonych bażantów i wędzonych łososiów. Niestety nie możecie żadnego z nich nakarmić, bo strażnik obok odda w Wasze plecy serię z kałasza, ale chcielibyście w ten sposób dać im nadzieję... - że przecież można jeść takie pyszności a oni nic nie robią aby je wcinać ze smakiem. Jakież to okrutne! Osobiście wolę nie dawać im takiej nadziei, niech nie wiedzą co tracą. Czy te głodne dzieci znienawidziły by Ciebie albo mnie? Na pewno znienawidziłyby fakt, że nie możesz się z nimi podzielić a nie to, że Ty dobrze sobie jesz przez całe życie. Od lat zmagam się z tym chujstwem, raz jest lepiej raz gorzej, ostatnie pół roku mam nienajgorsze, ale ani jednego dnia nie czułem się w pełni zdrowy tak jak dzieci w Afryce ani jednego dnia nie jedzą tych pierdolonych steków Burnejki. Od kilku dni czuję się gorzej stąd moje wypociny w tym czasie. Wieczorami czuję takie napięcie jakbym był podłączony pod 220V. Mięśnie karku od lat napięte tak, że czujesz jak z każdym ruchem głowy strzelają Ci kości. W takich chwilach jeśli po kilku dniach mi nie przejdzie obniżam zawsze SSRI co znowu odbije się depresją za tydzień, dwa. Ale to mój sposób radzenia sobie z głodem, bo ja mieszkam w emocjonalnej Afryce i tutaj nikt nie mówi drugiemu, co ma jeść, bo każdy jest w innej czarnej dupie. joaszka, wspomniała o apelu do reszty czytelników forum. Gdybym miał się do nich zwrócić, myślę, że powiedziałbym WALCZCIE o każdy kęs, dopóki się da, o każdą dobrą chwilę dopóki się da, bo życie jest DAREM nawet takie chujowe, jakie wiodę od kilku lat. Mam ten przywilej, że zdarzają mi się dni, kiedy jest nieźle i dla nich żyję. Nie wierzę jednak w cudowne działanie leków, spychoterapię i pomoc dobrym słowem. Nie wierzę podobnie jak Intel w fałszywą nadzieję. Opieram to na swoim doświadczeniu 14-letnim w łykaniu prochów. I pomimo braku większych efektów każdego dnia walczę- dziś np zwlokłem się z wyra po 14tej, ale się zwlokłem i dalej już coś tam zrobiłem. Dużo dają mi kontakty ze znajomymi świrami, to że mogę z nimi wyjść i się wstawić, może to nieterapeutyczne co powiem, ale browar mi pomaga. Piję tylko 1xw tygodniu właśnie z nimi, oni też są czubkami. oni też "niedojadają na co dzień" i nic tak nie zbliża jak wspólna walka z głodem prawdziwego życia...
  12. na tym wątku powiało taką nudą, że gdyby nie mój kompulsywny nawyk czytania co jakiś czas tego działu to bym już tu nigdy nie zajrzał. Jak ja nie mam nic do powiedzenia, jak ostatnio, to siedzę cicho I teraz pytanie co mnie bardziej wkurwia: czy to, że inni mają słowotok czy to, że ja go nie mam? Pytanie zostanie nie ma odpowiedzi na nie. Ostatnio zastanawiałem się, czytając meandry umysłu Intela w ostatnim poście za co go tak lubię i nasunęły mi się 3 zasadnicze przyczyny i to niekoniecznie w poniższej kolejności: 1) lubię jego poczucie humoru 2) cenię jego inteligencję 3) bo jest w gorszym stanie ode mnie W tym samym momencie poczułem do siebie lekkie obrzydzenie, że cieszę się, że ktoś ma gorzej, ale nie próbowałem tej myśli odpychać tylko staram się nią zaakceptować i wytłumaczyłem sobie, że wcale nie chcę, żeby Intel źle się czuł, ale że się cieszę, że ja nie czuję się tak podle jak on to opisuje. Jakaś cząstka mnie go jednak doskonale rozumie i czuje, jak to jest być w jego ciele, choć tylko bardzo krótko i przelotnie* *autor nie miał tu na myśli żadnych niecnych praktyk seksualnych...
  13. ...z ostatniej chwili, spotkanie przeniesione na 19tą, powtarzam na 19tą pod pręgierzem
  14. po przebudzeniu, czyli o 11.00 mam takiego lenia, że nie potrafię się przemóc, aby coś zrobić przez kolejne 2-3h. Popołudniu jest nieco lepiej, ale ogólnie czuję te poranne deficyty energii baardzo...
  15. Heja, wyjebali mnie z pracy, więc próbuję trochę chałupniczego zajęcia. W samopoczuciu daję radę, choć w ostatnim czasie strasznie zdycham: albo śpię w dzień albo leżę, nie mam siły nawet siedzieć przed kompem. Pocieszam się, że to tylko taki czas: zima, mało słońca i w końcu minie. Pozdrawiam resztę świrów!
  16. dzisiaj w Poznaniu, dzisiaj w Poznaniu wesoła nowina, że lampka czysta, że lampka czysta czerwonego wina ...nas oswobodzi, każdy świr wychodzi, o 18tej nad naszym miastem, pod pręgierzem małym, koziołki trykały cuda, cuda ogłaszamy...
  17. trochę nadaktywny zrobiłem się po odstawce lamo. Czuję się przez to jak królik z duracellem w dupie, ale chociaż działam i coś robię. Odnoszę jednak wrażenie, że brakuje w tym nastroju a jest trochę za dużo energii i pobudzenia. Trochę też zmian zawodowych zaszło w moim życiu, więcej niepewności i brak stabilizacji może stąd głowa też nieco szaleje. Czytam czasem ten wątek i brakuje mi ostatnio postów Intela. Nie wiecie co z nim?
  18. Christina, ja odpadam, mam sporo pracy, może SweetDecember......?
  19. Kalebx3, a co Ty stary lekomanie robisz na poznańskim forum, nie mów, że Pyrą jesteś Jeśli tak to musisz dołączyć do naszych cotygodniowych spotkań :)
  20. Umpero, feniksx, to prawda bezsenność potrafi być straszna. Sam jej doświadczyłem i potwierdzam, że paro na ten problem jest bardzo dobrym lekiem, ale potrzebuje czasu na rozkręcenie. Wiem również, jak choroba potrafi wpłynąć nie tylko na Twoje zdrowie, ale przede wszystkim na Twoje relacje z rodziną, bliskimi i znajomymi, na Twoją pracę zawodową, na stosunek do samego siebie i na obraz widzenia świata. Nie ma innej drogi - tylko się leczyć, wówczas można odzyskać to, co się utraciło. Ja paro zawdzięczam naprawdę wiele...
  21. https://www.facebook.com/video.php?v=1030303686991214&pnref=story
  22. PS. Znakiem rozpoznawczym będzie biała kartka
  23. Zapraszamy wszystkich chętnych na kolejne sobotnie spotkanie o godz. 18.00 na Starym Rynku pod ratuszem. Obecność wszystkich "świrów" obowiązkowa
×