mark123
Użytkownik-
Postów
12 773 -
Dołączył
Treść opublikowana przez mark123
-
Ja tylko w przypadku babci staram się nie dopuszczać wulgarnych myśli, gdy mnie zdenerwuje (no bo zdarzy się, że mnie zdenerwuje, ale mniej niż rodzice). Jakoś mi tak trochę głupio o babci myśleć wulgarnie, a o rodzicach mi nawet nie głupio.
-
Mam czasami fantazje myślowe o tym (za wyjątkiem pocałowania). Czasem fantazje dotyczą konkretnych osób. Ja się raczej nie przywiązywałem emocjonalnie do psów mojej babci, które miała na przestrzeni lat, ale lubiłem z nimi przebywać.
-
Ja obecnie często (ale tylko w myślach) wyzywam wulgarnie matkę i ojca, jakoś tak mi na nerwy często działają. Relacja z babcią w porównaniu do dzieciństwa obróciła się o 180 stopni, w dzieciństwie bardzo dobra relacja, przy babci czułem się najlepiej, za to dziś stresuję się i jestem trochę zakłopotany, gdy mam z nią o czymś rozmawiać.
-
Ja drugą babcię dość mało pamiętam, więc nie wiem, czy mi mówiła, czy nie. U mnie obydwoje rodziców pochodzą z dysfunkcyjnych rodzin.
-
Moja babcia miała kiedyś takiego psa, co bardzo bał się mojego ojca po pewnej rzeczy, co mu mój ojciec zrobił. Potem wystarczyło, że ojciec trochę podniósł głos, to pies się kulił i na przywitaniu z moim ojcem tez się kulił.
-
W dzieciństwie nie zastanawiałem się nad tym, czy jestem potrzebny czy nie, chyba nawet nie znałem takich określeń być potrzebnym, albo nie być potrzebnym, ale jak próbuję siebie przeanalizować z dzieciństwa to myślę, że czasami tak, czasami nie. Obecnie subiektywnie nie czuję się potrzebny ani sobie ani innym.
-
Nie. W celu naprawy przecieków.
-
Mój ojciec trochę kiedyś chodził po stromym, trochę zgniłym dachu, czasem nie całkiem na trzeźwo.
-
Chęć śmiechu mnie często dopada, gdy nagle zapadnie cisza i jest dużo ludzi. A na pogrzebach czasem tak było, że na chwilę zapadała cisza.
-
Problem z nieodpowiednim śmiechem mam od dość dawna. Nawet na pogrzebie mojej jednej z babć, gdy miałem 7 lat, to w kościele musiałem trochę walczyć ze śmiechem.
-
Czytam tekst o emocjach z punktu widzenia fizyki kwantowej.
-
Najbardziej denerwuje mnie jak muszę poważnie rozmawiać z jakąś osobą np. na uczelni i złapie mnie chęć śmiechu. Nie zawsze udaje mi się to całkiem powstrzymać i wtedy czasem mam uśmiech na twarzy i trzęsę brzuchem. Druga osoba może mnie wtedy odbierać, że jestem jakimś totalnym przygłupem. Zazwyczaj jest tak, że gdy złapie mnie chęć śmiechu, to poziom lęku się obniża. No ale przy poważnej rozmowie, to i lęk i śmiech nie jest dobry, więc i tak i tak źle.
-
Ja też nigdy nikomu tego nie powiedziałem, nawet babci, która mi mówiła, że mnie kocha. Nie pamiętam tak dokładnie, co czułem w dzieciństwie, gdy mi to mówiła, ale gdy dziś mi to powie, to się czuję jak jakaś ofiara i mam zamęt w głowie.
-
[videoyoutube=XrlOyuVKzH4][/videoyoutube]
-
Jem kolację i myślę o tym, że pewna część mojego umysłu jest jak "zgadnij kotku, co mam w środku".
-
A ja od dzieciństwa do dziś dość często narzekam na nudę. Chyba żadne zajęcie nie sprawia mi przyjemności na tyle, by całkiem zabić nudę.
-
Piję colę i nudzę się.
-
góry wiśnia czy czereśnia?
-
Piję Tymbark gazowany.
-
Kilka lat temu robiłem tak, że gdy mnie ktoś wkurzył, to czekałem na moment, kiedy będę całkiem sam. Był to okres kiedy moja jakby blokada emocji nie działała w pełni skutecznie, więc musiałem coś upuścić, by odczuwanie ustąpiło. Robiłem tak, że symulowałem fizyczne i psychiczne znęcanie się nad osobą, która mnie wkurzyła. Musiałem czekać na moment, kiedy będę całkiem sam ze względu na to, że jakby ktoś zobaczył jakie ruchy wykonuję podczas symulacji, to by pewnie stwierdził, że trzeba mnie w kaftan zapakować
-
A w moich wewnętrznych dialogach obecnie dominują rozmowy z niektórymi osobami z uczelni i z niektórymi osobami z tego forum.
-
Nalewam sobie coli do szklanki.