Skocz do zawartości
Nerwica.com

mark123

Użytkownik
  • Postów

    12 773
  • Dołączył

Treść opublikowana przez mark123

  1. Moim zdaniem fobofobia ma miejsce wtedy, gdy jakaś osoba odczuwa lęk na myśl o tym, że może mieć jakąś fobie, podczas gdy tej fobii ta osoba nie ma. A lęk przed lękiem jest moim zdaniem trochę bardziej skomplikowany niż fobofobia i ma miejsce wtedy, gdy jakaś osoba odczuwa lęk na myśl o tym, że może zacząć odczuwać lęk przed jakąś rzeczą/sytuacją, ale przy rzeczywistym spotkaniu z tą rzeczą/sytuacją lęku nie odczuwa.
  2. No nie wiem, czy zdam. Lęk w połączeniu z brakiem zainteresowania tematem mogą mi to uniemożliwić.
  3. Najśmieszniejsze w moich natręctwach jest chyba to, że jeden spośród moich rytuałów miesza się z erekcją seksualną. Wykonywanie go powoduje wystąpienie podniecenia i erekcji seksualnej oraz poczucie spełnienia obowiązku wobec cierpiących ludzi, natomiast zaniechanie tego rytuału powoduje wystąpienie złości i poczucia winy.
  4. Jeśli chodzi o własne zdanie to u mnie wygląda to tak, że mam wrażenie, że moje zdanie się nie spodoba i będzie bez sensu, w efekcie często przyjmuje zdanie innych. Co do zastanawiania się, czy powiedziałem/napisałem coś zgodnie z prawdą, to mam ale nie często.
  5. mark123

    Wkurza mnie:

    Moim zdaniem biorąc pod uwagę ich relacje w ostatnich kilku latach, nie ma powodu, żeby obawiała się go w takim stopniu, by uważać czasem na każdy cichy szmer.
  6. Ja, gdy robię coś z własnej woli to czuję satysfakcję tylko wtedy, gdy efekt tego co zrobię jest zgodny z tym, jaki sobie zaplanowałem, zanim przystąpiłem do robienia tego. Jeśli jakiś szczegół planu się sypnie, to czuję się do dupy.
  7. mark123

    Wkurza mnie:

    To, że moja matka zachowuje się czasem dziwnie pod kątem mojego ojca (gdy ojciec śpi, a ona usłyszy jakiś szmer, to do mnie z pytaniem: wstał? jest w kuchni?; albo gdy wstanie na chwile, to ona czasem: poszedł do kuchni/kibla? wyszedł?). Nie wiem, o co jej chodzi
  8. mark123

    Co teraz robisz?

    Oglądam "Trudne Sprawy".
  9. mark123

    Co teraz robisz?

    Zastanawiam się, czy zorza będzie nad ranem widoczna nad Polską i piję colę.
  10. Mnie na rozładowanie odczuwalnego napięcia zawsze wystarcza stimowanie, nie było nigdy potrzeby uprawiania żadnych sportów.
  11. Czasem mam tak, że analizuję rzeczy, których przeanalizowanie i tak nie będzie mi w sumie do niczego potrzebne, ale czuję potrzebę ich analizowania.
  12. Ja mam tak, że lubię analizować, rozmyślać, podstawiać różne hipotezy. A gdy coś się niby wyjaśni, to zaczynam się doszukiwać jakiegoś punktu, który być może nie do końca został wyjaśniony i dalej analizuję.
  13. No to jest tylko taka moja hipoteza, nie wiem tak na pewno, pod co to podchodzi, jeśli jest zaburzeniem.
  14. Mnie się wydaję, że wyuczona bezradność jeśli by ją podciągać pod zaburzenie, to pod zaburzenia depresyjne lub zaburzenia osobowości (osobowość unikająca oraz osobowość zależna).
  15. U mnie to jest tak, że nie czuję świadomej potrzeby, by mieć kogoś. Może to jest na takiej zasadzie, że boję się i nie chcę nawet próbować mierzyć z lękiem, więc moja podświadomość zablokowała potrzebę kontaktów. Ja nigdy nie wiedziałem tak na 100 procent, dlaczego mi dokuczają (rówieśnicy nie kierowali do mnie typowo konkretnych zarzutów, więc nie wiedziałem, o co im chodzi), układałem sobie tylko różne hipotezy. W dzieciństwie w mojej głowie dominowała hipoteza, że są rozpieszczeni i nie umieją się zachowywać.
  16. U mnie, to nie wiem do końca, co jest przyczyną lęku przed wkurzonymi osobami. Może awantury, które ojciec urządzał po pijaku w moich pierwszych kilku latach życia, o awanturach dowiedziałem się od matki, bo pierwszych kilku lat życia nie pamiętam. Mam też coś takiego, że boję się, gdy ktoś coś przy mnie potłucze, moje jakieś wewnętrzne obawy podpowiadają mi wtedy, że to moja wina i zaraz ktoś się doczepi. Matka mi mówiła kiedyś, że gdy ojciec się awanturował, to czasem rzucał talerzami itp. o podłogę. Brat mojej matki też się czasem awanturował po pijaku, ale wspólnie z nim mieszkałem tylko w pierwszym roku życia. Zarówno mnie nie ciągnęło (nie czułem potrzeby rozmów z ludźmi i współpracy z nimi), jak i bałem się wyśmiania, skrytykowania, odrzucenia na myśl, gdybym koniecznie musiał nawiązać kontakt, oraz, że będę trochę ciężarem, na myśl, że bym koniecznie musiał nawiązać jakąś współpracę grupową. Obecnie pozostała zarówno niechęć, jak i lęk, ale zaś w swojej głowie, w swoich fantazjach często lubię wyobrażać sobie, że rozmawiam z ludźmi, albo że przytulam kogoś. Ja się często skarżyłem, jak mi dokuczali, przede wszystkim matce, a ojciec mówił, że dokuczają mi, bo jestem dupa i cykor. A wiedziałem, że matka będzie chciała wyręczyć mnie w rozwiązaniu problemu i zrobi awanturę albo w szkole albo pójdzie do domu osoby, która mi najbardziej dokucza i tam zrobi awanturę. Czasem (ale nie często) mi mówiła, że inne dzieci jakoś potrafią rozmawiać ze sobą, albo zrobić różne zadania, a ty nie umiesz tego i tamtego. W podstawówce jej awantury w szkole lub u kogoś, kto mi najbardziej dokuczał rozwiązywały problem dokuczania na jakiś czas, w gimnazjum to różnie, a w liceum to skarżyłem się jej tylko początkowo, ale tutaj już matka wiedziała, że nic nie może zrobić, bo będzie gorzej, a potem przestałem się jej skarżyć, bo się zaczęła na mnie bardziej wkurzać, że nie nawiązuje kontaktów z rówieśnikami. PTSD wzięło mi się po pewnym śnie (już go opisywałem, więc skopiuję). Pamiętam go do dziś, pomimo że przyśnił mi się kilkanaście lat temu. Sen ten przyśnił mi się, gdy miałem niecałe 7 lat. Po tym śnie zacząłem się bać wysokości, ciemności i powtórki wydarzeń ze snu. Potem przez kilka lat dręczyły mnie koszmary o takiej samej tematyce. Największe lęki miałem w nocy, czasem wstawałem i chodziłem po mieszkaniu. Matka wtedy różnie reagowała, czasem pozwoliła mi spać w tym samym pokoju z nią i ojcem, a czasem się wydarła. Ojciec po alkoholu i pracy ma twardy sen, więc bardzo rzadko go budziło moje chodzenie po mieszkaniu. Przez pewien też czas (ale tutaj krócej) miałem problem by rano i wieczorem się przebrać oraz by rozebrać się do kąpieli, bałem się bardzo, że te przedmioty będą na moim ciele. Do dziś boję się dotykać przedmioty, którego kojarzą mi się z tamtym snem, boję się też dźwięków, które w tamtym śnie występowały, a gdy wyobrażam sobie wydarzenia ze snu, to czuję niepokój i czasem dyskomfort w tułowiu. Nie wiem, jakie wydarzenie wywołało koszmary i lęki. Czasem myślałem w dzieciństwie o zostaniu policjantem czy strażakiem, ale z tego co kojarzę, nie było to moim mocnym pragnieniem. A w okresie podstawówki myślałem o zostaniu naukowcem, interesowałem się trochę meteorologią, trochę astronomią. O żadnych dużych szaleństwach nie myślałem. Moje główne oczekiwania w dzieciństwie to były takie, żeby mieć poczucie bezpieczeństwa, żeby nikt mnie nie krytykował i się nie naśmiewał. Lubiłem też się uczyć, byłem dość dobrym uczniem. Nie umiałem się też normalnie bawić, każda przegrana w jakiejś ala zabawie dawała mi poczucie, że jestem do niczego. Nie lubiłem też bardzo luźnej atmosfery, wolałem dyscyplinę, bo wtedy sytuacja była bardziej przewidywalna. E, nie mamy
  17. Ja też się boję krytyki, (już w dzieciństwie się jej bałem, ale jeszcze bardziej bałem się złości, że jak ktoś jest na mnie zły, to zrobi mi krzywdę, do dziś zostało mi poczucie zagrożenia, gdy ktoś jest wkurzony). Kiedyś, jak jeszcze nie miałem za bardzo wglądu w swoje zaburzenia, to sam krytykowałem ludzi w internecie. Na każde poczucie bycia atakowanym lub gdy mi się coś nie spodobało w wypowiedzi drugiej osoby, to wpadałem w złość i zaczynałem krytykować, czasem wulgarnie. Potem zrozumiałem, że źle robię i przestałem krytykować. Obecnie na poczucie bycia atakowanym reaguję tak, że często wtedy nie odpisuję. Chyba, że udaje mi się powstrzymać emocje, to wtedy normalnie odpisuję. Też nie mam ani przyjaciół ani kolegów/koleżanek, nawet nigdy nie ciągnęło mnie, by mieć. Mnie dokuczali w szkole, teraz na studiach już nie. Ja w szkole starałem się być spokojny, "niewidzialny" dla innych. A w domu zaś to taki maminsynek byłem, chyba że ktoś był na mnie zły, to wtedy chciałem być "niewidzialny" dla wszystkich. Ogólnie byłem bardzo nieufnym dzieckiem, nawet do rodziców nie miałem nigdy 100 procentowego zaufania. Ja nigdy nie chciałem takich rzeczy robić. A gdy w wieku 7 lat pojawiło się u mnie PTSD lub coś w tym stylu, to przez kilka lat bałem się bardzo wielu rzeczy, w tym nawet niedużej wysokości. Część lęków z PTSD została do dziś. Ja mam coś takiego, że boję się gdy ktoś idzie za mną i nadepnie mi na buta oraz gdy ktoś idzie przede mną, że ja jemu nadepnę. Moja matka gdy niechcący mi nadepnęła na buta, albo ja jej, to się złościła na mnie. Ja na wszystko muszę mieć znacznie więcej czasu, niż inni, nie chodzi tylko o wielokrotne sprawdzanie, czy dobrze, ale też ogólnie jestem powolną osobą od dziecka. W moim przypadku ogólna powolność może wynikać z wady wzroku i problemów neurologicznych.
  18. U mnie matka tak ogólnie, to reprezentowała postawę bardziej nadopiekuńczą, a babcia bardziej rozpieszczającą (nadopiekuńczość, a rozpieszczanie to nie to samo). Rodziców się bałem (i w sumie boję do dziś, szczególnie ojca), natomiast babci prawie wcale się nie bałem. Gdy miałem jakieś 10-11 lat, to nadszedł we mnie jakiś okres, że byłem bardziej nerwowy. Bywałem wtedy u babci (gdy nie było tam moich rodziców) czasami agresywny wobec jej psa (może nie tak, jak kiedyś mój ojciec, ale trochę), gdy pies zrobił coś, co mi się nie podobało. Ale potem mi ten okres przeszedł. Ja mam w sobie pewnego wewnętrznego krytyka, który mi powtarza: "tego nie dotykaj bo zepsujesz" (już od dziecka bałem się dotykać nowych rzeczy, że zepsuję i będę krytykowany), "tamtego nie rób, bo nie umiesz". Obowiązki domowe jakieś mam bardzo rzadko, ale gdy już mam to staję się perfekcjonistą, ciągle sprawdzam, czy dobrze i jeszcze poprawiam. Też nie lubię, gdy się ktoś patrzy, jak coś robię, bo mam wtedy wrażenie, że zaraz się ten ktoś zacznie na mnie drzeć i krytykować, że wszystko źle. -- 13 kwi 2013, 00:37:01 -- Ogólnie mojej matce czasem wiele rzeczy nie pasuje i się wtedy czepia. Natomiast ojciec akurat w sprawach domowych czepia się, gdy nabałagani ktoś, a nie on, a sam jest trochę bałaganiarz, nie dba o porządek wokół siebie. A gdy bałagan, który sobie zrobi mu przeszkadza, to często każe posprzątać matce, rzadziej mnie.
  19. Dziś, gdy szedłem do sklepu i byłem koło sklepu, podjechał jakiś samochód, a za chwilę odjechał. Od razu naszły mnie wtedy myśli, że śledził mnie podczas drogi do sklepu jakiś przestępca.
  20. Ja mam tak, że przy ludziach wygłupiających się czuję się jak dziadek, a przy ludziach poważnych, czuję się jak dziecko.
  21. Ja w aspekcie radzenia sobie z problemami też jestem rozpieszczony (przez matkę). Obecnie jej nadopiekuńczość, kontrola czasem jest mi na rękę, a czasem mnie wkurza, ale wtedy, gdy mnie wkurza i tak sprzeciwić się nie umiem, bo zostałem wychowany, że mnie nie wolno.
  22. Ja bym był chyba bardziej zaradny, gdyby bardziej wychowywał mnie ojciec, a nie bardziej matka, też bym był zaburzony, ale może zaradny. On toleruje moją niezaradność, bo nie chce stresować mojej matki. Powiedział mi kiedyś, że gdyby nie matka, to robiłby mi w dzieciństwie to, co jego ojciec robił jemu. Gdy kilka lat temu moja matka była na operacji w szpitalu, to po wypiciu ojciec zachowywał się trochę inaczej, niż gdy moja matka jest w domu. To była kilka dni, wtedy chciałem być dużo poza domem.
  23. Mnie najbardziej denerwowała pielęgniarka, która przychodziła do mnie w nocy, budziła mnie, by zmienić mi kroplówkę, albo wstrzyknąć coś do wenflonu, no a ja chciałem spać. Poranne mierzenie gorączek też mnie denerwowało, bo było zbyt wcześnie. Jeszcze był tam taki jeden, co chciał ze mną gadać, a ja wtedy już się bałem rozmów z rówieśnikami i musiałem jakoś to przerywać, było to uciążliwe dla mnie.
  24. Ja na ustnym polskim miałem taką trzęsawkę, że chyba widziała to komisja, a gdy przekazywałem komisji plan prezentacji, tak mi ręce tak latały, że miałem ochotę się zapaść pod ziemię, a jąkałem się tak, że to chyba cud, że komisja mnie zrozumiała. Zdałem z ledwością na 30%. Na obronie lęk może być jeszcze większy, poza tym mój poziom wiedzy jest niski, studiuję na niszowej uczelni, a i tak jestem tam jednym z kiepskich studentów, zaliczam przedmioty z ledwością na 3, mam też jeden warunek. W dodatku dziś pewien wykładowca powiedział, że komisja też zwraca uwagę, w jaki sposób student na nią patrzy (w sensie, że powinien patrzeć z szacunkiem), no a ja się nie rozdwoję i albo będę się skupiał na obronie, albo na tym, jak mam patrzeć na komisję. W ogóle to poszedłem na studia, bo musiałem, ale wiedziałem, że się nie nadaję. Kiedyś z wiedzą było u mnie trochę lepiej, bo do 1 klasy liceum włącznie byłem uczniem zazwyczaj czwórkowym, albo czwórkowo - piątkowym, w zależności od przedmiotu, trójki i dwójki też się zdarzały, ale bardzo rzadko. A od 2 klasy liceum straciłem zdolność uczenia się i stałem się uczniem zazwyczaj dwójkowo - trójkowym, ale jedynki też się często zdarzały.
  25. Przeanalizowałem ostatnio jeszcze parę rzeczy i doszedłem do wniosku, że mogę mieć mocno zaburzoną "integrację" pomiędzy fizjologicznym podnieceniem seksualnym, a tym co rzeczywiście czuję emocjonalnie. -- 12 kwi 2013, 13:42:10 -- Fizjologiczna aktywność seksualna mojego organizmu chyba "oderwała się" od prawdziwych pragnień seksualnych i pojawia się patologicznie niezależnie od tego, czy w danym momencie rzeczywiście czuję takie pragnienie, czy czuję coś innego.
×