Skocz do zawartości
Nerwica.com

inez3

Użytkownik
  • Postów

    2 144
  • Dołączył

Treść opublikowana przez inez3

  1. halo halo, jest tu kto? MaRiAnEk łoo, to cie urzadzili... ja bym sie bala mimo tego, ze jest juz ok to wyjazdy na dluzej mnie przerazaja. niby teraz nie jestem w domu i wszystko jest ok, a nawet bardzo zaje...., ale nie wiem skad u mnie ta blokada...
  2. Millka o co do za rodzic, ktory czasem nie krzyknie? w koncu dzieci nie sa swiete. nie powinnas miec wyrzutow sumienia, bo czasem inaczej sie nie da do nich dotrzec (ale sie wymadrzam, a dzieci nie mam ). mysle, ze jestes swietna matka, pracujesz w szkole (moja mama jest nauczycielka, wiec wiem jak placa), nie masz pomocy u ojca dzieci, a jednak dajesz rade... czego wiecej chciec? szkoda tylko, ze w tym wszystkim dopadla cie nerwica, ale skoro tak swietnie dajesz rade w domu z dziecmi to i to cholerstwo pokonasz. aha... jeszcze jedno. kazdy czlowiek ma gorsze dni (nawet taki bez nerwicy) i tez ma prawo do zdenerwowania...
  3. kurcze, tak piszecie zeby nie obwiniac rodzicow za wszystkjie nasze problemy... oczywiscie, zgadzam sie z tym. kocham swoich rodzicow, sa na prawde spoko i wiem, ze kazdy moze popelniac bledy. u mnie wyglada to o wiele lepiej poniewaz jak tylko dowiedzialam sie, ze powodem moich problemow jest w pewnym sensie sposob wychowania mnie to natychmiast im to zakomunikowalam. trudno im bylo to przyjac do wiadomosci, ale zrozumieli o co mi chodzi. zaczeli probowac zachowywac sie inaczej (z roznym skutkiem), ale zrozumieli i jest lepiej. michał24 wiesz, dojrzewanie to dlugi proces i troche moze potrwac. na wszystko trzeba czasu. hmm, u mnie to jest taki pewien konflikt w zwiazku z ta dojrzaloscia. kedy bylam mala bylam "dzikim dzieckiem", nie umialam sie za bardzo bawic, zwlaszcza z dziecmi, ktorych nie znalam (tam gdzie mieszkalam nie bylo podworka). kiedy odwiedzlismy z rodzicami znajomych i moje kolezanki wychodzily na podworko to ja czesto zostawalam... wolalam byc z doroslymi. nie wiem kiedy sie to zmienilo. u siebie w bloku moi rodzice mieli znjomych mieszkajacych na przeciwko nas i to tam spedzalam wiekszosc czasu. oni nie mieli dzieci, wiec siedzialam z nimi albo sama grajac np. w jakas gre. bylam racjonalnie myslacym dzieckiem, nie umialam za bardzo zrobic czegos od tak, zawsze sie zastanawialam czy "tak mozna". wiec z jednej strony brak dojrzalosci, z drugiej brak wewnetrznego "dziecka"... to moze byc moj knoflikt wewnetrzny...
  4. Rzaba humor dopisuje jak widac, a swoje dolegliwosci, jak ten pingwinm, walnij. vampirek82 sie zapisz nastepnym razem sie uda. chcesz byc zdrowa? to i pojdziesz... bethi no, wez no mi sie tutaj nie doluj. urlop ci sie zbliza, a ty tu o umieraniu mowisz? ja twojemu mysleniu mowie "no, no, no" no a co u mnie? u mnie spoko... normalnosci ciag dalszy. jestem happy i wogole. staram sie nabrac olewczego stosunku do niektorych spraw. brzmi to dziwnie, ale ja na prawde potrzebuje zluzowac w pewnych sytuacjach, bo od tego dazenia do idealu mozna sie spocic...
  5. Cretino77 miales ciezko, czytalam bloga, nie dziwie ci sie, ze nienawidzisz... w koncu to co ci sie zdarzylo to nie jakies tam "pierdu pierdu"... wiem, wiem, bez przemyslen mialo byc, ale tak jakos mnie naszlo... czy ta twoja nienawisc, zlosc ci w czyms pomaga? czy w zasadzie juz ci wszystko jedno?
  6. to raczej skutki uboczne leku, przejda po jakims czasie. pozdrawiam
  7. wiesz co? wiekszosc z nas tu jest, bo potzrebujemy zrozumienia i jakis rad od osob przezywajacych podobne sytuacje. nam to pasuje tobie nie i ok, tylko nie rozumiem skoro ty olewasz wszystko i wszystkich to po cholere jedziesz po ludziach, ze sa debilami skoro ci to wisi? nie chcesz analizowania, rad itd. to ok, nikt ci nic nie bedzie radzil i mowil o swoich przemysleniach... nam tez to wisi.
  8. vampirek82 jaki ja koszmar przezywalam jak poszlam pierwszy raz. dodatkowo w osrodku do ktorego sie zapisalam byla tzw. terpia wstepna gdzie psychologowie ecydowali do jakiej grupy czy moze wystarczy kilka wizyt indywidualnych... siedzialam jak na szpilkach, mdlilo mnie, robilo mi sie goraco, slabo, wszystko na raz i jeszcze wizja tego, ze co bedzie jak bede musiala wyjsc, co powuiedziec... ale przetrwalam i nie zaluje, teraz wizyta u psychologa to dla mnie mile przezycie, bo spojrzenie z innej perspektywy jest takie, powiedzialabym "odswiezajace"... nie ma wykrecania, idziesz!!!
  9. michał24 nie jestem na swoim, teraz tylko 2 tyg. mieszkam u znajomych, bo wyjechali na wakacje i zajmuje sie ich psem, zeby bylo smieszniej to za kase . tak, masz racje, nie jestem replika mojej mamy. kiedy jestem w domu to w sumie nie mam takich jazd ze sprzataniem itd. natomiast jak wyjezdzam czy mieszkam gdzies sama przez jakis czas (tak jak teraz) to chce miec kontrole nad wszystkim i chce zeby wszystko bylo idealnie, chociaz wcale nie musze, w koncu nie ma nade mna mamy, ktora mnie pilnowala i mowila, ze cos zle... czy nie tak. nie wiem po co to robie, nie wiem, moze chce sobie i mamie udowodnic, ze jestem dorosla? taka jak ona by chciala zebym byla. nie wiem czemu wisi to nade mna jak jakas zmora... niby nikt mi nigdy nie powiedzial, ze jestem beznadziejna w 100%, ale np. jak jestem sama w domu, rodzice wyjezdzaja na weekend, wsisi pranie od piatku to pierwsze slowa jakies slysze to "moglas zebrac to pranie od piatku wisi", "a czemu nie zmylas naczyn"... kiedy mialam taki okres, ze rzadko bgywalm w domu to byl problem, ze znow mnie nie ma, a kiedy zostawalam to w zasadzie nie rozumialam po co, nikt ze mna jakos specjalnie nie rozmawial, ja siedzialam w pokoju u siebie, oni u siebie i tyle. nie wiem, moze oni nadal mnie traktuja jak mala coreczke, ukochana agniesie, ktora wszystko im zawsze mowila, wiedzieli gdzie jestem, co robie, z kim, jak... psycholog mi powiedziala, ze ja teraz dopiero przezywam okres buntu, bo wtedy kiedy sie to przezywa ja nie mialam sie czemu sprzeciwiac, bylo bezpiecznie i mi to pasowalo... okresie buntu mlody czlowiek odkrywa siebie, staje sie osobna jednostka, a u mnie nastepuje to dopiero teraz, ale dobrze, ze nastepuje. zgadzam sie, ze zly rodzic cz zbyt dobry moze powodowac u dziecka skrajne odczucia, ale tak samo zle. w tym i w tym przypadku dziecko nie wie kim jest, zatraca swoja indywidualnosc, bo albo jest karane za calo zlo tego swiata albo nie pozwala mu sie poznac tego swiata na wlasna reke. nie uwazam moich rodzicow za zlych, bron boze... wiem, ze wszystko co robili w zyciu bylo dla mnie. wiem, ze chca zebym miala lepiej, ale wydaje mi sie, ze to ja sama powinnam decydowac o sobie, a tego nie umiem, bo nie potrafie odrzucic ich rad i postepowac po swojemu, ale mam nadzieje, ze sie kiedys naucze
  10. Tygryska właśnie: dokladnie mam to samo. tez doszlam do wielu ciekawych wnioskow m.in. na wczorajszej terapii. musze wprowadzic kilka zmian w sobie, ale jest to tak trudne... musze opanowac moja chec kontroli i perfekcjonizmu w pewnych sferach zycia, ale jak sie czlowiek przyzwyczai to pewnych czynnosci czy zachowan... tak jak napisalas trzeba to przyswoic.
  11. inez3

    siemanko

    czesc! z tego co piszesz to moze byc nerwica, ale nie musi. tak jak pisza dziewczyny powinnas wybrac sie tez do zwyklego internisty, bo moze sie okazac, ze to cos innego. tak czy inaczej witaj!
  12. inez3

    Witam!!!

    witaj kasiu! jak sobie radzimy? gadamy sbie tutaj i jest latwiej a po pierwsze nie poddajemy sie. pozdrawiam
  13. inez3

    samotna w chorobie

    witaj wsrod nas! tu sa same bratnie dusze i napewno otrzymasz duzo wsparcia.
  14. ayrton zszokowalo mnie to co napisales o swoim ojcu. straszne jest jak mozna swoje wlasne dzieci tresowac jak zwierzatka (przepraszam, jezelikogos urazilam tym stwierdzeniem). wyobrazam sobie jaki musisz byc zestresowany kazdego dnia. zgadzam się z Piotrkiem, najpierw musisz sobie pomoc abys mogl pomoc mamie i siostrze. ja mysle, ze twoja mama chcialaby zebys mogl sie wreszcie usamodzielnic, bez sluchania codziennie, ze nic nie potrafisz itd. to by chyba bylo najlepsze wyjscie, bo z tego co piszesz twoj ojciec ma takie zasady, ktorych sie trzyma i nic poza tym go nie obchodzi. michał24 doskonale to wszystko ujales. tez mialam opieke na najwyzszym poziomie, ale jezeli chodzi o zycie wsrod ludzi to bylo gorzej. niby wiem gdzie trzeb isc jak cos trzeba zalatwic, ale tez czesto mialam tak, ze mnie ktos wyreczal. nie nauczulam sie podejmowania decyzji, nie wiem czy to jest moje zycie czy ja zyje ich zyciem, a moze oni zyja moim? wczoraj mialam taka sytuacje, ze z chlopkiem i jego bratem mielismy pojechac pokazac nowe miejsce pracy brata (przyjechal na wakacje do pracy do wawki), a potem do jakiejs galerii. dzien wczesniej tez bylismy, ale chlopaki sie opkupily (czesc im zaplacilam), a ja nic, wiec stwierdzili, ze pojada gdzies ze mna. tak jezdzilismy sobie, moj facet sie mnie pyta czy chce jechc, a ja ze nie, choc chcialam, w koncu, ze nei wiem no i wrocilismy do domu. bylam wkurzona, bo mi obiecal, a tak to znow bede siedziec w domu i sie nudzic. jak wrocilismy to moj bartek sie mnie pyta co sie dzieje, w koncu mu powiedzialam, ze mam wrazenie, ze woli komputer niz mnie, ze interesuje sie mna tylko wtedy kiedy jestem smutna itp. on mi mowi, ze przeciez pytalem sie 4 razy czy chcesz do galerii, a ty ze nie. powiedzialam mu, ze ne chcialam sie narzucac, bo wiem, ze moze to byc dla was nudne, a nie chce nikogo do niczego zmuszac. potem wyszla sytuacja z tym, ze tylko mnie obchodzi czy bedzie obiad czy beda zakupy czy pies ma jedzenie. wtredy on mi uswiadomil bardzo wazna rzecz, ze ja to wszystko roie dlategop, bo w domu tak bylo i ze jak nie bede tak tego wszystkiego robic to znow mama mi powie, ze cos jest nie tak. jak mi zaczal wymieniac to wszystko o czym mysle to kazdy by sie zmeczyl od samego wymieniania. mowi mi, ze dla niego nie jest istotne czy codziennie bedzie obiad, czy nie, zawsze moze zjesc kanapke itp. wyszlo, ze ja staram sie wszystkim dogodzic, a zapominam o sobie. jak mi powiedzial zebym cos zrobila dla siebie, ze czasem trzeba byc egoista. ja juz sie zaczelam martwic jak brat bartka dojedzie do pracy chociaz sprawdzilismy autrobusy itd. a moj facet mi wtedy uswiadomil, ze przeciez on nie ma 3 lat i nie musze go zawozic do pracy robiac 2 razy tyle kilometrow. moze to troche zagmatwane co napisalam, ale uswiadomilam sobie, ze robie dokladnie to samo co moi starsi, chce ulatwiac wszystkim wszystko, chce zeby wszyscy byli szczesliwi i zadowoleni, ale przeciez tak sie nie da. mam wrazenie, ze nie potrafie byc dorosla, bo jak twierdza moi rodzice, rozwalam cala pensje, nie oszczedzam itd. - ja na twoim miejscu, jak dostaniesz podwyzke to powinnas wziac kredyt na mieszkanie... a moj facet twierdzi, ze zachowuje sie az za dorosle, ze mam 23 lata, a staram sie byc dla nich mama zeby wszystko mieli i byli zadowoleni. wkurzam sie jak sa gary niepozmywane, ale jakos nie za bardzo umiem powiedziec ktoremus zeby to zrobil, choc wewnetrznie az sie we mnie gotuje - staram sie nie upominac, nie kazac tak jak starsi, boje sie, ze moja chec kontroli nad wszystkim komus przeszkodzi w zyciu. najsmieszniejsze jest to, ze z tymi obiadami, praniem itd. to mam tylko jak jestem gdzies poza domem, tak jakby gdzies stala nade mna moja mama i mowila jak mam sie zachowywac i co robic zeby dawac rade, "bo ona by tak zrobila". w domu jestem leniem, sprzatam raz na ruski rok i wszystkich wymieniownych wyzej rzeczy nie robie... przepraszam, ze sie tak rozpisalam, ale jakos tak mnie to wszystko wczoraj dobilo...
  15. witam z rana! człowiek nerwica rozumiem cie z ta twoja matka. ja moze mam troche inaczej, bo nadmierna nadopiekunczosc (a mam 23 lata). wiem doskonale jacy rodzice sa upierdliwi... nie mozesz sie dawac takim szantazom i barykadowaniu. obrazi sie? trudno, przeciez nic zlego nie zrobiles. zyj swoim zyciem. no faktycznie, lepiej posiedziec sobie samemu i pouzalac nad soba. drogi anonimie wiesz doskonale, ze takie siedzenie i zastanawianie sie nad tym "czemu ja jestem taki beznadziejny" do niczego nie prowadzi... no chyba, ze ktos chce miec ciagle dola. juz bym wolala zebys obejrzal jakis film czy przeczytal ksiazke jak juz tak bardzo nie chce ci sie wychodzic. cos mi sie wydaje, ze na ulicach nie ma samych zakochanych i szczesliwych par, przynajmniej mnie nie atakuje taki widok. zawracaj uwage na cos innego a nie tylko na te wszystkie pary. fajnie, ze mieliscie spotkanie, szkoda, ze tak daleko. u mnie weekend spoko, wlasnie siedze sobie w pracy, popijam kawke i jest spoko. zadnych lęków od jakiegos czasu, nawet zadnych mysli pt. "musze sie pilnowac, bo jak cos sie stanie" czuje sie normalnie, nie potrzebuje rodzicow itd., teraz to z checia bym mieszkala sama, ale niestety chwilowo mnie nie stac, moze jakas podwyzka??
  16. inez3

    Paweł, 25 lat, Warszawa :)

    Witaj Pawle! tutaj wszyscy sie wspieraja niezaleznie od wieku. ja akurat jestem w wieku studenckim, wiec wal jak w dym!
  17. inez3

    Pierwsza wizyta, pierwszy post

    ja w panstwowej przychodni nie musialam miec zadnego skierowania. szlam, zapisywalam sie i tyle. Veg wizyty u tych lekarzy to nic nadzwyczajnego... doktor jak kazdy inny. witaj na forum!
  18. inez3

    hej, hej

    witamy, witamy
  19. Olimp Bathory powiem tylko "no" z pewna doza satysfakcji, ale i radosci. wreszcie zauwazasz to co powinienes. wiesz, ze nic na sile i wlasnie o to chodzi. uwierz mi, znajdziesz ta druga połówkę... aha i podrap kotke ode mnie za uszkiem
  20. NnNn bardzo sie ciesze, ze tak zaczynasz wszystko widziec. a motywacja, ze i tak sie zle czuje to przynajmniej mi beda placic jest swietna... dokladnie, nie zastanawiac sie gdzie mnie boli, co mnie boli itd. mysle, zepo pewnym czasie, dzieki pracy przestaniesz sie zadreczac i niedlugo zobaczymy twoj wpis w krokach do wolności. pozdrawiam
  21. bedziemy, bedziemy...ja w to wierze i dlatego sie nie poddaje... chodze na terapie, biore leki i staram sie zauwazac wiecej pozytywów w tym moim zyciu. a w ogole to przeczytaj sobie historie NnNn. to jest sila...
  22. dzien dobry! jak tam weekend mija? widze, ze cos "nie tego"... moi drodzy, ja zawsze mialam swoje zdanie, urodziny wyprawialam raz w 5 klasie podstawowki. 18 - stke mialam tylko rodzinna i tyle, na studniowce bylam sama, bo nie mialam kogo zaprosic, ale bylo spoko... bawilam sie dobrze, mimo, ze moja przyjaciolka i inne kolezanki byly z facetami... nie ma sie co dolowac kochani... w zyciu jest roznie... Amy Lee zgadzam sie najlepsze imprezy to zazwyczaj spontan. u mnie weekend jakos mija w porzadku, czuje sie normalnie... wczoraj wyciagnelam mojego faceta i jego brata na zakupy. w rezultacie oni sobie pokupowali a ja nic no coz, kobiety sa niezdecydowane. a i ugotowalam pyszny rosół
  23. inez3

    Hej witajcie

    heloł
  24. wyg;ada mi to na nerwice lekowa z jakimis natrectwami (ktos mnie sledzi, spisek itp.), ale nie jestem lekarzem. radzilabym ci isc do jakiegos specjalisty, bo objawy jakie masz nie sa zbyt fajne. nie martw sie, nie jestes ciezko chory i uda ci sie z tego wyjsc, tylko tak jak pisalam konieczna jest wizyta u jakiegos psychologa lub psychiatry. jeszcze jedno pytanie, czy jak trafiles do szpitala to badania jakie ci robili wykazaly cos czy okazalo sie, ze jestes kompletnie zdrowy?
×