Skocz do zawartości
Nerwica.com

one-half

Użytkownik
  • Postów

    432
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez one-half

  1. Czterdziesci pare zlotych po refundacji (paka 30 tbl x 20 mg). Generalnie jest tak, ze za jedna pake Seroxatu masz (prawie) dwie paki ParoGenu. Seroxat biore pol roku a teraz przerzucam sie na ParoGen. Mam juz zapas 90 tbl wiec tak czy inaczej stestuje
  2. Bede sie przerzucal z Seroxatu na ParoGen. Czy ParoGen to dobry generyk? Opakowanie i producent jakos nie wzbudzaja zaufania. Tylko nie piszcie ze kazdy generyk jest tak samo dobry jak oryginal bo wiadomo ze w praktyce wcale tak nie jest.
  3. Dostałem ten lek dodatkowo od lekarza. Niby doraźnie. Wziąłem z 2-3 razy z ciekawości i póki co jestem zadowolony z efektów - obniżając ciśnienie redukuje lęki i uspokaja. I tu moje pytanie: czy propranolol stosuje się tylko doraźnie, czy mogę go brać regularnie, np. 2 razy dziennie po 10-20 mg? Druga sprawa: czy w kwestiach lękowych z leków nasercowych stosuje się tylko propranolol? Chodzi mi o to czy jest jakiś równie skuteczny lek tylko że o dłuższym okresie półtrwania, żeby można było rzadziej brać?
  4. Skoro więc to wszystko jest tak zgrane w czasie to istnieje duże prawdopodobieństwo, że przyczyną załamania nastroju jest właśnie rozpad związku, a nie mniej lub bardziej rzekoma "awaria" leku
  5. Podobno na paroxetinum mozna przytyc. Czy czesto sie to zdarza? -- 05 paź 2012, 13:41 -- Ścislej: chodzi mi o spowolnienie metabolizmu/zatrzymywanie wody bo zwiększony apetyt mnie nie dotyczy
  6. Potwierdzam - na klomipraminie czułem - w przeciwieństwie do np. takiej amitryptyliny, którą też brałem - silną stymulację serotoninową. Nie gorszą niż na SSRI, mało tego - wydaje mi się, że nawet silniejszą. Do tego poważne dysfunkcje seksualne, których - uwaga - absolutnie nie mam nawet na paroksetynie
  7. Tabak ja też mam spore doświadczenie ze stabilizatorami - obecnie lit (już ponad 3 lata) i lamotrygina (blisko rok), w przeszłości właśnie Depakine (epic fail ) i powiem Ci, że raczej nie liczyłbym na to, że skutecznie wyciągną Cię one samodzielnie z depresji i lęków. One w takich przypadkach robią z reguły za wzmacniacz dla leku antydepresyjnego. Podobnie z neuroleptykami. U mnie stabilizatory z neuroleptykami przynosiły mierne korzyści, dopiero jak włączyłem antydepresant to sytuacja uległa poprawie. Jak by na to nie patrzeć, najskuteczniejszym narzędziem do walki z lękami są właśnie antydepresanty. Kierunek: serotonina. Może za krótko brałeś każdy z antydepresantów (chodzi mi zwłaszcza o wenlę i klomipraminę)? Jeśli sytuacja jest kiepska to robienie porządku zajmie lekowi niestety sporo czasu. Ja, będąc w totalnej rozsypce, na konkretną poprawę czekałem 3 miesiące od momentu dodania antydepresanta. I na dzień dzisiejszy wniosek jest taki, że na depresję i lęki pomagały/pomagają mi w sumie przede wszystkim serotoninergiki. Tylko, że czasem po prostu trzeba im dać sporo czasu.
  8. PROPS - bardzo mądrze to ujęłaś. Ja nie mam nic do homoseksualistów, ale, tak jak napisałaś, denerwują mnie i przerażają niektórzy działacze tzw. mniejszości wojujących (nie chodzi mi tylko o homoseksualistów, ale też np. ultrafeministki palące staniki). W sumie tacy ludzie mają wspólny mianownik razem z tymi, którzy są święcie przekonani, że homoseksualizm prowadzi do "wymarcia białej rasy". Jaki to mianownik? Zbytnia ideologizacja życia społecznego, sekciarstwo, które niezależnie od opcji ma to do siebie, że jest impregnowane na zdrowe argumenty płynące z życiowej praktyki.
  9. "Nie, nie, nie, nie... Nie gadaj mi tu chOpie że to max radykalne w sumie to taka myśl banalna" Sedno problemu tkwi w tym, że za dużo kminisz - podejmij męską decyzję i tego się trzymaj. Nie rozkminiaj tego za bardzo bo z tego właśnie się biorą posrane pomysły. Za bardzo chyba też idealizujesz kobiety, a to karygodny błąd. Aha i nie siedź w robocie na nerwica.com - jak ktoś podpatrzy, że piszesz na takim forum to będziesz miał pscheyebane
  10. Powinniście wszyscy dostać coś na serotoninę. Szamać SSRI, np. Zoloft ("Take me away... Million miles away from here") @Lukrecja - Ty jesteś chyba odrębnym przypadkiem bo urojenia ksobne i prześladowcze to clue Twojej choroby
  11. Co do skutków ubocznych - prawdopodobne że jeszcze je poczujesz choć oczywiście nie życzę Ci tego. Bo właśnie najgorsze skutki uboczne to np.przejściowe zawroty głowy i rzyganie podczas instalacji SSRI ale takie które ujawniają się zwykle po paru tygodniach, miesiącach albo co gorsza dokonują trwałych zmian. Nie chcę Cię straszyć, ale na pewno wiesz, że Depakine np. konkretnie jedzie z wątrobą,radziłbym więc robić regularnie próby wątrobowe. Uważaj też na wagę i na włosy. Po prostu musisz mieć świadomość co bierzesz. Ja wiem co mówię bo brałem ten lek prawie 2 lata i naraziłem się na poważne skutki uboczne. Co do dawki i czasu działania - nie jest to antydepresant więc teoretycznie może zacząć działać od zaraz. Aczkolwiek rozsądnie jest mu dać przynajmniej ten miesiąc czasu. Czy Depakine ma działanie przeciwlękowe? Moim zdaniem (a też brałem ten lek na depresję z lękami) marginalne. Depakine to lek przeciwmaniakalny więc dziwię się, że ktoś przepisał Ci to na depresję nawet (w ChAD). Fakt, jest to stabilizator, ale od ryzyka maniakalnych wyskoków masz już przecież lit, który jest klasykiem w tych sprawach. Jeśli już lekarz uparł się na drugi stabilizator to mógł Ci dać lamotryginę, która jest przeciwdepresyjna i nie ma tylu skutków ubocznych co Depakine. Albo już lepiej było zostać przy lit+moklobemid bo o ile lit prócz swojej przeciwmaniakalności jest także antydepresyjny to Depakine raczej nie - niewykluczone, że może zatem ściągać nastrój w dół
  12. Miko 84 - powiem tak: jeśli Twoja sytuacja nie jest jakoś specjalnie tragiczna a tym bardziej, że na SSRI masz różne nieprzyjemne efekty, to na Twoim miejscu najpierw dałbym trochę czasu samej mirtazapinie. Mam na myśli tak przynajmniej 2-3 miesiące (chociaż brałem w mojej "karierze" kilka antydepresantów i wiem, że każdy z nich w pełni rozkręcał się dopiero po ok. pół roku). Ja przez pierwsze 2,5 miesiąca na mircie miewałem krótkie okresy (ale tylko max. kilkudniowe) poprawy (ogólnie ten czas to była taka sinusoida - między lżejszą a gorszą depresją), ale na dobrą sprawę przez te 2,5 miesiąca nie wiedziałem na czym stoję (i czy ten lek jest w ogóle dobry?). Dopiero po upływie tego czasu przyszła konkretna poprawa (a wiem, że zawdzięczam ją mirtazapinie bo wtedy jeszcze nie brałem paroksetyny), która utrzymuje się aż do dziś. Ale - i to jest wg mnie najważniejszy argument - skoro SSRI wiążą się dla Ciebie z przykrymi konsekwencjami (kastracja emocjonalna etc.) to tym bardziej powinieneś spróbować mirtazapiny solo. Jako modulator serotoniny i noradrenaliny działa zupełnie inaczej (co z pewnością doskonale wiesz, nie będę więc uczył ojca dzieci robić), więc moim zdaniem nie powinno być tych SSRI-owych wypaczeń. U mnie mirta działa "czysto", chociaż szczerze mówiąc nie miałem tego typu problemów także na SSRI. BTW teraz jak jestem na samej paroksetynie to kilka razy nawet pomyślałem, że nawet przydałoby mi się pewne stępienie emocjonalne, tym bardziej, że jestem niemal podręcznikowym przykładem choleryka. Co do mirtazapiny - wbrew obiegowym opiniom (to "tylko" jakiś tam modulator, dobry na sen, ale potencjał antydepresyjny ma słaby, w monoterapii rzadko, dobry tylko do połączeń) to jest naprawdę mocny i dobry lek, tylko że trzeba mu dać więcej czasu na rozkręcenie się. Mirta ma jednak jedną poważną wadę (i właśnie przez tą wadę nie zrobiła kariery na miarę SSRI): problemy z wagą. I tu nawet nie chodzi o napady głodu (bo takich w sumie nie miałem), tylko o zatrzymywanie wody/majstrowanie przy metabolizmie. W 4 miesiące przybyło mi +/- 10 kg, z tymże ja nie przytyłem (nie przybyło mi szczególnie tkanki tłuszczowej) a raczej "spuchłem" (zatrzymywanie wody). Z tego właśnie względu pożegnałem się ostatnio z mirtazapiną (a szkoda) i jadę na samej paro.
  13. Beladin - zespół serotoninowy po mircie+SSRI? Proszę Cię Ja brałem mirtę z paro i żyję W ulotce wszystko wypisują po to, żeby później nie było. Zespół serotoninowy zdarza się bardzo rzadko, no chyba że się łączy np. SSRI z tramadolem. Miks dwóch antydepresantów jest całkowicie bezpieczny. Jeśli byłoby inaczej to lekarze by tego nie przepisywali. A co do toksyczności - też niepotrzebnie ludzi straszysz. Te leki wcale nie są hepatoksyczne, idę o zakład, że bardziej zaszkodzisz wątrobie pijąc regularnie alkohol niż biorąc taki miks. Miko84 - Co do mirtazapiny to jest to lek który bardzo długo się wkręca - dotyczy to zwłaszcza efektu przeciwlękowego i wpływu na nastrój. Ja konkretną poprawę odczułem dopiero po 2,5 miesiąca. Myślę więc, że temu lekowi trzeba dać przynajmniej 2-3 miesiące, lekko. Lek naprawdę bardzo dobry (choć rzadko przepisywany), no ale ważne jest to, żeby nie zacząć na nim tyć/puchnąć
  14. Będę próbował odstawić mirtę (lek jest zajebisty, ale przytyłem na nim i nie idzie tego zrzucić; jednocześnie jestem na drugim antydepresancie, więc liczę na to, że on sam da radę pociągnąć temat). Tabletki jakimi dysponuję to 45 mg (dotychczasowa dawka). 3 dni temu zszedłem na pół dawki (22,5 mg) - planuję na niej asekuracyjnie pozostać jeszcze przez tydzień, może półtora. Jak myślicie, co dalej? Od razu zjeżdzać do zera, czy jeszcze raz podzielić dawkę (czyli wyszłoby ok. 11 mg) - a jeśli tak, to ile na tych 11 mg jechać przed całkowitym odstawieniem? Może ktoś odstawiał mirtę, to niech się wypowie.
  15. Ktoś Ci w końcu prawdę powiedział a Ty jeszcze pretensje masz. Schodzenie z benzo to nie jakieś tam odstawianie antydepresanta - jakbyś pół roku sobie jadła ten Lorafen, nagle zjechała z dawką z dnia na dzień (bo tak Ci ktoś w internecie poradził) i dostała ataku padaczki to kto byłby winien? Takie rzeczy konsultuje się z lekarzem!
  16. Kobieto, miałaś w szkole matematykę? Jeśli co 2 tyg masz zmniejszać co 0,25 to znaczy że przez pierwsze 2 tyg bierzesz 0,75, później 0,5, następnie 0,25 i do zera. Sęk w tym że cały ten system jest o d... potłuc bo tabletka Lorafenu 1 mg ma chyba z 2-3 mm średnicy więc ja naprawdę nie wiem, jak Ty będziesz sobie te ćwiary odmierzać. Najlepiej idź do swojego lekarza i się go poradź a nie zdajesz się na opinie anonimowych osób z sieci.
  17. Czy taka serotoninowa bańka (i druga oddzielna sprawa - kastracja emocjonalna) jest charakterystyczna tylko dla paroksetyny czy dla SSRI w ogóle? Może na którymś z SSRI ten efekt jest minimalny?
  18. Zamiast Adasiowego zestawu bułka + banan - bułka + kasztanek ^^ Czy nie jesteś przypadkiem sponsorowany przez firmę Wawel? ^^ "Kasztanki, Tiki-taki i Malaga..." LOLZ
  19. Ja zauważyłem inną ważną prawidłowość (w sumie prostą) - otóż stopień skuteczności zależy od nasilenia objawów choroby. Gdy choroba ostro cisnęła, ku mojej rozpaczy nie działały na nią W OGÓLE benzodiazepiny - alprazolam i lorazepam (czyli te najsilniejsze; triada: alprazolam-lorazepam-klonazepam) - tego ostatniego (tj. naszego bohatera, czyli lorazepamu) mogłem zjeść nawet 3-4 mg I ABSOLUTNIE NIC, poza skutkami ubocznymi. Gdy dzięki antydepresantom choroba przeszła do głębokiej defensywy, już 1 mg lorazepamu robi mnie bardzo konkretnie. Na szczęście od dłuższego czasu nie muszę już z Lorafenu korzystać - 21 tabsików 1 mg czeka sobie grzecznie w torbie z lekami i mam nadzieję, że się zestarzeją nietknięte, aż minie im termin ważności - OBY.
  20. Mówisz o tym tak, jak to by był conajmniej skręt od hery Jedziecie po tej paroksetynie jak po łysej kobyle i tylko niepotrzebnie straszycie tych co rozpoczynają swoją przygodę z tym lekiem - na bank część z nich powkręca sobie jakieś objawy. Ja biorę Seroxacik zaledwie 1,5 miesiąca, za wcześnie więc na jakieś konstruktywne podsumowanie jeśli chodzi o efekt terapeutyczny (tzn. jest duża poprawa, nawet bardzo, ale to głównie po mirtazapinie, którą zacząłem brać ok. 4 miesiące temu). Co do ubocznych - były pewne przejściowe trudności natury seksualnej (trochę obniżone libido + efekt lekkiego "znieczulenia" organu - w każdym razie moja połowica nic nie zauważyła), ale całkowicie przeszły po 2-3 tygodniach. Brałem kilka antydepresantów i paroksetyna wcale nie jest nawet o jotę bardziej uciążliwa w stosowaniu niż pozostałe. A jeśli już ktoś tak bardzo się boi się paro, to po co się męczyć - polecam przerzucić się np. na fluoksetynę albo citalopram (testowałem - b. dobre leki). Miko84 - widzę, że odkąd "przechrzciłeś" się na Wellbutrin dołączyłeś do antyparoksetynowego obozu, choć wcześniej bardzo paroksetynę chwaliłeś, ba, z lektury Twoich postów pamiętam, że byłeś jej najwierniejszym obrońcą w tym wątku Cienka linia pomiędzy miłością i nienawiścią? Piszę to oczywiście pół żartem-pół serio, nie odbierz tego jako ataku na swoją osobę -- 20 wrz 2012, 10:03 -- Piszę post pod postem bo już nie mogę edytować. Nienawiść to oczywiście stanowczo zbyt dużo powiedziane: chodziło mi raczej o lekką niechęć lub oziębłość, haha! Analogicznie do tytułu dziełka Alberta Hoffmana: "Paroxetine: My problem child"
  21. A propos nachalnej promocji leków (tamtego posta już nie mogę edytować) - najlepszym przypadkiem jest Abilify (przed rozpoczęciem kuracji tym lekiem liznęło się trochę informacji o nim). W USA promuje się je (strony i reklama w necie, dziesiątki materiałów promocyjnych, spoty - lepszą promocję miał chyba tylko Prozac) jako panaceum na wszystkie dolegliwości psychiczne, a w szczególności na depresję (a dlaczego? Depresja jest przecież najpowszechniejszą chorobą psych. = więcej klientów = więcej pieniążków ). O tym, że jest to lek przede wszystkim dla schizofreników nikt się nawet nie zająknie, ba, można nawet odnieść wrażenie, że spuszcza się na to zasłonę milczenia - bo w końcu schizofrenia to taka brzydka i zupełnie niemedialna choroba Ale najlepsza jest ulotka do Abilify - po prostu ewenement W ulotce do leku za wszelką cenę chciano uniknąć wymienienia nazwy jakiejkolwiek choroby. Była tam tylko formułka - "Lek jest przeznaczony dla osób, których objawami chorobowymi są..." - ani jednego słowa o schizofrenii, ChAD - z tego co pamiętam tylko raz pojawiło się słowo "depresja" czy "depresyjny" w sytuacji, gdy już nie można było uniknąć nazwania rzeczy po imieniu. "Zajebisty" lifting marketingowy - gdyby nie to, że Abilify jest na receptę to można by było je postawić na półce z farmaceutykami w Kerfurze - pomiędzy Xenną Extra i Gripexem (tylko że cenka trochę wyższa: jedyne 410 zł/op.)
  22. Moja subiektywna opinia jest taka: neuroleptyki NIE są dobre na depresję. Brałem 3 (na depresję właśnie): Ketrel, Abilify, Solian - ich skuteczność była w sumie chyba zerowa. W porównaniu do jakiegokolwiek tymoleptyka (a tych kilka przerobiłem, mam więc punkt odniesienia) są to cienkie kapiszony. Dziś mogę jednoznacznie stwierdzić, że na neuroleptyki zmarnowałem aż 10 miesięcy z mojego cennego życiorysu. Korzyści nie było z nich żadnej, a dodatkowo byłem narażony na nieprzyjemne skutki uboczne (chodzi mi przede wszystkim o koszmar, jakim są różne dyskinezy, z których "słyną" neuroleptyki). Moim zdaniem promocja neuroleptyków w pozaschizofrenicznym użyciu to po prostu przemyślana strategia wielkich koncernów farmaceutycznych, sposób na poszerzenie klienteli. Przykład: Janssen-Cilag w Stanach swego czasu ostro promował Rispolept (rysperydon) w leczeniu właśnie depresji i stanów lękowych. Za promocją tą nie stały satysfakcjonujące naukowe badania, więc FDA nałożyła na firmę sowitą karę (dokładnej sumy nie pamiętam, w każdym bądź razie grube miliony dolarów) - Janssen-Cilag oczywiście zgodził się zapłacić ową karę bez szemrania, bo wiadomo było, że stoi na z góry przegranej pozycji. Pewnie są osoby z depresją, którym te leki pomogły - to fajnie, cieszę się, ale należy pamiętać, że są to leki przede wszystkim dla schizofreników.
×