
one-half
Użytkownik-
Postów
432 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez one-half
-
AMISULPRYD (Amipryd, Amisan, ApoSuprid, Solian, Symamis)
one-half odpowiedział(a) na Moniunia27 temat w Leki przeciwpsychotyczne
Hehe, w takim razie polecam Depakine Chrono. Będziesz mógł po niej przytyć nawet 30 kg (tak jak to było w moim przypadku). Depakine jest zdecydowanie dobra na masę -
AMISULPRYD (Amipryd, Amisan, ApoSuprid, Solian, Symamis)
one-half odpowiedział(a) na Moniunia27 temat w Leki przeciwpsychotyczne
Co do ubocznych po Solianie - raczej bezproblemowo. Ja biorę piąty tydzień i nic nie zauważyłem pod tym względem. Podobno Solian wyróżnia się spośród innych neuroleptyków także tym, że się po nim nie tyje. -
AMISULPRYD (Amipryd, Amisan, ApoSuprid, Solian, Symamis)
one-half odpowiedział(a) na Moniunia27 temat w Leki przeciwpsychotyczne
Mad_Scientist - po jakim czasie amisulpryd zaskoczył u Ciebie? Czy była to zmiana z dnia na dzień, czy też poprawa następowała stopniowo? Pisałeś wcześniej, że amisulpryd i sulpiryd działają na Ciebie b. dobrze - ale chyba nie bierzesz tych dwóch leków jednocześnie? -
PROPRANOLOL (Propranolol Accord, Propranolol WZF)
one-half odpowiedział(a) na reirei temat w Leki przeciwlękowe
Tak, zdaję sobie z tego sprawę. Propranolol miałem przepisany na bezpośrednie objawy stanu lękowego (drżenie rąk, przyspieszony rytm serca), ale również na redukcję skutków ubocznych wywołanych przez inne leki, które wtedy zażywałem (chodzi przede wszystkim o drżenie rąk, które miałem już po licie, a które bardzo nasilił Anafranil). Na przyczyny i skutki depresji (w tym i lęk uogólniony) miałem oczywiście antydepresant (wspomniany Anafranil). Niemniej podtrzymuję opinię, że Propranolol kiepsko sprawdził się w moim przypadku. -
Brałem Abilify przez trochę ponad miesiąc - w połączeniu z innymi lekami (lit, lamotrygina) na depresję w ChAD. Co do skutków ubocznych - miałem je tylko w pierwszym okresie stosowania - lekkie zawroty połączone z (na szczęście bardzo lekkim) odruchem wymiotnym, do tego rozszerzone źrenice (co jest dziwne, bo Abilify działa raczej słabo antycholinergicznie). Później na szczęście było już OK. Dawka: 7,5 mg (kiepsko się tabletki 15 mg dzieli). Przez pewien czas zwiększyłem sobie samowolnie dawkę do 15 mg i wtedy dopadła mnie ta słynna neuroleptyczna zamułka (spowolnienie myśli, zmęczenie fizyczne, itd.), dlatego szybko wróciłem z powrotem do niższej dawki. Co do rezultatów kuracji - moja lekarka powiedziała mi przed przepisaniem Abilify, że ma mnie ono lekko zaktywizować. I faktycznie - po jakimś czasie zaktywizowało mnie, tylko nie w ten sposób, co trzeba. To znaczy - Abilify nakręciło gonitwę negatywnych, depresyjnych myśli (chociaż w tym względzie wpływ mogło mieć też odstawienie dziennych dawek Ketrelu, który mnie co prawda zamulał, ale negatywne myśli też tak nie szalały), znów pojawiły się obsesje (tzn. nie dość, że czułem się w mojej depresji cały czas winny za to, co zrobiłem i co robię, ale też za to, co może się wydarzyć w przyszłości - np. że straciwszy kontrolę nad sobą mogę komuś naubliżać albo zrobić krzywdę - oczywiście w 100% zdawałem sobie sprawę z tego, że te obsesyjne myśli są niedorzeczne, ale ból psychiczny, jakie one sprawiały, był niestety jak najbardziej realny). Przestraszyłem się trochę, bo zaczęło mi to pachnieć rozkręcającym się stanem mieszanym, w który już kiedyś się władowałem ("zwykła" depresja to przy nim pikuś). Pozytywów stosowania leku w sumie nie odczuwałem w tamtym czasie praktycznie chyba żadnych. Po ponad miesiącu odstawiłem samowolnie Abilify - w parę dni później mój stan się mocno pogorszył - gonitwa myśli, zmęczenie, duże trudności w zaśnięciu nawet po końskiej dawce Ketrelu - może więc Abilify w jakimś tam minimalnym stopniu pomagał. Tak czy inaczej, nie wracałem już do niego, przemęczyłem się te kilka dni i samo przeszło (tzn. na sinusoidzie mojej choroby uniosłem się lekko w górę, ku bardziej znośnej formie depresji). Mam generalnie mieszane uczucia co do Abilify - przed rozpoczęciem stosowania naczytałem się na amerykańskich stronach o tym, jakie to cudeńko, jak wszystkim pomaga (bo faktycznie wielu osobom pomaga). Fakt, w Stanach jest to bardzo popularny lek - bardzo dużo tamtejszych lekarzy przepisuje go osobom z depresją jednobiegunową jako wsparcie dla antydepresanta. W ogóle w USA strasznie promują to Abilify jako panaceum na wszystko (piękne commercial'e idą w TV - tam zresztą wszystko reklamują, nawet benzo - a później dziwią się, że tyle osób cierpi na zespół odstawienny ). Widać to nawet po polskiej ulotce Abilify - nie ma tam wymienionej ani jednej nazwy choroby (schizofrenia, ChAD, depresja) - jest tylko śmieszna formułka: "Lek jest przeznaczony dla osób, których objawami choroby są..." A czemu tak się dzieje? Spójrzcie na cenę Abilify - ok. 410 zł za 28 tabletek 15 mg (co, przy sugerowanej dawce 15 mg, starcza na niecały miesiąc). "Kasa, kasa - wielu się wyprze". Na szczęście ja to miałem po refundacji za 3,20 Anyway, jak to zawsze mówię po każdym leku-niewypale - szkoda, że nie zadziałał
-
PROPRANOLOL (Propranolol Accord, Propranolol WZF)
one-half odpowiedział(a) na reirei temat w Leki przeciwlękowe
Brałem propranolol przez jakiś czas na zniwelowanie skutków mojego (dość silnego) lęku (uogólnionego, który czasem w sytuacjach stresowych przybierał postać wręcz ataku paniki). Jak dla mnie propranolol to taki kapiszon, to zupełnie tak, jakby z parabelki strzelać do bombowca. Nie ten kaliber. Fakt, na początku troszeczkę zmniejszał objawy mojego lęku uogólnionego (przyspieszone bicie serca, drżenie rąk - które mam też po licie) - ale tylko wtedy, gdy byłem ze sobą sam na sam. Gdy musiałem wyjść do ludzi lub gdy znalazłem się w sytuacji naprawdę stresowej, działania propranololu praktycznie nie odczuwałem. -
AMISULPRYD (Amipryd, Amisan, ApoSuprid, Solian, Symamis)
one-half odpowiedział(a) na Moniunia27 temat w Leki przeciwpsychotyczne
Pytanie z trochę innej beczki: jaka jest różnica pomiędzy amisulprydem a sulpirydem? Gdzieś chyba wyczytałem, że generalnie amisulpryd jest lepszą wersją (bo jest atypowy, mniej skutków ubocznych, itd.) sulpirydu. Wiem też, że są pewne różnice w sposobie działania obydwu leków - oddziaływanie na poszczególne receptory i takie tam... Generalnie chodzi mi o ujęcie praktyczne, tzn. w przypadku, gdy na kogoś nie działa amisulpryd, to czy jest sens bawić się w sulpiryd? -
Littentree, nie będę Ci cukierkował - również wg mnie źle się stało, że Twój kierownik dowiedział się (większości, jak mniemam) prawdy. Według mnie (to moja subiektywna opinia) istnieje jedna, niepisana zasada: NIGDY, przenigdy nie przyznawaj się przed nikim (no może za wyjątkiem najbliższych, a i tu niestety trzeba uważać ) do JAKICHKOLWIEK (niezależnie od tego, czy jest to nerwica, czy lekooporna schizofrenia) problemów natury psychicznej. Zasada numer dwa: patrz zasada jeden. Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą, cytując klasyka Moim zdaniem trzeba w tej materii kłamać, kłamać i jeszcze raz bezczelnie i perfidnie kłamać. To jak zasada dżentelmenów z warszawskich Szmulek: jeśli już ktoś Cię złapał za rękę, mów, że to nie Twoja ręka. Po strokroć lepiej przyznać się do jakiejś przypadłości somatycznej (dobrze zawczasu mieć "przygotowaną" jakąś chorobę, której objawy częściowo pokrywały się z objawami ataków lęku - np. astma, jak podpowiedział Maciej). POLSKA TO CIEMNOGRÓD - taka jest prawda, drodzy Państwo - osoba z problemami psychicznymi jest (w powszechnej opinii, tu oczywiście muszę trochę generalizować) ściśle szufladkowana jako "mocno niepewna" lub - w mniej optymistycznym, wcale nierzadkim przypadku - jako czubek, wariat, pierwszy "do odstrzału". Nie licz na to, że jakakolwiek ze zdrowych osób Cię zrozumie. Żadna zdrowa osoba nigdy nie zrozumie osoby chorej/zaburzonej psychicznie, bo nie potrafi pojąć, czym jest dana choroba/zaburzenie, nie może wejść w rolę cierpiącego. Osobisty przykład: gdy po ostrej jeździe po bandzie (epizod mieszany w ChAD) lądowałem w psychiatryku, moi dwaj bliscy kumple (którzy niestety siłą rzeczy zostali wtajemniczeni w moją chorobę) też oczywiście mi współczuli. Po kilku dniach rozmawiając z jednym z nich (człowiek teoretycznie wykształcony, ukończył UW) przez telefon, usłyszałem rzucone mimochodem: "Ty, wiesz co? Ja też z chęcią bym się teraz do takiego szpitala na trochę położył, bo mam ostry sajgon w robocie aktualnie...". Mnie aż ścisnęło - pierwsza myśl: "Jakbyś, gnoju, zdawał sobie sprawę, czym w ogóle jest ta choroba, gdybyś miał przeżyć z nią chociaż jeden dzień, to od razu byś cofnął swoje słowa". Ale ugryzłem się w język, bo po co się kopać z koniem? Teraz też cały czas się kamufluję: z racji tego, że biorę prochy i nie mogę pić, na zapytania, czemu nie piję (Polska: jeden z nielicznych krajów, gdzie trzeba się tłumaczyć z niepicia, a nie picia ) odpowiadam, że choruję na "przewlekły nieżyt żołądka" (wymyśliłem tą konstrukcję na spontanie, zaskoczony nieco pytaniem, ale chyba nie jest tragiczna ) No, ale nie przejmuj się, może wszystko rozejdzie się po kościach i będzie OK. Na przyszłość jednak proponowałbym Ci zastosowanie się do moich rad. Nie to, żebym się uważał za alfę i omegę, po prostu szczerze napisałem to, co myślę, jakkolwiek może komuś moje tezy mogą się wydawać nieco kontrowersyjne Pozdrawiam
-
LAMOTRYGINA(Epitrigine, Lamilept, Lamitrin, Lamitrin S, Lamotrix, Symla)
one-half odpowiedział(a) na turkawka temat w Stabilizatory nastroju
Raczej nie. Przynajmniej z tego co pamiętam, nie ma o tym ani słowa w ulotce do Lamitrinu (nasilanie myśli "S" to raczej domena antydepresantów, zresztą jest o tym mowa w ulotkach do nich). Mało więc prawdopodobne, by była to wina lamotryginy. Co do wagi - jak napisała Magda, lamotrygina jest raczej neutralna pod względem wagi (choć spotkałem się z kilkoma opiniami osób, które stwierdziły, że schudły, co prawda nieznacznie, na lamotryginie - ale to raczej odosobnione przypadki). Ja osobiście po przejściu z Depakine na Lamitrin schudłem prawie 30 kg, ale bezpośrednim skutkiem było w moim przypadku już samo odstawienie Depakine, na której owe 30 kg przytyłem. Po prostu wróciłem do swojej dawnej wagi. Teraz cały czas ważę mniej więcej tyle samo, czyli nie stwierdzam jakiegoś oddziaływania lamotryginy w tym zakresie. -
Ketrel to świetny "usypiacz" - i tylko, niestety, na tym polu sprawdził się w moim przypadku. Usypia nie gorzej niż Noctofer Niestety, coś za coś, po lekkim zwiększeniu dawek dziennych, senność i zmęczenie zaczęły mi towarzyszyć w ciągu dnia (sławetna, neuroleptyczna "zamułka"). Na moje problemy (depresja w ChAD) kwetiapina nie pomogła w ogóle.
-
AMISULPRYD (Amipryd, Amisan, ApoSuprid, Solian, Symamis)
one-half odpowiedział(a) na Moniunia27 temat w Leki przeciwpsychotyczne
QueenForever, dzięki za odpowiedź Fakt, dawka wysoka. Ten pierwszy lekarz kazał mi nawet brać nawet 400 mg/doba (a to, jak pisze w ulotce, dawka początkowa dla ostrych stanów psychotycznych), na szczęście ten drugi kazał mi brać mniej. Echhh, ci pigularze, ręce opadają -
WĘGLAN LITU (Lithium Carbonicum)
one-half odpowiedział(a) na Lord Cappuccino temat w Stabilizatory nastroju
Nie ma czegoś takiego jak "niedobór litu" (zakładając, że jeszcze nie leczysz się litem). Lit nie jest pierwiastkiem, który powinien występować w zdrowym ludzkim organizmie, bo po prostu nie jest człowiekowi do niczego potrzebny. Wręcz przeciwnie - lit to toksyna, jej zbyt wysokie stężenie może sprawić, że zapadniesz w śpiączkę, uszkodzisz sobie niektóre organy, ewentualnie przejedziesz się na tamten świat. Ale to już wszystko na pewno wiesz, skoro interesujesz się kuracją litem, więc nie będę Ci truł. Szukasz opinii ludzi, którzy zażywają lit? Cierpisz na ChAD, czy na depresję (choć praktyka wspomagania leczenia depresji litem należy chyba do rzadkich przypadków w Polsce, tak mi się przynajmniej wydaje)? Ja jestem dwubiegunowy, biorę lit od prawie 3 lat. Moja choroba ma nieco nietypowy przebieg, bo w zasadzie przez cały czas borykam się z depresją. I choć lit, mimo, że jest przede wszystkim przeciwmaniakalny, oddziałowuje także na depresję, to szczerze powiedziawszy nie odczułem szczególnie jego dobroczynnego działania w tym zakresie. Mimo wszystko nie odstawiam litu, bo jak mi wytłumaczyli lekarze, lit jest lekiem, który działa niejako na backstage'u, w bardzo długofalowej, często wieloletniej perspektywie (a usłyszałem to od każdego lekarza, u którego się leczyłem, także to sprawdzona informacja; zresztą naukowe badania dotyczące skuteczności litu obejmują rozpiętość np. 12-tu, czy nawet 30-tu lat). W ChAD lit "spłaszcza" sinusoidę choroby bardzo często dopiero na przestrzeni lat, choć oczywiście istnieje masa przypadków, kiedy lit zaczął działać bardzo szybko, już na przestrzeni kilku tygodni. Z drugiej strony, osobiście znam ludzi, którzy odczuli wyraźne działanie litu dopiero po 3-4 latach leczenia. Piszę to nie po to, żeby Cię zrażać do litu, chciałbym Ci raczej uświadomić, że lit jest lekiem diametralnie innym niż np. neuroleptyki, czy antydepresanty, w przypadku których, jeśli po kilku tygodniach leczenia nie ma poprawy, lek idzie w odstawkę. Jeśli oczekujesz szybkiej poprawy, możesz łatwo się rozczarować (choć oczywiście życzę Ci, aby w Twoim przypadku lit zadziałał skutecznie i błyskawicznie). Warto zastanowić się nad tą kwestią, zanim rozpocznie się kurację litem. Często zresztą, w razie mało widocznej poprawy po licie, warto dobrać sobie coś do niego - w moim przypadku lit jest jednym z trzech leków, które przyjmuję. Co do skutków ubocznych - lit, jako - nie ukrywajmy - toksyna, jest często demonizowany pod tym względem. Co tu dużo mówić: ludzie się go po prostu boją. Zupełnie niepotrzebnie. Ja, choć leczę się litem już prawie trzy lata, nie odczuwam - i nigdy nie odczułem - jakichkolwiek skutków ubocznych (w przeciwieństwie do np. takiej Depakine, po której wyszły mi włosy i przytyłem 30 kg). Utrzymywanie właściwego stężenia litu w osoczu także nie jest jakimś szczególnie uciążliwym problemem. Zakres terapeutyczny wynosi w tym względzie 0,4-1,2 mmol/l (powyżej 1,2 mmol/l może dojść do zatrucia). Ja, choć przyjmuje dość dużą dawkę litu (1 g/doba - maksymalna dawka wynosi 1,25 g/doba), nigdy nie przekroczyłem stężenia 0,9 mmol/l. Częste badania krwi wykonujesz jedynie na początku kuracji, później, gdy organizm przyzwyczai się do substancji, możesz je wykonywać raz na miesiąc, czy nawet rzadziej. Istnieją oczywiście, nazwijmy to, zasady bezpieczeństwa: trzeba dziennie wypijać przynajmniej 2,5-3 l płynów, dbać o właściwą podaż soli (żeby woda nie "uciekała" z organizmu), pić więcej wody w ciepłe dni (gdy się bardziej odwadniasz), ale po pewnym czasie wchodzi Ci to w krew i w najmniejszym stopniu nie przeszkadza Ci to w codziennym życiu. -
AMISULPRYD (Amipryd, Amisan, ApoSuprid, Solian, Symamis)
one-half odpowiedział(a) na Moniunia27 temat w Leki przeciwpsychotyczne
Jak myślicie, po jakim czasie nie warto już czekać, aż Solian się "załączy"? Biorę 300 mg/dobę od równo trzech tygodni (na depresję) i nic. Lekarz, który mi przepisał lek powiedział, że jeśli Solian będzie miał działać, to nastąpi to w ciągu pierwszych dwóch tygodni leczenia. Inny lekarz, do którego niedawno poszedłem na konsultację powiedział, że Solian to bardzo dobry lek (ponoć bardzo sprawnie leczą nim pacjentów na Sobieskiego), i że trzeba dać mu przynajmniej cztery tygodnie czasu. Cztery tygodnie (z hakiem) tak czy inaczej mu dam, bo do mojej następnej wizyty zostały mi jeszcze 2 tygodnie. Chodzi mi o to, czy warto czekać powyżej tego miesiąca? Jakie są w tym względzie Wasze opinie? Nie chce mi się tracić czasu na kolejny lek, który, jak wszystko na to wskazuje, okazał się niewypałem -
Depakine Chrono to zbrodnia na ludzkości, genocyd w najczystszej postaci. Szprycowałem się nią ok. dwa lata (przez długi czas w zaporowej dawce 2000 mg/dobę). Właściwości normotymiczne praktycznie żadne, jedyne odczuwalne skutki "leczenia" Depakine to niestety tylko skutki uboczne, i to dość poważne. Primo: szybki przyrost masy ciała - w moim przypadku było to 30 kg (!) w mniej niż pół roku. Tyje się, ponieważ Depakine zatrzymuje wodę w organizmie - nie można zrzucić praktycznie ani kilograma, nawet pomimo katorżniczych diet i wysiłku fizycznego. Dopiero jak odstawiłem to *****, to momentalnie schudłem - 25 kg w trzy miesiące (bez specjalnych diet itd., w dużej mierze po prostu zeszła ze mnie woda, którą zatrzymywała Depakine). Secundo: wypadanie włosów (sporo mi ich wyszło). Generalnie stanowczo odradzam. Zastanówcie się przynajmniej dwa razy, jeśli będziecie chcieli to brać. Leczenie leczeniem, ale szanujcie swój organizm - jego wszystkie układy, gospodarkę wodną, hormonalną. Bo Depakine może w tym względzie ostro namieszać. Z klasycznych normotymików już chyba o niebo lepszy jest lit, pomimo tego, że wiele osób się go obawia, bezzasadnie zresztą. Polecam także lamotryginę. O karbamazepinach i innych wynalazkach zdania wyrobionego nie mam, ale na pewno wszystko jest lepsze niż Depakina. Krótka piłka: jeśli lekarz przepisał Wam Depakine, spytajcie się go przy następnej wizycie, za co tak bardzo Was nienawidzi... Depakine Chrono? Hmmm...