
Stonka
Użytkownik-
Postów
460 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Stonka
-
Ze mam prawdop.uszkodzony mozg po lekach. A zobaczcie to: http://www.google.pl/search?hl=pl&q=loss+of+feeling+SSRI&gbv=2&rlz=1W1ADBF_enPL258&gs_l=hp.3...3859.9234.0.9750.20.18.0.2.0.0.391.3002.0j11j3j1.15.0...0.0.2g7WFr52pfE&sa=X&nfpr=&spell=1 Ile jest stron o zaniku uczuc po SSRI A czemu w Polsce lekarze gn...jki nic nie mówią? Powinno byc spejcjalne pieklo dla firm farmaceutycznych i psychiatrów. Niestety czuje sie tak zle, ze nie jestem w stanie dukac po angielsku czy jest na to jakies antidotum? Jak ktos jest bardziej sprawny to prosze poszukajcie
-
Nie chce mi sie pisac...mi juz sie nic nie chce...najlepiej jakbym zginela w jakims wypadku
-
Mysle ze antydepresanty tez tak moga dzialac - tzn w moim przypadku jak mi bez sensu dawali 7 lat SSRI to potem moze organizm juz samodzielnie zadowolenia nie umie wygenerowac a leki nie dzialaja... Mi chodziloby bardziej o jakies leki - ktos pisal w dziale uzaleznienia - na bol glowy czy na cokolwiek co podnosi nastroj i zmniejsza cierpienie...wiem wiem o uzaleznieniu, nie musicie mnie nawracac...ale ile mozna cierpiec? 3,5 roku to jeszcze malo? I jak ten metylofenidat?
-
Moklar DZIAŁA TEZ NA DOPAMINE!! Ja też do pracy sie teraz nie nadaje, a tak bym chciała...wczoraj bylam u pani psychoteraputki, jak dowiedziala sie ile ja cierpienia w zyciu a zwl ostatnio przeszlam, to malo sie nie rozplakala...a to bylo i tak tak tylko z grubsza
-
Chcę przeprowadzić małą ankiet,ę jak szeroki jest to problem, po których lekach najbardziej zanikają uczucia, co zrobiły osoby, które z tego wyszły....chcę zebra ć jak najwiecej wiadomości na ten temat...prosze opisz swoją hisotorię po krótce..przecież nikt CIę nie zna z imienia i nazwiska, a może razem do czegoś dojdziemy - zwł. co zrobić żeby uczucia wróciły
-
bleee Proszę nie pokazuj, że jesteś bardziej chory niż jesteś. Jesteś obrzydliwcem, potrafisz kierować swoją wolą, nie masz psychozy, a wypisujesz takie rzeczy...to naprawde patologia. Czy nie wystracxyło napisać "po leku takim a takim mam problemy z zaparciami i luźnymi stolcami"" CCCHŁOPIE!
-
No to opisz to. Po jakim to leku było i jak długo trwało i jak przeszło. To bardzo ważny temat. Opisz proszę.
-
Napisałas to, o czym sama mysle od wielu dni...i nie wiem co robic
-
Bardzo ważne. Piszcie.W klinikach, w których byłam, spotkałam osoby, którym uczucia zanikły po lekach. Jednemu chłopakowi nawet w ciągu jednej nocy. Internet jest tego pełen! Ja tu przyzwyczajona do naszego forum, a jak zaczęłam dzis szukac po innych forach to mało nie zdębiałam (gdybym miała emocje). Jeszcze rok temu było tego o wiele mniej, a 3,5 roku temu gdy mi to się zdarzyło, to w całym internecie zanalzłam jeden post-przypuszczam, że należał do Magica.PISZCIE
-
Ja z kolei jakbym bhyła w stanie to bardzo bym chciała pracować, teraz w podwójna depresję wpadam, że nie moge robić tego co w jakiś tam sposób lubiłam i rozwijac się. A o podejsciu rodziców lepiej nie mówic...no oni tego wszystkiego nie rozumieją...nigdy nie przypuszczali, że będę musieli czytać książki psychiatryczne czy neurologiczne, nic z tego nie rozumieją, więc nie czytają, są tak samo zagubieni, sfrusttroweani, załamani - bo my-ich dzieci, ich ukochane dzieci, które tak wspaniele się rozwijały, które były takie ambitne i pracoowite nagle zachorowały na coś dzienego, co chyba medycyna sama nie wie co to jest, ale do mnie dociera coraz wiecej głosów lekarzy, że to poe lekach moze byc, -- 12 maja 2012, 11:42 -- Logik, ja czytałam ksiazke do farmakologii...to ni jest łatwy materiał...bez wstepnej wiedzy ciezko Ci bedzie zrobic jaskies "odkrycie"...poza tym oni tam piszą, że te teorie sie zmieniają, że najpierw sądzono, ze za depresję endogenną odpowiada niski poziom noradrenaliny, potem serotoniny, teraz zdają się łaczyć oba...mało jakoś o dopaminie...poza tym czseto piszą, ze mechzniam nie jest znany, a jak nie jest znany to mzoe zdarzyc się wszystyko np. ze Ci skora zejdzie z calego ciala jak w przypadku lamitrinu i umrzesz(sespoł Stevenesa-kogoś tasm), albo ze zanikną Ci uczucia, mojemu koledze po fluanksolu zanikły myśli...ale wróciły jak odstawił...sorrry, wspólczesna psychiatraia tak naprawde nic nie wie...a nie wiem czy ogladaliscie ten filmik ktory ktos umiescil na forum o farmaceutce ktora odeszla z koncenrnu gdy zobaczyla do czego tam juz dochodzi...ze nasze zdrowie tam sie w ogole nie liczy...ze specjalnie produkuja leki ze skutkami ubocznymi, ktorych moglo by nie byc, ale sa po to, zebysmy dokupowali dodadkowe leki...poza tym prawdopowodnie na wiele chorob jest juz lekarstwo zapeeniajace 100% wyleczalnosc, ale to sie koncenrnom nie oplaca...oni musza nas tak leczyc, zeby miec nas w keiszeni do konca zycia...obejrzyjcie co mowila ta lekarka...w koncenrach sa spejcalne dzialy zajmujace sie zarzadzaniem, ktore kalkuluja jaki lek wyprodukowac, zeby troche pomogl, ale zeby potem klient musial sie leczyc do kocna zycia...a najbardziej dotyczy to psychotropow...obejrzyjcie
-
Logik a jak moklobemid?
-
No dobra, ale te leki...do pewnego momentu działał na mnie akienton...potem przestał...potem cudowni działał stilnox, a nawet 3 stilnoxy dziennie, ale teraz nie działają juz wcale...juz nawet 3 mg clonazepamu nie działa... moze są jakies inne leki - nie wiem na migrenę, na żołądek, które rpzy okazji podnoszą nastrój? słyszałam o tym metylofenidacie - alem on podobno tez uzzleznia
-
a nie będącymi klasycznymi antydepr- bo te mi szkodzą -opinia lekarzy jestem w tragicznym stanie i szukam czegokolwiek, moze to byc lek na cos zupelnieinnego albo jakies ziolo (ale narkotyki odpadają) co podnosi natsroj. Bardzoproszę o powazne potraktowanie mojej posby i nie kasowanie mi tego tematu bo ju pare razy był skasowany albo przeniosionygdies...ja mamuszkodony mozg i lekarze sami szukają co moglobymi dac ulgę...wiec prosze podejdzcie powaznie
-
To podam ogólnie Ten neurolog ma kontakty na całym świecie, więc może i i by spect załatwił..nie wiem Pracuje w Bydgoszczy w Szpitalu Wojskowym na ul. Powstanców Warszawy, ale tam dostać to się chyba nie da rady, bo On na emeryturze i tylko wyjątkowe przypadki przyjmuje...no ale próbujcie Normalnie przyjmuje na ul. Dworcwej w Sanitasie, tuż koło Dworca Głownego. Telefon w necie. Terminy kilkumiesieczne, ale jak sie pani powie, ze tragiczny przypadek, to jak sie cos zwolni to oni przyjmą. Mi tak się udało. Trzeba przyniesc pełną dokumentację, eeg świezec (napisac na jakich lekach było robione, na lekach p/padackzowych i clonazepamie raczeni nie ma sensu), jakies rezonans jak jest i napisac krótko swoją historię choroby i dokładnie wy[pisac objawy - więc nie tylko, że brak uczuć, ale np. płaczliwość, wrogość, lęki, napięcie, natręctwa no to co tam macie. Ten Profesor ma też ogromną wiedzę psychiatryczną i ponadto w tym samym budynku wspólpracuje z psycghiatrą. Ja sama jestem pełna onaw bo marzyłam o tym moklobemiedzie a tymczasem chyba nie...noe zobacvzymy. Jakby ktoś miał jeszcze jakies pytania to piszcie. Koszt pierwszej wizyty 250 zl, nast. 200 zł. -- 09 maja 2012, 15:31 -- Aco do leczenia, to dzisiaj ide na kolejne eeg, a w poneidzialek zaordynuje mi leki, bedzie mnie leczyl razem z psycghiatrą...co do szans w 100% na wyzdrowienie to nie chciał się wypowiedziec, powiedzial, ze widzial tylko 2 tak zle leczone przypadki... a moja deprersja prawdopoeobnie nie jest zaburzeniem psychicznym, tyljko wynika z tej choroby neurologicznej
-
To wszystko jest bardzo dołujące co piszecie. A u mnie - szok. Znajomi widząc moja agonię załatwili mi wizytę u światowej sławy neurologa. I okazało się, że ja mam padaczkę (prawdopodobnie wywołaną przez leki) i poza tym ciężkie schorzenie neurologiczne i stąd moje nieodcuzwanie uczuc i anheodnia i cierpienie. A leki p/depresyjne tylko pogarszały mój stan. Nie chce mi się więcej pisać. Dodam tylko, że "specjaliści" z Krakowa zrobili mi eeg - wyszły te same zmiany i napisali i PODPISALI się, że to nie padaczka i leczyć nei trzeba. No tak - bo oni mają swojego "bożka" -terapię psychoanalityczną. Tylko ja jakoś nie wiedziałam, żeby kogoś tym wyleczyli. A mi zarzucali, że udaję...a tymczasem ja ciężką przypadłość mam...wiecie co mi się ciśnie na usta...i bardzo możliwe, ze to wszystko po psychotropach jest - tak powiedział ten neurolog. Chyba się do antypsychiatrii zapiszę... czy nie powinno byc specjalnego czyśca dla psychiatrów i psychologów? Ilu ludziom zniszczuli oni zycie sami budując za nasze pieniądze 5-ty dom i objeżdzając świat dookoła...szkoda słów. Jakby ktoś chciał namiary na tego neurologa to mogę dać - obawiam się, że on juz dłgo pracowac nie będzie...aha...i powiedział, że w całej swojej karierze widział tylko 2 tak straszliwie źle leczone przypadki jak mój...
-
od ponad pół roku mój mąż jeździ w tygodniowe delegacje
Stonka odpowiedział(a) na Gunia76 temat w Odpowiedzi i pytania do psychologa
A nie mzoesz porozmawiać z mężem o zmienie pracy? Może to wcale nie jest najlepsza sytuacja dla Waszej rodziny gdy hestescie rozdzieleni...to nie jest patologia ze mąż pracuje w delegacji, ale nie jest też to naturalne... -
Jejku...a ja lata całe chodzę w Bydgoszczy na terapie i ciagle tylko to gadanie o pustce o braku uczuc i cierpieniu...nawet sama pytałam terapeutów czy nie dałoby sie inaczej...no ale widocznie sie nie dało...a moje cierpienie jest tak wielkie, ze ja sprobuje wszystkiego - nawet gdybym miała dojezdzac do Warszawy. Gdzie zatem mogę znalezc terapeutę - ale chyba nie poznawczo-behawioralnego na moje problemy (opisane w dziale depresja "pustka - pomocy"). Będę bardzo wdzięczna za wskazówkę, oczywiście najlepiej jakby to było gdzieś w okolicach Bydgoszczy, ale jak mówię, może być i w Warszawie...byle by to nie było to wylewanie gnojówki, bo wylałam jej już całe hektolitry i to raczej mnie jeszcze bardziej zaburzyło, bo poniekąd odarło z mojej tożsamości. Bardzo proszę o poradę.
-
Jest coraz tragiczniej...nie wychodze juz z pokoju, a znapięcia wiję się po łóżku..nie wiem co robic dalej...jem coraz wiecej bzd...proszę czy moim porblemem mógłby zająć się forumowy psycholog?
-
NO to B ARDZO ciekawe co napisales Korat... a co bys napisal o mnie? Niestety nie podam Ci diagnzy, bo mam ich 20, w kazdym razie u mnie bylo tak, ze bylam niezmiernie emocjonalna, nad wyraz eampatyczna, potrafiłam się wzruszyc byle czym, lubilam pomagac komu moglam, kochalam dzieci i chcialam miec duza rodzine... potem jeden zdemoralizowany chłopakstosował woebc mnie grozby karalne i ja siegnełam po seroxat...jak wiadomo brałam go długo...w miedzyczaie 2 zwiazki.. był to okres studiów wiec chyba nic nadzywczajnego...z tym ze tego drugioego chłopaka kochalam 3 lata zanim sie zeszlimsy, potem szybko sie skonczylo, b on mnie nie akceptowal, a ja juz mialam rozne zaburzenia depresyjno-lękowe, w domu ciagle awantury, bylam klebkiem nerwow juz od dobrych 10 lat...potem ten seroxat tak zaczal po dluzszym stosowaniu na mnie dzialac i ja sie jeszcze zaczelam brac wzor z mojej ciotki starej panny, ze w sumie poza seksem to po co kobiecie facet...ale tego W kochałam jeszcze 3 lata po zerwaniu...a sentyment mam do dzis, bo jest on wspaniałym człowiekiem, swietym za zycia...potem sie nie mogłam z nikim zwiazac, bo W tak wysoko postawił poprzeczke ze ja nie chciałam nikogo kogo nie pokochałabym i podziwiałabym tak bardzo...w koncu w 2008 roku poznałam M...było cuodwnie, ale ja juz wtedy zauwazyłam (choc sie tym nie martwilam) ze moje emocje sa splycone w stosunku do tego co czulam kiedys np do W...ale bylo cudonie..i bardzo namietnie, choc z racji swiatopogladu bez seksu...byly uczucia, przywiazanie, czulam, ze Go kocham. Nie moglam sie doczekac az mi wuzna milosc. Potem sie wyprowadzilam z domu pod wplywem awantury. Ja chcialam wszystko po kolei, tak tradycyjnie, najpierw wyzananie milosci, poterm zareczyny, potem narzeczenstwo i slub i dzieci...takie mialam marzenia...ale sie balam sama mieszkac, a durny psycholog mnie urobil, zebysmy zamieszkali razem z M...to wszystko zaburzylo...nagle zaczelismy zyc jak malzenstwo i to bez seksu...szybko poczulam nude i pustke...lekarka zmienila mi lek na citalopram, a ten pozbawil mnie pociagu seksualnego - takiego psychicznego i szybko odczulam, ze odczuwam uczucia za szyba...lekarka zmienila lek na fevarin po ktorym wpadlam w ciezka deprejse...w tym czasie M wyznal mi milosc - cos na co czekalam tyle miesiecy...a ja poczulam ze czuje tylko pustke...potem dalej tracilam uczucia, wloczylam sie po szpitalach, postepowala anhedonia az w koncu nie czuje nic i marze o smierci... Powiedz mi Korat, jak bys odebral taką historię? BO mi brakuje jakiegos klucza...czy mi ten citalop0ram zaszkodzil...czy to juz wczesniej sie rozwijalo, bo tak naprawde juz od czasu jak ten pierwszy chlopak mnie zastraszal to mialam PTSD i funkcjonowalam dystymicznie... I skąd Ty bierzasz Korat te teksty? Bo one duzo rozswietlają...z jakiejs ksiazki?
-
ale jakos sobie radzisz...a ja nie wychodze z pokoju...ja jestem zdana na łaske moich rodzicow w 100%. I nawet nie wiem co to za choroba...bo zadna depresja nie trwa tak długo i tak dziwnie...a schiizofrenie prostą moi rodzice wysmiewają, a lekarze tej jej nie stwierdzili... Ja nie mam nikogo...zeby choiaz pogadac o tym co mnei boli...o tej baznadzei..o tym, ze nie chce zyc, o tym jak piekny byl moj swiat 4 latab temu a teraz leze na kupie gnoju
-
Ja nie mam lepszych chwil od 2,5 roku. Leosze cheile byly tylko ns stilnoxie ale on przestal dzialac. Umieram Biore juz odpowiednik 40-50mg relanium. a Rodzice tylko mi dokuczają. Jak wczoraj napisałam do kumpla ze sie zabijam, to mama zrobila zfere ze ja tam napisalam, ze sie zabijam, bo ona sie mna nie zajmuje...nic takiego nie napisalam! mysli ksobne? moi rodzice sa bardziej zaburzeni ode mnie. A ja nie chce zyc. Jutro czekam na odpowiedz lekarki w spr szpitalaa we wtorek nmam spotkanie z neurologiem swiatowej klasy...jesli oni czegos nie wymysla to nie recze ze siebie...wyjade gdzies w Polsce. Dzis zjazdlam juz 1mg clonazepamu( nie dziala w ogole) i 3 stilnoxy ( dzialaja slabo ale tlumia rozpacza). Ja wiem ze moj stan by sie porpawi choc troche, nie cierpielabym tak bardzo gdybym miala milosc w domu...a tego nigdynnie bylo...tzn nie okazywalo sie...zreszta i tak nie mam po co zyc, juz nigdy nie bede taka jak kiedys, czula, wrazliwa, kochajaca, pracowita - ta choroba to wszystko zgasiła jak pozar.Jestem czlowiekiem bez duszy. Wiec po co mam zyc. Ja nie chce zyc. I wiem ze na tym podlym swiecie nie znajdzie sie ani jedna osoba ktora by sie przejela moim losem. Wiec zdechne od tych bzd ...boli to, ze 4 lata temu bylam szanownaym inzynierem z szansa na doktorat, ze mialam mieszkanie, prawie narzeczionego, wybrane imiona dla naszych dzieci...ze co niedziele pokonywalam 50-70m km rowerem...a teraz nie wychidze z pokju...i nawt nie wiem co mi jest...lekarka ta na ktorej oddzial ide powiedziala, ze tak gleboka anhedonia to jej sie tylko z uszkodzeniami mozgu kojarzy.ii i ze ludzi w takim stanie to ona widziala w wieku starszym a nie w wieku 31 lat... w domu tylko mi dogaduja..po co ja mam zyc...zyje tylko z musu bo sie boje piekla...nic mnie tu nie trzyma...i wiem ze nikt sie nie znajdzie kti by sie moim stanem zainteresowal...co najwyzej dostanej jakies glupie nierealne rady - umyjn samochod ) dobre sobie, z samochodu musialam zrezygnowac lata temu), przejsc sie na spacer - po co? zeby czuc tylko cierpienier i pustke zamiast pieknej wiosny idt.Mam nadzieje, ze Bog mnie wuslucha i zesle jakiegos raka albo cos i bede mogla umrzec szybciej,.
-
Ja umieram...biorę już mega dawki benzodiazpien, nawet 2,5 mg clonazepoamu nie pomaga...wypróbowałam 50 leków psychotropowych wiec nie ma juz dla mnie szans...poprawe mialam tylko po moklobemidzie, ale nie ma go z czym laczyc na moje mega napiecie...chcialabym sie zbaic, ale religia mi nie pozwala...wegetuje u mouich rodzicow, ktorych nie stac by raz dziennie przyjsc do mnie z herbatą, pozwolic sie wyzalic, ciagle na mnie krzyczą, ublizająm wyszyudzają..i takie bylo cale zycie u mnie w domu...JA NIE CHCE JUZ ZYC. Nawte gdybym miala wyzdrowiec to juz chybz nie chce. Kazda minuta jest tak potwornym cierpieniem...tego sie nie da opisac...gdybym chcoiaz miala milosc w domu...najgorsze jest dla mnie to, ze nie moge sie zabic. jestem zupelnie sama.Lekarze moje dzikie cierpienie uwazaja za histerie, a tak nie jest. Po prosu cierpie tak bardzio ze nadaje sie tylko do samobojstwa, ale boje sie piekla...ale chcialabym sie zabic bardzo...i po co ja to pisze, i tak mi nikt nie pomoze.Bylam u dziesiatkow psychiatrow, psychologow, ksiezy, egzorsyctow, pol Polski sie za mnie modli i jest coraz tragiczniej...nie jestem juz wstanie dabc o higiene, wygladam jak smiec i matka tylko na mnei krzyczy, ona zreszta krzyczy ciagle i zawsze krzyczala...ja nie chce zyc, blagam niech mi ktos pomoze
-
Wlasnie? jak sie diagnozuje te platy czolowe? eeg czy rezonans? -- 03 maja 2012, 19:10 -- Co sie dzieje z Magicem? Logikiem? Natretkiem? Guzikiem? co ze starą wiarą? wyzdrowieliscie?
-
Ja umieram...
-
a moze my cierpimy na cos zupelnie niepsychiatrycznego? przeczytajcie np o zespole plata czolowego: ZESPÓŁ CZOŁOWY JAKO NAJWIĘKSZA MOJA ZMORA Witam wszystkich bardzo serdecznie na moim blogu w którym zawarta jest cała treść o moich psychicznych aspektach zespołów padaczkowych i ich powikłaniach. Pierwszym z zespołów padaczkowych jest zespół płata czołowego. Należy on do najcięższego dla mnie zespołu związanego z dysfunkcją tego płata mózgu a co za tym idzie niemożnością właściwego funkcjonowania w społeczeństwie ze względu na objawiającą się encefalopatię padaczkową jako uszkodzeniem mózgu od wyładowań epileptycznych. Jest to nic innego jak choroba charakteru, osobowości człowieka i związanymi z tym objawami psychicznymi, psychoruchowymi, natrętnymi myślami noszącymi miano obsesji i kompulsji, z którymi nie da się walczyć na tle organicznych uszkodzeń mózgu. Zespół czołowy- sama już nazwa wprowadza mnie w silny niepokój emocjonalny. Jest tutaj zawarta cała sfera negatywnych emocji od agresjii, po napięcie psychiczne, stany depresyjne całkowitą desperację i brak woli walki o siebie. Ja mając ten zespół nie potrafię tworzyć swojej przyszłości jak osoba w moim wieku mająca 28 lat i pragnąca żyć, tworzyć świetlaną dla siebie przyszłość w pewnym dystansie od siebie. Wiadomą rzeczą jest że życie nie zawsze jest usłane różami i że potrzeba wiele motywacji do tego aby coś w swoim życiu stworzyć. A właśnie w moim myśleniu tego nie ma aż tak bardzo wyjaskrawionego, widzę wielki bezsens swojego życia i swoją nieudolność która kończy się silną depresją połączoną z desperacją. Bardzo często jest tak że mam przy zespole czołowym brak motywacji do działania nawet w pracach domowych, aby cokolwiek zrobić , pomóc mamie, czy w ogóle zrobić coś dla siebie, coś co by mnie usatysfakcjonowało wewnętrznie. Z testów psychologicznych- owszem inteligentny chłopak, który trzeźwo myśli, potrafi logicznie układać zdania w jedną całość... Jednak do życia potrzebne są jeszcze prawidłowe relacje społeczne jak i emocjonalne, bez których tak naprawdę to człowieka nie ma i nie będzie, bo takie jest niestety podłe życie, życie bezwzględne dla kogoś, kto starając się zwalczyć największe w sobie zło spełza po chwili na niczym. I właśnie taki jest zespół płata czołowego. Wiele razy byłem hospitalizowany na psychiatrii, gdzie byłem wyśmiewany za swoje banalne zachowanie, wiążące się ze zmianami nastrojów. Podejrzewano u mnie coś zupełnie innego a mianowicie osobowość borderline. Wówczas słyszałem: "co on ma borderline tak? ha ha ha- odparsknął jeden lekarz śmiechem, kiedy przyjmowali mnie do Lubiąża. Dopiero wtedy poczułem się tak jakby mi ktoś dał w twarz i kazał robić coś czego nie mogłem zrobić- zmienić się, zmienić całe swoje życie od podszewki. Najgorsze są wyładowania epileptyczne w okolicy prawego płata nadoczodołowego płatów czołowych, gdzie występuje tutaj agresja strach i niepokój. Silna wola nie wystarcza żeby pokonać tak silne emocje negatywne. One po prostu mną rządzą a leki które biorę są jedynie środkiem który pozwala mi funkcjonować na zasadzie:" nie wybuchnij krzykiem!" Takie życie mówiąc szczerze jest niczym innym jak cierpieniem. Mając dwadzieścia osiem lat nigdy nie pracowałem nie mam nawet dziewczyny ani swojego prywatnego życia- jedynie pod opieką moich rodziców. To jest prawdziwy koszmar a ja nie wiem jak mam się z niego obudzić aby zacząć żyć jak człowiek. Wczoraj miałem atak epilepsji pod postacią wyładowań w nadoczodołowych płatach czołowych. Było bardzo źle. Krzyczałem, złościłem się sam nie wiem o co , przeklinałem że nawet moja mama mnie nie poznała, jakbym był na jakimś dynamicie, zupełnie popaprany, oderwany od rzeczywistości jaka mnie zewsząd otaczała.