-
Postów
8 939 -
Dołączył
Treść opublikowana przez Abbey
-
wszyscy 'przyjaciele' poodchodzili, cieszą się życiem... jak się pozbierać, jak zacząć, skoro jest się skreślonym w całym swoim przedziale wiekowym...
-
idle, popieram poprzedniczki. Jeden wyskok jeszcze nie świadczy o porażce. Wytrwałości życzę. Dwa lata to wielki sukces, jesteś bohaterką dla niejednej z nas
-
[videoyoutube=2IzR_ClTE8Y][/videoyoutube]
-
niech ktoś mnie przytuli, powie, że będzie wszystko dobrze
-
Dla mnie weekendy są neutralne - i tak zapierdzielam jeszcze lepiej niż w tygodniu, więc o odpoczynku nie ma mowy. Gorsze są poniedziałki, bo wtedy wszyscy publicznie omawiają miniony weekend i dopiero wtedy do mnie dochodzi jak wielką porażką jest moje życie.
-
Ja mam znakomitego listonosza, potrafił w dniu wchodzenia do sprzedaży mojego miesięcznika przynieść mi ze sklepu pocztowego Wkurza mnie moja babka. Nie dość, że to wielka syfiara, to przed chwilą spaliłaby mi chałupę Całe szczęście, że dziś źle się czuję i zwolniłam się ze szkoły, bo nie wiem co by było
-
to chyba dobrze, że dziewczyna ma głowę na karku i nie daje numeru telefonu pierwszemu lepszemu poznanemu w sieci Myślałam, że skoro wróciłeś na forum to trochę zmądrzałeś, ale w kółko piszesz tę samą śpiewkę - ale Ty nie raczysz nawet wyjść z domu i tam, w normalnych warunkach bez żadnej ściemy poznawać innych. Na kasę to leci byle jaka blachara niezaradna życiowo (jej kasa jest potrzebna, bo sama rączek nie ubrudzi). Skoro jesteś wzrokowcem i lecisz na wymalowane lalunie to licz się z tym, że ten wygląd nie bierze się za darmo Może tego nie zauważyłam, ale odpowiedz, proszę, na jedno pytanie: czego TY oczekujesz od kobiet?
-
No własnie ja też zaczynam zwalniać się z lekcji, nie chodzę na zajęcia i ze strachu przed nauczycielami, i coraz mniej mam sił. Zauważyłam, że z biegiem czasu nawet głupi okres jest coraz bardziej uciążliwy, bolesny, jakby chciał dopieprzyć za przeproszeniem organizmowi. Czuję się jak mój popsuty tablet, który to pokazywał na ekranie "bateria naładowana, proszę odłączyć kabel", a tuż po odłączeniu padał z powodu rozładowanej baterii (omg, ale metafora ) No i sama się nakręcam swoim perfekcjonizmem, każda 'ucieczka' powoduje wyrzuty sumienia i takie tam... ugh. Ja to pisemne myślę, że zdam. Gorzej z ustnymi - stres, stres przed ludźmi i ten taki ciężar, że od tego zależy całe moje życie (no bo zależy, taka prawda). Chociaż np. polski już sobie całkowicie odpuściłam - czytam lektury jak mało kto, a dostaję dwójki, bo w testach z lektury są same pytania o pierdoły, a z wypracowań dostaję ostatnio też mierne. W poprzedniej szkole pisałam bezbłędnie, brałam udział w konkursach, pisałam opowiadania, miałam książkę swoją wydawać i co? Nagle 'nie trafiam w klucz', wtf?
-
To nie jest tak, że poświęcam się maksymalnie wszystkiemu - tak było może jeszcze rok temu, teraz już odpuściłam sobie dwa-trzy przedmioty (choć i tak to 'odpuszczenie' polega na 'no cztery to powinnam mieć, przeciez nie wiem co chcę z życiem zrobić'), ale to w ogóle nie zmieniło mojej sytuacji. Idiotyczne reformy i nawiedzone nauczycielki, które myślą, że tylko ich przedmiot jest najważniejszy doprowadziły do tego, że tak czy siak dziennie robię po kilkanaście zadań z samej matmy, potem do tego z fizy, której zupełnie nie ogarniam, a co dopiero za resztę się brać No ok, można powiedzieć "sama sobie wybrałaś taki profil", ale nie wybierałam zarobienia się do wyczerpania i sytuacji, w których nie jem czy nie śpię po nocach. A że jeszcze boję się szkoły, to wszystko odczuwam podwójnie i czuję, że nie daję rady. -- 20 mar 2014, 01:32 -- marzę, żeby umieć mieć wywalone. Żeby tuż po powrocie ze szkoły, korków i grom wie czego tam jeszcze i po prostu rzucić się na łóżko i przespać się choć z godzinkę, a nie znowu siadać do książek Codziennie sobie obiecuję, że tak zrobię, ale nie wychodzi...
-
Absinthe, druga liceum. Tak, wiem, pewnie gdyby ludzie widzieli moje posty to rzucaliby gromy, żem dzieciak i życia nie znam albo coś takiego, jak zazwyczaj słyszę. Ja osobiście nie czuję się już na siłach.
-
nie mam sił na tę szkołę - męczy mnie i psychicznie, i fizycznie taka młoda jestem, powinnam cieszyć się młodością póki wolno jak wszyscy inni, a siedzę i wyję nad zeszytami z lęku i wyczerpania. nie chcę tak żyć
-
hah, w mnie własnie dzisiaj wfista przepytywał czemu nie rozbieram się z dziewczynami w szatni tylko w toalecie. Chyba nie uwierzył, że mam coś innego między nogami niż one i nie chcę ich peszyć choć w sumie pierwszy raz spotkałam się z tym pytaniem od kogokolwiek, aż tak dziwnie, że takie rzeczy zauważają
-
ja miałam tak przedwczoraj, gdy pierwszy raz zabawiłam się na dobre swoim udem - pierw wielka euforia, a po jakimś czasie opamiętanie "o ja głupia, co narobiłam" w ogóle to jakiś taki gorszy okres w mym życiu nastał. Zazwyczaj tak jest zimą, a teraz jakoś tak zamuliłam z wisielczym nastrojem, he-he.
-
Też się boję nieznanego. Najbardziej to się boję pierwszego razu za kierownicą, że będę jak przysłowiowa blondynka mieszająca pedały albo coś całkiem żałosnego A gdy już ruszę, panicznie się boję swojej ciężkiej stopy. Bo lubię szybszą jazdę.
-
Jeszoswiesz, ja tylko mówię o wąskiej grupie społecznej, z którą spędzam 5 dni w tygodniu, więc nie mów mi o złych wnioskach. Nie mówię, że wszyscy młodzi są źli, mówię o ludziach, między których ja trafiłam. Tylko i wyłącznie Indifference1, bo u lepszego kursanta ktoś sobie wymyślił, że jak się wyjeżdża te obowiązkowe godziny jazdy, to najlepiej ze swoją wybraną osobą, a jak nie, dorzucają Ci byle kogo do pary i masz jakieś terminy z kosmosu. Obecnie edukując się na tym poziomie, na jakim jestem, nie mogę sobie na coś takiego pozwolić. Wtf, nie ogarniam tej wsi.
-
Indifference1, wybacz, nie doczytałam być może do końca (a raczej początku) całego wątku. To też się ceni, że umiesz tak podejść do sprawy imprezowania itd. Szkoda, że w mojej klasie tak nie ma - u nich albo jesteś nieprzytomna i rzygasz pod siebie, albo nie masz co nawet zaczynać imprezy. Szkoła jest nieważna - no chyba że omawiasz akurat 'ostatni weekend tygodnia' Może rzeczywiście trafił na takie środowisko albo po prostu jest bardzo cięty na takich ludzi. Powtórzę się - z moją wielką samotnością, introwertycznością byłabym w niebie mając możliwość wyjść na piwo czy drinka (tym bardziej, że już nie muszę kombinować jak tu wbić do klubu na fałszywy dowód ) lub po prostu kawę i ciacho. I co do głównego wątku, na który chciałam tu pojęczeć i po co tu przyszłam - przez moją samotność nawet na prawko nie mogę iść. Masakra jakaś.
-
ale jeszcze raz się wtrącę tego, Indifference1, Ci zazdroszczę. Zawsze marzyłam o posiadaniu (nienawidzę tego słowa) kumpli, znajomych, by po prostu wyjść, pogadać itd...
-
ja bym się nie zdziwiła gdyby mark miał rację z takimi liczbami jak jak popatrzę na ludzi z mojego miasta. W moim otoczeniu to się zgadza. Ale w moim - nigdy nie oceniałam kogoś spoza. W ostatni weekend koleś wylądował w szpitalu ze złamaniem, skręceniem i Bóg wie czym tam jeszcze, bo tak się nawalił, że nie umiał kroku zrobić... Drugi 'kolega' wcale nie był lepszy - tak się bawił... na cmentarzu, że do tej pory nie może się wyprostować - wylądował na czyimś pomniku
-
jak mnie moja klasa wkurwia! pierw robią wszystko bez mojej wiedzy, a potem mnie opierdalają (bo lżej tego nazwać się nie da), że w ogóle ich nie słucham.
-
koszykova, jasne, rozumiem, że Mnie samą irytuje podobny pogląd.
-
koszykova, i co, tak prosto z mostu powiedziała, żeś potwór?
-
jest mi tak bardzo źle, tak samotnie, tak pusto... a nie mam z kim porozmawiać. moje życie jest tak wielką porażką...
-
W piątek po zajęciach piwo, w weekend dwie imprezy, potem pięć dni omawiania.ich i planowania.kolejnych. A ja z boku, zupełnie odrzucona. Nie chcę żyć swoim swoim życiem... Mimo ze to ich jest skupione na chlaniu i pieniądzach, to moje zdaje się być pustym, a nie ich...
-
znowu przytyłam, znowu się w spodnie nie mieszczę, w sumie nic takiego się w odżywianiu nie zmieniło, ugh, nie mogę na siebie patrzeć