Skocz do zawartości
Nerwica.com

vifi

Użytkownik
  • Postów

    1 546
  • Dołączył

Treść opublikowana przez vifi

  1. W zasadzie to skoro nerwica polega na wykonywaniu bezsensownych czynności i to ze świadomością że są bez sensu, czyli też dotyka to nieświadomości, to dlaczego nie możnaby tego leczyć takimi metodami? Przecież to jest metoda zbadana naukowo i istniejąca grubo ponad 100 lat. Wydaje mi się że powoduje ona raczej niepokój u ludzi niż jakieś naukowe obawy o skuteczność tej metody, chyba że o czymś nie wiem, ale nie widziałem wypowiedzi jakiś autorytetów czy znawców sprzeciwiających się hipnozie. Pozostaje pytanie o skuteczność. Spotkałem się z danymi mówiącymi o 1% skuteczności, w leczeniu nerwic czyli w sumie niewiele. Może ktoś bardziej ogarnięty w tym temacie powie więcej. Co do samej metody, jeśli jest przeprowadzana przez specjalistę to nie widzę tu jakiś zagrożeń (chyba że hipnotyzerowi coś odbije, albo chory będzie się tego bał).
  2. Miłość, wiara Asertin :), rodzina, Forum, jabłka, zainteresowania (przynajmniej tyle ile z nich zostaje), ktoś musi pozatykać te pykające zegarki, Telewizja sama się nie obejrzy, komputer sam w siebie nie zagra Ta chwila tuż przed zaśnięciem Wielu ludzi ma gorzej Klikam pajacyka Kurde troche tego jest
  3. Wydaje mi się że przede wszystkim terapia. Leki tylko łagodzą objawy.
  4. Nie chodzi o to żeby udawać że nic się nie stało i dziękować za złe tylko żeby nie odpłacać tym samym i nie nakręcać spirali zemsty i nienawiści. Ale oczywiście trzeba reagować kiedy ktoś nas rani. Nie ma automatyzmu w naśladowaniu dobra, nawet doświadczanego codziennie. Jeśli nie kochamy samych siebie, a chcemy być na siłę dobrzy dla drugiego człowieka, to łatwo może się z tego zrodzić chora szlachetność, która raczej nikomu nie pomoże a nas może zniszczyć. Wydaje mi się, że można zrobić coś dobrego nie mając na to zupełnie ochoty, będąc jeszcze w dodatku za to wręcz wyśmiany, nie czuć z tego żadnej satysfakcji i nie oczekując niczego w zamian. Np. można pomóc chorej teściowej za ktorą z wzajemnością nie przepadamy, mając w tym czasie dużo lepsze rzeczy do zrobienia i jeszcze będąc zwyzywani w zamian. Na ogół (na szczęście) jednak odczuwa się jakąś satysfakcję i jest się raczej nagradzany niż karany za dobro.
  5. cala w trawie, Zdaje się że jakieś 200mg (może więcej). To chyba normalne, że nie ma jakieś wielkiej poprawy już po miesiącu. Psychiatra mówiła mi że przy nerwicach zwykle działają dopiero większe dawki (ja biorę 200mg) i to nie likwidują problemu tylko zmiejszają do iluś tam procent, nie wiem jak to jest z lękami. Być może podobnie.
  6. Też mam z tym problem, ale nie przeszkadza mi to jakoś strasznie w funkcjonowaniu. W razie potrzeby zakładam sobie po prostu słuchawki wyciszające, albo muzykę. Innymi razy wystarczy po prostu skupić uwagę na czymś innym (byle nie za bardzo na siłę). Zauważyłem że jak gadam o czymś z innymi podczas jedzenia, albo np. sam walę głośno w klawiaturę, czyli jakoś upodabniam się do otoczenia to problem przestaje mi to przeszkadzać. Jeszcze innym razem po prostu stwierdziłem że nie będę się nad sobą użalał "tylko" dlatego że ktoś sobie śpiewa w mieszkaniu nade mną i wtedy dalej mnie to trochę rozpraszało, ale mogłem jakoś w miarę się nawet uczyć. A jak nie to słuchawy/zatyczki, wyjść na spacer żeby się jakoś odstresować. Odnoszę wrażenie że te cudze chrapanie czy siorpanie odbieram jako wtargnięcie w moją przestrzeń i czuję wtedy złość/niebezpieczeństwo, a w dodatku nie mogę się tego pozbyć co jeszcze wzmacnia frustrację. Często wystarczyła by mi sama możliwość jakiegoś odgrodzenia się nawet jak bym z niej nie korzystał. Źle jest jak wpadam w błędne koło ciągłego rozmyślania i nasłuchiwania. Mieliście może tak że np. któryś z waszych rodziców w ogóle nie szanował waszych granic i kontynuował swoje zachowania nawet jak mówiliście że coś wam przeszkadza? Może ktoś to leczył u specjalisty? Ja jak dotąd tego nie poruszałem (mam większe problemy, a już pisałem u mnie "natężenie" tego nie jest jakieś nieznośne, poza tym na co dzień mam własny pokój). Tylko napisałem jakieś swoje intuicje na ten temat.
  7. vifi

    nowy a wlasciwie stary

    Piotr, witaj na forum. Wydaje mi się że cierpisz na fobię społeczną. Próbowałeś się leczyć u specjalisty? Albo jest po prostu coraz więcej nowych. Na tym forum chyba jest duży przyrost naturalny.
  8. Spokojnie, czekanie na wizytę u psychiatry czy dłuższe szukanie ośrodka to jeszcze nie koniec świata. Jeszcze nie jednego chłopaka rzucisz (może z kociambrem się nie rozstaniesz ). Przykro mi że masz tak pod górkę. Możesz tu oczywiście powylewać co Ci leży na wątrobie, ale wiedz że ten żart o zabijaniu się jest po prostu niesmaczny .
  9. vifi

    Mój problem

    No tak terapia potrwa. Na ogół to jest chyba 2-3 lata. Mój psychoterapeuta szybko ostudził mój zapał że jakieś 3-4 miesiące i się wyleczę. Niestety to nie złamana kość, złamanie jest dużo głębiej. Z problemem pochrząkiwań i innych wydźwięków (pisałeś o tym w pierwszym poście) jakoś doraźnie poradziłem sobie po prostu słuchawkami ochronnymi. Przynajmniej było trochę lepiej. http://allegro.pl/artykuly-bhp-ochronniki-sluchu-110252 Może to wygląda trochę głupio jak przy nauce siedzę ze słuchawkami jak przy cieżkich maszynach, ale jak nic nie ma to nawet taka prowizorka jest lepsza niż nic
  10. A próbowałeś coś zmienić? Poszukać lepszej pracy, terapii, może grupy DDA? Ciężko żeby twoje życie zmieniło się samo, dlatego trzeba o nie walczyć co jest trudne, zwłaszcza dla osoby z zaburzeniami. Dlatego pierwsze co przychodzi na myśl to terapia, bo ona może pomóc inaczej spojrzeć na swoje życie, otoczenie czy przeszłość. Może świat wcale nie jest wielkim bagnem, gdzie jesteśmy skazani na totalny bezsens wszystkiego co robimy, nawet pomimo tego że jedni dostają kopa od życia a innym się powodzi. Ale jak coś zmienić z takim nastawieniem?
  11. Jak wiele osób na tym forum. Co Cię najbardziej męczy na tych wizytach? To że nie radzisz sobie z podstawowymi rzeczami i psychoterapeuta to widzi i ocenia, czy to że nie robisz postępów jakie twoim zdaniem powinnaś? Nie wiem mogę się tylko domyślać, bo przecież chyba coś wywołuje to złe samopoczucie, a nic więcej nie napisałaś. Jeśli po prostu nie możesz się dogadać z terapeutą to można go zmienić, ale możesz poprostu powiedzieć że czujesz się styrana po wizytach, bo chyba trudno o dobre owoce terapii w takim stanie.
  12. vifi

    Skojarzenia

    garnitur - sztywniak
  13. coma, może też się skonsultuj z psychiatrą i powiedz że ta akaktyzja jest dokuczliwa, może ci zmniejszy dawkę albo coś, żeby za kilka dni nie było tu następnego posta okołosamobójczego.
  14. vifi

    Natręctwa myśli...

    Tak. To wygląda na nerwicę i można z tym iść do lekarza. Na ogół to leczy się psychoterapią i ewentualnie lekami.
  15. vifi

    Samotność

    Kiedyś też spodobała mi się osobowość schizoidalna i nawet próbowałem nią zostać (bo to przecież lepsze niż unikająca), ale nie za bardzo mi to wyszło.
  16. Ja często przychodzę z negatywnym nastawieniem, ale wychodzę zadowolony. Czasami nie chcę dotykać niektórych rzeczy, ale po wizycie jest tak lżej. A czego nie lubisz w tych wizytach. Na pewno da się coś zmienić.
  17. vifi

    Samotność

    Czasami w zamknięciu widać że inni byli nam bardzo potrzebni, choćby po to żeby było komu podziwiać te nasze osiągnięcia i dążenie do celu. Bo wtedy nie ma po co się tak starać, bo jest tylko człowiek i pustka..
  18. Akatyzja [sprawdza co to jest...] u mnie miałem przez jakiś tydzień-dwa taki niepokój ruchowy, ale nawet strasznie mi nie przeszkadzał - nawet mogłem się w końcu wziąć do roboty (i to jak). Podobno też są na to jakieś środki (leki na leki ) Nie przypominam sobie specjalnie jakiś myśli samobójczych czy stanów lękowych, chociaż czytałem że mogą występować (u mnie za to odzywał się układ pokarmowy). A nie mogłaś zadzwonić do psychiatry od razu przy pierwszych niepokojących (delikatnie mówiąc) objawach? Powinien Ci od razu co najmniej zmniejszyć dawkę (ja zaczynałem od połówki czyli 25mg), albo od razu wycofać. Jeszcze dostałem Chloranxen na kryzysowe sytuacje, może też poproś o coś takiego.
  19. Z tego co wiem może też być internista. Te ceny podałem orientacyjnie. Możesz poszukać czegoś w swojej okolicy i się sama zorientować jak to wygląda.
  20. 1) NFZ: idziesz do psychiatry, mówisz co Ci jest a on Cię skierowuje do psychologa. Czasami trochę się czeka, albo ma się żadko spotkania. 2) Prywatnie: Znajdujesz dobry ośrodek np. w twojej okolicy, jak znajdziesz to dzwonisz i zapisujesz się na wizytę. Wiele (jeśli nie większość) oferuje konsultację, jak nie wiesz od czego zacząć albo co dokładnie Ci jest. Wadą są opłaty ok 70-120 zł za wizytę. Czyli przy spotkaniu co tydzień w miesiącu wychodzi ok. 400 zł, czasami można umówić się na jakąś obniżkę czy zmniejszyć częstotliwość, ale nadal to spory wydatek. 3) Innych opcji nie znam.
  21. Znam to uczucie. Nie martw się, nie ma nic strasznego w rozmowie z psychologiem. Jak lęk ci nie pozwala podjąć decyzji to odłóż ją trochę aż emocje opadną (tylko nie wpadnij w ciągłe odkładanie decyzji), albo zapisz sobie na kartce za i przeciw i możliwe decyzje - pomaga czasami uporządkować rozbiegane myśli. Rozważanie i banie się strachu to jak chodzenie po ruchomych piaskach. A zapisujesz się prywatnie?
  22. Ciężko powiedzieć. Nie zauważyłem go tak nagle, raczej po pewnym czasie jak spojrzałem na ostatni okres czasu to zauważyłem, że te natręctwa nie są już tak dokuczliwe jak kiedyś. Nie tracę 4 godzin dziennie na jakieś niewiadomo co i świat się nie wali jak nie zrobię czegośtam (na ogół ), nawet zaliczyłem semestr. Powiedziałbym że w tej chwili jest jakieś 30-40% tego co kiedyś i jakby to powiedzieć - mniejszy kaliber. Dodatkowo chodzę na terapię i trochę się "przyzwyczaiłem" do natręctw i staram się zachowywać jakiś dystans do nich, co też mogło wpłynąć, ale wydaje mi się że jednak najbardziej pomogły mi leki, bo bez nich sobie nie radziłem. Jeśli miałbym jakoś oszacować czas po jakim były jakieś efekty to po jakiś 2-3-4 miesiącach (sory za taką rozpiętość), w każdym razie po przejściu do 100 mg. Oczywiście też czasami jazdy się zdarzają.
×