
vifi
Użytkownik-
Postów
1 546 -
Dołączył
Treść opublikowana przez vifi
-
GregoryHouse, Nie chodzisz na żadną terapię? Może masz kogoś z kim możesz porozmawiać, albo jakieś zajęcia/praca, które by cię utrzymały na nogach. Przecież nie trzeba koniecznie gdzieś wyjeżdżać żeby coś robić. A te myśli same raczej nie uciekną, i tak będzie trzeba się z nimi jakoś zmierzyć. Byle nie samemu!
-
Dobrze by było zapisać się na psychoterapię, wydaje mi się że lęki społeczne są na nią podatne. Trochę czasu mija zanim Asentra zacznie działać. Przy nerwicach zwykle się zwiększa dawkę (jest o niej długi post na forum). Możesz napisać jaką szkołę kończysz (liceum, technikum?), chcesz potem iść na studia? Czy utrzymujesz jeszcze jakieś kontakty z rówieśnikami?
-
Jaszczomp, Witaj
-
Jak byłem mały tu dużo chorowałem i okazało się że jak przestałem chodzić do lekarza i brać te antybiotyki to przestałem chorować. Poza tym wtedy ludzie więcej się ruszali, nie zapychali się to całą chemią. Co prawda wielu umierało na choroby czy w wojnach, ale nie przesądzałbym tak że byśmy nie przeżyli. Przecież nasi przodkowie jakoś sobie dali radę. Może wcale nie bylibyśmy trupami tylko zdrowymi ludźmi, bo wtedy nie było przecież tyle czasu na rozmyślanie, na samotność, a czasami trzeba było walczyć o życie a nie zastanawiać się po co żyjemy i jacy jesteśmy nieszczęśliwi.Nie wiem kim byłbym w Średniowieczu, ani kim byłbym teraz gdybym o tym myślał w XXIII wieku. Wiem że trzeba się leczyć i stanąć na nogi żeby być bardziej sobą kiedykolwiek.
-
A kto umieścił swoje zdięcie w wątku na forum ? Nie było ani brzydkie ani ani grube. Nie wiem gdzie te fałdy tłuszczu, może masz mega grube łydki (nie widać ich było na zdięciu)
-
Bo ja wiem. Może na początek przeczytaj "Poradnik dla chorych na zespół natręctw", dr. Żerdzińskiego (jest dostępny na stronie http://www.centrum-psychiatrii.internetdsl.pl/aktualnosci.php), ale zasadniczo nerwicę leczy się podczas psychoterapii i to jest chyba najskuteczniejsza metoda (w połączeniu z lekami). Dlaczego akurat na ciebie ma nie zadziałać? Wiele osób neurotycznych jest dość sztywnych i trudnych do zreformowania w pewnych miejscach (co sprzyja nerwicy).
-
jak wyglada wizyta u psychologa, psychiatry, psychoterapeuty
vifi odpowiedział(a) na temat w Psychoterapia
mikopiko88, Nie zawsze nerwica łączy się z problemami z nawiązywaniem kontaktów czy lękami społecznymi. Nawet fobik społeczny jak zobaczy drugiego fobika czekającego na terapię to może coś zaskoczyć i mogą się poznać. Gorzej kiedy przychodzisz i widzisz grupę przed sobą. Nie musisz od razu się ze wszystkimi zaprzyjaźniać. Możesz sobie usiąść i poczytać jakąś książkę, a zapoznać się z kimś w swoim czasie. Przecież nikt się nie będzie z tego wyśmiewał, chociaż pewnie będzie ci się tak wydawało. Nie słyszałem żeby nerwicowcy kłócili się kto jest normalniejszy (to by była ciekawa kłótnia , wręcz terapeutyczna). Moim zdaniem powinnaś powiedzieć na terapii o tych lękach i poczuciu bycia "bardziej nienormalną" niż inni (co drugi chory jest taki...). Lęk traci traci dużo swojej siły kiedy się go wypowie (dlatego tego nie chce). -
jak wyglada wizyta u psychologa, psychiatry, psychoterapeuty
vifi odpowiedział(a) na temat w Psychoterapia
vifi, sens, nie chodzi o to że źle się czuje przy niej czy że źle na mnie działa. po prostu nie potrafie się otworzyć, a słowa nie chcą mi przejśc przez gardło, czasami mam na prawde ochotę się wygadać ale nie potrafie zacząć bo za bardzo się wstydzę, jednak najgorzej jest rozmawiać z osobami które znam więc nie rozmawiam z nimi, z niki o tym nie rozmawiam, o tym co czuję itp. może dla tego nie potrafiłam otworzyć się u psychologa. Ale można porozmawiać o tym wstydzie, rozłożyć go na czynniki, czego się boisz (oceny, potępienia, ...). Oczywiście może być wstyd przed mówieniem o wstydzie, ale psycholog jest właśnie po to żeby w tym pomóc. Moja pierwsza wizyta była tragiczna pod tym względem (też się zaciąłem jak niewiem), potem psycholog skierowała mnie na terapię poznawczo-behawioralną (z inną osobą) i tam ten wstyd występował w dużo mniejszym stopniu (sam nie wiem do końca dlaczego). Z czasem nie tyle sobie z nim jakoś cudownie poradziłem ile po prostu przywykłem i czuję się już w miarę swobodnie, chociaż dalej mi trudno mówić o wielu rzeczach, o sobie, prawdziwym sobie a nie wymyślonym na potrzeby innych. Wydaje mi się że rozmowa z psychologiem jest jedną z najlepszych okazji do jakiegoś przezwyciężenia tych lęków (bo jak nie tam to gdzie?), dlatego zachęcam do kontynuowania lub znalezienia innej terapii i opowiedzenia o swoich problemach. Przecież trzeba się będzie z nimi zmierzyć, bo przecież same raczej nie uciekną. -
Jezus nie był rewolucjonistą politycznym (takiego chcieli go Żydzi). Nie przypominam sobie żeby "non stop" krytykował materializm i gdzie komuś nakazał się wszystkim dzielić? Przecież roztrząsa się też teksty Arystotelesa, Platona, Homera itp. które są jeszcze starsze. A dla wierzącego Biblia jest księgą natchnioną przez Boga. W wierze katolickiej zasadniczo interpretacja Biblii należy do Kościoła. Zresztą wystarczy sobie przeczytać kilka poprzednich stron tego wątku żeby się domyśleć co by było gdyby każdy interpretował ją po swojemu. Oczywiście nawet właściwa interpretacja nie czyni ludzi bezgrzesznymi. A gdzie tu walka z wolnością gospodarczą? Przecież on tylko nie chciał żeby nie sprzedawali w ogóle tylko żeby nie handlowali w świątyni. Jak myślisz co symbolizuje świątynia?
-
Jezus nie był rewolucjonistą politycznym (takiego chcieli go Żydzi). Nie przypominam sobie żeby "non stop" krytykował materializm i gdzie komuś nakazał się wszystkim dzielić? Przecież roztrząsa się też teksty Arystotelesa, Platona, Homera itp. które są jeszcze starsze. A dla wierzącego Biblia jest księgą natchnioną przez Boga. W wierze katolickiej zasadniczo interpretacja Biblii należy do Kościoła. Zresztą wystarczy sobie przeczytać kilka poprzednich stron tego wątku żeby się domyśleć co by było gdyby każdy interpretował ją po swojemu. Oczywiście nawet właściwa interpretacja nie czyni ludzi bezgrzesznymi. A gdzie tu walka z wolnością gospodarczą? Przecież on tylko nie chciał żeby nie sprzedawali w ogóle tylko żeby nie handlowali w świątyni. Jak myślisz co symbolizuje świątynia?
-
W związkach różnie . Do siebie samego chyba wystarczy metr. Kiedy ostatnio czułaś/eś się szczęśliwy/a?
-
W związkach różnie . Do siebie samego chyba wystarczy metr. Kiedy ostatnio czułaś/eś się szczęśliwy/a?
-
Twoja sytuacja w domu nie jest normalna, a chyba nie za bardzo potrafisz się bronić (bo niby jak)? Spróbuj poszukać gdzieś pomocy, choćby u psychologa szkolnego. Nie wierz w żadne słowo którym cię wyzywają. Ojciec chyba przeczuwa że coś jest nie tak, skoro nagle się przestraszył tego że masz chłopaka. Ciekawe czy mama by poszła z tobą do tego ginekologa i mu wytłumaczyła dlaczego przyszła :). Wyperswadowanie im tego może być trudne, bo potrzebna jest wiara w siebie i wytrwałość. Jeśli nie można przemówić do ich sumienia można do wyobraźni. Zapytaj się ich czy byli by z siebie dumni gdyby ich koledzy w pracy, w szkole dowiedzieli się że dzień w dzień nazywają swoją córkę/siostrę k*** i że chcą ją badać bo w wieku dorastania interesuje się chłopakami. Nie wikłaj się w dyskusje bez przyszłości. Jeśli zaczną cię wyzywać albo wymyślać jakieś teorie, gdzie nei ma ich co przekonywać to powiedz stanowczo że nie będziesz tak rozmawiać i tyle. Trzeba ustalić własne granice. Ustal z mamą czy z tatą kiedy by chcieli żebyć wychodziła i jeśli uda wam się dojść do jakiegoś porozumienia to trzymaj się tego. Pewnie będą chcieli przekraczać te granice, ale nie ustępuj. Broń się konsekwentnie. Powiedz też że jeżeli ojciec będzie pijany to ty wychodzisz. Wiem że pewnie sam bym sobie nie dał z tym rady, dlatego byłoby super gdybyś znalazła jakąś pomoc, oparcie w kimś. Jeśli nie psychologa to kogokolwiek. "Nie pozwalacie się kochać, a ja chciałabym przynajmniej was nie nienawidzić za to że dzięki wam odechciewa mi się żyć. Smacznego mamo i tato". Prawda jest po twojej stronie, nie masz się czego bać. Czeka cię życie a nie śmierć. Chociaż czasami idziemy po dnie. Wydaje mi się że twoja bierna postawa tylko wzmacnia ich agresywne zachowania. Ciekawe jak się poczują kiedy podsumujesz ich zachowania. Raczej nie będą chcieli o tym słyszeć albo jakoś się usprawiedliwiać, ale taka jest prawda. "Wydaje mi się że jestem normalną dziewczyną, ale według was jestem k*** i ostatnią szmatą, to może pójdziemy do psychologa to jakoś mnie "zdiagnozuje"? A może do wychowawcy, księdza? Ciekawe czy też mnie tak nazwie?". Bądź spokojna (przynajmniej w miarę spokojna). Przejdziesz przez to.
-
Twoja sytuacja w domu nie jest normalna, a chyba nie za bardzo potrafisz się bronić (bo niby jak)? Spróbuj poszukać gdzieś pomocy, choćby u psychologa szkolnego. Nie wierz w żadne słowo którym cię wyzywają. Ojciec chyba przeczuwa że coś jest nie tak, skoro nagle się przestraszył tego że masz chłopaka. Ciekawe czy mama by poszła z tobą do tego ginekologa i mu wytłumaczyła dlaczego przyszła :). Wyperswadowanie im tego może być trudne, bo potrzebna jest wiara w siebie i wytrwałość. Jeśli nie można przemówić do ich sumienia można do wyobraźni. Zapytaj się ich czy byli by z siebie dumni gdyby ich koledzy w pracy, w szkole dowiedzieli się że dzień w dzień nazywają swoją córkę/siostrę k*** i że chcą ją badać bo w wieku dorastania interesuje się chłopakami. Nie wikłaj się w dyskusje bez przyszłości. Jeśli zaczną cię wyzywać albo wymyślać jakieś teorie, gdzie nei ma ich co przekonywać to powiedz stanowczo że nie będziesz tak rozmawiać i tyle. Trzeba ustalić własne granice. Ustal z mamą czy z tatą kiedy by chcieli żebyć wychodziła i jeśli uda wam się dojść do jakiegoś porozumienia to trzymaj się tego. Pewnie będą chcieli przekraczać te granice, ale nie ustępuj. Broń się konsekwentnie. Powiedz też że jeżeli ojciec będzie pijany to ty wychodzisz. Wiem że pewnie sam bym sobie nie dał z tym rady, dlatego byłoby super gdybyś znalazła jakąś pomoc, oparcie w kimś. Jeśli nie psychologa to kogokolwiek. "Nie pozwalacie się kochać, a ja chciałabym przynajmniej was nie nienawidzić za to że dzięki wam odechciewa mi się żyć. Smacznego mamo i tato". Prawda jest po twojej stronie, nie masz się czego bać. Czeka cię życie a nie śmierć. Chociaż czasami idziemy po dnie. Wydaje mi się że twoja bierna postawa tylko wzmacnia ich agresywne zachowania. Ciekawe jak się poczują kiedy podsumujesz ich zachowania. Raczej nie będą chcieli o tym słyszeć albo jakoś się usprawiedliwiać, ale taka jest prawda. "Wydaje mi się że jestem normalną dziewczyną, ale według was jestem k*** i ostatnią szmatą, to może pójdziemy do psychologa to jakoś mnie "zdiagnozuje"? A może do wychowawcy, księdza? Ciekawe czy też mnie tak nazwie?". Bądź spokojna (przynajmniej w miarę spokojna). Przejdziesz przez to.
-
I to mnie martwi. Niby ciągnie mnie do dziewczyn, ale z moją dojrzałością.. Przecież człowiek dojrzały ma nie tylko brać ale też dawać, a ja czuję jakbym nie miał z czego. A okres dorastania nie czeka na psychikę aż będzie gotowa. Ani starość, ani tym bardziej śmierć. Nie za bardzo potrafię sobie znaleźć miejsce na świecie. Z jednej strony budzą się u mnie duże potrzeby bliskości, a z drugiej strony taka rezygnacja, że nie wiadomo czy byłbym lepszy od tych niedojrzałych 30-latków (tylko jeszcze młodszy). Do organizmu "nie docierają" moje przekonania o pięknie matematyki czy sportu (i oczywiście tego forum - no dobra może to dosyć osobliwe piękno). Podobnie jak do nerwicy i kiepskiego nastroju. Potem przez pewien czas mam wrażenie że dobrze mi jest sam ze sobą, a potem taka pustka i lęk. Ostatnio chyba uciekam w sen przed tym wszystkim (oczywiście nie tylko samotność jest problemem). Jakoś tam wstaję, ale mam wrażenie że spałbym bez końca. Może w snach człowiek nie czuje się samotny, podobnie jak niemowlę w łonie matki.
-
I to mnie martwi. Niby ciągnie mnie do dziewczyn, ale z moją dojrzałością.. Przecież człowiek dojrzały ma nie tylko brać ale też dawać, a ja czuję jakbym nie miał z czego. A okres dorastania nie czeka na psychikę aż będzie gotowa. Ani starość, ani tym bardziej śmierć. Nie za bardzo potrafię sobie znaleźć miejsce na świecie. Z jednej strony budzą się u mnie duże potrzeby bliskości, a z drugiej strony taka rezygnacja, że nie wiadomo czy byłbym lepszy od tych niedojrzałych 30-latków (tylko jeszcze młodszy). Do organizmu "nie docierają" moje przekonania o pięknie matematyki czy sportu (i oczywiście tego forum - no dobra może to dosyć osobliwe piękno). Podobnie jak do nerwicy i kiepskiego nastroju. Potem przez pewien czas mam wrażenie że dobrze mi jest sam ze sobą, a potem taka pustka i lęk. Ostatnio chyba uciekam w sen przed tym wszystkim (oczywiście nie tylko samotność jest problemem). Jakoś tam wstaję, ale mam wrażenie że spałbym bez końca. Może w snach człowiek nie czuje się samotny, podobnie jak niemowlę w łonie matki.
-
jak wyglada wizyta u psychologa, psychiatry, psychoterapeuty
vifi odpowiedział(a) na temat w Psychoterapia
pati09, I tak większość wizyty? Czy psycholog jakoś to w tobie powodował.? Czułaś się przy nim źle, skrępowana? Źle reagował na twój płacz? Może po prostu trzeba zmienić psychologa. Albo po prostu porozmawiać o tym co Ci przeszkadza w spotkaniach. Zwłaszcza jeśli nie wiesz co. -
jak wyglada wizyta u psychologa, psychiatry, psychoterapeuty
vifi odpowiedział(a) na temat w Psychoterapia
pati09, I tak większość wizyty? Czy psycholog jakoś to w tobie powodował.? Czułaś się przy nim źle, skrępowana? Źle reagował na twój płacz? Może po prostu trzeba zmienić psychologa. Albo po prostu porozmawiać o tym co Ci przeszkadza w spotkaniach. Zwłaszcza jeśli nie wiesz co. -
Nie wiem czy jest konieczna, ale wskazana. Może i można pozyć się ich przez wytrwałą konfrontację z lękami (ewentualnie też z lekami), ale to jakoś bardzo nie wpłynie na naszą osobowość i na to co spodowało te zaburzenia. Dlaczego nie chcesz psychoterapii?
-
Nie wiem czy jest konieczna, ale wskazana. Może i można pozyć się ich przez wytrwałą konfrontację z lękami (ewentualnie też z lekami), ale to jakoś bardzo nie wpłynie na naszą osobowość i na to co spodowało te zaburzenia. Dlaczego nie chcesz psychoterapii?
-
Chwilę potem nazwał ją niewiastą, pochwalił ją za wielką wiarę i uleczył jej córeczkę. A może przyrównanie niewierzących psami miało ukazać coś innego? Zwłaszcza biorąc pod uwagę jak ta kobieta zareagowała. (Jak kogoś interesują dalsze wyjaśnienia to załączam artykuł: http://mateusz.pl/ksiazki/js-pn/js-pn_18.htm) A przypowieść o miłosiernym Samarytaninie? Rozmowa z Samarytanką przy studni, "Idźcie i nauczajcie wszystkie narody", "Boże wybacz im, bo nie wiedzą co czynią"? A może Jezus nie narodził się "zaprogramowany" na to żeby zbawić świat, tylko musiał rozeznawać wolę Boga wobec niego i jego misji. "Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie". Kazał?Nie można odczytywać wszystkiego dosłownie jak leci, pomijając np. to że jesteśmy w innej kulturze i mamy tylko tłumaczenie. Zresztą ten problem występował już w pierwszych wspólnotach: "umiłowany nasz brat Paweł według danej mu mądrości napisał do was, 16 jak również we wszystkich listach, w których mówi o tym. Są w nich trudne do zrozumienia pewne sprawy, które ludzie niedouczeni i mało utwierdzeni opacznie tłumaczą, tak samo jak i inne Pisma, na własną swoją zgubę." (2 P 3,15)
-
Chwilę potem nazwał ją niewiastą, pochwalił ją za wielką wiarę i uleczył jej córeczkę. A może przyrównanie niewierzących psami miało ukazać coś innego? Zwłaszcza biorąc pod uwagę jak ta kobieta zareagowała. (Jak kogoś interesują dalsze wyjaśnienia to załączam artykuł: http://mateusz.pl/ksiazki/js-pn/js-pn_18.htm) A przypowieść o miłosiernym Samarytaninie? Rozmowa z Samarytanką przy studni, "Idźcie i nauczajcie wszystkie narody", "Boże wybacz im, bo nie wiedzą co czynią"? A może Jezus nie narodził się "zaprogramowany" na to żeby zbawić świat, tylko musiał rozeznawać wolę Boga wobec niego i jego misji. "Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie". Kazał?Nie można odczytywać wszystkiego dosłownie jak leci, pomijając np. to że jesteśmy w innej kulturze i mamy tylko tłumaczenie. Zresztą ten problem występował już w pierwszych wspólnotach: "umiłowany nasz brat Paweł według danej mu mądrości napisał do was, 16 jak również we wszystkich listach, w których mówi o tym. Są w nich trudne do zrozumienia pewne sprawy, które ludzie niedouczeni i mało utwierdzeni opacznie tłumaczą, tak samo jak i inne Pisma, na własną swoją zgubę." (2 P 3,15)
-
Z tym czołem to w sumie prawda, ale czasami można też im pokazać cztery litery i się czymś zająć.
-
A także własnego działania. Ludzie poznają się tam gdzie się spotykają, a jeśli się nie spotykają to szanse są małe. "Módl się się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" św. Ignacy Loyola.
-
Mi czasami pomaga włączenie sobie jakieś gry komputerowej. Wiadomo że gry bardzo angażują uwagę i jeśli nie można się zebrać to coś takiego może pomóc się uspokoić (przynajmniej na jakiś czas). Ale to tylko działanie doraźne. Ogólnie coś co angażuje uwagę.