
niosaca_radosc
Użytkownik-
Postów
2 381 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez niosaca_radosc
-
W jakim sensie? W sensie "nakładania masek"?
-
robotnica, jak nie ten lek, to inny. Są tysiące kombinacji, które mogą pomóc. Sertralina nie jest dla Ciebie, bo czujesz się na niej jak "zombie" - ok, można spróbować czegoś innego, co nie będzie tak spłycało emocji. Branie leków wiąże się z jakimiś skutkami ubocznymi, nie ma tak pięknie, ale ja tylko dzięki lekom wyszłam z największego bagna na tyle, że byłam w stanie zacząć korzystać z terapii. Wcześniej pomimo uczęszczania na terapię przez pół roku efektów nie było. Dopiero jak leki trochę mnie wyciągnęły, zaczęły się pojawiać efekty terapii. Więc nie demonizujmy tak farmakoterapii na podstawie doświadczeń z jednym lekiem.
-
Gunia76, ja idąc na grupową nie wierzyłam, że cokolwiek mi to da. W sumie poszłam tam, bo terapeutka postawiła mi taki warunek. Niewiele mówiłam, często czułam się niezrozumiana, a że nie potrafiłam się bronić, niejednokrotnie wychodziłam stamtąd z jeszcze większym dołem niż wchodziłam. Z moich doświadczeń mogę Ci poradzić, żebyś po grupie, dzieliła się z kimś tym, co się tam działo. Wyrzucała z siebie te emocje, bo ich kumulowanie nie przyniesie nic dobrego. Jeśli jesteś w stanie robić to na grupie - super, jeśli nie, pisz choćby tutaj. Możesz też pisać do mnie PW, jeśli wolisz bardziej prywatne wiadomości. Ważne, żeby się nie poddawać i nawet jeśli wydaje nam się to głupie i bez sensu, trwać w tym, bo to naprawdę przynosi efekty. Ja byłam osobą, z którą grupa mogła zrobić, co jej się tylko podobało, nie broniłam się, ale w końcu grupa tak mnie wkurzyła, że się postawiłam i powiedziałam jak bardzo ich zachowanie jest niekonsekwentne, a w efekcie bezsensowne. Mimo wszystko, coś mi to dało. A nie macie zasady, która nie pozwala na kontaktowanie się grupy poza sesjami? Może to o to chodzi.
-
WENLAFAKSYNA + MIRTAZAPINA (California Rocket Fuel)
niosaca_radosc odpowiedział(a) na Lord Cappuccino temat w Leki przeciwdepresyjne
Bezimienna123, mi na depresję bardzo pomaga. W sumie nie wiem czy sama wenlafaksyna nie dałaby rady, bo jak przypadkowo zeszłam z 300 na 150, to była masakra. Nawet w połączeniu z mirtazapiną, 2 stabilizatorami i buspironem nie było za fajnie. No, ale nie chcę kombinować i dlatego na razie zostaję na CRF. -
Robinho, ale myślisz, że gdyby ten Twój lekarz przyjmował na NFZ byłby inny? To wszystko zależy od człowieka, nie od tego gdzie pracuje.
-
leaslie, a pomyśl co mogłoby Cię powstrzymać?
-
nazywam się niewarto, a przeczytaj sobie swoje własne posty z wczoraj. Te w których pisałaś, że kończysz z cięciem. Nie możesz się przecież od razu poddawać.
-
leaslie, a jesteś sama w domu?
-
Marcin20.04, przede wszystkim zgłosić ten fakt lekarzowi. Może jakaś korekta/zwiększenie dawki leków pozwoli na wyciszenie tych myśli. W przypadku psychoterapii rozmowa skąd się biorą, próba dojścia do sedna - dlaczego akurat teraz są, a wcześniej ich nie było? Co się zmieniło i jak temu przeciwdziałać. W przypadku bardzo nasilonych myśli samobójczych - wizyta na Izbie Przyjęć i w razie potrzeby hospitalizacja.
-
Robinho, zależy do kogo trafisz. Ja i na NFZ miałam wizyty co najmniej 30 min.
-
leczenie, terapia a kwestie finansowe.
niosaca_radosc odpowiedział(a) na silesiankitten temat w Nerwica lękowa
http://www.rynekmedyczny.pl/Poradnia_zdrowia_psychicznego,Bytom,%C5%9Bl%C4%85skie,p,FLOPPZVDHIO,1 Powyżej link do PZP w Bytomiu. Na pewno któraś z nich ma podpisany kontrakt z NFZ, ale to już sama sprawdź. Jeśli chodzi o psychologa, to 60 zł to naprawdę niewiele, a jeśli chodzi o psychiatrę, to początkowo podejrzewam, że będą potrzebne wizyty raz w miesiącu, może troszkę częściej, żeby kontrolować wdrażanie leków. Ale później jedna wizyta na 2 miesiące jest wystarczająca. No i można też chodzić do lekarza rodzinnego, kiedy ma się już ustalone leki i dawki, byle tylko przedstawić jakieś poświadczenie. -
Z chęcią przeczytałabym sobie tą książkę. W ogóle teraz kiedy trochę bardziej zagłębiłam się w temat, doczytałam, że podstawą terapii prowokatywnej jest mimo wszystko śmiech i zachowania pozytywne. Prowokacja chyba ma na celu jedynie "zwrócenie uwagi". Sądzę, że faktycznie może to przynosić dobre rezultaty, zwłaszcza w przypadku osób, które przeszły już kilka, czy kilkanaście terapii. Dla takiej osoby to szok, coś zupełnie nowego i wydaje mi się, że faktycznie może wyzwolić pożądane reakcje.
-
problematyczny, z tym czekaniem to różnie. Ja za pierwszym razem czekałam 2 tygodnie, potem ok. miesiąca. A do psychiatry skierowania nie potrzeba.
-
rotten soul, mam prośbę, powstrzymaj się od takich "konkretnych" postów. Temat jest raczej po to, aby walczyć, a nie się poddawać. Rozumiem, że niby każdy wie, co trzeba zrobić, ale przeczytanie o tym czarno na białym może stać się decydującym impulsem, a tego nie chcemy.
-
Prywatnie ok 100 zł, zazwyczaj w zależności od wielkości "konkurencji". Ogólnie rzecz biorąc to czy wybierzesz chodzenie prywatnie czy na NFZ to tylko Twój wybór, bo wg mnie nie ma żadnej różnicy. Oprócz ceny oczywiście.
-
Zgadzam się z Lilith. Ludzie z PTSD nie zareagują na atak obroną, nawet jeśli terapeuta przez całą sesję będzie atakował. Ja osobiście pewnie siedziałabym zaryczana te 50 minut przyjmując wszystkie ataki i zgadzając się z nimi. Ten mechanizm jest tak "wyuczony", że podejrzewam, że żadna osoba z PTSD nawet nie wyszłaby wcześniej, żeby nie słuchać tego wszystkiego, a co dopiero zacząć się bronić. Zresztą, wydaje mi się, że trzeba byłoby być obecnym przy takiej terapii na ile terapeuta prowokuje, a na ile normalnie rozmawia z pacjentem. Bo jeśli te wszystkie prowokacje wyrwane są z kontekstu, to też nie możemy dobrze ocenić terapii. Bo jeśli prowokacja nastąpi np. na początku, a potem terapeuta w sposób mniej prowokacyjny "zajmie się i otoczy opieką" pacjenta, to pacjenci nie będą pamiętać o tej prowokacji, ale zapamiętają jej skutek.
-
A jak radziliście sobie z tymi obsesjami?
-
Robinho, mimo wszystko, myśli samobójczych się nie bagatelizuje. To najgorsze co można zrobić.
-
Rafallo, to nieprawda. Codziennie coś nam się śni, tylko nie jesteśmy tego świadomi.
-
Gunia76, miałam podobnie. Chodziłam z musu, często przebywanie na grupie było dla mnie cholernie ciężkie i niefajnie. Też mało mówiłam, do tego stopnia, że grupa zaczęła się tego czepiać. Ale powiem Ci jedno - daj sobie czas. Skoro mnie udało się dotrwać do końca grupy i na końcu nawet polubić 2 osoby, to Ty też sobie poradzisz. I absolutnie nie rezygnuj. Udowodnij im i sobie, że dasz radę, że potrafisz.
-
Ona31, jeśli chodzi o treść, przekaz i ogólny sens tych słów, to uważam, że są naprawdę mądre i celne. Jednak jeśli chodzi o mnie do głosu dochodzi negacja i dewaluacja wszystkiego. W efekcie wcale nie uważam, że moje podjęcie leczenia jest aktem odwagi, ale roztrząsam to w kategoriach przegranej, bo nie podołałam i byłam zmuszona rozpocząć leczenie.
-
Tym się akurat nie przejmuj. Wg badań to właśnie poloniści, docenci, doktorzy ponoć lepiej wiedzą co autor miał na myśli niż sam autor. Głośno było o Szymborskiej, która za interpretację swojego własnego wiersza otrzymała zaledwie 60%.
-
Hmmm, niby mądre słowa, tylko ciężko mi się z nimi utożsamiać.
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
niosaca_radosc odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
Stasia60, ja to wszystko rozumiem. I tak naprawdę ja bardzo kocham moją mamę i jestem Jej ogromnie wdzięczna za to, że jest. Wspiera mnie na ile potrafi i dzięki Niej mam możliwość chodzenia na terapię, co wyciągnęło mnie z najgorszego doła. To wszystko Jej zasługa. A co do tego jak było, to w sumie nie mamy wina. Bardziej moja i moich chorych zapędów bycia idealną. A przecież idealna córka nie może się skarżyć ani narzekać. Takie przynajmniej miałam mniemanie. Dlatego byłam cicho, żeby tylko nie sprawiać kłopotu. A do mamy nie mam żalu, bo robiła co mogła, żeby zapewnić nam byt. Teraz obie jesteśmy bardziej świadome i staramy się naprawić naszą relację. I mam nadzieję, że nam się to uda. -
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
niosaca_radosc odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
Stasia60, zgadzam sie z Toba. To dzieki mamie mam mozliwosc chodzenia na terapie. I teraz jest przy mnie i stara sie pomoc. Niestety nasz kontakt nadal nie jest zbyt dobry. Nie zwalam winy tylko na mame bo to ja calkowicie sie zamknelam ale chyba nie bez przyczyny. Nie potrafimy z soba rozmawiac, ani ja, ani mama. Piszac ze kontakt z mama jest o kant tylka potluc nie mialam na mysli ze to tylko Jej wina. Moja takze. I wiem o tym. Ale jak pisalam, to jedna wielka mieszanka sprzecznosci. Kiedys nie bylo za fajnie, mam o to zal, bo chyba dlatego zadomowil sie miedzy nami taki chlod, ale nie chce o tym mowic, bo mi to raczej nie pomoze, a mamie bedzie przykro. Zreszta to nie o to chodzi zebym teraz wypominala co bylo zle, bo nikt nie jest doskonaly. Teraz dopiero probujemy naprawic te relacje, ale to musi potrwac.