Skocz do zawartości
Nerwica.com

ekspert_abcZdrowie

Użytkownik
  • Postów

    11 374
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ekspert_abcZdrowie

  1. Tak... tylko trochę odbiegliśmy od tematu marihuany i jej wpływu na organizm Mam pytanie, co sądzicie o sprzedaży napojów bezalkoholowych wzbogaconych THC. Napoje takie sprzedaje się między innymi w Kalifornii. Można kupić je w różnych smakach, np. Canna Colę, Sour Diesel albo winogronowy Grape Ape. Sztuka to cena rzędu około 45 zł. By produkt sprzedał się na rynku, promuje się go jako środki lecznicze. Czy taka strategia marketingowa nie jest przypadkiem obliczona jedynie na zyski, a nie na dobro konsumentów?
  2. Witam! Pragnę zabrać głos w "debacie" nad związkiem alkoholu i nerwicy. Główny objaw osiowy zaburzeń nerwicowych to permanentne odczuwanie napięcia psychicznego i lęku. Uporczywe odczucie strachu wiąże się z subiektywnym dyskomfortem, który chce się zredukować. Osoby cierpiące na zaburzenia lękowe niejednokrotnie próbują „dodać sobie odwagi” i zapomnieć o lęku, popijając piwko, winko, wódkę albo inny trunek. Alkohole należą do depresantów, tzn. działają tłumiąco na ośrodkowy układ nerwowy. Rozluźniają, relaksują, odprężają. Pozwalają zapomnieć o kłopotach dnia codziennego. Alkohol pomaga być towarzyskim osobom nieśmiałym, odważnym – osobom asekuranckim, operatywnym – osobom zachowawczym. Człowiek oszukuje jednak sam siebie. Etanol w perspektywie krótkofalowej daje uczucie uwolnienia od napięć i strachu, ale stosowany na dłuższą metę może prowadzić do uzależnienia psychicznego i fizycznego organizmu. Alkohol to pseudo-metoda walki z lękami. Człowiekowi się tylko wydaje, że sobie radzi. Zagłusza problemy, ale ich nie rozwiązuje. Alkohol, zamiast redukować lęki, nasila stany lękowe. Następnego dnia człowiek budzi się z kacem, tym moralnym także. Popada w gorszy nastój, ma poczucie pustki, bezwartościowości, niedopasowania społecznego. Poza tym, nadużywanie alkoholu jest niebezpieczne w sytuacji, kiedy pacjenci z nerwicą popijają leki alkoholem. Degradują nie tylko wątrobę, ale ryzykują własnym życiem. Polecam zajrzeć pod link: http://abcnerwica.pl/nerwica-a-alkohol Pozdrawiam
  3. Witam! roksana2002, wydaje mi się, że twoje trudności w funkcjonowaniu z ludźmi, jak to określiłaś, nie są jedynie twoim udziałem. Trudności w dogadaniu się z ludźmi w pracy zazwyczaj mają charakter dwustronny - wina leży gdzieś pośrodku. Na pewno krzyki, agresja, deprecjonowanie człowieka zamiast udzielenia mu konstruktywnych wskazówek i uwag oraz pomocy w tym, z czym sobie nie radzi, nie przyczynią się do poprawy relacji i nie polepszą jakości pracy. Oczywiście, druga strona rozmów może być sfrustrowana, np. z powodu trudności osobistych czy rodzinnych, ale nie może stresów rozładowywać na niczemu niewinnych współpracownikach. Może pracodawca powinien pomyśleć o szkoleniach dla pracowników w celu wzmocnienia kompetencji miękkich, takich jak trening komunikacji czy asertywności. Zachęcam do przejrzenia poniższych linków: http://portal.abczdrowie.pl/trudny-szef http://portal.abczdrowie.pl/trudni-wspolpracownicy http://portal.abczdrowie.pl/gdy-szef-nie-ma-racji Pozdrawiam
  4. "Blokada przed jedzeniem" i poczucie winy, że się zjadło mogą wskazywać na zaburzenia odżywania, np. anoreksję. Oczywiście, kasiątko, ma rację. Nie sam wskaźnik BMI świadczy o zaburzeniach jedzenia. Do rozpoznania anoreksji konieczne jest stwierdzenie: - spadku wagi lub braku przybytku wagi, prowadzącego do masy ciała niższej co najmniej o 15% od oczekiwanej, - spadek wagi jest osiągany poprzez unikanie tuczących pokarmów oraz dodatkowo: wymioty i ćwiczenia lub przyjmowanie leków np. przeczyszczających, - zaburzonego obrazu własnego ciała, samooceniania się jako osoby otyłej, - strachu przed przytyciem, który prowadzi do narzucenia sobie niskiego progu masy ciała, - zaburzeń hormonalnych np. u kobiet zanik miesiączkowania. Trzeba jednak pamiętać, że w przypadku jadłowstrętu atypowego objawy mogą mieć jedynie łagodne nasilenie albo pojawią się tylko niektóre symptomy z powyższego katalogu objawów.
  5. Witam! Wiara w to, że jest się beznadziejnym i brak samoakceptacji ugruntowuje w człowieku przekonanie, że jest do niczego, że nic nie potrafi, do niczego się nie nadaje, że inni go nie lubią, że nie zasługuje na miłość, szacunek ani przyjaźń. Niskie poczucie własnej wartości odbiera prawo do szczęścia. Człowiek koncentruje się tylko na tym, co negatywne, na wadach i porażkach. Nigdy nie jest tak, że coś jest jednolicie białe albo czarne. Na szczęście, nasza osobowość może pomieścić zarówno pozytywne cechy, jak i znaleźć miejsce dla tych mniej chlubnych, z którymi też trzeba nauczyć się żyć. Każda wada może mieć pozytywne konotacje, np. nieśmiały człowiek jest jednocześnie dyskretny, a niepewny i zalękniony sprawia wrażenie dobrego powiernika tajemnic. Uchodzi za introwertyka, któremu można powierzyć sekret. Dla wzmocnienia samooceny warto wypisać na kartce szereg cech i zachowań, jakie u siebie się lubi, nawet najbardziej niedorzeczne i głupie. Lubię swoje piegi, zapisuję piegi, uważam, że umiem słuchać innych, dorzucam do worka "pozytywów". Jeśli trudno mi samemu znaleźć u siebie pozytywne cechy, pytam innych. Czasami rodzina, znajomi i przyjaciele mogą zasypać nas nieoczekiwanymi odpowiedziami. Niejednokrotnie człowiek przekonany, że jest generalnie do niczego, słysząc, że daje fajne rady albo potrafi uniezależnić się od opinii innych, być trochę takim "udergroundowcem", dziwi się, bo nigdy by nie wpadł, że to może być jakimkolwiek plusem w jego charakterze. Zachęcam zatem do zadawania pytań bliskim, za co nas cenią i lubią. Odpowiedzi zwrotne stanowią czasem fajny sposób na poprawę samopoczucia i bombardowanie swojego ego komplementami. Więcej o pomysłach, jak się zaakceptować i podnieść własną samoocenę, można znaleźć po poniższymi linkami: http://portal.abczdrowie.pl/jak-podniesc-poczucie-wlasnej-wartosci, np. robienie osobistych map, autoanaliza, zalety i mocne strony itp. http://portal.abczdrowie.pl/samoakceptacja Pozdrawiam
  6. Widzisz KeFaS, tylko ty różnisz się od niejednego nastolatka. Bo młodzi nie mają motywacji, żeby dowiedzieć się czegoś więcej na temat substancji psychoaktywnych, nie wychodzą sami z inicjatywą szukania informacji na temat działania marihuany czy amfetaminy, nie ma w nich ciekawości poznawczej, a próby edukowania ich w tym kierunku odczytują jako afront - Co tak jakiś belfer będzie mi gadał? Inni palą i im nic, to i ja mogę. Poza tym, głupio nie palić. Co kumple powiedzą? To teraz takie modne. Naprawdę, młode osoby mają nikłą wiedzę na temat wpływu szeroko pojętych używek na organizm, a jeżeli coś wiedzą, to ich wiadomości ograniczają się do stereotypowych haseł i mitów. Jeśli chodzi o zagrania firm farmaceutycznych, masz świętą słuszność. Nie chodzi o dobro pacjenta, tylko kasę i zyski. Dlatego ludzie też powinni czytać, co zażywają, zanim zdążą odczuć na sobie skutki uboczne. I zgadzamy się razem też w kwestii konieczności edukowania młodzieży na temat konsekwencji i potencjalnego niebezpieczeństwa zażywania narkotyków. Chciałabym doczekać się jakiejś fajnej kampanii antynarkotykowej, takiej z prawdziwego zdarzenia, w naszym kraju. Może to jakieś wyzwanie dla mnie? Bodajże w Norwegii wykorzystano Internet do walki z inicjacją narkotykową. Pomysł można zobaczyć, wpisując w wyszukiwarkę "oryginalna kampania antynarkotykowa" albo na stronie trydrugs.net. Efekty wizualne fajne, ale merytoryczna zawartość - powiedzmy szczerze, bardzo średnia.
  7. Ludzie z osobowością narcystyczną rzeczywiście stanowią nie lada wyzwanie, jeśli chodzi o budowanie związków damsko-męskich. Jak każde zaburzenie osobowości, również osobowość narcystyczna wymaga leczenia i psychoterapii. Czasami jednak istnieją związki, które funkcjonują na zasadzie uzupełniania się we wzajemnych deficytach - są to związki chore, bo zabezpieczające patologię, np. diada osobowość zależna + osobowość paranoiczna albo agresywny kat + uległa ofiara w związkach przemocowych. Wówczas wzajemne utrwalanie patologii, choć destruktywne, może przyczynić się do tego, że relacja będzie trwała dość długo, przynosząc jednak cierpienie, jak nie obu, to przynajmniej jednej ze stron. Neurotycy nie potrafią cieszyć się życiem, a ich egocentryzm tak naprawdę wynika z braku zadowolenia z siebie. Pewne niedomogi pokrywa się zatem arogancją, roszczeniowością, opryskliwością, agresją. Zainteresowanym polecam książkę Karen Horney "Neurotyczna osobowość naszych czasów", której fragment cytuję niżej: ...każda nerwica zawiera pewne sprzeczne dążenia, których neurotyk nie potrafi pogodzić. Powstaje wobec tego pytanie, czy nasza kultura nie charakteryzuje się podobnymi, określonymi sprzecznościami, stanowiącymi podłoże typowych konfliktów neurotycznych? (...) Sprzeczność występuje między naszymi potrzebami a trudnościami w ich zaspokajaniu. Ze względów ekonomicznych potrzeby nasze są ciągle rozbudowywane za pomocą reklamy, nawoływania do konsumpcji i do dotrzymywania kroku sąsiadom. Większość ludzi ma jednak w rzeczywistości ograniczone możliwości zaspokajania takich potrzeb, co prowadzi do ciągłej rozbieżności między pragnieniami a ich spełnianiem. Istnieje jeszcze jedna sprzeczność: między pozorną wolnością jednostki a rzeczywistym jej ograniczeniem. Społeczeństwo wmawia człowiekowi, że jest on wolnym i niezależnym panem swego życia; „wielka gra, jaką jest życie” stoi przed nim otworem i może zdobyć wszystko, co chce, jeśli wykaże wystarczającą sprawność i włoży w to odpowiedni wysiłek. W rzeczywistości jednak większość ludzi ma w tym zakresie ograniczone możliwości. To, co się mówi żartobliwie o niemożności wybrania sobie rodziców, można swobodnie rozszerzyć na życie w ogóle - na wybór i powodzenie w zawodzie, wybór rozrywek czy partnera. Jednostka oscyluje przez to między poczuciem nieograniczonej swobody w kierowaniu swym losem a poczuciem absolutnej bezradności. Na temat toksycznych związków można przeczytać tutaj: http://portal.abczdrowie.pl/toksyczne-zwiazki
  8. Miało mnie dotknąć? Nie czuję się żadnym ekspertem w sprawach marihuany. Nawet sama sobie tego nicku (ekspert_abcZdrowie) nie wymyślałam. Ale nie zgadzam się z twierdzeniem, że aby być np. dobrym terapeutą osób uzależnionych od substancji psychoaktywnych, trzeba na początku samemu być narkomanem albo żeby pomagać rodzicom dzieci z autyzmem, trzeba samemu mieć dziecko autystyczne... A co do przemilczania faktów na temat możliwości uzależnienia się od benzodiazepin, odsyłam tu: http://portal.abczdrowie.pl/uzaleznienie-od-benzodiazepin
  9. magdus87, kod F50 to oznaczenie zaczerpnięte z Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych ICD-10, które świadczy o tym, że cierpisz na któryś z rodzajów zaburzeń odżywania się, np. jadłowstręt psychiczny czy żarłoczność psychiczną. Twój wskaźnik masy ciała BMI (Body Mass Index) - masa ciała podana w kilogramach podzielona przez wzrost podniesiony do kwadratu (podany w metrach) - wynosi zaledwie 15,5, co świadczy o bardzo dużej niedowadze. By twój współczynnik mieścił się w dolnych granicach normy, musiałabyś ważyć przynajmniej 10 kg więcej. Na temat zaburzeń odżywania, jak i zdrowego jedzenia, możesz przeczytać tutaj: http://portal.abczdrowie.pl/zaburzenia-odzywiania http://portal.abczdrowie.pl/bilansowanie-zdrowej-diety
  10. etien, świetny początek do rozpoczęcia wprowadzania zmian w swoim życiu i prób powalczenia z własnymi trudnościami. Tak naprawdę wszystko zaczyna się w głowie. Jeśli chodzi o osobowość zależną, jest ona uciążliwa nie tylko dla osoby cierpiącej na to zaburzenie osobowości, ale też dla otoczenia, które ciągle musi być niejako "zapleczem" dla osoby zależnej. Osoba zależna to osoba czasami skrajnie niesamodzielna, a jej niesamodzielność zasadza się na braku wiary we własne możliwości, kompetencje, umiejętności, braku zaufania do siebie i przekonania, że samemu można dać radę. Czasami ludzie z osobowością zależną wierzą, że żyją tylko dzięki drugiej osobie, że to inni zabezpieczają ich los, że bez kogoś u boku na pewno by zginęli. Osobowość zależna koegzystuje niejednokrotnie z innymi problemami natury psychicznej, jak uzależnienie emocjonalne od partnera czy godzenie się na złe traktowanie przez innych (agresję, przemoc) z obawy przed samotnością i odrzuceniem. Więcej na ten temat można przeczytać pod linkami: http://portal.abczdrowie.pl/osobowosc-zalezna http://portal.abczdrowie.pl/uzaleznienie-od-partnera
  11. Witam serdecznie! Podobnie, jak poprzednicy przeczytałam całą historię i podzielam zdanie. DRAMAT! Podziwiam cię On^31 za wytrwałość i naprawdę silne nerwy. Wielu na twoim miejscu zrezygnowałoby w przedbiegach. Rozumiem, że zakończony związek zawsze wywołuje smutek, poczucie porażki, zawiedzione nadzieje i żal. Jednak na podstawie twojego listu widać wyraźnie, że ten związek był związkiem toksycznym. Ty byłeś stroną, która ciągle się starała, udowadniała na okrągło, że zasługuje na szacunek, która się angażowała, wychodziła z inicjatywą, planowała, spełniała zachcianki, a druga strona - jedynie brała i żądała więcej. Co do podejrzeń borderline, myślę, że nie są trafione. Na pewno dziewczyna, jak i jej rodzice wykazują pewne zaburzenia osobowości, ale bardziej przedstawiony przez ciebie obraz świadczy o osobowości narcystycznej: - bezceremonialne i aroganckie postawy oraz zachowania, - częsta zawiść wobec innych i przekonanie, że to inni są zawistni i źli (Ja jestem cacy, inni są be), - wykorzystywanie innych dla własnych celów, - wyższościowe poczucie własnej wartości, - pochłonięcie przez wyobrażenia o własnej wspaniałości, - przekonanie o byciu kimś niepowtarzalnym, specjalnym, wyjątkowym, - potrzeba nadmiernego podziwu, bycia docenionym przez innych, - oskarżanie innych za własne niepowodzenia, - krzywdzenie innych dla "idei", bo tylko ja się liczę, - egocentryzm, - poczucie uprzywilejowania, oczekiwanie szczególnie korzystnego traktowania własnej osoby, - lekceważenie potrzeb i uczuć innych, - przekonanie, że ja mam prawo, inni - tylko obowiązki, - zazdrość i brak empatii. Myślę, że powyższy katalog objawów, świadczący o osobowości narcystycznej, bardziej odpowiada obrazowi twojej byłej dziewczyny. Narcyzm to trochę taki przerośnięty egoizm plus brak poszanowania drugiego człowieka. Życzę powodzenia w odbudowywaniu własnej samooceny i odzyskiwaniu sił, które "wyssała" była partnerka. Pozdrawiam
  12. KeFaS, ja nigdzie nie napisałam, że kannabinoidy nie mają właściwości terapeutycznych. Co więcej, kilka wpisów wcześniej pisałam tak: Mówiąc o potencjale terapeutycznym marihuany (trochę z przymrużeniem oka, z ironią), miałam na myśli wiarę młodych ludzi w to, że po wypaleniu "trawki" rozjaśni im się nagle umysł i odnajdą rozwiązania na wszelkie nurtujące ich problemy. Miałam na myśli obraz naiwnych nastolatków, wierzących, że marihuana to panaceum na ich kłopoty. Którzy nie zdają sobie sprawy, że (nierozsądne) palenie "maryśki" może nieść poważne konsekwencje. Którzy traktują marihuanę jako "terapeutę". Mam świadomość, że istnieje spora grupa leków na bazie THC, które mogą np. łagodzić bóle neuropatyczne, że jest wspomniany przez ciebie Sativex, czy Cesamet (do walki z wymiotami i nudnościami po chemioterapii), czy Rimonabant (do walki z otyłością i uzależnieniami). Wiadomo, że różne gatunki konopi mogą znaleźć zastosowanie jako leki, podobnie jak rumianek czy krwawnik Rozróżniam jednak przyjmowanie kannabinoidów dla potrzeb leczniczych od palenia "trawki" dla potrzeb "rekreacyjnych"
  13. erendis, na podstawie tego, co napisałaś nie byłabym taka pewna, że nie jesteś chora. Na pewno choruje twoja dusza i umysł. Nienawiść do siebie, skrajnie niska samoocena, brak wiary we własne możliwości, brak zadowolenia z własnych osiągnięć (dobre wyniki w nauce, renomowana szkoła średnia, zdane egzaminy na studiach), smutek, pesymizm, zły nastrój, poczucie bezwartościowości i beznadziei, spadek zainteresowań, lęk przed ludźmi, unikanie kontaktów społecznych, prokrastynacja - odkładanie działań na potem, zaburzenia koncentracji uwagi, spadek motywacji i brak mobilizacji do działań to bardzo szeroki wachlarz objawów, które mogą świadczyć o depresji, przynajmniej o łagodnym albo umiarkowanym epizodzie depresyjnym. Depresja funkcjonuje na zasadzie błędnego koła. Poznawczo-behawiorlany cykl depresji układa się w następujący sposób: niska samoocena i negatywne interpretacje zdarzeń (Jestem nieatrakcyjna i nikt mnie nie lubi) - depresja (Czuję się samotna i nieszczęśliwa) - negatywne zachowania (Nie dbam o siebie, ignoruję swoje potrzeby psychiczne) - odrzucenie społeczne i samotność (Ludzie mnie unikają, bo jestem dziwna i bezwartościowa) - przykre zdarzenia (Postanawiam coś zrobić ze swoim życiem, ale nie mogę się zmobilizować w sobie) - niska samoocena (Jestem beznadzieja, do niczego, nie powinnam się urodzić). W ten sposób powstaje "błędne koło" depresji, które samo się napędza, funkcjonuje na zasadzie samospełniającego się proroctwa i każe wierzyć, że nie zasługuje się na szacunek, miłość ani lepsze życie. Zainteresowanych odsyłam pod adres: http://portal.abczdrowie.pl/wszystko-o-depresji Pozdrawiam
  14. Witam! Objawy somatyczne to objawy ze strony ciała, fizjologiczne. Choroby natury psychicznej mogą manifestować się nie tylko nieprawidłowościami w funkcjonowaniu umysłu czy psychiki, np. zaburzeniami nastroju, spadkiem motywacji, apatią, agresją czy poczuciem bezustannego lęku. Czasami np. depresja maskuje się pod postacią innych dolegliwości "cielesnych", jak zawroty głowy, wymioty czy duszność. Zaburzenia widzenia, szumienie w uszach, mroczki przed oczami, obawy o utratę kontroli nad własnym zachowaniem czy lęki wynikające z możliwości zachorowania mogą stanowić niespecyficzne symptomy zaburzeń nerwicowych, chociażby nerwicy hipochondrycznej. Fizyczne objawy zaburzeń nerwicowych, to m.in.: bóle głowy, żołądka, serca, kręgosłupa; palpitacje serca; zawroty głowy; drżenie kończyn; zaburzenia wzroku i słuchu; parestezje (dziwne uczucia w obrębie skóry - pieczenie, swędzenie, mrowienie); wzmożone napięcie mięśniowe; nadwrażliwość na bodźce; porażenie narządów ruchu; brak czucia; nadmierne pocenie się; czerwienienie; zaburzenia równowagi; napady drgawkowe; bezsenność; duszność; hiperwentylacja; zaburzenia seksualne itp. Czasami też dolegliwości mogą wynikać z zaburzeń somatyzacyjnych. Na temat lęków, nerwicy i zaburzeń somatyzacyjnych warto przeczytać pod poniższymi linkami: http://portal.abczdrowie.pl/nerwica-i-leki http://portal.abczdrowie.pl/zespol-briqueta Pozdrawiam
  15. Witam! Wpis _Jack_ traktuje trochę o tym, czy lepiej cierpieć po cichu, nie lecząc depresji czy innego zaburzenia, ale nie narażając się na "zaszufladkowanie" przez społeczeństwo i najbliższe otoczenie, czy raczej lepiej pójść do specjalisty i na terapię, podnosząc jakość swojego życia, ale biorąc pod uwagę, że konkretna diagnoza może się ciągnąć za nami całe życie. Tak, jak pisała Aditi - choroba jest dobrym weryfikatorem, komu na nas rzeczywiście zależy, kto jest prawdziwym przyjacielem, na kim możemy polegać w ciężkich chwilach. Diagnoza psychiatryczna może stać się etykietą depersonalizującą jednostkę oraz pomijającą społeczny i kulturowy kontekst, w którym jej problemy się zrodziły. Nadanie komuś etykiety osoby zaburzonej psychicznie może mieć poważne i długotrwałe konsekwencje, oprócz konsekwencji samego zaburzenia, dlatego psychiatrzy i psychologowie powinni uważać, jakich określeń używają i jakie znaczenie konotacyjne niesie ze sobą dana etykieta diagnostyczna. Czasem "schizofrenik" może czuć się jak naznaczony, napiętnowany, ze swoistym stygmatem na czole, z którego ludzie czytają "zaburzony psychicznie". Dodatkowo na taką etykietkę nakłada się niewiedza ludzi na temat danej choroby. Ludzie najczęściej bowiem powtarzają niesprawdzone mity na temat depresji, schizofrenii, ADHD czy innej trudności psychologicznej, nie mając świadomości jej istoty. Poza tym, wiele osób podlega halo efektowi - przypisują szereg cech osobom na podstawie pierwszej informacji o nich i pierwszego wrażenia. Zatem, jeśli ktoś usłyszy, że dana osoba to schizofrenik, zaczyna sobie nadbudowywać interpretację i obraz osobowości tego człowieka - że najprawdopodobniej wariat, jakiś psychopata, niepoczytalny, agresywny, niebezpieczny itp. Więcej o stygmatyzacji i etykietowaniu można przeczytać pod linkiem: http://portal.abczdrowie.pl/etykietowanie Pozdrawiam
  16. Witam! W kwestii urojeń odsyłam do strony: http://portal.abczdrowie.pl/zespol-urojeniowy. Jeśli chodzi o przyczyny powstawania zespołu Otella, to faktycznie rezerwuje się ten termin głównie dla osób, które niezbicie wierzą w zdradę partnera i niewierność małżeńską pod nieobecność jakichkolwiek objawów zdrady, a ponadto nadużywają alkoholu. Inaczej zespół Otella określa się jako obłęd alkoholowy lub obłęd zazdrości. Zespół Otella znajduje swoje miejsce w Klasyfikacji Chorób ICD-10 wśród zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowania spowodowanych użyciem alkoholu (zaburzenia psychotyczne). Przyjmuje się, że urojeniom zazdrości u alkoholików sprzyja osobowość paranoiczna. Więcej o toksycznych związkach, objawach zespołu Otella i sposobach jego leczenia można znaleźć pod poniższym linkiem: http://portal.abczdrowie.pl/zespol-otella Pozdrawiam
  17. Witaj planet_sorrow! Przeczytałam cały twój wpis i mam podobne odczucia, jak Nana88. Źródła twoich problemów mogą być różne. Jednym z nich faktycznie może być kwestia trudności w zaaklimatyzowaniu się na obczyźnie, problemy językowe, nieporozumienia z rodzicami, ale szereg objawów, o których piszesz może świadczyć o depresji i to o ciężkim epizodzie depresyjnym z objawami psychotycznymi. Oczywiście, rzetelna diagnoza wymagałaby wykonania badań i bezpośredniej konsultacji u psychiatry, bowiem na obraz kliniczny zaburzeń nakładają się inne nieprawidłowości funkcjonowania, jak poczucie derealizacji, depersonalizacji, lęki przed ludźmi (może fobia społeczna), zaburzenia odżywiania. Nie bez znaczenia jest też twój wiek - wiek dorastania, poszukiwania swojej tożsamości i testowania rzeczywistości. Na podstawie twojego wpisu łatwo daje się jednak wyróżnić typowe objawy depresji, jak: - nastrój depresyjny prawie codziennie przez większą część dnia, - bezsenność lub spanie zbyt długo, - spowolnienie ruchowe, - znacząco obniżone zainteresowanie przyjemnościami, - poczucie bezwartościowości, bezsensu, beznadziejności, - trudności w myśleniu i koncentracji uwagi, - myśli o śmierci, - autoagresja, samookaleczanie się, - unikanie kontaktów społecznych, - spadek energii i motywacji do działania, - zaniedbywanie codziennych obowiązków, - prokrastynacja - patologiczne odkładanie wszystkiego na później. Twój stan psychiczny wymaga konsultacji psychiatrycznej. Musisz porozmawiać ze swoimi rodzicami. Nie mogą bagatelizować twoich problemów i traktować twoich słów jako szantażu emocjonalnego. Spróbujcie ze sobą szczerze porozmawiać. Więcej o mniej lub bardziej charakterystycznych objawach depresji i sposobach jej leczenia znajdziesz po poniższymi linkami: http://portal.abczdrowie.pl/objawy-depresyjne http://portal.abczdrowie.pl/fizyczne-objawy-depresji http://portal.abczdrowie.pl/jak-leczyc-depresje http://portal.abczdrowie.pl/jak-wyjsc-z-depresji Pozdrawiam ciepło
  18. Zasady kodeksu etyczno-zawodowego obowiązują wszystkich polskich psychologów. Psycholog, który wstępuje do Polskiego Towarzystwa Psychologicznego (PTP), przyjmuje na siebie zobowiązanie skrupulatnego przestrzegania zasad kodeksu i upowszechniania ich wśród psychologów niezrzeszonych w PTP. Postępowanie członka PTP sprzeczne z kodeksem pociąga za sobą sankcje, o których orzeka Sąd Koleżeński. Radzę zapoznać się też z Ustawą o zawodzie psychologa i samorządzie zawodowym psychologów. Rozdział 4 traktuje o odpowiedzialności dyscyplinarnej psychologa. Art. 20. Członkowie samorządu psychologów podlegają odpowiedzialności dyscyplinarnej za: 1) zawinione naruszenie obowiązków zawodowych, 2) czyny sprzeczne z zasadami etyki określonymi w Kodeksie Etyki Zawodowej, o którym mowa w Art. 40 pkt 3, 3) uporczywe uchylanie się od płacenia składek członkowskich. Art. 21. Karami dyscyplinarnymi są: 1) upomnienie, 2) nagana z ostrzeżeniem, 3) zawieszenie w prawie do wykonywania zawodu na czas od 3 do 12 miesięcy, 4) skreślenie z listy psychologów z pozbawieniem prawa wykonywania zawodu. Art. 22. Postępowanie dyscyplinarne toczy się przed Regionalną Komisją Dyscyplinarną. Jeśli chodzi o fachową literaturę dotyczącą manipulacji dziećmi w trakcje mediacji rodzinnych czy rozwodu rodziców, polecałabym "Przetrwać rozwód" Victorii Perrett. Nie trzeba czytać całej książki. Wystarczy przejrzeć spis treści i przejść do tematów nurtujących czytelnika. Autorka jest psychoterapeutką, która sama przeżyła rozwód. W książce nie znajdzie Pan naukowego bełkotu, jedyny mankament to perspektywa, z której pisze autorka - rzeczywistość Wielkiej Brytanii, a nie Polski. Inna propozycja to książka trenera PTP i doświadczonego psychologa Kuby Jabłońskiego "Rozwód. Jak go przeżyć?". Poradnik odpowiada na pytania, jak pomóc sobie i dzieciom w trakcie rozwodu. Jeden rozdział poświęcony jest rozwodzącym się dorosłym, drugi - dzieciom rozwodzących się rodziców. Proszę pamiętać, że dla dziecka rozstanie rodziców to jeden z najgorszych dramatów w życiu. Warto zatem zachować rozsądek i nie narażać dziecka na konflikt lojalności - który rodzic lepszy - mama czy tata? Odsyłam też do artykułu pod linkiem: http://portal.abczdrowie.pl/rozwod-a-dziecko.
  19. KeFaS, akurat ja nie wypowiadam się w imieniu terapeutów i nie będę mówiła o ich zarobkach, bo to nie stanowi przedmiotu rozmów w tym wątku. Raczej jestem psychologiem-diagnostą i nie zarabiam "stówki za godzinę". Zarabiam o wiele mniej. Zresztą nieważne. Podzielam zdanie Vian, że niektórzy potrzebujący pomocy terapeutycznej idą do psychologów, podobnie, jak ci z bolącym zębem do dentysty, czy potrzebujący skrócić włosy do fryzjera. Zgadzam się z tobą KeFaS - nie każdy potrzebuje terapii. Niekiedy wystarczy szczera rozmowa z przyjacielem, mężem, żoną - zdrowa komunikacja może więcej niż niejeden seans czy konsultacja psychologiczna. A co do "potencjału terapeutycznego" marihuany wypowiedziałam się już wcześniej Według mnie, to wątpliwej jakości terapia, wymagająca w perspektywie długofalowej rzeczowej pomocy psychologicznej naprawdę...
  20. Witam! O traumie zgwałcenia czy wykorzystywania seksualnego (przez starsze rodzeństwo, rodzica, ojczyma itd.) bardzo trudno rozmawiać. Kobiety zgwałcone czują się brudne, nieczyste, godne poniżenia, czują się winne. Zaczynają myśleć, że swoim zachowaniem mogły sprowokować do zachowań seksualnych drugą stronę. Czytając wpisy, zauważyłam, że pojawiły się też takie kwestie, jak fascynacja seksualnością, ciałem, problemy dorastania. kasiątko, z tego, co zdążyłam zauważyć, w twoim życiu zabrakło faktycznie stabilnych drogowskazów życiowych i wsparcia oraz zainteresowania ze strony rodziców. Abstrahując jednak od koligacji rodzinnych, uwarunkowań biologicznych, różnicy wieku między wykorzystywanym a wykorzystującym, nie uwierzę, że rodzice przez cztery lata (pisałaś, że kontakty seksualne z bratem trwały, kiedy ty miałaś 6-10 lat, a on 9-13 lat) nie zauważyli nic niepokojącego w waszym zachowaniu. Sądzę, że rodzicom było wygodniej udawać, że problemu nie ma, że wszystko jest w porządku, że nasza rodzina jest "normalna". Nie wnikam, czemu służyły kontakty z bratem - czy były wymuszone, czy nie, czy zabezpieczały potrzebę bycia kochanym, potrzebę miłości, bliskości, spokoju, akceptacji, bycia docenionym..., czy stanowiły sposób radzenia sobie z jakimiś lękami czy deficytami tak brata, jak i twoimi, ale zwracam uwagę na fakt, że tak naprawdę w całej tej sytuacji najbardziej są WINNI rodzice (opiekunowie), którzy zlekceważyli sytuację, zignorowali problem, nie "oswoili" dzieci z seksualnością, nie nauczyli granic, zasad, norm. Nie pokazali to jest OK, ale to już nie jest OK. Tak naprawdę trauma zgwałcenia dotyczy w największej mierze osób blisko ze sobą spokrewnionych. Najczęściej są to relacje na linii ojciec-córka, ojczym-przyrodnia córka albo właśnie siostra-brat. A otoczenie udaje, że wszystko jest ładnie, pięknie - "Jesteśmy kochającą się rodzinką". Nierzadko same matki przyzwalają na wykorzystywanie córki przez ojca i gwałt dokonuje się na oczach matki. Czasami widząc, co się dzieje, nie reagują. To również niema zgoda i przyzwolenie na patologię rodzinną. Dramat rozgrywa się w zaciszu czterech ścian. Niejednokrotnie skrzywdzone kobiety przez całe życie borykają się z przerażającą przeszłością, nie mówiąc o tym nikomu ze wstydu czy poczucia winy. Podziwiam cię, kasiątko, za odwagę napisania o swoich problemach i za to, że dzięki tobie też inne dziewczyny/kobiety zaczynają się otwierać, mówiąc, co czują, jak cierpią, jak wykorzystywanie seksualne w dzieciństwie zrujnowało im dorosłe życie. Zainteresowanych tematem odsyłam też do strony: http://portal.abczdrowie.pl/gwalt Pozdrawiam ciepło
  21. Witam! Lęki "niewiadomego pochodzenia" mogą składać się na obraz kliniczny depresji. skonczony19, twoja niska motywacja, brak chęci do działania, flegmatyzm, o których piszesz, składają się na to, co określa się jako prokrastynacja. Niewykluczone jednak, że poczucie niepokoju i bezustanne obawy stanowią skutek leczenia farmakologicznego. Do podstawowych skutków ubocznych Mobemidu należą: zaburzenia snu, niepokój, pobudzenie ruchowe, drażliwość, ból i zawroty głowy, zaburzenia czucia, uczucie suchości w jamie ustnej, zaburzenia widzenia, dolegliwości ze strony przewodu pokarmowego (nudności, pieczenie przełyku, biegunka, zaparcia), skórne reakcje alergiczne (wysypka, świąd pokrzywka, rumień), czasami zaburzenia świadomości. Natomiast wśród skutków ubocznych Miansecu wymienia się: nadmierne uspokojenie i senność, szczególnie na początku leczenia, uszkodzenie szpiku kostnego z obniżonym poziomem białych krwinek lub niedokrwistość aplastyczną, zaburzenia czynności wątroby, ginekomastię (przerost gruczołów piersiowych u mężczyzn), patologiczną laktację, zawroty głowy, spadki ciśnienia przy zmianie pozycji ciała, obrzęki obwodowe, bóle i zapalenie stawów, zmiany skórne (rumień wielopostaciowy, nadmierne pocenie się). Farmakoterapia może być niewystarczająca. Jeżeli chcesz zmienić sposób myślenia o sobie i swoim życiu, i zacząć dostrzegać to, co pozytywne, radzę udać się na psychoterapię. Polecam linki: http://portal.abczdrowie.pl/jak-wyjsc-z-depresji http://portal.abczdrowie.pl/psychoterapia-depresji Pozdrawiam
  22. Witam! Niska samoocena funkcjonuje na zasadzie samospełniającej się przepowiedni. Niskiej samooceny nie wolno mylić z wyrażaniem krytyki na swój temat lub przyznaniem się do jakiejś swojej słabości. Osoba o niskiej samoocenie ma tendencję do uogólniania: „Jestem do niczego”, „Nic mi nie wychodzi”, „Nikt mnie nie lubi” itp. Niska samoocena jest czymś destrukcyjnym, mającym wpływ na całe życie. Niszczy powoli od środka. Skrajnie niska, nieadekwatna samoocena, ignorująca osobiste sukcesy, może doprowadzić do rozwoju pełnoobjawowego zaburzenia, np. depresji czy alkoholizmu. Zaniżone poczucie własnej wartości funkcjonuje trochę na zasadzie źle wyregulowanej lornetki - umysł każe skupiać się tylko na porażkach, na beznadziejności, każe stawiać sobie coraz wyżej poprzeczkę, nie akceptować błędów, karać się za niepowodzenia, samo-krytykować się, zaniedbywać siebie, ignorować swoje potrzeby itp. Kiedy człowiek ma niską samoocenę, wykazuje tendencje do zaniżania prawdopodobieństwa odniesienia sukcesu, nie wierzy we własne możliwości, co przekłada się na mniejsze zaangażowanie i mniejszy wysiłek podczas wykonywania zadań, faktycznie prowadząc do spadku uzyskiwanych wyników i potwierdzając i tak już niską samoocenę. To prawda, że fundamenty poczucia własnej wartości budują przede wszystkim rodzice i to, co przydarza nam się w okresie wczesnego dzieciństwa. kasia070283, myślę, że twoje problemy, brak pewności siebie, pesymizm, smutek i niska samoocena wynikają nie tylko z agresji słownej matki, jej braku szacunku do ciebie, ale także z choroby alkoholowej ojca oraz przeżyć z okresu dorastania, które mogły być wtórne do trudności rodzinnych. Nie bez znaczenia może być tu również syndrom DDA. Za radą marlena1977, polecam książkę "Toksyczni rodzice" Susan Forward oraz coś bardziej optymistycznego "6 filarów poczucia własnej wartości" Nathaniela Brandena. Dla zainteresowanych polecam linki: http://portal.abczdrowie.pl/niska-samoocena http://portal.abczdrowie.pl/toksyczni-rodzice http://portal.abczdrowie.pl/dorosle-dzieci-alkoholikow Pozdrawiam wszystkich
  23. Witam! Każdego psychologa obowiązuje kodeks etyczno-zawodowy, który reguluje pewne kwestie i definiuje ogólnie standardy zachowania psychologa w roli praktyka, badacza czy popularyzatora i nauczyciela. Opinia psychologiczna do sądu w sprawie przyznania opieki nad dzieckiem czy ograniczenia praw rodzicielskich powinna zawsze uwzględniać dobro dziecka. Psycholog nie może jednak pisać w opinii, że dziecko jest bite przez jednego z rodziców tylko w oparciu o relację jednej strony (zwykle zainteresowanej, żeby rzeczywiście taka opinia powstała). Podobnie, jak nie można wypowiadać się o relacjach między małżonkami na podstawie kontaktu jedynie z żoną. Opinia, w której pojawia się zapis, że dziecko jest bite przez ojca, tylko w oparciu o relację matki, to poważne nadużycie diagnostyczne. Taka opinia powinna powstać po przeprowadzeniu różnych badań i obserwacji, zarówno matki, ojca, jak i dziecka oraz ich wzajemnych interakcji. Oczywiście, na początku psycholog musi uzyskać od każdego zgodę na udział w badaniach. Pierwszy kontakt psychologa z klientem to wspólne ustalenie zakresu działań psychologa, a więc celu działania, form działania i granic ingerencji psychologicznej. Każda osoba zgłaszająca się do psychologa - niezależnie od tego, czy jest to matka z dzieckiem z trudnościami, czy nastolatek oczekujący pomocy w wyborze szkoły, czy człowiek załamany po śmierci kogoś bliskiego, czy wreszcie instytucja oczekująca sporządzenia ekspertyzy w określonej sprawie - ustala z psychologiem zasady jego działania i interwencji. Czasami osoby muszą poddać się badaniu psychologicznemu na zlecenie sądu, czyli nie dobrowolnie, ale pod przymusem. Przymusowość dotyczy zarówno podejrzanych, oskarżonych, jak i stron w procesie rozwodowym czy opiekuńczym. O ile w przypadku spraw karnych oskarżeni są w sytuacji przymusu faktycznego i nie mogą odmówić poddania się badaniu (określa to art. 65 paragraf 1 pkt 2 Kodeksu postępowania karnego), to w innych wypadkach jest to przymus psychologiczny. Strony w procesie rodzinnym mają świadomość, że odmowa udziału w badaniu psychologicznym jest interpretowana przez sąd na ich niekorzyść. Psycholog musi uczciwie kierować przebiegiem procesu diagnostycznego i nie może ulegać pokusie dobierania metod, które potwierdzą diagnozę, na jakiej zależy którejś ze stron w procesie badania. kprusak, z tego, co Pan pisze wynika, że opinia dziecka powstała wyłącznie w oparciu o obserwację dziecka i wywiad z matką. By móc postawić konstatację pt. "Dziecko jest bite przez ojca", psycholog musiałby przede wszystkim zbadać relacje na linii dziecko-ojciec, zaobserwować, jak dziecko zachowuje się w obecności ojca, jak na niego reaguje, jak się zachowuje w obecności obojga rodziców itp. Może Pan odwoływać się od tej opinii, sugerując, że nie jest poprawna metodologicznie i niezgodna z kodeksem zawodu psychologa. Opinia bowiem powstała zaocznie, bez uwzględnienia ważnych zmiennych i bez weryfikacji danych, które powinny być bezwzględnie wzięte pod uwagę. Pozdrawiam
  24. dolomit, podobnie, jak ty nie cierpię hipokryzji, ale wątek o marihuanie chyba jest po to, by mogli się na nim wypowiadać zarówno ci, którzy są za jej legalizacją i chcą podzielić się swoimi argumentami, jak i dla tych, którzy zwracają uwagę na potencjalne ryzyko i niebezpieczeństwo związane z paleniem "trawki". Każdy przecież ma prawo do odmiennego zdania i dzielenia się informacjami, jakimi dysponuje na temat wpływu narkotyków na organizm czy sposobów ich produkowania. Nie zgadzam się z twoim tokiem rozumowania. Podobnie, jak Vian, uważam, że potrzeba korzystania z pomocy psychologicznej czy psychiatrycznej nie jest sztucznie "nadmuchiwana" przez media, ale świadczy o większej świadomości ludzi. I istnieje choroba ADHD, jak i wiele innych jednostek chorobowych - radzę zapoznać się z Klasyfikacją Chorób i Problemów Zdrowotnych ICD-10 i sprawdzić sobie zagadnienie pt. zespół hiperkinetyczny albo poczytać trochę fachowej literatury na ten temat. Uwierz, że wielu psychologów nie zarabia aż tak "ciężkich" pieniędzy, by im zależało na tym, by ludzie chorowali "na duszy". Częściej chciałabym mieć mniej pracy niż mam... i wolałabym, żeby ludzie nie musieli korzystać z mojej pomocy...
  25. kasiątko, z tego, co piszesz widać wyraźnie, że stałaś się trochę taką ofiarą tego, w jaki sposób funkcjonuje twoja rodzina. Czasem tak jest, że system rodzinny deleguje niejako kogoś z członków, by pełnił określoną funkcję, np. rolę kozła ofiarnego, osoby chorej albo nieudacznika życiowego. Wówczas pozostali mają "misję" do spełnienia, mogą czuć się potrzebni, np. opiekując się "słabszym" i to uzasadnia funkcjonowanie całej rodziny oraz utrzymuje pseudo-równowagę w systemie. Podobnie działają rodziny z problemem alkoholowym - alkoholik i współuzależniona żona z dziećmi, których starania koncentrują się na tym, by zatuszować problem, by o alkoholizmie nie dowiedzieli się sąsiedzi czy znajomi. Cieszę się bardzo, że terapia ci pomaga i że odzyskałaś kontakt z samą sobą i ze swoimi uczuciami. Często tak jest, że pomocy psychologicznej czy psychiatrycznej wymaga nie tyle pojedyncza osoba, np. syn czy córka, ale cała rodzina. W mojej pracy nierzadko spotykam się z sytuacją, że to rodzice bardziej potrzebują pomocy i weryfikacji własnych przekonań niż "trudne dzieci". Najczęściej źródła problemów tkwią w nieumiejętnej komunikacji i braku umiejętności przyjęcia perspektywy patrzenia drugiego człowieka. Ludziom bowiem bardzo trudno przyjąć do wiadomości, że to, co "inne" nie zawsze oznacza "gorsze"...
×