Nic nie jest dobrym pretekstem, by się upijać. Rozumiem, że Twoja dziewczyna mogła wówczas przeżywać coś na kształt buntu, kontestacji świata, chciała jakoś zamanifestować to, że się nie zgadza z rodzicami, ale wybrała najmniej skuteczną strategię działania. Tak naprawdę pijąc "ryzykownie", szkodziła (szkodzi) tylko sobie, nikomu więcej. Nie zachowywałabym się na zasadzie - wet za wet, bo to do niczego dobrego nie prowadzi. Co sobie chcecie udowodnić? Kto więcej wypije? Kto ma mocniejszą głowę? Kto ile wytrzyma? Taka strategia, by się wzajemnie ranić? Odpłacę Ci pięknym za nadobne, tak? Radziłabym wycofać się z takich metod, bo w ten sposób doprowadzicie swój związek do zagłady. To tak jak w zaostrzającej się kłótni - spirala kłótni rozkręca się coraz bardziej... No właśnie... To jest trochę niepokojące. Kiedy jesteś ze swoją dziewczyną, potrafi się kontrolować i pije mało albo w ogóle. Kiedy jednak już nie ma Cię przy sobie, tylko wśród przyjaciół, to zaczyna sobie "luzować" z alkoholem i pić więcej. A co do podstępnego działania alkoholu i tego, że czasem na pierwszy rzut oka nie widać, że osoba jest uzależniona, w 100% zgadzam się z tahelą! To tak jakby hołdować tylko stereotypowi, że narkomanami to bezdomni, brudni, bez dachu nad głową degeneraci, którzy nie potrafią wytrzymać, kiedy nie wstrzykną sobie w żyłę... A jak wiadomo, niejeden narkoman chodzi w świetnie wyprasowanym garniturze i zarządza prężnie rozwijającą się firmą... Nie wiadomo, kiedy tak naprawdę wpada się w sidła niszczącego nałogu.