-
Postów
11 374 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez ekspert_abcZdrowie
-
teka omnipotencja
-
targ
-
targ
-
kino - projekcja
-
kino - projekcja
-
Bóg Firefox czy Google?
-
Bóg Firefox czy Google?
-
ktoś77, znane, znane. Rozumując w ten sposób, wszystko można sprowadzić do mózgu, bo przecież mózg wszystkim zawiaduje. Tak chce model biomedyczny. Na szczęście (tudzież na Twoje ktosiu nieszczęście) nie jesteśmy "czarną skrzynką", jak chciał behawioryzm, i nie działamy tylko w oparciu o paradygmat bodziec-reakcja. To, że Tobie psychoterapia nie pomogła, nie świadczy o jej nieskuteczności. Jednym pomaga, inni się zawodzą. Słowo przeciw słowu. Innym pomagają leki, innym te same leki szkodzą. Człowiek jest wypadkową różnych czynników. Odniosę się do przykładu, który podała Candy14 - trudnego dzieciństwa i wzorców wyniesionych z domu. Napisałeś ktoś77, że niektórzy mają trudne dzieciństwo i masę innych problemów i cierpią na nerwicę albo depresję, a inne osoby - może nawet bardziej doświadczone przez życie niż ci pierwsi - nie chorują na żadne choroby natury psychicznej. O różnicach, według Ciebie, ma decydować nie siła stresora, tylko odporność psychiczna, która zasadza się na konstrukcji genetycznej. Muszę Cię jednak rozczarować, bo to, jak człowiek reaguje na czynniki zewnętrzne (różne stresory, wyzwania, trudności itp.) zależy od genów, ale też od wychowania, od tego, jak rodzice nauczyli Cię radzić sobie w stresowych sytuacjach, jak sam nauczyłeś się radzić ze swoimi problemami, jakie masz wsparcie z zewnątrz, czy masz przyjaciół, rodzinę, na których możesz liczyć, jakie masz cechy osobowości, co słyszałeś od rówieśników na swój temat w szkole itd. Człowiek nie jest konstrukcją zero-jedynkową. Twojego wychowania ani metod wychowawczych, jakie stosowali Twoi rodzice nie naprawią leki. Leki nie przyczynią się do tego, że będziesz miał większą ilość przyjaciół albo "lepszych" przyjaciół, leki nie zmienią tego, jak traktowano Cię w szkole, leki nie naprawią Ci chwiejnej samooceny... Posłużę się swoim przykładem, jeśli chodzi o sposób reagowania na sytuacje trudne. Mam siostrę bliźniaczkę (bliźnięta jednojajowe). Mamy identyczny z siostrą materiał genetyczny. Wychowywałyśmy się w tym samym domu, w takich samych warunkach. Do matury chodziłyśmy do tej samej szkoły, obracałyśmy się w tym samym towarzystwie. "Rozstałyśmy się" na studiach. Wszystko wskazuje, że powinnyśmy być prawie doskonałymi kalkami pod względem wyglądu i zachowania, reakcji, psychiki. Owszem, jesteśmy bardzo do siebie podobne. Sądzę, że gdybyśmy się tak samo ubrały, nikt z nieznających nas do tej pory osób, by nas nie rozpoznał (ta sama waga, figura, kolor włosów, tembr głosu itd.). Inaczej jednak reagujemy na sytuacje stresowe - ja bardziej zadaniowo, moja siostra - emocjonalnie. A przecież mamy takie same geny! Człowiek jest zbyt skomplikowany, by sprowadzić go do mózgu. Nie umniejszam roli mózgu, ale nie pozwolę też zredukować człowieka do biologii.
-
ktoś77, znane, znane. Rozumując w ten sposób, wszystko można sprowadzić do mózgu, bo przecież mózg wszystkim zawiaduje. Tak chce model biomedyczny. Na szczęście (tudzież na Twoje ktosiu nieszczęście) nie jesteśmy "czarną skrzynką", jak chciał behawioryzm, i nie działamy tylko w oparciu o paradygmat bodziec-reakcja. To, że Tobie psychoterapia nie pomogła, nie świadczy o jej nieskuteczności. Jednym pomaga, inni się zawodzą. Słowo przeciw słowu. Innym pomagają leki, innym te same leki szkodzą. Człowiek jest wypadkową różnych czynników. Odniosę się do przykładu, który podała Candy14 - trudnego dzieciństwa i wzorców wyniesionych z domu. Napisałeś ktoś77, że niektórzy mają trudne dzieciństwo i masę innych problemów i cierpią na nerwicę albo depresję, a inne osoby - może nawet bardziej doświadczone przez życie niż ci pierwsi - nie chorują na żadne choroby natury psychicznej. O różnicach, według Ciebie, ma decydować nie siła stresora, tylko odporność psychiczna, która zasadza się na konstrukcji genetycznej. Muszę Cię jednak rozczarować, bo to, jak człowiek reaguje na czynniki zewnętrzne (różne stresory, wyzwania, trudności itp.) zależy od genów, ale też od wychowania, od tego, jak rodzice nauczyli Cię radzić sobie w stresowych sytuacjach, jak sam nauczyłeś się radzić ze swoimi problemami, jakie masz wsparcie z zewnątrz, czy masz przyjaciół, rodzinę, na których możesz liczyć, jakie masz cechy osobowości, co słyszałeś od rówieśników na swój temat w szkole itd. Człowiek nie jest konstrukcją zero-jedynkową. Twojego wychowania ani metod wychowawczych, jakie stosowali Twoi rodzice nie naprawią leki. Leki nie przyczynią się do tego, że będziesz miał większą ilość przyjaciół albo "lepszych" przyjaciół, leki nie zmienią tego, jak traktowano Cię w szkole, leki nie naprawią Ci chwiejnej samooceny... Posłużę się swoim przykładem, jeśli chodzi o sposób reagowania na sytuacje trudne. Mam siostrę bliźniaczkę (bliźnięta jednojajowe). Mamy identyczny z siostrą materiał genetyczny. Wychowywałyśmy się w tym samym domu, w takich samych warunkach. Do matury chodziłyśmy do tej samej szkoły, obracałyśmy się w tym samym towarzystwie. "Rozstałyśmy się" na studiach. Wszystko wskazuje, że powinnyśmy być prawie doskonałymi kalkami pod względem wyglądu i zachowania, reakcji, psychiki. Owszem, jesteśmy bardzo do siebie podobne. Sądzę, że gdybyśmy się tak samo ubrały, nikt z nieznających nas do tej pory osób, by nas nie rozpoznał (ta sama waga, figura, kolor włosów, tembr głosu itd.). Inaczej jednak reagujemy na sytuacje stresowe - ja bardziej zadaniowo, moja siostra - emocjonalnie. A przecież mamy takie same geny! Człowiek jest zbyt skomplikowany, by sprowadzić go do mózgu. Nie umniejszam roli mózgu, ale nie pozwolę też zredukować człowieka do biologii.
-
las sosna czy wierzba?
-
las sosna czy wierzba?
-
morze ekwipunek
-
morze ekwipunek
-
hobby - pasja
-
hobby - pasja
-
rabat marketing
-
rabat marketing
-
Koloseum Włochy czy Grecja?
-
Koloseum Włochy czy Grecja?
-
Jak czytam te dyrdymały i wątpliwej jakości retorykę, to nie wiem, czy śmiać się, czy płakać. Już nawet nie łudziłam się, że ktoś rzetelnie uargumentuje, że psychoterapia nie działa. Ale żeby stosować tego typu poziom dyskusji? Jakieś odniesienia do zjedzenia ciasteczka - co to niby za analogia. Nie chwytam jej. Może jestem za głupia? Wykazując skuteczność innych metod, nie wykluczasz możliwości, że psychoterapia też może być skuteczna. Twoja argumentacja to czyste sofizmaty, zwodnicze, pozornie tylko poprawne, zawierające umiejętnie wplecione błędy logiczne. Nadajesz pozory prawdy fałszywym stwierdzeniem, karmiąc nas jakimiś wydumanymi analogiami, które są nonsensowne. Nikt tutaj w wątku nie przekona Cię, że psychoterapia jest skuteczna, bo Ty po prostu jesteś głuchy na argumenty i nie chcesz dać się przekonać. A Candy14 czy *Monika* po prostu obracają to w żart, bo nie chcą się pewnie irytować, że Ty i tak wykręcisz kota ogonem. Widać, że dziewczyny mają luz i dystans do siebie - żartują o lodach i lizakach, nie dlatego, żeby poczuć się "fajne", tylko chyba wyszły z założenia, że szkoda energii na dyskusję z Tobą, bo tak jak zauważył zujzuj - według Ciebie psychoterapia nie działa, bo działać nie może. I podaję znowu linka: http://www.psychiatriapolska.pl/uploads/images/PiPLato2010/PiPt6nr2s25_32WSimon_meta-analiza_III.pdf - tym razem nie jakieś subiektywne wywody psychologów czy psychoterapeutów, ale dowody naukowe. Podziwiam, jak ktoś przebrnie przez fachową nomenklaturę psychologiczno-statystyczną (homogeniczności, katamnezy, wariancje i inne takie). Można skrócić lekturę i podążyć od razu do podsumowania, w którym pierwszy punkt wnosi: Psychoterapia jest skuteczna w różnych warunkach, zarówno klinicznej jak i badawczej reprezentatywności. Amen.
-
Jak czytam te dyrdymały i wątpliwej jakości retorykę, to nie wiem, czy śmiać się, czy płakać. Już nawet nie łudziłam się, że ktoś rzetelnie uargumentuje, że psychoterapia nie działa. Ale żeby stosować tego typu poziom dyskusji? Jakieś odniesienia do zjedzenia ciasteczka - co to niby za analogia. Nie chwytam jej. Może jestem za głupia? Wykazując skuteczność innych metod, nie wykluczasz możliwości, że psychoterapia też może być skuteczna. Twoja argumentacja to czyste sofizmaty, zwodnicze, pozornie tylko poprawne, zawierające umiejętnie wplecione błędy logiczne. Nadajesz pozory prawdy fałszywym stwierdzeniem, karmiąc nas jakimiś wydumanymi analogiami, które są nonsensowne. Nikt tutaj w wątku nie przekona Cię, że psychoterapia jest skuteczna, bo Ty po prostu jesteś głuchy na argumenty i nie chcesz dać się przekonać. A Candy14 czy *Monika* po prostu obracają to w żart, bo nie chcą się pewnie irytować, że Ty i tak wykręcisz kota ogonem. Widać, że dziewczyny mają luz i dystans do siebie - żartują o lodach i lizakach, nie dlatego, żeby poczuć się "fajne", tylko chyba wyszły z założenia, że szkoda energii na dyskusję z Tobą, bo tak jak zauważył zujzuj - według Ciebie psychoterapia nie działa, bo działać nie może. I podaję znowu linka: http://www.psychiatriapolska.pl/uploads/images/PiPLato2010/PiPt6nr2s25_32WSimon_meta-analiza_III.pdf - tym razem nie jakieś subiektywne wywody psychologów czy psychoterapeutów, ale dowody naukowe. Podziwiam, jak ktoś przebrnie przez fachową nomenklaturę psychologiczno-statystyczną (homogeniczności, katamnezy, wariancje i inne takie). Można skrócić lekturę i podążyć od razu do podsumowania, w którym pierwszy punkt wnosi: Psychoterapia jest skuteczna w różnych warunkach, zarówno klinicznej jak i badawczej reprezentatywności. Amen.
-
niania opiekunka
-
niania opiekunka