Skocz do zawartości
Nerwica.com

ekspert_abcZdrowie

Użytkownik
  • Postów

    11 374
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ekspert_abcZdrowie

  1. ekspert_abcZdrowie

    Wyraz z wyrazu

    zakon błogosławieństwo
  2. ekspert_abcZdrowie

    X czy Y?

    Aśka kubek czy filiżanka?
  3. ekspert_abcZdrowie

    X czy Y?

    mandarynka basen czy bieżnia?
  4. To, że nie jestem psychoterapeutą, nie wyklucza mnie z dyskusji. Owszem, wiem o psychoterapii od strony „teoretycznej”, ale istnieją dowody, o których pisałam wcześniej na skuteczność psychoterapii. A Ty, ktoś77, nie chcesz przyjąć ich do wiadomości, bo są niewygodne i wbrew Twoim przekonaniom. Podajesz tylko jakieś wydumane analogie i porównania. Po pierwsze, nie napisałam, że nie chcę się zagłębiać w neuro, tylko, że nie mam zapewne dostatecznej wiedzy w tej materii. Zresztą myślę, że Ty również, bo nawet dla najtęższych badaczy mózg pozostaje zagadką. Dziękuję, że dbasz o to, bym Cię zrozumiała, ale daruj sobie przykłady z zakonnicami. Mam świadomość, że psychoterapia nie jest doskonała – kilkakrotnie o tym wspomniałam – nie musisz mnie prowokować do tego typu przekonań. Ale mimo mankamentów i niedoskonałości, psychoterapia działa. Nie ma doskonałej metody leczenia – leki też mają skutki uboczne, czego sam doświadczasz. Nie zamierzam zaciągać Cię siłą na psychoterapię. Nikt Cię nie zmusi do terapii psychologicznej. Jeżeli uważasz, że Twoje problemy to wina „wadliwego mózgu”, możesz łykać leki. Jeżeli przykład z zakonnicą odczuwającą popęd seksualny i przeżywającą z tego powodu dyskomfort miał mnie przekonać o tym, że psychoterapia jest nieskuteczna, to Ci się nie udało. Niestety... Szczerze życzę Ci, by leczenie farmakologiczne naprawdę Ci pomogło. W ostatnim zdaniu nie było ni krzty ironii, jakby ktoś chciał się jej tam dopatrywać.
  5. Albo ja nie potrafię precyzyjnie ująć tego, co mam na myśli, albo ktoś nie czyta moich postów ze zrozumieniem. Stwierdzenie "uroi się" było w nawiasie dlatego właśnie, żeby nie wprowadzać zamieszania i nie sugerować, że osoba z paranoicznymi zaburzeniami osobowości ma urojenia. Wcześniej użyłam stwierdzenia "być przekonanym". Ja doskonale wiem, że osoby z paranoicznymi cechami osobowości nie mają zaburzeń myślenia w postaci urojeń! sekundka, zgadzam się z tym, co napisałaś powyżej i doskonale sobie z tego zdaję sprawę. Paranoiczne zaburzenia osobowości nie mają w obrazie klinicznym urojeń, tylko zniekształcenia poznawcze, np. skłonności do interpretowania neutralnych lub przyjaznych działań otoczenia jako pogardliwych i wrogich. Napisałam wcześniej o zespole paranoidalnym i urojeniowym, by wykazać różnicę między tym, co paranoiczne a paranoidalne. Chodziło o kontrast! Nie traktuję tych słów synonimicznie! Proszę czytać ze zrozumieniem. Nie wsadzam osób z objawami psychotycznymi i paranoicznymi cechami osobowości do jednego worka, bo jak pisałam wcześniej - zaburzenia osobowości nie należą do grupy psychoz.
  6. ekspert_abcZdrowie

    X czy Y?

    Podlasie herbata z cytryną czy bez cytryny?
  7. ekspert_abcZdrowie

    Skojarzenia

    wkurwienie - złość
  8. thbthb, wydaje mi się, że sam fakt, jak wnikliwie analizujesz swój "problem", jaką masz świadomość siebie raczej wyklucza diagnozę zespołu Aspergera. Oczywiście, ani Twoja autodiagnoza, ani jakiekolwiek moje przypuszczenia internetowe nie mogą być traktowane na 100%. Diagnozę może postawić tylko lekarz podczas bezpośredniej wizyty z pacjentem :) Zgadzam się jednak z tym, co napisała wcześniej Ivaaa: Osobiście, raczej dopatrywałabym się u Ciebie problemów w czymś innym. Co to jest? Może niska samoocena, może lęk społeczny, może nieśmiałość, może osobowość unikająca, a może połączenie kilku tych czynników? Drogą wirtualną niestety można tylko hipotetyzować.
  9. madelaine, może trochę spokojniej. Wątek dotyczy osobowości paranoicznej. Cytowana przez Ciebie część mojego wcześniejszego wpisu dotyczyła różnic między przymiotnikiem "paranoiczny" a "paranoidalny". Osobowość paranoiczna powinna zostać z języka angielskiego przetłumaczona jako paranoidalna (ang. paranoid personality disorder). Dlaczego tak nie uczyniono? Gdyż przymiotnik "paranoiczna" lepiej oddaje specyfikę zaburzenia. Być może coś wcześniej niezgrabnie ujęłam w słowa, co zostało błędnie zinterpretowane, dlatego chcę to wyjaśnić. Rozchodzi się o to zdanie "zaburzenia myślenia w postaci urojeń mogą potencjalnie zaistnieć w rzeczywistości". Zostało to wyrwane z kontekstu, więc dlatego wydaje się brzmieć bez sensu. Chodziło mi o to, że ktoś cierpiący na paranoiczne zaburzenie osobowości może być przekonanym (uroi sobie w głowie), że jest np. zdradzany przez partnera - tego typu treści myśli potencjalnie i hipotetycznie mogą się zdarzyć w rzeczywistości - partner może przecież zdradzić w związku. Treść urojeń jest możliwa do zaistnienia, dlatego paranoik może przekonać otoczenie, że ma rację - może dojść nawet do tzw. paranoi indukowanej. Z kolei sądy paranoidalne mają charakter magiczny, nierealny, dziwaczny, absurdalny. W przypadku zespołu paranoidalnego nie da się przekonać otoczenia do swoich przekonań ze względu na ich jawną niedorzeczność. I tutaj faktycznie miałaś rację, że w takim przypadku diagnozuje się zaburzenia o charakterze psychotycznym. Zaburzenia osobowości nie należą do psychoz. W 100% się z Tobą zgadzam. Przez Internet nikogo nie da się zdiagnozować, dlatego "gdybam" - nie orzeknę, czy u kogoś myśli, jakie się pojawiają, dają się ująć w kategorię zespołu urojeniowego, jakiejś psychozy, czy to już może schizofrenia albo paranoiczne zaburzenia osobowości. Po diagnozę najlepiej udać się do psychiatry. W każdym razie, madelaine, dzięki, że zwróciłaś uwagę na być może moją zbyt małą precyzyjność w słowach. Mam nadzieję, że choć trochę rozwiałam Twoje wątpliwości. Pozdrawiam!
  10. Nie wiem, co jest niepoważnego w mojej wypowiedzi. Ja osobiście nie miałabym nic do zaoferowania owym zakonnicom, bo jak pisałam kilka razy wcześniej, nie jestem psychoterapeutą - nie mam uprawnień, by prowadzić psychoterapię. Psychoterapia jednak sama w sobie oferuje bardzo wiele metod w różnych nurtach. Też pisałam o tym wcześniej. Osobiście, Twój przykład uważam od czapy. Bo sądzę, że jednak zakonnice będą preferowały rozmowę z Bogiem niż rozmowę z psychoterapeutą. Zapewne większość z nich powiedziałoby, że ich najlepszym psychoterapeutą jest Bóg. Więc nie rozumiem, na jakiej zasadzie ten przykład ma dowieść nieskuteczności psychoterapii. Wracając do Twojego odniesienia do człowieka bez nogi - po podaniu leków noga mu też nie odrośnie. Czy to świadczy o tym, że farmakologiczne leczenie jest do kitu?
  11. Trochę rozbawiłeś mnie tym przykładem, ktoś77. Dzięki za poprawę humoru :) Ale dobra - poważnie podejdźmy do przykładu. Jest wiele zakonnic na świecie, które bez wątpienia odczuwają popęd seksualny. Wątpię, żeby wszystkie walczyły z tym, łykając tabletki. Bez wątpienia odczuwają dyskomfort i nieprzyjemne napięcie. Co mogą wówczas zrobić, oprócz cudownej tabletki, która zredukuje libido? Albo nie uda im się opanować popędu i zgrzeszą, np. poprzez masturbację, albo wytrwają w czystości, mimo nieprzyjemnego dyskomfortu. W końcu zakonnice i księża to normalni ludzie, którzy grzeszą, jak wszyscy inni, więc mogą upaść. Grzech będzie sprzeczny z ich systemem wartości, więc będą mieć wyrzuty sumienia. Czy grzeszą, czy nie, skazując się na napięcie, mają inne środki, które oferuje im kościół, by walczyć z "pokusami" - spowiedź, modlitwa, sakramenty, eucharystia. To są metody, którym zdecydowanie bliżej do oddziaływań psychologicznych. Tutaj nie wpływa się na zmianę myślenia i wyhamowanie popędu poprzez farmakologię, ale poprzez np. rozmowę, a słowo to przecież jedno z narzędzi, jakie wykorzystuje się w psychoterapii.
  12. ktoś77, ja żadnych pułapek nie zastawiam. Przecież napisałam wcześniej, że psychoterapia oddziałuje na mózg - CBT oddziałuje na część kory czołowej związanej z rozumowaniem - w ten sposób może na przykład wpływać na schematy myślowe człowieka. Nawet jeśli na dzień dzisiejszy psychoterapia ma oddziaływanie ograniczone (chociaż farmakoterapia też jest niedoskonała - obie metody leczenia mają swoje wady i zalety), to i tak ma taką samą szansę rozwoju, jak farmakoterapia. Ty jednak tego chyba nie jesteś w stanie pojąć, bo przecież psychoterapia nie działa, to jak może się rozwijać? Nawet jeśli się rozwinie, to ludziom nie pomoże. Chociaż naukowo dowiedziono skuteczność psychoterapii, to Ciebie, ktoś77, żadne argumenty nie są w stanie przekonać. Chociaż bym się powołała jeszcze na następnych sto badań potwierdzających efektywność psychoterapii, Ty i tak zostaniesz przy swoim. Mimo iż coś tam wiem z neurofizjologii, to dla mnie mniej znaczące jest, czy psychoterapia "zmieni" coś w człowieku poprzez zmianę struktury błony komórkowej neuronu, usprawnienie działania synaps, dróg aferentnych czy eferentnych, współpracę między prawą a lewą półkulą, zjawiska torowania czy okluzji, czy poprzez działanie na twór siatkowaty, czy na jądra podstawy, czy wzgórze, czy podwzgórze. Ty, ktoś77, chcesz wszystko odnieść do biologii, mózgu. Dla mnie istotne jest, że psychoterapia działa i naprawdę wielu osobom pomaga, co udowodniono w sposób naukowy. To nie jest mój subiektywy osąd psychologa, który chce się uprzeć, żeby wyszło na moje. Nie jestem w stanie wszystkiego wyjaśnić, odnosząc się do "neuro", bo zdaję sobie sprawę z nikłości mojej wiedzy w tej materii. Poza tym, mózg ciągle jest nie do końca odkryty.
×