Skocz do zawartości
Nerwica.com

Vian

Użytkownik
  • Postów

    2 280
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Vian

  1. Vian

    Bycie miłym?

    Bycie miłym jednak nie zawsze jest miłe. Akcja z wczoraj. Stoję sobie na przystanku, pochodzi do mnie jakiś bezdomny czy tam ćpun, pokazuje pobliską kawiarnię i prosi o kawę. Miałam chwilę, kasy do ręki nie chciał, tylko kawę, nie ma sprawy, nie zbiednieję od 5zł. Bezdomny się rozsiadł na murku koło kawiarni, ja weszłam, zamówiłam, zapłaciłam, kelnerce powiedziałam, dla kogo to i wracam na przystanek. Po drodze do bezdomnego, że zaraz będzie, jest zapłacona i żeby sobie wziął. A on do mnie "Niech mi ją pani przyniesie". No kur... ja pier... Opieprzyłam gnojka i sobie poszłam, ale niesmak pozostał.
  2. Vian

    Bycie miłym?

    Candy, bo Ty się zaraźliwie uśmiechasz. Jak ja się uśmiecham, to panie w urzędzie robi minę jakby połknęła dorodnego ślimaka. Tego bez domku.
  3. Vian

    Bycie miłym?

    Masz bardzo podobną zasadę działania co moje byłe.
  4. Vian

    Bycie miłym?

    Nie czaję, dlaczego dla wielu z Was bycie miłym jest równoznaczne z brakiem asertywności. Ja staram się być raczej miła - uśmiecham się do ludzi, jeśli to dla mnie nie jakiś wielki problem to pomogę, doradzę, staram się być kulturalna, ale wiadomo, że jak ktoś będzie wobec mnie chamski, to nie będę się uśmiechać jak głupia tylko pogonię drania kulturalnym kopem w dupę.
  5. Jakbym nie wiedziała, co to jest weganizm to ni chu chu bym tej reklamy nie załapała. Coś z krowami? Jakieś przetwory mleczne? To mi się rzuca przede wszystkim w oczy, a napis "Weganizm" jest kompletnie na dalszym planie.
  6. A orientuje się ktoś, czy wtedy jest opcja wytoczenia procesu z powództwa cywilnego? Tak, dopytam o to w TOZ.
  7. Nie, nie napisałam, bo nie mam kiedy. Pęka mi łeb, ostatni raz jadłam o 7 rano, wróciłam do domu pół godziny temu z mieszkania przyjaciółki, której obiecałam, że... zajmę się jej kotem. Jestem niewykąpana, mam nieumytą głowę, jest mi niedobrze, a moja mama chodzi i płacze jakby była jedyną osobą na całym świecie, której jest źle. Dla mnie już nie ma miejsca na płakanie, bo o 6 muszę być na nogach i zapieprzać do roboty. Co planuję zrobić? Wziąć dokumenty od lekarza i iść na policję, potem się zobaczy. Rozmawiać z nikim nie zamierzam, bo nie mam o czym.
  8. Żadna dedukcja tylko obdukcja. Resztę było widać.
  9. No więc tak - z obdukcji lekarza i tego co widziała moja mama wyłania się taka sytuacja: mój kot został postrzelony szereg razy z bliskiej odległości, śruciny utknęły m.in. w głowie, koło serca, koło kręgosłupa i przebiły płuca. Potem został poszczuty celowo psem, który wcześniej był na uwięzi, żeby pies go rozszarpał i zamaskował ślady postrzałów. Wg lekarza nie ma szans, żeby to były przypadkowe strzały, ktoś strzelał, żeby zabić. Na chwilę obecną stan kota jest ciężki, prawdopodobnie nie przeżyje nocy. A w takim układzie strzelać mogła tylko jedna osoba. Widać nie przewidział, że pies nie rzuci się na kota, tylko bardziej będzie poddenerwowany samą krwią - okazało się, że potarmosił go, ale nie ugryzł ani razu, stąd kot przeżył. Potem ta sama osoba, która najprawdopodobniej strzelała, wiozła moją mamę do weterynarza robiąc dobrą minę do złej gry i strugając zatroskanego sąsiada. Co o tym powiecie.
  10. Acha, to jednak oni latają na interwencje, no dobra, z wiadomosci zrozumiałam, że z interwencją mam dzwonić w kompletnie inne miejsce. Dzięki, napiszę.
  11. TOZ mnie pewnie zrozumie jak usłyszy o mojej sytuacji, ale jest problem, bo chociaż mają dyżur, to warszawskiego TOZu nie ma. Z policją poczekam, aż wyciągną z kota śrut - na razie tego nie mogą zrobić, bo jego stan jest zbyt ciężki. Może jak im to wysypię na biurko to jakoś bardziej załapią. Kurwa.
  12. Nie dorabiajcie teorii, strzelanie z wiatrówek do małych zwierząt - psów, kotów, gołębi, to żadna nowość. Chodzi mi tylko o to, co w takiej sytuacji najlepiej zrobić, bo nie chciałabym, żeby winny olał to sikiem prostym i za parę dni walił do następnego zwierzaka.
  13. Tię, dzwoniłam parę razy, niby dyżur jest, a nikt nie odbiera, tylko automatyczna sekretarka mi klepie, gdzie zgłosić interwencję. Dzięki za nic, warszawski oddziale TOZ. Jak mówicie, że policja pasuje, to pójdę od razu tam. Problem w tym, że mama (mnie nie było w ogóle w domu) nie widziała samego strzelającego, a jedynie jak kot chodził sobie u nas spokojnie, potem przeszedł do sąsiadów i siedział u nich na drzewie i nagle spadł. Chwilę później dopadł go pies, myślałyśmy, że te rany są od psa (co nas zdziwiło, bo zawsze był bardzo łagodny), a u weterynarza okazało się, że ma w sobie aż 10 świezych śrucin, w tym w oku, koło serca, koło kręgosłupa. No sam siebie nie postrzelił, cała akcja rozegrała się "od podwórka", nikt z ulicy nie strzelił. Mama do własnego kota też nie strzeliła pomijając, że nie ma wiatrówki. Więc... Uda się policji dodać 2 do 2 czy myślicie, że nie bardzo? Dodam, że leczenie kota JUŻ kosztowało mnie 380 zł, a ta kwota wzrośnie zapewne jeszcze kilkakrotnie. PS. Sąsiad jest... policjantem. Wprawdzie nie z tej komendy, ale za to na kierowniczym stanowisku.
  14. Ktoś dziś rano postrzelił mojego kota 10 kurwa razy z wiatrówki, między innymi oberwał w oko. Jego stan jest ciężki i przebywa w szpitalu weterynaryjnym. Jak najlepiej postępować w tym przypadku? Mamy podejrzenie, kto to zrobił, tylko nie wiem, czy to się kwalifikuje na policję? Do towarzystwa opieki nad zwierzętami? Gdzie sensowniej? Ma ktoś doświadczenie w takich wypadkach?
  15. Vian

    Witam

    O, to plan jest, super. :) Wobec tego trzymamy kciuki za Ciebie i jakby coś się działo, to pisz. To forum wcale nieźle się sprawdza jako grupa wsparcia. ;-) Ścisk!
  16. Vian

    Witam

    A może terapia intensywna w wakacje..? -- 05 sie 2013, 16:30 -- Może dziekanka na 1 semestr?
  17. może raczej tworzy w swojej głowie jakiś obraz, wizerunek i ten widok popsuł by jej cały efekt. każdy tworzy taki wizerunek kogoś, powiedzenie: straciłeś/aś w moich oczach właśnie do tego się odnosi. Tzn nie żebym ja chciała koniecznie obrazić Twoją koleżankę, ale to ciągle głupawo, bo wychodzi na to, że nie tyle zna swojego faceta, co kurczowo trzyma się swojego WYOBRAŻENIA o nim. Takie związki z reguły kończą się z wielkim rozczarowaniem po stronie wyobrażającego sobie.
  18. A nie boi się, że jak on kiedyś zobaczy, jak ona pierdzi albo jest rozczochrana, to przed każdym pójściem do łóżka będzie miał obraz jej pierdzącej i mu nie stanie..?
  19. A niech Cię, teraz mi się przyśni jak to sprawdzasz organoleptycznie. ^^' Przyślij ją do nas!
  20. moze ona śpi w makijażu i po domu biega w szpilkach, inaczej by była niekobieca Ja serio znam taką. Szalenie błyskotliwa dziewczyna jeśli chodzi stricte o intelekt, a w życiowych kwestiach głupia jak kapusta. Serio wstaje godzinę przed swoim facetem, żeby się wykąpać i umalować, serio nie puszcza bąków, nie przeklina, ale tylko przy mężczyznach, przy kobietach potrafi taką wiązanę ułożyć, że nawet ja mięknę. Bez szpilek się pokaże, ale np. nie ma opcji, żeby pokazała się facetowi w dresie albo polarowych gatkach, bo kobiecie nie wypada. Oczywiscie wobec nich też ma wymagania, np. facet poniżej 180-185 jest dla niej niemęski i odpada w przedbiegach. Kompletny idiotyzm. Srebrne sztućce są wporzo, ale jak ktoś odrzuca posiłek nie dlatego, że niedobry, ale bo sztućce, to ma zwyczajnie nierówno pod kopułą albo jest z jakiegoś kompletnie oderwanego od rzeczywistości świata (co w sumie sprowadza się do pierwszego).
  21. zmienny, a co Ty za samice skowronka się wypowiadasz, hę? :>
  22. Ej, powiedzmy sobie jasno - to głupia jest zwyczajnie. Do mnie ostatnio kolega w robocie co czytam, pewnie jakiś romans. Mówię mu, że książkę sf i że nie znoszę romansów. A on do mnie "Ty to romansów nie czytasz, telenowel nie oglądasz, wybierać ciuchów nie lubisz, ty to w ogóle niekobieca jesteś". Niby poniekąd miał rację, ja mam mało stricte kobiecych cech, ale zabrzmiało to tak, jakby kobiecość polegała na telenowelach, harlequinach i ciuchach. Cholernie to płytkie i moim zdaniem świadczy o głupocie. Nie niskiej inteligencji, tylko zwyczajnym braku mądrości. Tak samo z tą męskością - męskość się nie wyraża w sposobie sikania, oglądaniu meczy, mięśniach, zaroście, duszeniu w sobie łez czy innych pierdołach, tylko w osobowości. Dziewczyna jest dla mnie durna, mam nadzieję, że ktoś z nią kiedyś zerwie jak puści bąka, bo przecież wszyscy wiedzą, że kobiety nie pierdzą, chyba, że tęczą. Może to by ją czegoś nauczyło. A co do skowronków i lwów - ja to bym cholernie mocno chciała mieć skowronka, co ryczy jak lew! Wy nie? Niby czemu niegodne. To byłby totalnie wyjątkowy skowronek, bo wszystkie inne świergolą, a tylko mój by ryczał, wspaniałe. :)
  23. Tu małe stop - jak wyglądały te kryzysowe sytuacje? Czego od niej oczekiwałaś? Bierz poprawkę, że nie każdy z automatu radzi sobie z kryzysowymi sytuacjami, niektórzy z natury znoszą je gorzej, nie potrafią szybko podejmować trudnych decyzji, nie radzą sobie z odpowiedzialnością, presją, głupieją wtedy i cześć. Moja była tak miała - kryzysowe sytuacje wszystkie i zawsze były wyłącznie moje. Ale ona była zawsze dla mnie po nich, nie burzyła się kiedy na nią warczałam za byle co, bo napięcie dawało o sobie znać, starała się, żebym się zrelaksowała, była wyrozumiała, cierpliwa, zadziwiająco jak na swój zwykły temperament łagodna etc etc. Z kolei z inną miałam odwrotnie - ja nigdy dla niej nie byłam w kryzysowych sytuacjach, bo ona nie miewała kryzysowych sytuacji, to mnie się wiecznie coś działo. Z kolei ona nie miała głowy do takich codziennych rzeczy, jak trzeba było się o coś wykłócić z ekipą remontową, to ja się wykłócałam, jak trzeba było szybko skołować tanią lawetę, zadzwoniłam do znajomego znajomej, który zadzwonił do swojego znajomego i sie znalazła. Te wyrażenia się źle kojarzą, ale tak na serio, to większość związków jest na tej zasadzie, mistrzyni-uczennica, szczególnie tych z różnicą wieku. Między Wami jest niby tylko 3 lata, ale de facto to jest to na chwilę obecną sporo, bo ona jest ciągle licealistką, a Ty dorosłą kobietą na nieco innym etapie życia. Takie związki mogą być bardzo udane i trwać wiele lat, aczkolwiek z reguły w końcu uczennica dorasta i chce się usamodzielnić. ALE wciąż one mają ręce i nogi tylko o ile są partnerskie: każdy coś z siebie daje i coś dostaje, a nie jedna osoba czerpie od drugiej nie dając nic od siebie. Ty przede wszystkim powinnaś się zastanowić, co jest Twoim priorytetem - odzyskać ją, czy mieć zdrowy związek. Musisz się liczyć z tym, że być może nie będziesz mogła mieć obu tych rzeczy. Zasady w związku trzeba ustalać na początku, jeśli przyzwyczaimy do czegoś partnerkę, to potem cholernie trudno jest sprawić, żeby nagle już tego nie oczekiwała. Ona musiałaby przede wszystkim przyjąć do wiadomości, że jej podejście do związku jest niewłaściwe i szczerze chcieć je zmienić. A potem jeszcze daleka droga oparta właśnie o cierpliwe i stanowcze budowanie granic. Problem w tym, że się nie zanosi na to, żeby ona chciała uznać, że jej wizja miłości jest zwyczajnie toksyczna, niezależnie od tego, czy się do niej odezwiesz, czy nie.
  24. Obadajcie jakie fajowskie przepisy przypadkiem znalazłam! W życiu bym nie wpadła na to, że zrobienie lodów może być takie proste: http://smakoterapia.blogspot.com/2012/07/najzdrowsze-domowe-lody-weganskie.html Chociaż niektóre są ciut za bardzo odjechane jak dla mnie. ^^' http://smakoterapia.blogspot.com/2013/04/domowe-lody-na-patyku-lody-z-kasza.html Przepisy nie-deserowe też są i muszę przyznać, że większość brzmi smakowicie: http://smakoterapia.blogspot.com/2013/08/letnie-jednogarnkowe-wariacje-roslinne.html
×