
Vian
Użytkownik-
Postów
2 280 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Vian
-
Gdzieś w necie wyczytałam dziś, że można stworzyć wcale dokładny portret psychologiczny tylko na podstawie muzycznego gustu. Zaciekawiło mnie to, bo w takim razie, to ja mam, cholera, osobowość wieloraką. A Wy co o tym sądzicie? Muzyka, której słuchamy, mówi coś o nas? Jaka i co? :)
-
Nie tylko, "dziecko" może również zechcieć wyfrunąć z gniazda, a to "rodzicowi" się z reguły nie podoba, bo dla niego to była inwestycja - naprawiał, dbał, urabiał, tworzył po swojemu i to nie po to, żeby teraz kto inny z tego korzystał. ;-) Niekoniecznie, na DDA/DDD się np. nie umiera, tylko z reguły przenosi się to dalej i jest więcej zaburzonych. ;-) Tylko w czasie nawrotu chorzy bardzo często leki odstawiają i mamy problem.
-
Fakt, ale wiesz, ludzi zaburzonych, z różnymi problemami i syndromami też jest być może więcej niż normalnych. ;-)
-
Zawsze mi takie kobiety przypominają o tej piosence: Znalazła raz pewna pani Aparat do bani. Z sentymentem wzruszona Wzięła go w ramiona i... I czule do niego rzekła: "Ty jesteś rodem z piekła, A ja jestem rodem z nieba, Nic więcej nie potrzeba, Nic więcej nam nie potrzeba." Ty jesteś starym gratem, Ja Cię naprawię zatem, Zmienię Ci obudowę I włożę części nowe i... I będziesz piękny, jak dawniej I będziesz działać sprawnie! Znów pokażesz klasę I zaświergolisz czasem, A ja Cię wsadzę w klatkę... Byś nie odleciał przypadkiem... Nie rozumiem takich związków i nie zrozumiem. Nie rozumiem i nie akceptuję poświęcania się, nie poświęcę się dla nikogo i nie chcę, żeby ktokolwiek się poświęcał dla mnie. A już na pewno nie chciałabym, żeby ktoś przygarnął takiego starego grata jak ja, odświeżył go, oczywiście po swojemu, żebym mu świergoliła, ale naturalnie w klatce. Dla mnie jednak związki muszą, MUSZĄ, być partnerskie. Matkowanie, opiekowanie się i wielkie poświęcenie to nie jest dla mnie zdrowy związek.
-
Zakładam, że dziewczyna wie, że użycie cyjanku jest znane od tak dawna, że nie ma szans, żeby upozorować śmierć z przyczyn naturalnych. Jak otruje ojca, choćby spróbuje, to pójdzie siedzieć i nie da się tego uniknąć.
-
Jak - POKARANY... Pokarany to byś był, jakby się na Ciebie obrazili i przestali odzywać. Ich ślub i oni decydują, a Ty decydujesz, czy kupujesz garnitur czy nie.
-
Ja te posty sobie zapiszę i wkleję do tematu o tym, dlaczego zdrowi są nietolerancyjni dla chorych. Jak ktoś nie jest w stanie ogarnąć rozpaczy to jak ma rozumieć co innego, a jak reszta zamiast tego zrozumienia wymagać, zmiana problem tam, gdzie go nie widać, to potem wychodzi problem.
-
U mnie z tymi pogrzebami jest tak - na sam pogrzeb mogę iść, ale ideologicznie nie wchodzę na ceremonię w kościele - czekam przed kościołem. Identycznie robię ze ślubami, chrzcinami etc - ceremonię w kościele oglądam z bramy, a reszta to już normalnie. Jakbym MUSIAŁA wejść, bo np. ktoś bliski by mnie w tym kościele potrzebował, to logiczne, że bym weszła, ale jak nie ma jakiejś palącej potrzeby, to wolę nie właśnie ze względu na tę hipokryzję. Nie będę udawać, że się modlę, bo to chyba nawet dla katolików powinno być obraźliwe wręcz. Bardzo się dziwię, że niektórzy się obrażają, że NIE udaję. Natomiast na tych 3 pogrzebach najbliższych faktycznie nie byłam w ogóle. W przypadku mojej babci i mojej dziewczyny nie chciałam widzieć fałszywych mord, które miały je głęboko w dupie za życia, a po śmierci, przed ludźmi, demonstrowały wielki żal, bo tak wypada. Bardzo je obie kochałam i nie czułam się na siłach tego oglądać. Co do ojca, pewnie jakbym miała warunki to bym pojechała, ale niestety - dojazd to było kilkaset zł (tata nie zmarł w Polsce i nie jest w Polsce pochowany), a ja miałam coś koło 2 stów w kieszeni, byłam bez pracy, a miałam dom na utrzymaniu. Wcześniej go utrzymywał ojciec, a zmarł dość nagle. Rodzina ojca, która zorganizowała pogrzeb (w duchu protestanckim wbrew woli taty - ateisty) nawet nie zaproponowała głupiej pożyczki żebym mogła przyjechać. Co ja gadam - nawet mnie o nim osobiście nie powiadomili, dowiedziałam się przez mamę. Serio, miałam w tym momencie poważniejsze problemy na głowie niż oglądanie trumny taty, który już w tym momencie nie żył, nie pożegnałabym go (chyba, że tak sama dla siebie), nie porozmawiała. Żeby była jasność - nie tłumaczę się, bo ktoś tam mnie nazwał chamką i kimś tam jeszcze, bo ja mam głęboko co user XXY myśli o mnie i o moich decyzjach w kwestii moich pożegnań z moimi bliskimi. Po prostu klaryfikuję jak było. Acha: Zapraszam do powtórzenia mi tego na żywo prosto w twarz, dam gratis po mordzie.
-
W sumie też tak uważałam, dopóki nie stwierdziłam, że nie pamiętam, czy kiedykolwiek widziałam podobnie ubraną kobietę na ulicy ^^ Tak czy siak, garnitury noszę już bardzo rzadko, bo przytyłam i źle się układają na biuście D, ale kapelusze pozostały.
-
Ja łamię konwenanse, kiedy chodzę po mieście w garniturze i fedorze (latem w panamie), bo to nie do końca konwencjonalny strój. Albo kiedy w autobusie proszę kierowcę, żeby wyprosił pijanego osranego śmierdziela, bo konwenanse każą lecieć na drugi koniec autobusu i udawać, że nic się nie dzieje. Albo kiedy będąc kobietą całuję kobietę, niekoniecznie swoją, w rękę. Orientacja jako łamanie konwenansu to dla mnie jednak czysty nonsens, tak jak łamaniem konwenansu nie jest płeć, nie jest posiadanie u faceta łysiny, brak nogi etc. Na to się po prostu nie ma wpływu. Spoko, we mnie Twój bóg też nie wywołuje szczególnie pozytywnych skojarzeń, ale też nie zamierzam Cię nawracać na agnostycyzm. :)
-
Aktualnie nie mam, a co? Odkryłeś właśnie związki homoseksualne?
-
No to widocznie te osoby są głupie. Równie dobrze dla mnie posiadanie penisa mogłoby być "odejściem od konwenansu" Rodzice mojej dziewczyny to para wrednych skurwieli, z którymi nawet ona, nie wspominając o mnie, chciała mieć jak najmniej wspólnego. Szczególnie do jej ojca mam tyle szacunku i sympatii, że gdyby się palił, to bym nawet na niego nie nasikała. -- 10 lip 2013, 13:44 -- Spoko loko luzuj szele. Już jakiś czas temu poprosiłam o wydzielenie offtopu do osobnego tematu. ;-)
-
Ee... jakoś ciężko mi się do tego odnieść, bo nigdy nie postrzegałam swojej orientacji jako "łamania konwenansów". Logiczne, że jak jestem biseksualna, to wiążę się też z kobietami tak samo jak to, że jak jestem kobietą, to mam piersi. Też nie chodzę na marsze homoseksualistów, bo nie czuję potrzeby, ale np. na marszu antywojennym kiedyś byłam, bo chciałam zamanifestować swoje poparcie. Jeśli będę chciała poprzeć jakiś antyklerykalny cel, to też pójdę. Obchodzi mnie, co o mnie myślą moi szeroko pojęci bliscy, ale oni ze mną rozmawiają, pytają się o przyczyny moich decyzji jeśli jakichś nie rozumieją, słowem - rozmawiamy ze sobą i się dogadujemy. Dlatego jesteśmy bliscy. Co myśli o mnie moja sąsiadka pani M. faktycznie lata mi koło pióra, co myślą o mnie kompletnie obcy ludzie tym bardziej. Chyba bym się ufajdała jakbym się miała przejmować zdaniem każdego i nic innego nie robić tylko się starać im dogodzić. To ja mam przede wszystkim być szczęśliwa z moich decyzji, w dalszej kolejności moja rodzina i bliscy, a obcy to nie muszą. Zwracam uwagę oczywiście na to, czy komuś robię krzywdę, dlatego chociaż 12 lat nie sypiałam całe noce, to nie słuchałam na cały regulator płyt Jelonka, bo jak nie dam ludziom spać to ich skrzywdzę. Ale serio nie mam pojęcia, jak kogoś spoza moich bliskich może krzywdzić to, czy ja chodzę na pogrzeby czy nie, skoro nawet dupa go nie zaboli, żeby zapytać się, dlaczego i spróbować mnie zrozumieć. Identycznie w kwestii tego, z kim sypiam, z kim jadam kolacje, co piję, jak się śmieję, czym karmię psa, jakiej muzyki słucham, co czytam etc etc. Dla mnie to dość normalne i naturalne.
-
Prawda? Przez tego faceta zakochałam się w steampunku.
-
No mało. :) Ale młoda jesteś - masz prawo. Ja w wieku -nastu lat też się burzyłam jak woda w klozecie, jak ktoś mi mówił, że mam inklinacje sadystyczne, bo dla mnie bdsm to było coś strasznego, co robili tylko zboczeni ludzie na porno filmach i w ogóle robili tak krzywdę lub/i byli chorzy na głowy ^^' Dopiero jak byłam ciut starsza, to odkryłam, że jednak to się nie wiąże z chorobą, że to może być dla obu stron przyjemne, że można w takich związkach kochać i że najczęściej ma to zero stycznych z porno. ;-) Słowem - wszystko odwrotnie. Ale fakt faktem, że jeśli moje potrzeby nie mogą znaleźć ujścia w łóżku, to wyłażą do codziennego życia i robię się gorszym człowiekiem - bardziej rządzicielska, mniej skłonna do kompromisów, bardziej nerwowa. No, ale to dość naturalny proces. W szkole to się sprawdza, ale już niedługo przestanie. Na Twoim miejscu już bym zaczęła ćwiczyć zwykłą asertywność i powoli zastępowała nią agresję - słowem uczyła się spokojnie, grzecznie ale zdecydowanie mówić o swoich potrzebach i ustanawiać granice. Zdolność analizowania zysków i strat i chodzenia na kompromisy bardzo się przydaje. ;-)
-
E tam, dzikie stada bab czytają Gray'a i mają w nosie, że ciężko o gorzej napisaną książkę od tego (serio, Dragonlancy chyba już są lepsze... ^^' ).
-
O, oki doki, ale wieczorkiem albo jutro - muszę dopytać mamę o przyprawy i kolejność ;-) Ogólnie to taka mamusina wariacja między leczo a ratatouille. Można spokojnie jeść go z kaszą. Z ryżem, z makaronem, aczkolwiek ja chyba najbardziej lubię ze świeżym pieczywem.
-
Neh, ja lubię czytać komiksy o Snoopym i Calvinie i Hobbesie. ;-) Ze nie wspomnę o serii o Mikołajku. Czytam ją prawie ćwierć wieku i mi się nie znudziła ^^
-
Tzn wiesz, ja osobiście bym wolała, żebyście Wy po prostu postarali się powstrzymać od nieprzyjemnych epitetów w rodzaju "morderca" czy "gówno", a wtedy ja, jeśli zajrzę do tematu, to żeby podrzucić przepis na pycha gulasz warzywny mojej mamy. :) Nie widzę szczególnego sensu w założeniu swojego wątku i takiego bluzgania na siebie - Ty na mnie w swoim, ja na Ciebie w swoim. Po co i na co... :)
-
No to ciężko się dziwić, że ktoś tam poczuje się dotknięty, bo jedzący ryby tak to widzą i nazywają rzeczy po imieniu.
-
No tak, a potem zaczęło się porównywanie jedzących mięso do gwałcicieli, morderców, gówna, pisanie, że nie pijesz mleka, bo nie jesz żadnych "wydzielin z dupy" i przestało być miło. Trochę naturalna konsekwencja moim zdaniem.
-
E tam. Mówiąc szczerze mam trochę w nosie Was, a tym samym Wasze rozumowanie, bo Was nie znam i nijak mnie to nie dotyka. :) Zaglądam sobie od czasu do czasu, bo wątek mnie bawi, czasami mam ochotę na coś odpowiedzieć, czasami nie i tyle.
-
dokładnie, od tego jest wątek 'mam fioła na punkcie zwierząt', tam jest wszystko o psach. nikt nikogo nie cenzuruje, można pisać wszystko w odpowiednim wątku. No to ekstra, w takim razie powinniście byli o tym pamiętać, zanim pojawił się post "łooo, a ja daję psu resztki i jest zajebiście" - w odpowiedzi na niego napisałam swój. Proste? Proste.
-
Z pand to tacy weganie jak z mojej mamy - najczęściej wpycha rośliny ale jak jej się trafi mięsko to zjada ze smakiem. ;-) Ja swojemu psu kupuję specjalnie mięso, dobre, chude mięso, nie żadne przemielone kości, ścięgna i tłuszcz. Gotuję mu to z kaszą lub ryżem i warzywami, dociągnął już 14-tki i ciągle jest energiczny, więc chyba mu to służy. ;-) -- 09 lip 2013, 10:37 -- Wiemy.