Dawno mnie tu nie było, wracam za to z nową diagnozą.
Moja historia:
Mam 20 lat. 2 lata temu zacząłem "przygodę" z PZP. Pierwotna diagnoza to depresja, niestety była źle leczona. Po roku psychiatra uznał, że jestem "zdrowy" - leczenie zakończył, leki odstawił. Niedalej jak po 3 miesiącach po jego zakończeniu, stoczyłem się i znalazłem nowego psychiatrę. Zaczęło się od zaburzeń osobowości, ale z powodu występowania objawów psychotycznych diagnozę zmieniono na zaburzenia urojeniowe. Głosy i urojenia były jednak tak silne, że ostateczna diagnoza to schizofrenia.
Więc tak od miesiąca mam zdiagnozowaną schizofrenię. Przeważają urojenia wysokościowe, omamy słuchowe.
Jestem w 2 liceum, której pewnie nie dam rady skończyć. Rzuciła mnie partnerka (bo z wariatem nie będzie), jestem na rencie i pracuje jako kasjer.
Zastanawiam się nad psychoterapią grupową.
Macie jakieś rady, jak się z tym pogodzić?