natti, wydaje mi się, że znam to uczucie o którym piszesz. A na pewno doskonale je rozumiem.
Nie mam męża, ale miałam wtedy chłopaka, a za ścianą siostrę - do tego z grubsza ograniczał się mój kontakt z ludźmi. Czytając to co piszesz widzę, że chyba trochę mi się polepszyło od tego czasu. Nie wiem, co Ci poradzić, ja próbowałam wszystkiego po trochu - zmuszania się mimo wszystko, leków, zmian w życiu. Bliska do normalności wciąż nie jestem, ale przynajmniej nie czuję już tej pustki i nieustającego smutku. Mam nadzieję, że znajdziesz swój sposób.