-
Postów
14 806 -
Dołączył
Treść opublikowana przez Lord Cappuccino
-
Deal z Bogiem to skrót myślowy. Widzisz, ja to widzę inaczej. Zarzucę cytatem z Symetrii, być może niedokładnie- "Jakie znaczenie ma "czcij ojca swego i matkę swoją" dla małego dziecka zgwałconego przez ojca?". Podam dość dosadny, naturalistyczny przykład- gdyby jakiś bandyta porwał Twoje dziecko, gwałcił je, torturował, a na koniec w bestialski sposób zamordował (oczywiście nie daj Bóg, nikomu tego nie życzę!). Przez cale życie musiałabyś z tym żyć. A on pod koniec życia by się nawrócił- załóżmy, że zupełnie szczerze, przed samym Bogiem! Cała trójka- Ty, Twoje dziecko i ten bandyta trafiacie do Nieba, jesteście tam razem. Mimo całej gadki o przebaczeniu, pojednaniu, nie wytwarza to pewnego rodzaju dysonansu? Tymczasem Twój mąż albo przyjaciel rodziny, whatever, który całe życie pomagał Ci żyć z tą traumą, wspierał Cię, zwątpił i umarł jako ateista- idzie na wieczność do piekła.
-
Będzie można sobie wybrać płeć? Nie. Zmartwychwstanie to ciało, które miałaś w życiu doczesnym. Więc musisz zrobić tak: teraz szybko zmienić płeć na taką jaką chcesz, KK/ Bóg tego nie pochwala, więc lecisz do spowiedzi, żałujesz, no ale operacji nie da się już odkręcić, bo to zbyt skomplikowana sprawa i w Niebie w ten sposób masz brand-new ciało z płcią jaką chcesz. Oczywiście według take'a. Bo ja nadal trzymam się wersji pewnych teologów, że tam nie ma płci.
-
Wybacz, ale jak dla mnie wiara w życie pozagrobowe w takiej formie jest nieco groteskowa. Ktoś kto całe życie był dobrym człowiekiem, czynił dobre uczynki, postępował moralnie słusznie (nie tylko KK ma monopol na moralność, zasady i etykę), nikogo nie skrzywdził, ale racjonalizm nie potrafił mu zaakceptować faktu istnienia Boga w takiej formie, albo nie dopełnił jakichś tam formalności papierkowych- typu chrzest, ostatnia spowiedź = trafia do piekła na całą wieczność (przez wieczność ma na myśli literalnie *wieczność*), wieczne męki i cierpienie, niewyobrażalne katusze, a z drugiej strony jakiś masowy ludobójca czy inny morderca, gwałciciel, pedofil, którzy skrzywdził całą rzeszę ludzi, stwierdza nagle na łożu śmierci, że jednak się nawraca (załóżmy nawet, że szczerze, a nie na pokaz, Boga i tak nie oszuka przecież), zaprasza księdza do domu, wymieniają parę zdań i ma bilet do Królestwa Niebieskiego. Tak jak złośliwi się śmieją teraz, że gen. Kiszczak wiedział, iż za swoje zbrodnie- stan wojenny, mordy na robotnikach, górnikach, księżach, ma zaklepany kociołek w piekiełku i dlatego zaprosił księdza(jak Jaruzelski), zrobił deal z Bogiem, że ujawni teki innych zdrajców, a Bóg mu warunkowo karę zawiesi i zamieni na czyściec. Wybacz, ale nie chcę takiego Boga. Jeżeli tak postępuje nie przyjąłbym go nawet mając niezbity dowód na jego istnienie.
-
To jednak innego typu sytuacja (widziałem film, znam temat), bo chłopak był w "środku" od początku, tylko nikt tego nie zauważał, albo nie chciał zauważyć, bo brakowało dobrej woli? Kompetencji? Profesjonalizmu? Tak było wygodniej? To błąd ludzki, błąd w sztuce, że chłopak wpadł w tryby zinstytucjonalizowanej psychiatrii zanim ktoś się zorientował co jest grane.
-
Żeby mieć czym rządzić, a marzył rządach nie tylko nad duchem, ale również nad materią. Rozmiary świata dobrał do rozmiarów własnego ego. Może to taki jego prywatny folwark, ogródek z oczkiem wodnym, a my robimy za rybki. Albo ręka mu się omsknęła jak wklepywał kod źródłowy w kompilatorze i trochę za duże to to wszystko wyszło.
-
W sposób jednoznaczny nie, ale wymijająco owszem. Swoją drogą to bardzo niewygodne pytanie dla Kościoła. Co by było gdybyśmy nagle nawiązali kontakt z innymi humanoidalnymi inteligentnymi istotami z planety X, u których nigdy nie było żadnego Jezusa, nie objawiono im Słowa Bożego itd. ?
-
Nieprawda! Wszyscy jesteśmy kobietami. W okresie płodowym każdy płód jest 'dziewczynką', dopiero znacznie później rozgranicza się płeć (gdy zadziałają androgeny) i część dziewczynek zostaje dziewczynkami, a część dziewczynek staje się chłopcami. A w ogóle to Bóg też jest kobietą.
-
Źródło? Biblia, Katechizm KK? Czy to z serii "pobożne życzenia take'a"? Ja Ci podam: Mt 22-30 "Przy zmartwychwstaniu bowiem nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, lecz będą jak aniołowie Boży w niebie" Dusza nie posiada cech płciowych. To domena ciała, tylko i wyłącznie. Aniołowie nie posiadają płci jako duchy. Nie wiesz, że 'tam' nic nie mają jak Barbie albo Ken? (pzdr buka)
-
Poza tym wychodzi na to, że Bóg jest przeciwko ekologii. Ile drzew musiało pójść na tę całą Arkę, żeby pomieściła takie tłumy? Na Ziemi żyje obecnie około 8,7 mln gatunków żywych istot. A według szacunków stanowi to zaledwie 1% spośród wszystkich gatunków, które kiedykolwiek zamieszkiwały Ziemię. Czyli Noe musiał na łajbie upchnąć 870000000 zwierzątek x 2 (bo samiec i samica), nawet odliczając dinozaury daje to niebotyczną liczbę. Ten Noe to musiał na jakichś dopalaczach od Boga jechać. No i te biedne drzewa...
-
No bez kitu. Bóg ultra-Architekt stworzył cały wszechświat, a źle suwmiarką zmierzył kąty drewnianego kadłubka? Nie kupuję tego.
-
No to inaczej - Bóg stworzył człowieka na obraz swój i podobieństwo. Bóg jest istotą duchową. Człowiek jest istotą cielesno - duchową. Ciało jest śmiertelne, dusza jest nieśmiertelna. Dusza jest nierozerwalnie zintegrowana z ciałem. Nie jest "wytworem" rodziców tak jak ciało, tylko zostaje stworzona za sprawą mocy Bożej w momencie poczęcia. Okej, to do tego momentu nadążamy. Pójdźmy dalej - człowiek rodzi się jako pusta tablica ("tabula rasa"). Bez wspomnień, bez doświadczeń, bez tożsamości, bez upodobań, preferencji, poglądów (chyba, że uznamy iż częściowo predysponuje do tego genetyka). Dopiero w trakcie życia wypełnią tę tablicę - staje się "kimś", zyskuje tożsamość, posiada koligacje rodzinne, wchodzi w relacje z innymi ludźmi, utwierdza się w poglądach, nabywa doświadczenia życiowe, zyskuje wspomnienia. Staje się tym kim się staje. Po śmierci dusza przechowuje niejako astralną "kopię zapasową" całego jego 'jestestwa', a potem dochodzi zmartwychwstanie ciał itd. W Niebie człowiek jest "tym kim jest" (a ściślej kim był). No a co jeśli... człowiek rodzi się jako osoba upośledzona umysłowo w stopniu głęboki, z zespołem wad wrodzonych, z jakąś dysfunkcją genetyczną, schorzeniami neurodegeneracyjnymi itp.? Pomińmy pytanie dlaczego Bóg w ogóle dopuszcza, żeby tacy ludzie się rodzili- przyjmijmy, że to konsekwencja grzechu pierworodnego, całej post-Edenowej zgnilizny, konsekwencja wolnej woli, istnienia Szatana itp. W trakcie życia doczesnego taki ktoś jest sobie "roślinką". Nie nabywa żadnych doświadczeń, nie zyskuje wspomnień, tożsamości. Mam na myśli naprawdę ciężkie przypadki, które nie ogarniają kompletnie nic, nawet nic nie słyszą jak ludzie w śpiączce czy nie są obecności w środku, w skorupie, jako świadomy byt, gdy są sparaliżowani od czubka głowy w dół. U kresu swojego życia taki człowiek nadal jest "tabula rasa". Umiera. Idzie do Nieba... i czym, albo właściwie kim jest? W Niebie już raczej nie działają prawa jakie znamy w życiu doczesnym. Taki ktoś nie zacznie uczyć się chodzić, poznawać mowę, nie pójdzie do podstawówki nauczyć się tabliczki mnożenia, nie przeżyje pierwszych miłości, wzlotów, upadków, pierwszej pracy, nawet grzechów nie miał żadnych na koncie. Bóg mu losowo przydziela jakieś 'jestestwo'? To samo pytanie może podpiąć pod nienarodzone dzieci, które również umarły jako pusta tablica. W jakim "wieku" będą w Niebie te osoby? Jakoś nie wyobrażam sobie zmieniania pieluch niemowlakom w duchowym życiu pozagrobowym. Aha- poza tym w Niebie ma nie być płci... będziemy duchowymi obojnakami. Cool.
-
Wyginęły w czasie potopu, bo się nie zmieściły w arce, o! Czyli Noe jako Boży Pomazaniec zrobił fuszerkę bo zbudował za małą Arkę? Oj, kiepski architekt z tego Noego... Bóg mógł sobie znaleźć lepszego majstra!
-
Jak dla mnie to czyste myślenie magiczne/ myślenie życzeniowe, które jest przejawem m.in. nerwicy natręctw (F42), więc to przypadłość typowo psychologiczna/psychiatryczna. Bóg nie musi robić tego co chcemy i co nam się podoba. Nic nie musi. Jest suwerenem.
-
Świadomość i zdolność odczuwania nie jest tożsama z duszą.
-
W Boga? Może. Ale w zinstytucjonalizowany Kościoł, który klepie jak zdarta płyta w kółko i w kółko, że mój futrzak "nie ma rozumu, nie ma duszy i wolnej woli, i Bóg nie przewidział dla niego życia po śmierci"? Nieee.... Żaden przytomny kapłan,kiedy mu powiesz, że zalezy Ci na Twoich stworzeniach nie odbierze Ci nadziei, że spotkasz go po drugiej stronie. Jak pisałam, sama staram się wierzyć, ze modlitwa na prawdę ma moc i wierz mi, nie raz nie dwa prosiłam do opiekę tam nie tylko dla moich zwierząt ale i dla tych, którym nie udało się pokazać, że człowiek potrafi nie tylko krzywdzić i maltretować. Na prawdę polecam, chociaż trudno zdobyć ją teraz z tego co wiem, książkę O.Leona Kanbit "Czy zwierzęta mają duszę". Znalazłam rozmowę z Ojcem na ten temat i mam nadzieję, że udowodni to a przynajmniej skieruje nieco wzrok na inny obraz kapłanów i duchownych. Uwielbiam jak on mówi o zwierzętach http://www.opoka.org.pl/biblioteka/B/BS/czy_zwierzeta.html Obawiam się, że są to prywatne poglądy tychże kapłanów, wciąż nie do końca zgodne z oficjalnym mainstreamem tego wyznania.
-
Dobra, teraz mocno nieświeży i odgrzewany kotlet dla odmiany- po co Bóg stworzył dinozaury i dlaczego potem dokonał ich eksterminacji?
-
Zwierzę nie posiada duszy (to domena tylko i wyłącznie człowieka), rozumu oraz wolnej woli (to też domena człowieka). Nie może zatem żyć/ istnieć dalej, na innej płaszczyźnie, po śmierci. Stanowisko KK w tej sprawie jest jednoznaczne.
-
To że coś według Ciebie "powinno być", albo "w coś wierzysz", albo "coś uznajesz", nie czyni jeszcze tego zgodnym z linią doktryny KK i wolą samego Boga. Dla Ciebie futrzak powinien żyć po śmierci, według Kościoła nie. A Kościół ma monopol na prawdę i Bożą wolę (patrz: dogmat o nieomylności papieża).
-
W Boga? Może. Ale w zinstytucjonalizowany Kościoł, który klepie jak zdarta płyta w kółko i w kółko, że mój futrzak "nie ma rozumu, nie ma duszy i wolnej woli, i Bóg nie przewidział dla niego życia po śmierci"? Nieee....
-
Po co Bóg stworzył cały wszechświat, którego widzialna część ma średnicę 92 miliardów lat świetlnych, który istnieje 13,82 miliardów lat (czyli istnieje dłużej o 9,28 miliardów lat od samej planety Ziemia), w którym istnieje przypuszczalnie 10 milionów supergromad galaktyk, 25 miliardów grup galaktyk, 350 miliardów dużych galaktyk oraz 3,5 biliona galaktyk karłowatych, każda z tych galaktyk zawiera przeciętnie od 10mln do 1bln gwiazd, a w jednej naszej tylko galaktyce (Droga Mleczna) jest od 50 do 100 mld planet, gdzie na części z tych planet występuje warunki potencjalnie sprzyjające rozwojowi życia(w tym inteligentnego), a na niektórych wręcz przeciwnie- istnieją tak ekstremalnie niekorzystne warunki do życia, że człowiek nie tyle co umarłby, ale zostałby zdezintegrowany atomy czy wręcz cząstki elementarne. Po co? Skoro zgodnie z doktryną KK Ziemia jest jedyną planetą na której istnieje życia i została stworzona dla człowieka? (tylko nie wyjeżdżać mi z NWO, Illuminati i że naukowcy się mylą, bo- otwieram browara).
-
Czy św. Józef był aseksualny/ został przez Boga w nadprzyrodzony sposób wykastrowany (pozbawiony jąder, prącia, systemu hormonalnego androgenów, pociągu, popędu), że jako "opiekun rodziny" nigdy nie chciał się zbliżyć seksualnie do swojej żony(!) i opiekował się nie swoim dzieckiem (mimo, że to dziecko samego Boga... )? I nigdy go nie zainteresowało skąd się wzięło to dziecko , czyje jest? Uwierzył na słowo Maryi i jakiemuś skrzydlatemu facetowi, który podał się za archanioła, że to Syn Boga, czy w magiczny sposób spłynęła na niego "prawda"?
-
Pójdźmy dalej - czy Ewa miała pępek? Pępek jak wiadomo jest blizną, pozostałością po pępowinie łączącej płód z matką. Ale przecież Ewa nie miała matki, gdyż została stworzona przez Boga jako pierwsza kobieta, pierwsza matka i drugi człowiek na Ziemi. Co miała w miejscu pępka? Zasklepioną tkankę na brzuchu? --------- Jak zapatrujecie się na stanowisko Kościoła Katolickiego, iż nienarodzone dzieci (a ściślej ich dusze) trafiają do piekła? Ponieważ nie narodziły się, nie mogły przyjąć chrztu, chrzest jest nieodzownym i niezbędnym warunkiem, aby pójść do Nieba, one umarły bez łaski uświęcającej. Co prawda przebywają w części piekła zwanej limbus puerorum, gdzie nie doświadczają wiecznych mąk i cierpienia, ale także nie doświadczają tam spokoju i nie czują obecności Boga. Piekło to w końcu piekło. Czy tak działa miłosierny Bóg? Czy to nie trąci jakąś potworną, bezduszną "biurokracją"? To samo tyczy się ludzi więzionych w piekle w limbus patrum do czasu przyjścia Jezusa Chrystusa, ustanowienia przezeń Chrztu i jego męczeńskiej śmierci. Wynika to stąd, że tamci ludzie w całej historii przed narodzinami Jezusa umierali w stanie grzechu pierworodnego (nie mogli się ochrzcić, bo chrztu jeszcze nie ustanowiono, chociaż jak mówiłem Jan Chrzciciel chrzcił ludzi już przed Jezusem - więc to dla mnie nielogiczne) i byli automatycznie skazywani na piekło - nie mieli na to żadnego wpływu swoim życiem, uczynkami, czy byli dobrymi ludźmi czy nie. Ich pra-przodek Adam zeżarł jabłko = winy przechodzą na X pokoleń do przodu.
-
Maryja została niepokalanie poczęta (out-of-box uwolniona od grzechu pierworodnego), powiła Syna Bożego w dziewiczym poczęciu (była wieczną dziewicą)[P.S. za każdym razem jak ktoś uważający się za katolika pomyli niepokalane poczęcie z dziewiczym, będę otwierał browara] i została wniebowzięta (nie umarła), ale poza tym była zwykłym człowiekiem, tak jak my, z wszystkimi za tym idącymi konsekwencjami. Jezus przyszedł na świat i stał się człowiekiem (został zrodzony, a nie stworzony), znów - z wszystkimi konsekwencjami z tym związanymi. Rodzi się zatem niewygodne pytanie czy Jezus z powodu posiadania "grzesznego ciała" narodził się wraz z grzechem pierworodnym? Bo jest wyraźne powiedziane, że Maryja była JEDYNĄ osobą, która automatycznie została zwolniona z grzechu pierworodnego. Co więcej - Jezus dopiero w życiu dorosłym sam przyjął Chrzest/ ustanowił sakrament Chrztu (który to ma dwojaką funkcję: a) zawarcie przymierza z Bogiem i włączenie do wspólnoty Kościoła (Jezus ustanowił Kościół i mianował św. Piotra pierwszym papieżem znacznie później), b) zmycie/ oczyszczenie z grzechu pierworodnego). Po co Jezus przyjął chrzest skoro sam był Synem Bożym/ Bogiem? Żeby zawrzeć przymierze sam ze sobą? A jeśli przyjął go żeby oczyścić się z grzechu pierworodnego, to implikuje nowe pytania. Jak Syn Boży mógł się urodzić w stanie grzechu pierworodnego mając za Ojca samego Boga, a za matkę istotę duchowo czystą (niepokalaność Maryi) i będąc poczętym w akcie nadprzyrodzonym? A to przecież Jezus dopiero u kresu swojego życia przyjął na siebie grzechy wszystkich ludzi i przełamał grzech pierworodny poprzez męczeńską śmierć. Dlaczego mówi się, że to Jezus ustanowił Chrzest skoro Jan Chrzciciel (święty i prorok) już znacznie wcześniej chrzcił ludzi, swoich uczniów? Z całym szacunkiem, ale już abstrahując od Jezusa i jego Matki, to nieprzyjemny zapach, obojętnie czy mówimy o ekskrementach, urynie, spermie czy jakichkolwiek wydzielinach ciała to świadczy co najwyżej o nieużywaniu mydła i dezodorantu, a nie jest żadnym 'zmysłowym symbolem grzechu'.
-
A dlaczego Coś jest lepsze niż Nic?