-
Postów
14 806 -
Dołączył
Treść opublikowana przez Lord Cappuccino
-
MCS - zespół nadwrażliwości chemicznej
Lord Cappuccino odpowiedział(a) na _asia_ temat w Medycyna niekonwencjonalna
Spoko. Jak będę się kiedyś zastanawiał nad zakupem nowego proszku do prania to wyślę Ci go pocztą do zdiagnozowania, bo w końcu "ma się tego nosa", co? Chciałbym powinszować postępu w terapii... Wersja1 Wersja2 ...ale brak konsekwencji, stanowczości, trudności decyzyjne, ambiwalentne uczucia, rezygnacja, świadczą, że ta terapia nie przebiega jednak tak dobrze jak mogłoby się wydawać. -
MCS - zespół nadwrażliwości chemicznej
Lord Cappuccino odpowiedział(a) na _asia_ temat w Medycyna niekonwencjonalna
MCS bardzo łatwo można obalić przy udziale niezależnej, bezstronnej komisji medycznej podczas tzw. ślepej albo podwójnie ślepej próby. Człowiekowi na zmianę podawane są różne związki i substancje chemiczne. Badany nie wie co jest substancją toksyczną, a co zupełnie niegroźną, neutralną, powszechnie występująca np. w przyrodzie. Nawet można mu powiedzieć, że wdycha śmiertelnie trujący gaz, a w rzeczywistości wypełnić pomieszczenie czystym, świeżym powietrzem. I vice versa. Powiedzieć mu, że dana substancja jest niegroźna, a w rzeczywistości podać mu jakąś toksynę. Albo w ogóle nie mówić mu z jakiego rodzaju substancją ma styczność i obserwować reakcje jego organizmu. Tak jak mówiłem: wykonywano wiele takich badań na pacjentach ze zdiagnozowanym rzekomym MCS i reagowali oni równie gwałtownie przy kontakcie z groźnymi, jak i niegroźnymi substancjami. W obu przypadkach pojawiały się objawy, które wymieniłaś, tj. "migrena, nierówne bicie serca, mdłości, panika, lęki, problemy z oddychaniem, niepokój, silna mgła umysłowa, zmęczenie, agresywność, kłopoty z koncentracją, słabość i uczucie omdlewania, suchość w jamie ustnej, silna derealizacja i depersonalizacja, kłopoty z pamięcią". Tak działa placebo i siła sugestii autorytetu. Więc chcesz powiedzieć, że Ty cierpisz na jakąś inną wersję MCS? Może MCS 2.0? Życzę w takim razie miłego wieczoru i równie serdecznie pozdrawiam. No i więcej rozsądku i samodzielnego myślenia życzę, a mniej ślepej wiary. Bo bywa ona złudna. -
MCS - zespół nadwrażliwości chemicznej
Lord Cappuccino odpowiedział(a) na _asia_ temat w Medycyna niekonwencjonalna
Dalej lękajcie się substancji promieniotwórczych, rakotwórczych, wysoko przetworzonej, zmodyfikowanej genetycznie żywności z zabójczymi barwnikami, konserwantami i aromatami, wszechobecnych straszliwie niebezpiecznych chemikaliów i związków chemicznych, smogu elektromagnetycznego emitowanego przez telefony komórkowe, stacje przekaźnikowe, satelity, skażonej gleby, skażonej wody z ujęcia miejskiego, skażonego powietrza, spalin, pestycydów, odpadów przemysłowych, smogu, produktów ubocznych z fabryk, kwaśnych deszczy i cholera wie czego jeszcze. Dalej sami diagnozujcie u siebie zespoły nadwrażliwości chemicznej, syndromy chronicznego zmęczenia, syndrom wojny w Zatoce Perskiej, boleriozę, celiakię, fibromalgię, alergie i migreny niejasnego pochodzenia. Najlepiej przeprowadźcie się do lasu, zbudujcie chatkę, załóżcie ekologiczną plantację, własną hodowlę trzody i trzymajcie się z dala od technologii i chemii. Na pewno doprowadzi Was to do zdrowia i szczęścia. A i to nie zagwarantuje Wam, że nagle nadzorca lasów państwowych w pobliżu Waszej chatki nie pierdyknie wysypiska śmieci albo składu odpadów radioaktywnych. Uważam, że to żaden wstyd przyznać, że cierpi się na nerwicę histeryczną, hipochondrię czy zaburzenia somatoformiczne. Ale ludzie wolą desperacko zaprzeczać temu co jest oczywiste i tworzyć choroby, zespoły, syndromy usprawiedliwiające ich i rzekomo udowadniające, że ich problem nie leży w psyche tylko w soma. Czy to się komuś podoba czy nie będziemy żyć w świecie, gdzie jest wszechobecna technologia i chemia - na tym polega postęp i rozwój cywilizacyjny. Szamani, znachorzy, uzdrowiciele, naturoterapeuci, spece od medycyny alternatywnej, homeopaci, bioenergoterapeuci i cała ta wszelkiej maści szarlataneria przedstawia Wam najprawdziwszą prawdę objawioną i czyni to oczywiście z czystej dobroci serca, aby zapewnić Wam zdrowie i dostatnie życie. Natomiast złe rządy, chciwe i zachłanne korporacje, pozbawione skrupułów koncerny farmaceutyczne i przekupni, konwencjonalni lekarze działający na rzecz lobby farmaceutycznego chcą Wam trzymać w nieświadomości, jedynie żerować na Waszej krzywdzie i wysysać z Was jak najwięcej szmalu. Ten diabelski plan wprowadzają w życie już od maleńkości szpikując Was zabójczymi szczepionkami i antybiotykami! Ja bym ukrył się w dżungli. Odpowiedz mi tylko na jedno pytanie. Rozumiem, że homeopaci i koncerny wytwarzające leki homeopatyczne oferują swoje magiczne wyroby - czyli !WIELKIE NIC! bez kszty susbtancji aktywnej (zwykłą wodę z cukrem!) w aktrakcyjnych cenach albo rozdają je za darmo? Hm. Wydawało mi się, że ceny preparatów homeopatycznych są dwukrotnie lub często parokrotnie wyższe aniżeli ceny tradycyjnych medykamentów dostępnych w aptece. Podobnie rzecz się ma z preparatami ziołowymi (odsyłam chociażby do e-sklepów Grzegorza Sroki i o. Klimuszki - ceny mogą przyprawić o zawrót głowy). I kto tu zarabia na czyjej głupocie i naiwności? A podejście holistyczne jest od dawna krytykowane przez środowiska medyczne. I wyobraź sobie, że nie jestem malkontentem i ignorantem, bo wiem, że konwencjonalni lekarze w przeszłości popełniali omyłki i odstawiali babole. Tak jak dawniej alergię, astmę, migrenę, celiakię, fibromialgię uznawano za dolegliwości histeryczne czy wynik hipochondrii, tak obecnie są to powszechnie uznawane jednostki chorobowe - odpowiednio T78.4, J45, G43, K90.0, M79.7 w ICD-10. Jednak MCS w dalszym ciągu mnie nie przekonuje i podchodzę do tego zagadnienia z dużą dozą sceptycyzmu. Na pewno nie przekona mnie paru specjalistów z jutjuba, którzy medycynę kończyli chyba na podwórku albo w komórce pod schodami i garstka austryjackich populistów o niejasnych kompetencjach, kwalifikacjach i uprawnieniach. Ja też mogę założyć sobie własną stronę internetową, kanał na YouTube, zebrać w swoich szeregach kilkuset pomyleńców, paru lekarzy, którzy ukończyli medycynę w prowincjonalnej placówce przysypiając na zajęciach i radośnie obwieścić całemu światu, że zdiagnozowaliśmy nową chorobę, którą konwencjonalni lekarze próbują zataić przed społeczeństwem. A mianowicie SNDP (Syndrom Niedopchnięcia), który objawia się smutkiem, apatią, awersją seksualną i bywa mylony z tym, i tym przez konwencjonalnych lekarzy. Co z tego wynika? Nico. I to nie była bynajmniej aluzja czy wycieczka osobista - to po prostu moje grubiaństwo i cynizm wyłążące z buciorów. Największe, najstarsze i najbardziej prestiżowe organizacje z USA i Unii Europejskiej twierdzą, że taka choroba jak MCS nie istnieje - to znaczy, że na tę chwilę nie istnieje. To odpowiedz mi na drugie pytanie: dane personalne lekarki, która zdiagnozowała rzekome MCS w Polsce, jaki kod choroby i jakie rozpoznanie wpisała do dokumentacji medycznej - karty pacjenta, historii choroby (skoro taka choroba jak MCS nie figuruje w ICD-10), za wykonanie jakiego świadczenia zapłacił jej Narodowy Fundusz Zdrowia, jakie testy i badania wykonała, aby zdiagnozować MCS, czy posiada uprawnienia alergologa/immunologa? Co do amalgamatu - nie opieram się na ślepej wierze, tylko na faktach. A te są na chwilę obecnę są zbyt rozbieżne i kontrowersyjne bym mógł wyrobić sobie własne zdanie. Szerzej zagłębię się w ten temat to wtedy udzielę Ci odpowiedzi co o tym sądzę. Mam nadzieję, że to wystarczy na Tripple Kill, Tripple HeadShot albo Hat-trick'a. -
Zdrastwujtie rebiata, to już koniec świata! Wiola urżnięta, smacznie chrapią jej wilczęta. Jaka z tego płynie peunta? Niech dzowni do agenta... (pogrzebowego), każdy kto na jej drodze stanie! Lecz ona na tym nie poprzestanie, i spuści mu tęgie lanie. I świt, nowy dzień nastanie, a denat w ciężkim stanie, na OIOM'ie wnet wyląduje, będzie jęczał, wył i klął w trzy ch.uje.
-
MCS - zespół nadwrażliwości chemicznej
Lord Cappuccino odpowiedział(a) na _asia_ temat w Medycyna niekonwencjonalna
MCS (Multiple Chemical Sensitivity) jest kontrowersyjną diagnozą i nie zostało uznane przez AMA (American Medical Association) za organiczne schorzenie spowodowane ekspozycją na środki chemiczne. Gwoli ścisłości American Medical Association, założone w 1847 i zarejestrowane w 1897, jest największym stowarzyszeniem zrzeszającym lekarzy medycyny (z tytułami M.D. i D.O.) oraz studentów medycyny, w całych Stanach Zjednoczonych. Fenomen zjawiska MCS (zespołu nadwrażliwości chemicznej) jest szczególnym przejawem naszej technofobii i chemofobii w szeregach naszego społeczeństwa. Został on odrzucony jako fizyczna, usystematyzowana jednostka chorobowa przez American Academy of Allergy, Asthma, and Immunology (organizacja zrzeszająca blisko 6500 alergologów, immunologów i powiązanych specjalistów z całego świata), American Medical Association (największa organizacja zrzeszająca lekarzy i studentów medycyny w USA), California Medical Association (Kalifornijskie Stowarzyszenie Medyczne, które zrzesza ponad 35000 profesjonalnych lekarzy ze stanu Kalifornia), American College of Physicians (druga największa organizacja zrzeszająca lekarzy w USA, 130000 członków), International Society of Regulatory Toxicology and Pharmacology (Międzynarodowe Towarzystwo Regulacji Toksykologii i Farmakologii). Ponadto takiej jednostki klinicznej jak MCS nie ma w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób ICD-10 i nie została zatwierdzona przez WHO (Światowa Organizacja Zdrowia) jako poprawna diagnoza medyczna. Zatem nic dziwnego, że mało który lekarz w Polsce słyszał o tej "chorobie", skoro nie jest jest ona uznawana przez prestiżowe organizacje medyczne na całym świecie i de facto... nie istnieje. W przeprowadzonych ślepych próbach na pacjentach z domniemanym MCS wykazano, że reagowali oni równie często i gwałtownie podczas ekspozycji na prawdziwe środki chemiczne, jak i podczas ekspozycji na placebo - zupełnie nieszkodliwe substancje (włączając czyste, świeże powietrze). Co doprowadziło do sformułowania końcowych wniosków, iż MCS ma podłoże psychologiczne (hipochondria). U pacjentów z domniemanym MCS u których zastosowano leki przeciwdepresyjne z grupy SSRI zaobserwowano radykalną poprawę ich stanu, co pozwala sądzić, iż MCS bywa mylone z depresją i zaburzeniami lękowymi. W razie czego dysponuję odnośnikami do źródeł (w języku angielskim) na stronach ww. organizacji potwierdzających te badania. Dla mnie to taki sam kit i humbuk jak Syndrom wojny w Zatoce Perskiej. Medycyna psychosomatyczna (oparta notabene w swoich fundamentalnych założeniach na psychoanalizie, którą już dawno uznano za niefalsyfikowalną i pseudonaukową teorię) ma wiele takich fajnych jednostek chorobowych wyssanych z palca. Niektórzy nie potrafią stawić czoła prawdzie i przyznać, że problem niestety stanowi w dalszym ciągu nerwica histeryczna, hipochondria, somatyzacja, nadwrażliwość, przeczulica na punkcie własnej osoby, egocentryzm, zbyt duże zaabsorbowanie własnym stanem zdrowia, technofobia i chemofobia - strach przed chemikaliami. Zresztą gdybyście wnikliwiej poczytali to wiedzielibyście, że Ci Wasi "eksperci" od MCS też twierdzą, że w większości przypadków ten rzekomy i domniemany syndrom ma podłoże psychologiczne i jest związany z długotrwała ekspozycją na stres przekraczająca indywidualne możliwości adaptacyjne jednostki, a nie leży zaś w fizjologii organizmu. -
Można się uzależnić od drugiej osoby?
Lord Cappuccino odpowiedział(a) na temat w Odpowiedzi i pytania do psychologa
Termin obsesja (łac. obsessio) w nomenklaturze medycznej oznacza zupełnie co innego niż w mowie potocznej. W terminologii psychiatrycznej obsesja to inaczej myśl lub ruminacja natrętna - często element zaburzenia obsesyjno-kompulsyjnego. W mowie potocznej terminu obsesja używa się do opisania czyiś dużych zainteresowań (np. "mieć obsesję na punkcie komputerów"), bądź zafascynowania jakimś obiektem graniczącego z obłędem. Istnieje uzależnienie od drugiego człowieka, czasami nacechowane nałogową lub "obsesyjną" miłością. Istnieje współuzależnienie, czyli uzależnienie od osoby uzależnionej od środka psychoaktywnego - najczęściej alkoholu. Istnieje osobowość zależna, którą cechuje przesadna potrzeba bycia pod opieką i uzależnienie od osób najbliższych w stopniu utrudniającym, bądź uniemozliwiającym samodzielne funkcjonowanie w społeczeństwie. -
Polscy naukowcy stworzyli metodę mierzenia stężenia dopaminy
Lord Cappuccino opublikował(a) temat w Schizofrenia
A także będzie można diagnozować depresję spowodowaną deficytem dopaminy, albo w drugę stronę - zaburzenia psychotyczne spowodowane nadmiarem dopaminy. Świetna sprawa. -
bigfish pewnie chciał tym zakomunikować, że będzie jadł za dwóch, albo jest jeden, ale w dwóch osobach, albo wszędzie go pełno.
-
Bighfish - jesteś dwa razy na liście. Na miejscu 4 i 15. Poprawiam: 1. samara22 2. Sabaidee 3. wiola173 4. bigfish 5. tahela 6. Ślicznotka (70%) 7. Skalamax 8. Przemek vel Niezdiagnozowany (nie ma ludzi zdrowych - są tylko chorzy i niezdiagnozowani /Mad) 9. Alienated 10. 2Proof 11. Minia 12. Mad_Scientist (?) 13. Lady_B (?) 14. KeFaS (?) [gdyby stawiał opór porwanie wchodzi w grę /Mad]
-
Oznacza to mniej więcej tyle, iż wiadomość została pomyślnie wysłana, ale nie została jeszcze odebrana przed adresata. Jeśli użytkownik zaloguje się na forum i przeczyta tę wiadomość, wówczas zostanie ona automatycznie przeniesiona z folderu "Do wysłania" do folderu "Wysłane".
-
Większość tzw. "narkotyków "(m.in. psychodelików) naukowcy i lekarze na całym świecie starają się wykorzystać w terapii zaburzeń psychicznych (i nie tylko) - z różnym skutkiem. Można nie być entuzjastą tego typu metod, ale nie można ich lekceważyć. A nuż ktoś dokona jakiegoś rewolucyjnego odkrycia i nastąpi przewrót w konwencjonalnej psychiatrii.
-
Nie jestem pewien czy dobrze rozumiem. Przecież tutaj większość to "chorzy". W czym rzecz? Próbowałeś wybrać się na któryś ze zlotów poznaniaków? Albo wyraziłeś chęć uczestnictwa w zlocie ogólnokrajowym? Spróbuj zintegrować się z ludźmi z forum.
-
A czy tak trudno użyć Google lub Wikipedii? ->>> http://pl.wikipedia.org/wiki/Akatyzja Poza tym zgadzam się ze Zbychem, winowajcą może być deficyt dopaminy.
-
Potwierdzam. TLPD wywierają wpływ kardiotoksyczny. Miałem to samo na Anafranilu 1tabl. 75SR. misiek_1, ale z Ciebie górnik.
-
KeFaS, DMT okrzyknięto jednogłośnie "jedną z najpotężniejszych substancji psychoaktywnych". A jak substancja jest z całą pewnością najpotężniejsza (chodzi mi o psychodeliki)?
-
Monia Ale kto mówił o regularnym dawaniu sobie w żyłę i doprowadzanie się do agonalnego stanu? Sprawa jest prosta. Ziarno musi trafić na podatny grunt. Jeśli ktoś zaczyna ćpać, gdyż cierpi na depresję, chroniczny smutek, nie potrafi odnaleźć się w świecie, nie radzi sobie z problemami życiowymi - i narkotyki stają się jego solucją i szuka w nich ukojenia, aby załagodzić, zneutralizować, czy wręcz wyeliminować przykre odczucia - no to mamy prostą drogą do nałogu, uzależnienia (analogicznie jak w przypadku alkoholu i alkoholizmu). Ale to nie oznacza, że zdrowi ludzie nie sięgają po tego typu substancje z powodów wcześniej przeze mnie wymienionych. Np. amfetaminę stosuje się jako używkę, środek dopingujący w sporcie, jako środek poprawiający koncentrację i zdolność uczenia, substancję zwiększającą wydolność organizmu w wojsku, w lecznictwie w USA, jako środek odchudzający (gdyż zabija uczucie głody i przyspiesza metabolizm). Więc to nie jest tak, że ćpają tylko ludzie chorzy. Poza tym agonalny stan to dość subiektywna kwestia. Czy agonalnym stanem jest utrata kontroli nad własnym ciałem, zaburzenia percepcji, pseudohalucynacje, fraktale, iluzje, CEVy, nienaturalnie podwyższony nastrój, stan zbliżony do manii, nienaturalna poprawa wydolności organizmu - jednocześnie przyjmując, że nie ma zagrożenia zdrowia czy życia? Myślę, że po tego typu substancje na pewno nie sięgają osoby, które boją się utracić kontrolę nad własnym ciałem czy psychiką, osoby skrupulatne, chcące być panem sytuacji, bojące się nieznanego, no i generalnie nie będące entuzjastami farmakologii, syntetyków i tak dalej. Choć te substancje, które akurat wymieniłem, są pochodzenia roślinnego.
-
Ok, ok. Ale gdy w rodzinie jest alkoholik - załóżmy głowa rodziny, ojciec, to wygląda to nieco inaczej. Żona może zapaść na współuzależnienie (uzależnienie od osoby uzależnionej), cierpi z powodu uzależnienia swojego męża, musi wylewać mu alkohol, gotuje mu rosół na kaca, jak jest naprany to go zanosi z krzaków do domu, ściąga mu skarpetki i tak dalej. Dzieci też cierpią, bo tatuś wiecznie naprany, nie bawi się z nimi, czasami przypierdoli paskiem. W przyszłości jest duża szansa, że będą DDA. A w takiej przysłowiowej melinie jak sami piszecie - wszyscy piją i są szczęśliwi. Jedna wielka, wspólna libacja 24/7. Dzieci już od najmłodszych lat naje.bane i uczą się jak okradać państwo na socjalu. Te dwa obrazy nieco się rozmijają ze sobą.
-
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Współczuję ofiarom alkoholików, a raczej ofiarom alkoholizmu, bo uważam, że alkoholizm to dramat zarówno dla rodziny, otoczenia, jak i dla samego zainteresowanego. To co opisujecie to zwykłe pijaństwo, lenistwo, wygodnictwo i naciąganie państwa na socjal - z tym trzeba walczyć. Miejcie jedynie na uwadze, że w oczach sporej części społeczeństwa (tych co się określają chlubnie jako "zdrowi") ludzie zaburzeni psychicznie (pojęcie choroby już nie istnieje w klasyfikacji, więc teoretycznie nie jesteśmy na nic chorzy) to bezproduktywne ścierwo, które siedzi na socjalu, naciągacze rent, symulanci, lekomani, agresywni wariaci i tak dalej. Wielu brzydzi się pacjentów psychiatrycznych, wręcz czując do nich nienawiść. Świadomość na temat zaburzeń dopiero od jakiegoś czasu stopniowo wzrasta. Tak jak powiedziałem: punkt widzenia...
-
Spoko, czyli alkoholik to śmieć, bo nie potrafi funkcjonować w społeczeństwie, ucieka od problemów życiowych i szuka ukojenia w alkoholu. Czyli socjofobik to też śmieć, bo nie potrafi funkcjonować w społeczeństwie, ucieka od problemów życiowych i szuka ukojenia w benzodiazepinach? Przecież jakby chciał to by rzucił benzo, a widocznie woli ćpać narkoman jeden. Czyli bulimik albo osoba cierpiąca na kompulsywne objadanie się to też śmieć, bo nie potrafi funkcjonować w społeczeństwie, ucieka od problemów życiowych i szuka ukojenia w obżarstwie? Przecież jakby chciał to by zrzucił tę parę kilo i przestał żreć, ale widocznie tak woli grubas jeden. Może wróćmy do ideologii wujcia Adolfa i zacznijmy eliminować słabe geny z populacji, wrzucajmy do pieca element społeczny, osoby cierpiące na choroby, zaburzenia psychiczne, dziedziczne schorzenia - bo przecież są tacy SŁABI, tacy nieudolni, niewydajni, bezproduktywni - nic nie warci dla społeczeństwa. Po ch.uj psychoterapia, resocjalizacja, programy równych szans, przywracania LUDZI do społeczeństwa - lepiej ich wyeliminować. Wyjdzie taniej.
-
W dalszym ciągu mylicie pijaka z alkoholikiem. Pijaństwo to styl życia. Pijak spożywa alkohol, bo CHCE i bo LUBI. W dużej mierze panowie spod sklepu monopolowego są pijakami. Alkoholizm to choroba. Alkoholik spożywa alkohol bo MUSI - nie jest to kwestia chcenia albo niechcenia. Jeśli pozostaje w X-dniowym, -tygodniowym ciągu alkoholowym i nagle przestanie pić to zakończy się to najprawdopodobniej zapaścią krążeniową i w konsekwencji zgonem. Jeśli nie pije ma objawy odstawienne wynikające z zespołu abstynencyjnego, więc jest uzależniony fizycznie. Odczuwa silną i niepohamowaną potrzebę konsumpcji alkoholu, bo jest uzależniony psychicznie. Jego życie jest zaburzone na płaszczyźnie społecznej. Alkoholizm jest chorobą nieuleczalną i dożywotnią, tj. można nad nią zapanować za pomocą psychoterapii i żyć w abstynencji, ale trwa do końca życia i każdorazowa konsumpcja nawet najmniejszej ilości alkoholu skończy się powrotem do nałogu. Taki ex-alkoholik musi do końca życia unikać wszelkich miejsc gdzie występuje alkohol, tj. sklepów spożywczo-monopolowych, supermarketów, imprez towarzyskich, urodzin, imienin, ślubów, spotkań integracyjnych (bo wystarczy, że Kaziu go zagada txt: "Rychu, no kur.wa ze mną się nie napijesz?!" - i już jest po ptokach), musi ze swojej szafki w łazience wyrzucić wszystkie kosmetyki, leki, które zawierają lub są na bazie alkoholu, nie wolno mu spożywać słodyczy, cukierków, potraw, które zawierają alkohol - nawet jednego pieprzonego cukiereczka z adwokatem. Bo nie ma znaczenia jaką drogą i w jakiej postaci ta substancja, tj. etanol, dostanie się do organizmu. Jeśli tylko pobudzi receptory odpowiedzialne za nałóg to jest już po ptokach. Od lat w społeczeństwie powiela się te same nieprawdziwe stereotypy, tj."pije z własnej woli", "jakby chciał to by przestał pić, widocznie nie chce". Ja rozumiem z czego wynika zbiorowa nienawiść społeczeństwa do alkoholików. Ale Ci ludzie byli po prostu predysponowani - ziarno trafiło na podatny grunt. Wiele osób, którym teraz współczujemy, tj. DDA, osoby mające w rodzinie alkoholików, osoby współuzależnione może w przyszłości wpaść w to samo bagno i zatoczyć błędne koło. Większość z nas, nie licząc pierwotnych i wtórnych abstynentów, spożywa alkohol - nie wnikam jak, gdzie, kiedy, z kim, w jakich ilościach - ale spożywa. Czy każdy z nas staje się alkoholikiem albo może zostać alkoholikiem? Pozostawię to pytanie bez odpowiedzi. Nie jest to bynajmniej kwestia woli i chcenia, albo niechcenia.
-
Ja bym raczej powiedział, że ewolucja przebiega w drugą stronę, tj. pijak (pije bo lubi - wspomniane imprezy, okazje, za mamusię, za tatusia) przekształca się w alkoholika (pije bo musi - kac gigant, zespół abstynencyjny, uzależnienie psychosocjalfizyczne). Alkoholikami przecież często są lekarze, prawnicy, politycy - nie wytrzymują presji, jakoś tam sobie funkcjonują, zarabiają na siebie, nie siedzą na socjalu, w domowym zaciszu przypierdolą żonie, a sąsiedzi nic nie widzą i jest spoko.
-
Powielacie tylko bzdurne stereotypy jakie krążą w społeczeństwie. Alkoholizm to choroba, wpisana do klasyfikacji ICD-10 do kategorii chorób i zaburzeń psychicznych (F10.2). Jest chorobą niezawinioną, a spożywanie alkoholu na etapie uzależnienia nie podlega woli alkoholika. Mylicie alkoholika z pijakiem - tak, wiem, że to będzie szok, ale to nie synonimy i pomiędzy tymi dwoma jest różnica. Czyli tak - menelom, pijakom, nierobom spod budki z piwem zabrać socjal i niech pracują na siebie, natomiast alkoholikom pomoc się należy. -- 02 lis 2011, 13:48 -- A jeżeli chodzi o choroby i zaburzenia psychiczne to w Polskim systemie renty są przyznawane nie na podstawie rozpoznania tylko na podstawie przebiegu i zaawansowania schorzenia. Czyli nieważne czy masz nerwicę, dwubiegunówkę, schizofrenię, czy urojone krosty na dupie - masz takie samo (znikome) prawdopodobieństwo otrzymania renty, co Twój kolega ze zgoła odmienną diagnozą psychiatryczną.
-
Moderator wyraża swoją prywatną opinię i smutni panowie w garniturach mogą mu naskoczyć. Koniec OT.
-
Nieprawda. Bzdury, brednie, herezje, niedorzeczności i farmazony. Ćpać można z wielu powodów: - ze zwykłej ludzkiej ciekawości, z ciekawości nowych doznań, wrażeń, odmiennych stanów świadomości, z powodu chęci doświadczenia w życiu czegoś nietypowego i poza konwencjami; - w poszukiwaniu inspiracji, natchnienia, weny (wielu pisarzy, poetów, malarzy, artystów sięgało po substancje psychoaktywne - np. Witkacy tworzył na haju); - z pobudek religijnych - np. w krajach arabskich religia islamu zabrania spożywania wiernym alkoholu etylowego, co prawda tytoń i marihuana też są zabronione, ale cieszą się cichym przyzwoleniem władz jako substytut "najpopularniejszej używki", do praktyk religijnych Rastafarian, członków kultu Jah, należy palenie "świętego ziela" (ganja), indianie, starożytne ludy Am. Środk. i Poł w rytuałach religijnych od niepamiętnych czasów wykorzystywali psychoaktywne alkaloidy roślinne - próba kontaktu z Bogiem, bóstwem, zaświatami, duchami - dla rozrywki, w celach rekreacyjnych - podobnie jak alkohol* i tytoń* - no i bo są smutni, mają depreszyn, i chcą sobie zrobić fajnie *Przecież alkohol etylowy, nikotyna zawarta w tytoniu, kofeina, powszechnie dostępne opioidowe leki przeciwbólowe, substancje zawarte w kawie, kakao, herbacie, czekoladzie, to również narkotyki! To wszystko substancje psychoaktywne, które indukują wpływ na OUN, a tym samym każda w jakimś stopniu wpływa na percepcję. Haczyk polega na tym, że według aktualnej definicji obowiązującej w naszym kraju, narkotykiem jest "każda nielegalna substancja psychoaktywa". A to co jest legalne, a co nie, ustalają niestety smutni panowie w garniturach. Alkohol był narkotykiem w czasach prohibicji. Konopie indyjskie (marihuana), liście krasnodrzewu pospolitego (kokaina), peyotl (meskalina), opium (morfina, kodeina) grzyby psylocybinowe (psylocybina, psylocyna), ropuchy Bufo (bufotenina), szałwia wieszcza, gałka muszkatołowa (mirystycyna), Ayahuasca... sama natura. I na koniec coś lol'owego: http://hyperreal.info/aresztowany_za_zamiar_polizania_ropuchy#axzz1cX4KLkSu
-
Paroksetyna Biodostępność: przy podaniu doustnym w całości wchłania się z przewodu pokarmowego, ale podlega efektowi pierwszego przejścia w wątrobie; Tmax 4.9 (w czasie posiłku) to 6.4 hours (na czczo) Wiązanie z białkami osocza: 93–95% Metabolizm: wątrobowy Okres półtrwania: średnio 24 h (od 3–65 h) Wydalanie: 64% z moczem, 36% z żółcią Dawka maksymalna: 40-50mg Wenlafaksyna Biodostępność: 45% Okres półtrwania: ok. 5 godzin, główny aktywny metabolit O-demetylowenlafaksyna – 11 godzin, Wiązanie z białkami osocza i tkanek: 27% Metabolizm: wątroba Wydalanie: nerki Dawka maksymalna: 150mg