-
Postów
518 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Atalia
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
Atalia odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
Typiczne, nietypiczne.. Kwestia "bycia sobą" (czyli, że kim? co to jest i z czym to się je??), myślę, że większość potrafi sobą być.. Pss... No nauki, narodzie! -
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
Atalia odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
Zawsze! Ludzie wertykalizują, sama dla siebie nie muszę być atrakcyjna, kulturalna, mądra i 'fajna'. Będąc sama rozpadam się i więdnę, wchodzę w tryb zombie i ciężko mi zmobilizować się do czegokolwiek. Sama dla siebie niczego nie muszę.. -
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
Atalia odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
Jes, naturalnie.. Gdy jedna 'ja' gasnę, natychmiast do głosu dochodzi druga, choć mam wrażenie, iż "śliczna, mądra, inteligentna, zabawna i co tam jeszcze" strasznie miesza się ze "złą, sukowatą, wredną, chamską, po prostu ZŁĄ". Są jeszcze te 'ja' "najlepsze, najmądrzejsze i »jestem Bogiem«" oraz "beznadziejne w całej rozciągłości, ohydne, obrzydliwe i śmieciowe"; "empatyczne, chcące zbawiać świat" i "nienawidzę ludzi, odejdź bo strzaskam jak śmiecia". Wszystko się plącze, granice niby solidne, ale, z drugiej strony, tak strasznie płynne i łatwo przekraczalne... Życzę Ci, by poczucie siebie ładnej i mądrej stało się dla Ciebie faktem, a nie stanem "jakbyś" była ładna i mądra... Co do złośliwości etc. - nie jest tak, iż w momencie, gdy stajesz się dla siebie łaskawsza, akcje innych pikują w dół, toteż, świadomie - nieświadomie 'ocalając' siebie godzisz w innych? - w każdym razie ja tam mam... -
Oddział Leczenia Zaburzeń Osobowości i Nerwic - 7F
Atalia odpowiedział(a) na mała defetystka temat w Psychiatria
ciemieluch, nikt nie będzie Cię tępił z powodu wyparcia zdarzeń dla Ciebie traumatycznych (ta 'niepamięć' to rzecz bardzo częsta i bardzo naturalna). Terapia często służy właśnie 'odblokowywaniu', choć może się zdarzyć i tak, że wyparcie jest tak silne i głębokie, iż nie od przejścia.. Sama jeszcze dwa lata temu pytana o dzieciństwo rzucałam: "fajnie było, tylko nie każcie mi przypominać sobie czegokolwiek", kilka przebłysków i nic ponadto. Dziś pamiętam znacznie więcej, choć pewną ciągłość pamięciową rejestruję od jakiegoś 8. roku życia. Podsumowując - nie przejmuj się, mów to co pamiętasz i.. tyle -
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
Atalia odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
Hm... Niejednoznacznie.. Czasami tłukę ludzi na przystanku parasolem po nogach, ale, o ile nieznajomym 3. stopnia mogę jawić się sobą, dziwolągiem, pyskaczem, agresorem, o tyle wobec osób, z którymi mam do czynienia na co dzień (powiedzmy - znajomi 2. stopnia), mimo, że nieszczególnie zależy mi na ich opinii i nie zamierzam wchodzić z towarzystwem w głębsze relacje - muszę uchodzić za osobę rozgarniętą, w miarę powściągliwą, mam potrzebę pokazywania siebie z jak najlepszej strony. Wśród osób najlepiej mi znanych, a i tych, które mnie znają dość dobrze mogę pozwolić sobie na bycie mną w stopniu dostatecznym (co do uzewnętrzniania się), ale, co do wściekłości i agresji - właśnie owe osoby obrywają najsilniej. Czasami bardziej dosłownie, zazwyczaj mniej fizycznie, co nie znaczy mniej dobitnie - werbalnie. Jeśli poczuwam się do racjonalizowania, złażę z najbliższych ludzi, których mam ochotę roznieść i uderzam w siebie. Proste - albo acting out, albo - in. Kiedyś częściej w siebie, dziś, bez leków - stabilizatorów etc., bardziej na zewnątrz... -
Fakt, że na konferencji G. Pawłowskiego nie potrzebowałam słuchawek (tłumaczenie)
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
Atalia odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
Owszem, otaczam się ludźmi "niezrównoważonymi" (z przymrużeniem oka), tak, by wiecznie działo się coś, cokolwiek, choć potrzebuję, chcę kogoś, kto będzie potrafił mnie stopować, racjonalizować, kto będzie działał łagodząco, ot, człowiek - relanium. Tyle, że jak już trafi się człowiek - balsam, w pewnym momencie.. wysadziłam Go w powietrze.. Co to znaczy "atakowanie"? W jakim sensie? Ja tylko prowokuję Głównie dla podtrzymywania świadomości, że jestem "najważniejsza" "żądam" dowodów, że ja, ja i tylko ja. Potrzebuję, czasami totalnie nieświadomie, być jak najbliżej, i, by dana osoba była jak najbliżej (to, że wieję i spuszczam łomot, gdy podejdzie zbyt blisko, to inna kwestia). Nieraz mam poczucie, iż przytłaczam, ale sama n i e n a w i d z ę świadomości, iż można mnie mieć, ogarnąć całkowicie - po prostu - mieć dla siebie. Chyba sama nie wiem, o co mi chodzi. Tzn. wiem, ale to chwilowe bardzo... -
Marsal2, a ja wierzę, że terapia może Ci pomóc. Na pewno, samo spróbowanie nie zaszkodzi. Teraz sam w to wątpisz, ale, mam nadzieję, że jeszcze się zdziwisz...
-
Wiem... Gdy byłam na dnie depresji potrzebowałam właśnie "ja to rozumiem", które otrzymywałam od kogoś, kto wcześniej sam depresji doświadczył. Tyle, że ludzie, którzy nigdy nie znajdowali się po drugiej stronie naprawdę nie zdają sobie nieraz sprawy, iż gadaniem "weź się w garść", "będzie dobrze", "uśmiechnij się" niczego nie zdziałają, ba, pogłębią rów dzielący "nas" i "ich"..
-
Candy14, z jednej strony - owszem, dość bezpiecznie i wygodnie jest tkwić we własnym bagienku, ale, z drugiej strony, samo podjęcie chęci do walki, by coś zmienić (walczyć o "lepsze", gdy nie wierzy się w "lepiej") to kuriozalny wysiłek.. Nie nam oceniać, kto poddaje się i żyje pławiąc się w swoich problemach, "bo ja jestem taki biedny i żądam specjalnego traktowania, taryfy ulgowej". Niektórzy, autentycznie, mogą nie mieć siły, motywacji, chęci, wiary i co tam jeszcze. Tu, często pozornie, wystarczy samo zrozumienie.. Btw., jeśli dziś masz dobry dzień, to ja się cieszę radością Twą
-
Marsal2, aaa... grupówka... Staraj się myśleć, że to jeszcze miesiąc nauki (dobra, mnie też to dobija), ale masz na co czekać...
-
Marsal2, dlaczego dopiero we wakacje?
-
Eeeej...!!! To nie zmieni się?! (zdziwienie równe odkryciu, że Gwiazdor alias Św. Mikołaj nie istnieje [w co nadal nie wierzę])
-
Otóż to, więc walczymy, ciągle jeszcze walczymy...!!!
-
Fakt, mnie czasami przygniatają swą radością życia, tłamszą niemiłosiernie, wówczas trza wiać. Ale.. Przecież nie potrafię uwierzyć, iż tym razem dana relacja znowu nic nie wniesie, bo, przecież, tym razem ma być inaczej, lepiej, i tym razem uda się zapchać pustkę.... -- 13 maja 2012, 17:36 -- A ja mam wrażenie własnej hipo, ale wobec siebie - nie innych..
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
Atalia odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
Ostatnio miewam straszne pędy myślowe, chciałabym przekazać wszystko i, w zasadzie - nie potrafię.. Stąd poczucie nieskładności -- 13 maja 2012, 17:29 -- No i "super", że nie jestem sama... -
Ja raczej jestem społeczna do granic absurdu, ale wiąże się to w sporej mierze właśnie z oszukiwaniem siebie co do poczucia "nie jestem jednak samotna", dowatościowywaniem i wypełnianiem ziejącej pustki. Ej, "pozytywnie idioci" czasami naprawdę bywają super pozytywni, a i odmóżdżyć się można na wesoło...
-
Ja rzucam "spok", tudzież, z totalnej bezsilności i w niedowierzaniu wobec danej osoby, jawiącej mi się być debilem totalnym wybucham śmiechem... -- 13 maja 2012, 17:20 -- rafka, fajne rady wystosowywane wobec mnie i Marsala, tyle, że jeśli nie rozumie się sytuacji "odśrodkowo" - ....
-
No... Plus "życie jest piękne! Łiiiiiiiiii!" Rozważam: wiać? spuścić łomot? wyśmiać? Wniosek: niektórzy naprawdę nie rozumieją... -- 13 maja 2012, 17:12 -- Da. To właśnie hipokryzja w ładnie skrojonym wdzianku, nieszkodliwa, ba - pomocna.
-
Otóż to. Wmawiaj dziecku przez 21 lat, że jest dupowate, a następnie, przez niepełne 2 lata, że w gruncie rzeczy, wcale nie jest aż tak dupowate. Później każ mu być osobą pewną siebie i znającą swoją wartość (WTF?!). Potrafię być niesamowicie pewna siebie (potrafię, nie - jestem), ale wartościowość? No way...
-
O. Idealnie! "Wiesz, to nic, że nienawidzisz siebie, to naprawdę takie nic, pikuś taki, spójrz na siebie, masz fajne paznokcie. Spróbuj pokochać siebie!"
-
Nikt taki sie nie rodzi... Twoje postrzeganie siebie ma swoje zrodlo..chodzilas na psychoterapie? -- 13 maja 2012, 16:56 -- nie wydaje mi sie zeby mozna bylo komus pomoc nie umiejac pomoc sobie samemu..to tylko pusta demagogia. Mowisz innym co powinni zrobic zeb wyjsc na prosta a sama tego nie potrafisz. To tylko slowa. Gdybys mogla to poprzec przykladami ze swojego zycia "popatrz mialam jak Ty ale dalam rade, zrobilam to i to i widze efekty" wtedy mialoby to sens :) Candy14, jestem w trakcie kolejnej terapii, tym razem, zastrzegam - ostatniej, bo mam zamiar przeprowadzić ją od A do Z, no i, wreszcie trafiłam na terapeutę, który nie wieje przede mną, gdzie pieprz rośnie :) Wiesz, dla innych jestem w stanie, chociażby pozornie wziąć się w garść, ale wobec samej siebie - rozsypuję się. Słowa, to czasami dużo. Baaardzo dużo... Zresztą, w materii słów potrafię być niezłym hipokrytą (właśnie na zasadzie: ja sobie nie radzę, ALE Ty możesz, blablabla...).
-
No właśnie - sobie potrzebna nie jestem... To prawda, innym mogę pomagać, "robić dobrze", przejmować chwilowo odpowiedzialność (za drugą osobę), ale ja? Pffff....
-
Jaskinia - dobre ujęcie. Co w niej? Jasne, że nic. Ciemno i zimno, bardzo samotnie, bardzo tęskniąco, ale, przecież na zewnątrz jest niezrozumiale, a mnie docieranie się z ludźmi czasami tak strasznie męczy i przerasta... Wiem, że należy szukać w sobie, tyle, że jeśli dla siebie jest się totalnym nieporozumieniem, osobą bezwartościową, to ciężko jest odgrzebać coś wartościowego, nad czym możnaby się zachwycić i sprawić, by warto było żyć właśnie dla. Dla siebie.
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
Atalia odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
Heloł, etien :) Ja? Hmm... zawsze szukam indywidualistów, ludzi w jakiś sposób nieprzystosowanych i "ciężkich" w sposobie bycia, czy - życiowo. Ale, w momencie, gdy jesteśmy już w trakcie procesu oswajania etc., włącza mi się mój wzór, schemat danej osoby, a w zasadzie - każdego - jaka dana jednostka być powinna itd., itp., i, oczywiście, nie czuję potrzeby wyjaśniania czego oczekuję, jak być powinno, ponieważ mam poczucie, iż mi należy czytać w myślach, wychwytywać moje oczekiwania z powietrza. Z jednej strony chcę osoby niepodporządkowanej, trudnej, z drugiej strony usilnie, a zdarza się, że i inwazyjnie staram się personę ułożyć pod siebie. Wściekam się niemiłosiernie, gdy osoba odstaje od moich oczekiwań (o których, notabene, wiem tylko ja), ale i czasami jaram się faktem, że nie jestem w stanie dotrzeć, indywiduum wymyka mi się z rąk. Czy oczekuję "zdobywania"? Idealne ujęcie! Owszem, koniecznie. Gdy dana osoba na chwilę przestaje się starać, wyłącza się, czuję się odłożona na bok, bo, najpewniej, już mnie nie lubi, już mnie nie kocha, już mnie nie chce, na pewno ma kogoś innego, lepszego etc. Wówczas, najczęściej, poddaję się. Nie zamierzam walczyć, bo z jednej strony pokutuje we mnie świadomość, że to "mi się należy" i o mnie trzeba zabiegać, a z drugiej strony, zaczynam odczuwać swoją beznadziejność, "mi nic się nie należy" i choć powinnam walczyć "o", to nie widzę sensu, bo i tak przegram, bo każdy, niezależnie od tego, z kim "mierzyłabym się" - jest ode mnie lepszy. Obrażam się więc śmiertelnie i zniechęcam, o ile dany ktoś wróci, choćby po dniu nieobecności w moim życiu. Staram się racjonalizować, dostosowywać, ale wówczas mam poczucie, iż "to nie jestem ja", zatracam gdzieś siebie, bo przecież skoro nie wolno mi pokazać, jak bardzo mi zależy etc., to, tym samym, nie mogę pozwolić sobie na bycie szczerą, bycie sobą. Chyba coś nieskładnie piszę. W każdym razie, to chyba "to"..