Skocz do zawartości
Nerwica.com

uht

Użytkownik
  • Postów

    298
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez uht

  1. Wooow, co to jest? Tez to chce!
  2. Nie skreslaj syna, postaraj sie go zrozumiec, chociaz wiem, ze pewnie wydaje Ci sie to niemozliwe. Pare osob na tym forum ma podobne problemy jak Twoj syn i to naprawde jest pieklo. Niech skonczy te szkole i pozniej ja oleje, jesli stwierdzi, ze w niej nie wytrzyma. Najwazniejsze jest jego zdrowie. Tylko niech nie siedzi w domu i nie obija sie, tylko chodzi na jakis oddzial, bierze leki, niech postara sie zmienic. Ale nie zmuszaj go do takiego wielkiego wysilku jak szkola, jesli nie jest w stanie go udzwignac. Niektorym to pomaga, ale nie sadze, zeby osobie z taka diagnoza, specjalnie sluzyla. Trzeba to dokladnie z synem przegadac, moze moglby robic cos w domu albo jakas lekka prace wykonywac. W kazdym razie, bez satysfakcji, bez uczuc, bez motywacji czlowiek zostaje z niczym i ciezko wykonywac nawet podstawowe czynnosci, jesli swiat, zycie sa calkowicie puste.
  3. No tak, mozna tak powiedziec, ze oni sa najsilniejsi. Chociaz wiem, ze akurat do samobojstw maja sklonnosci ludzie, ktorzy slabo ucza sie na wlasnych bledach i odczuwaja duzo mniejszy lek, wiec bohaterstwa w tym nie ma. Wiem, czym jest projekcja i wiem, ze wlasnie dlatego mnie wkurzyl. Zazdrosc, ze on tak potrafi, a mi jak to ladnie powiedzialas, moznaby rozbic jajko na glowie i byloby mi to obojetne. Nie chce tego, ale nic nie umiem z tym zrobic. Moze masz racje, ze boje sie wlasnej zlosci. Ja sie w zyciu wscieklem tyle razy, ze mozna policzyc na palcach jednej reki, no moze dwoch. Wydaje mi sie, ze faktycznie moze byc we mnie duzo zlosci, ale nie potrafie jej uwolnic, bo musialbym ja jakos ukierunkowac. Nie potrafilbym sie wsciec na nic.
  4. Dokladnie. Jesli jest jakies pieklo, to wlasnie to. Nie sadze, ze moze byc cos gorszego w byciu czlowiekem, o ile mozna nas tak nazwac. Nie sadze tez, ze przesadzam. Po prostu jestesmy na dnie czlowieczenstwa. Przypomnialem sobie, co wywolalo we mnie lzy. Bylismy w kosciele, gdzie byli sami starzy ludzie. I pomyslalem, ze 'najlepsze' moje dni juz minely, ze nigdy nie poznalem, jak to jest cieszyc sie mlodoscia i zyc radosnie. Nawet jak sie wylecze, to pozostanie wielka pustka z tego okresu. W koncu osiwieje i umre, nie zaznawszy nawet momentu ulgi. To mnie jakos dobilo strasznie.
  5. Zle mnie zrozumialas. Ja nie twierdze, ze to jest sila. Tzn. ja sie w tym nie plawie, ze jestem super silny, nie jestem zadowolony z tego powodu. Nie uwazam tego za wartosc. W ogole w moim przypadku slowo uwazac, to jakas abstrakcja. Nie stac mnie na takie sady. To nie jest ani wartosc, ani cos zlego, po prostu jest. Nie chce tego, ale nie mam nic poza tym. Przyklady podalem, zebys mogla sobie uswiadomic, jakim wlasnie cyborgiem jestem. Ale nie cieszy mnie to, ze nie bylem wtedy poruszony. Nie 'jaram' sie tymi sytuacjami, tym cieciem. Tylko z racjonalnego punktu widzenia to jest sila. Moglbym isc na wojne i zostac saperem, bo zdrowy czlowiek sie takiej pracy nie podejmie. :) Irytacja to nie uczucie. A moze tak? Nie wiem. Po prostu wkurzyl mnie fakt, ze gosciu sie tak emocjonuje o taka pierdole. Ale to nie byla zlosc w normalnym tego slowa znaczeniu, tylko na zasadzie: 'ja nie moge, po co on to robi, i tak mam go w dupie, niech zamknie te drzwi i wroci juz do auta'.
  6. Moze to taki stan, w ktorym bylismy jako dzieci? Takie cofniecie sie do tego etapue, kiedy swiat byl wielka zagadka i radoscia.
  7. Hmmm, to bardzo ciekawe. Ja mam dokladnie ten sam problem, wlasnie przez dlugi czas zastanawialem sie, czy nie mam nerwicy natrectw z tym mysleniem. Bo wlasnie jakies 80% swojje energii i uwagi poswiecam rozmyslaniom filozoficznym, psychiatrczynym itd. itp. Sprobuje tego!
  8. Moze jestes teraz w okresie jakiejs depresji? Nie mam pojecia. Ja sie prawie dzisiaj poplakalem na mszy w kosciele, ale jakos sie powstrzymalem. Znowu nie wiedzialem dlaczego, bo mysli mialem smutne, to fakt, ale czesto takie mysli kraza w mojej glowie, a dzisiaj chcialy znalezc ujscie w postaci lez.
  9. Nie martw sie, dla mnie swieta to tez czas bardziej udreki niz spokoju. Rodzinna atmosfera itd. phi. U mnie to nie istnieje. Rodzina moze i w kupie, ale ja jestem zablokowany na maxa. W ogole czuje, ze jestem zablokowany na zycie.
  10. No swieta sa, wiec wszyscy zapierdalamy z mopem pewnie. Ja posprzatalem cale mieszkanie i bylo calkiem fajnie. Nie uczuciowo, ale intelektualnie, zobaczyc efekty pracy. Mam zamiar jeszcze samochod posprzatac porzadnie, bo naprawde tego potrzebuje. A tak poza tym to nie mam czasu na mysli depresyjne, wiec pod tym wzgledem jest ok, ale nic nie czucie, anhedonia, apatia dalej mi towarzysza.
  11. Pfff, to byl taki zarcik. Smiesza mnie tacy wlasnie buntownicy. Linkin Park sluchalem wlasnie w tej fazie 'buntu' w gimnazjum. Nie cierpie Comy. Nie cierpie pajacy, ktorzy chca 'zniszczyc system' , podczas gdy nawet nie wiedza, jaki on jest. Hmmm, duzo rzeczy jeszcze nie lubie. Mowilem o takich artystach, ktorych prace znajduja sie w galeriach. Jakies napackane gowienka, do ktorych dorobiona jest pozniej filozofia, o takich rzeczach mowilem. Najwspanialszyimi dzielami Malewicza, 'boga' architektow sa Bialy kwadrat na czarnym tle, Czarny kwadrat na bialym tle i uwaga... Bialy kwadrat na bialym tle! Niesamowite! To mialem na mysli, ze wystarczy pewnosc siebie. Generalizuje, bo nie lubie ich za to, ze potrafia z niczego zrobic cos, zazdroszcze im wlasnie tej ogromnej pewnosci siebie. A jacy artysci, ktorzy nie sa pewni siebie, swojej pracy? Nie znam takich. Duzo wiekszy szacunek mam do designerow, ktorzy lacza rzeczy pozyteczne z ciekawym, zabawnym pomyslem. Mimo tego co tutaj powiedzialem, to lubie sztuke, zwlaszcza taka, ktora jest zaskakujaca i ciekawa. Tylko nie moge zniesc mysli, ze cos sie staje 'dzielem sztuki', bo jakas banda pajacow, wielkich krytykow, zadecydowala, ze tak bedzie. O!
  12. Jesli tak to Twoja styuacja nie jest beznadziejna. Tylko walcz! Tak jak kiedys wczesniej pisalem - zycie to na dobra sprawe tylko zludzenia. Ty zyjesz zludzeniem, ze jestes tym wystraszonym chlopcem wlasnie, podczas gdy mozesz byc kim chcesz,a na pewno kims wiecej. :) Nie chce wygladac jakbym glosil jakies prawdy mormonow, ale naprawde bardzo wiele zalezy od naszego podejscia, naszego myslenia. Klamstwo powtorzone tysiac razy staje sie prawda. Moze za malo sie 'oszukujesz'.
  13. Raczej wiekszosc artystow jest pojebana i ma problemy jakies ze soba. To mowie z doswiadczenia. Poza tym dzisiejszy artysta, to musi byc czlowiek absolutnie pewny siebie, ktory jest przekonany, ze tworzy cos wielkiego, bo sztuka to gryzmoly i pierdoly, wiec liczy sie dobry marketing i wlasnie pewnosc siebie. Wlasciwie to nie wiem, co to ma do rzeczy, ale musialem sie wyplakac. Ja tez tak czesto robie, ale tylko z ksiazkami, w ktorych nie pokladam wielkich nadziei. Chociaz nie nawiazuje juz takich szczegolnych wiezi z bohaterami, to raczej przyzwyczajenie. Autoironia. Jak czlowiek jest warzywem przez tyle lat, to nabiera ogromnie niezdrowego dystansu do siebie.
  14. Ale ja naprawde nie wiem, czy moglbym cos zlego powiedziec o mojej rodzinie. Moze to, ze praktycznie wychowywalem sie bez ojca. To podobno stwarza wieksze problemy w doroslym zyciu niz jakies nerwice czy cos (badania). No i fakt faktem, ze jak mysle o tym, to zawsze mialem etykietke geniusza naklejana przez mame i stawiane oczekiwania. Mimo ze nie mowila tego wprost to czesto slyszalem zawod w jej glosie, kiedy te oczekiwania nie byly spelniane itp. Dalej mam takie poczucie, ze jestem jakis wybitny, uzdolniony i marnuje talenty, robiac cos innego niz nauka. Teraz juz sie tego pozbylem, ale tylko dlatego, ze wszystko stalo sie dla mnie obojetne. Mysle tez, ze za moj stan w duzej mierze odpowiedzialny jest moj biologiczny ojciec, ktory tez podobno byl wielkim dekadentem. Wiec pewnie jakis bezsens zycia mam zapisany w genach (depresja, dystymia, nazywajmy to jakkolwiek) Ja czesto musialem pelnic role ojca w domu. Tzn. kiedy byla jakas panika ze strony mamy, np. zgubila pieniadze i wariowala z tego powodu, to ja musialem zachowac zimna krew, uspokoic ja, poszukac zguby. Wedlug psychoterapeuty to tez nie bylo bezpieczne dziecinstwo. Tak, nie mam checi, motywacji, radosci. Ale mimo wszystko jestem niezniszczalny (naprawde sie tak czuje). Nie boje sie niczego, wlacznie ze smiercia. Ostatnio jakis gosc chcial mi przypieprzyc za to ze zajechalem mu droge na skrzyzowaniu. Jechal za mna i w koncu na czerwonym swietle wysiadl, otworzyl mi drzwi i zaczal sie drzec przez minute: "Najebac ci, kurwa? Najebac ci? Naucze cie, kurwa, jezdzic!" Moje serce nawet nie zmienilo rytmu, tylko bylem poirytowany, ze robi taka szopke na srodku drogi i odpowiedzialem mu: "Nie, dziekuje. Nie musi pan. Wydaje mi sie, ze raczej umiem jezdzic." Zero reakcji emocjonalnej z mojej strony na jego dasy. Ja sie dzieki temu czuje silniejszy. Z jednej strony nienawidze tego stanu, a z drugiej czuje, ze stalem sie silniejszy, madrzejszy. Nawet bol nie jest dla mnie przeszkoda. Bo bol to w znacznej mierze to reakcja emocjonalna. Mialem taki gorszy moment, takiej faktycznej depresji, ze wzialem noz kuchenny, wlasciwie to tepy, i zaczalem sobie ciac zyle na rece, z ciekawosci. Powolne, dlugie ruchy. Strasznie to szlo, w ogole skora nie chciala puscic. W miedzyczasie ogladalem jakis brazylijski serial, co jakis czas ruszajac nozem i wchodzac glebiej. Nie czulem jakiegos wielkiego bolu, lekkie pieczenie. Tak mam. Bo nie potrafie dostrzec winy rodzicow. Zreszta ja zawsze widze tylko swoja wine. Moje poczucie wlasnej wartosci nie istnieje. Ja w ogole siebie nie widze jako osoby. To troche dziwne. Gdybym znalazl sie w takim chorym eksperymencie, gdzie moge ocalic albo siebie albo jakiegos idiote, prawdopodobnie ocalilbym tego drugiego, bo ja nie czuje totalnie swojej wartosci. Ja naprawde nie czuje w ogole mocy swoich slow, swojego zdania. Nie mam swojego zdania. Nigdy nie zylem dla siebie, a paradoksalnie jestem wielkim egoista. Potrafie tylko o swoich problemach myslec, nie ma we mnie empatii.
  15. Ja tez tak mialem! To mi sie nawet niedawno przypomnialo, taka sytuacja z dziecinstwa. Poznalem pewnego chlopaka na wakacjach, z ktorym sie bardzo dobrze dogadywalem. No i mniej wiecej tydzien tam bylem. Kiedy wyjezdzalem, to sie poryczalem strasznie i nie moglem sie uspokoic. To wlasnie takie uczucia porzucenia, osamotnienia mi towarzyszyly w takich banalnych sytuacjach. Nawet jak ksiazke skonczylem czytac, to plakalem, bo sie czulem jakbym stracil przyjaciela. A teraz nie czuje nic. :)
  16. Przepraszam, ze sie wtrace, ale tez zauwazylem te zaleznosc. Buntownicy, mysliciele - to my. Pytanie tylko czy mamy zaburzenia, bo jestesmy inteligentni, czy jestesmy inteligentni, bo mamy zaburzenia. Wybaczcie jeszcze raz, ze sie wtracam, ale wydalo mi sie to zabawne, bo wlasnie rozmawialem wczoraj o tym z ojcem i on stwierdzil, ze musze 'zazdroscic prostakom'. No i dokladnie tak jest. Ucieszylem sie, ze mnie troche przejrzal. :) Ja mialem podobnie. Angielskiego sie nauczylem juz w przedszkolu, ogladajc Cartoon Network po angielsku. W ogole to 2 pierwsze klasy podstawowki nie chodzilem do szkoly przez rozne choroby, a mimo to wszystko nadrobilem bez problemu. Ahhh, takie przechwalanki sa czasami potrzebne. No zgadzam sie, co do tego ze aktorstwo i szybkie myslenie, to najlepsze twory mojej 'choroby'. Ale sa rozne rodzaje inteligencji. Inteligencja artystyczna, zmyslowa, inteligencja emocjonalna, inteligencja matematyczna itd. itd.. Rozne badania na to sa, ale podajac pierwszy lepszy przyklad z boku, to ogladalem program na discovery, ze badali (chyba) 6 ludzi, ktorzy byli mistrzami w roznych dziedzinach - szachy, gotowanie, finanse, gra na skrzypcach, fizyka kwantowa i cos jeszcze. W kazdym razie poddali ich przeroznym testom, z kazdego zakresu i nie bylo osoby, ktora ze wszystkim by sobie poradzila. Chyba najlepiej wypadl fizyk i skrzypaczka, ale wyniki generalnie byly bardzo zblizone. Mistrzyni literakow, ostatnio mnie olalas. Moze czas na rewanz?
  17. Mnie sie ta teoria wydaje bardzo prawdopodobna, zreszta tak samo dla mojego przypadku. Tylko ze ja zadnej traumy nie mialem, wiec dlaczego? Nie potrafilem radzic sobie nawet z najprostszymi rzeczami? Swiat mnie przerosl? Moze tak, bo teraz czuje sie niezniszczalny, stalem sie przeciwienstwem mlodego siebie - wstydliwego, zleknionego. Nie czuje bolu, strachu, ale tez radosc, milosci. Tylko co daje mi ta wiedza o sobie? Nie wiem, jak ja wykorzystac do zmiany.
  18. Ja tam nie widze problemu z przyjmowaniem lekow. Moge miec jakies akatyzje i inne duperele bylebym czul chociaz male chwile szczescia. :) Powiem wam tak. Przyjechala moja rodzina, siedze mniej na forum, zaczelo sie pogodowe lato. I mimo, ze psychicznie nie ma reakcji z mojej strony na to wszystko, to organizm odpowiada jakas wieksza aktywnoscia, wiec z tego korzystam. Jestem troche bardziej ozywiony i generalnie lepiej sie czuje. Ide zaraz robic jakies porzadki przed swietami czy cos, zagrac w literaki, zeby mozg troche rozruszac i moze rower sprobuje naprawic. Natretek, co to za gosciu, te Twoj psychoterapeuta? Musze obgadac sprawe tych grupowych z moim gosciem, ale ja mysle, ze dobrze by mi to zrobilo. Pani psychiatra powiedziala mi, ze jak juz sie bede wybieral, to najlepiej do nich, czyli na Kopernika, na jakis oddzial leczenia nerwic, czy cos w tym stylu. Ale bylem kiedys na Kopernika i ogolnie atmosfera tam jest dobijajaca.
  19. No super z tymi borderami. Czyli wychodzi na to ze ja moge miec wszystko. Bordera, nerwice, depresje, psychopatie i to wszystko jeszcze z borderem. Super, super. Ja czuje czesciowa poprawe tak ogolnie. Uczuc dalej brak, satysfakcji brak, obojetnosc totalna, ale jakos mam wiekszy naped. Podoba mi sie to co teraz robie, czyli analiza swoich zachowan na swiezo. Jestem w jakiejs sytuacji i zastanawiam sie jak sie zachowalem, dlaczego wlasnie tak i staram sie tez zobaczyc siebie z perspektywy 3 osoby. Staram sie nauczyc patrzec na swiat tez oczami innych, nie tylko swoimi. Ale jest tez zla wiadomosc, tzn. bylem u psychiatry i nie udalo mi sie jej namowic na Solian. Widze, ze sie ewidentnie wzbrania przed takim silnym lekiem dla mnie. Poki co dala mi Escatil, czy cos, czyli zamiennik za Lexapro, ale w wiekszej dawce i tanszy. No i za 2 miesiace wizyta. Zobaczymy co to z tego bedzie. Wtedy ewentualnie bedziemy myslec nad Solianem, jak za te 2 miesiace nic nie pojdzie do przodu. No i moze dobrze, zobacze na ile mnie stac samego. Fajnie braku uczuc, ze idziesz na terapie. Ja nie podzielam zdania zawilinskiego. On zdaje sie zapominac, ze nasze mysli tez wplywaja na procesy w neuroprzekaznikach, wiec rozmowa moze dzialac jak lekarstwo. A mi sie wydaje, ze Ty musisz tez troche pogadac z kims.
  20. No niestety chcialbym moc powiedziec cos innego, ale tez uwazam, ze to jest krzywdzenie bliskich. Oni chca byc bohaterscy, boja sie o nas, ze jak nas zostawia, to zostaniemy calkowicie sami i nikt nam juz nie pomoze i niepotrzebnie sie poswiecaja. Podejrzewam, ze dluzsze przebywanie z taka osoba jak my ma bardzo destrukcyjny wplyw na psychike zdrowej osoby, poniewaz nasze stany zaczynaja sie udzielac innym po jakims czasie. Sami zaczynaja przejawiac takie objawy jak anhedonia, apatia. Jestesmy jak zwierzeta troche, przejmujemy stany innych. Nie mowie akurat o nas, bo empatia, to pojecie obce, ale zdrowych osobach. Oni w towarzystwie radosnych osob potrafia byc weselsi, wsrod smutnych smutnieja. Stad tez pojecie tzw. 'wampirow energetycznych'. To sa zazwyczaj ludzie, ktorzy maja jakies gleboko zakorzenione problemy i potrzebuja przebywac z osobami wesolymi 'wysysajac' z nich te pozytywna energie.
  21. Zawilinski, ja nie wiem, co Tobie jest, ale chyba nie jest to brak uczuc, bo piszesz, za przeproszeniem, jak pojebany. Wszystkie Twoje posty sa naladowane jakas energia. Piszesz bez ladu i skladu, troche jak magic, ale jak czytam Twoje posty, to mam wrazenie, ze krzyczysz. Troche nieladnie sie zachowales w stosunku do Moniki. Po co taki atak? Ja w swoim stanie sobie nie wyobrazam kogos w ten sposob potraktowac, i nawet nie wynika to z empatii, tylko po prostu nie potrafie sie tak nabuzowac. Forza, nic w tym dziwnego. Ja wiele razy o tym myslalem. Tylko moje plany sa jeszcze lepsze. Pojechac do Tybetu i tam sie zamknac w jakims klasztorze i szukac spokoju ducha wsrod jakichs mnichow. Chociaz nad opcja wiecznej tulaczki tez sie zastanawialem. Ale poki co odkladam te mysli na bok, bo jutro wizyta u psychiatry i musze ja poprosic o Solian. Jak dostane takiego powera jak zawilinski, to naprawde bede wniebowziety. :) U mnie z libido jest dziwnie. Ja nie mam tak, ze pragne strasznie seksu, nie mam jakichs mysli erotycznych w glowie, ale kiedy jestem w sytuacji intmnej z dziewczyna to dobrze sie czuje. Chociaz nie ma w tym namietnosci, to wszystko jest kalkulatywne. Jak jestem z dziewczyna sam w domu, to czesto daze do takich zblizen, ale jak sie zastanawiam dlaczego, to nie jestem w stanie powiedziec, bo nie mam czegos takiego, ze juz sie nie moge doczekac stosunku itp. Chyba po prostu moj organizm tego potrzebuje, bardziej niz ja. A z drugiej strony zdarzalo mi sie miec problemy z erekcja. A mam 21 lat! I wiecej niz raz dziennie pewnie nie bylbym w stanie uprawiac seksu, wiec cos jest nie tak. Ale nie jestem tym specjalnie zmartwiony, bo wiem, ze to wynika z problemow psychologicznych. Przebieglem dzisiaj 10 km w godzine na silowni. Tak jak wczesniej, zero satysfakcji, zero radosci. Czuje tylko, ze moj organizm lepiej pracuje i jest zdrowo zmeczony. Zamierzam to kontynuowac i przejsc na zdrowa diete, zeby wyeliminowac wplyw tych czynnikow na moj stan psychiczny. Musze dojsc do jadra problemu, najpierw skreslajac z listy fizyczne dolegliwosci.
  22. No fakt, diagnozy nie mam zadnej, jak juz wielokrotnie mowilem. I bardzo chetnie wybralbym sie na taki oddzial dzienny, tylko ze chodze normalnie na zajecia, przynajmniej przez wiekszosc tygodnia. A poza tym ja sie boje, ze i tak bym oszukal wszystkich, psychologow i uczestnikow, bo zawsze musze sie pokazac jako zabawny, wesoly, bezproblemowy. Nie potrafie powiedziec na glos, ze nic nie czuje, ze potrzebuje pomocy. To jest chyba jakis gleboko ukryty lek, bo wiem, ze jak chodzilem smutny itp., to malo kto sie do mnie odzywal, wiec przyjalem postawe 'wesolka', zeby nie umrzec spolecznie. Tylko w miedzyczasie wszystko zgnilo we mnie w srodku.
  23. To super, Badziak, ze masz taki entuzjazjm, co do terapii i fajnie, ze takie konkrety Ci od razu przedstawila. Ja tez bardziej czegos takiego oczekiwalbym po psychoterapeucie, a moj woli tylko rozmawiac. Nie daje mi zadnych rozwiazan. Moze ja powininienem sam sie nauczyc wynajdowac takie rozwiazania, ale w moim stanie, to naprawde trudne, dlatego chcialbym, zeby mi ktos pomogl tak jak Tobie. Co to za psychoterapeutka? W Krakowie do niej chodzisz? Przepraszam za taki wywiad, ale moze sam bym skorzystal z jej uslug.
  24. Nie martw sie, ja tez jestem teraz w chujowym nastroju. Ja wole siedziec zamkniety w domu i nic nie robic, nie narazac sie. Dzisiaj po usilnych namowach kolezanki (tej ktora poradzila Lenartowicza) poszedlem na impreze do niej. Boze... jak ja sie tam wymeczylem. Naprawde byli spoko ludzie i w ogole, ale ja po prostu nie umiem, nie umiem zyc. Konfrontacja z samym soba w takich sytuacjach, najbardziej ludzkich, jest dla mnie najgorsza. Smutno mi sie jakos strasznie zrobilo, ze brakuje mi tego ludzkiego pierwiastka. Znowu mialem jakis taki lekowy stan, jak tam siedzialem. Na ostatniej imprezie tez tak bylo, tylko ze wtedy to az sie trzeslem caly. Teraz tylko ucisk w sercu i takie mrowienie lekkie. Jeszcze cofajac zarysowalem pozyczony samochod, wiec trzeba bedzie lakierowac. Poczulem przynajmniej cos na ksztalt wyrzutow sumienia. Pomyslalem sobie, ze jestem idiota, ze to zrobilem i bylo mi chociaz minimalnie zal. Normalnie nic nie czuje, gdy kogos zawiode, wiec chociaz tyle. Ale teraz naprawde czuje sie jak chodzacy trup. Chce mi sie plakac, chce byc ludzki. Braku uczuc, ten artykul mnie troche zdemotywowal, bo to faktycznie przypomina mnie. Coraz wieksza degeneracja wszystkich sfer itd., moze pojawic sie w dziecinstwie. Matko, jesli mam schizofrenie, to nie wiem, co zrobie. Do tej pory zylem myslac, ze cos takiego mnie nie moze dosiegnac, a przeciez jestem takim samym czlowiekiem jak kazdy. W koncu KTOS tworzy ten 1%, to nie sa anonimowi ludzie. Moze ja tez do niego naleze?
  25. No tak, jasne, slyszalem o tym. Ale ja go nie widzialem, a mimo to czulem COS na plecach, glowie itd. Ja nie twierdze, ze to pomoglo, ani ze w to wierze. Tylko mowie jak to odebralem. To nie znaczy, ze jestem teraz wielkim fanem bioenergoterapii. Ja nie wierze w nic, wiec czemu mialbym wierzyc w cos takiego? Z drugiej strony nie zaszkodzi sprobowac jeszcze raz. Taka jest prawda niestety. Ja mysle, ze moja mama dalej mysli, ze zdziwiam i ona nie akceptuje faktu, ze cos ze mna jest AZ TAK powaznie nie tak. Dlatego nie jest nam trudno sie wpasowac w spoleczenestwo, bo oni najciezsza robote odwalaja za nas. Zakladaja, ze wszystko z nami w porzadku, a to juz wiecej niz polowa sukcesu, zeby byc dobrze postrzeganym. Ale sam tak robie, sam zakladam, ze wszyscy sa zdrowi i szczesliwi wokol. Wprost przeciwnie do mnie. Chociaz wiem, ze tak nie jest. To zabrzmialo zlowrogo. Co sie stalo? Kurde, naprawde Ci wspolczuje braku uczuc, a przynajmniej na tyle ile moge. Ja przynajmniej jestem w stanie zamknac to cierpienie. Zamykam negatywne uczucia gdzies, kiedy juz tego nie wytrzymuje i mam spokoj. Dalej jestem warzywem, ale przynajmniej nie cierpiacym warzywem. Mnie to rozsmieszylo, Korat. Wlasnie wybieram sie na silownie, wiec dobrze trafiles. :) Braku uczuc, a nie myslalas o tym, ze mozesz miec jakas chorobe fizyczna, np. borelioze? Ja sledze temat zaburzenia osobowosci II i _asia_, jedna z dziewczyn ma borelioze wlasnie. Poczytalem troche na ten temat i mnogosc objawow, jakie moze wywolywac, moze o zawrot glowy przyprawic. Sam sie pojde spytac lekarza o to, jak to zdiagnozowac.
×