Skocz do zawartości
Nerwica.com

blackwitch

Użytkownik
  • Postów

    107
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez blackwitch

  1. blackwitch

    Bez ojca/matki

    może jest jednak jakas droga..., jasne że nie da sie cofnąc czasu ale może można sobie z tym troche inaczej poradzic. Szczególnie że to potrafi komplikowac relacje z innymi...mam na myśli szczególnie relacje damsko-męskie. Na początku strach przed zaangażowaniem a pozniej- tak jest w moim przypadku- nadmierne oddanie wszystkiego tej drugie osobie, frusracja i zazdrość o innych. To rodzi mnóstwo wewnętrznych konfliktów... a w moim wypadku doprowadzilo tez do depresji, lęku przed innymi i całej gamy innych depresyjnych objawów...Jak z tego wyjsc?
  2. blackwitch

    Bez ojca/matki

    Witam wszystkich. Chciałam wysunąc na forum bardzo osobisty temat a jednoczesnie mysle ze moze bedzie on wspólny dla jeszcze kogos. Otóż od 8 roku życia wychowuje sie bez ojca. Zmarł gdy mialam 8 lat. Był wspaniałym człowiekiem i choc nie poświęcał mi uwagi to wiem z opowiadań że miał wiele cudownych cech. W każdym badz razie to moja starsza siostra zyskiwała wiecej jego atencji niż ja. No a pozniej go zabrakło. Chciałam zapytac jak z tym problemem radza sobie inne córki? W sesnie psychologicznym. Bo wydaje mi sie że może to bardzo rzutować na całe dalsze życie- ja np. mam problem z byciem w związku, i czasami wydaje mi się że może to mieć zródło w tym że mylą mi sie role -ojca z męzem. Mam też tendencje do tego by "wczepiac sie" w mezczyzn i poswiecac dla nich wszystko. Mój obecny mąż jest nawet fizycznie dosc podobny. Dodatkowo często wymagam od niego opiekuńczego traktowaniam i dokonuje jeszcze pare innych takich "przeniseień". Jak sobie poradzić z taka stratą? Swojego posta chcę potraktować jako swojego rodzaju "oczyszczenie". W mojej rodzinie zapanował zwyczaj "nie mówienia" i od wielu lat nie rozmawia sie o śmerci taty. A ja czuje że ciągnie sie to za mną juz tyle lat i chciałabym sie od tego jakoś uwolnić. Jak zroumieć taką stratę, pogodzić sie z nią i lepiej radzic sobie w życiu? Any ideas? Pozdrawiam. p.s. temat umieszczam w "Depresji" bo mysle ze moze byc ona bardzo scisle powiazana z takim zdarzeniem
  3. Tez nie raz zadawałam sobie to pytanie. W mojej drodze przechodziłam przez różne etapy- czasami było to złudne bo z perspektywy czasu oceniam to jako stanie w miejscu. Albo krok do przodu i krok w tył. Jeszcze gorsze były te na boki:) Ale ostatnio wiem ze zrobiłam krok w przód i to ogromny. Tak jakbym pokonała ze sto mil:) Pozdrawiam:)
  4. Wpr 82! Problemem wielu nerwicowców jest obawa o własne zdrowie- poczytaj troche postów na forum to sie dowiesz. Ale to jest tylko objaw nerwicy. Nie przyczyna! Trafiłeś na terapie która do ciebie nie przemowila ale moze powinienes pomyslec o indywidualnej. Pozdrawiam
  5. Vasil ja też myślę że powinieneś iść. Jak szłam pierwszy raz to miałam stresa ale trafiłam na bardzo fajnych ludzi- zarówno psyhiatre jak i psychologa. Zalezy skad jestes, ja ci moge polecic kogos z wrocławia, ale mozesz tez poszukac w miastach i tam sa opinie ludzi o róznych lekarzach i psychologach wiec sobie poczytaj i sie wybierz. Pozdrawiam:)
  6. Ccv, dużo sie naczytałam o depresji i wiem ze taka samoocena może być jednym z jej objawów. Ale w moim przypadku rzeczywiscie było tak ze tak bardzo pochłaniały mnie myśli o mojej depresji ze nie byłam w stanie nawet skoncentrowac sie na tym co mowia inni. Pozniej starałam sie im to jakos wynagradzac- jakimis drobnymi gestami, ale wiedzialam ze i tak to co liczy sie najbardziej to to czy jestes dobrym sluchaczem, ze interesuje cie co sie dzieje u innych, a nie np. ze wyprasujesz komuś koszule czy zapłacisz rachunki. Ale masz racje ze to nie do konca wina lezy w nas. Jak sie ma problem to trudno nie myslec o sobie. Piszac tego posta pomyslałam jednak ze nawet w kiepskiej depresji mozna sie troche postarac i wyjsc poza swoje ramy. A moze moj post to skutek tego ze jest mi coraz lepiej..? Trafiłam w koncu na fajnego psychologa no i powoli pnę sie w góre:) Pozdrawiam ciepło wsyzstkich egoistów, buziaki:)
  7. blackwitch

    Moje problemy

    Hej, przeczytałam twojego posta i nasunela mi sie jedna mysl odnosnie twojego powrotu. Piszesz ze studjujesz na dobrej uczelni, na której zakładam ze wymagania są duże, że rodzina pokłada w tobie nadzieje itd. I wcale mnie nie dziwi twój dół. Też pracowałam przez pewnien czas za granicą i wspominam to jako bardzo dobry czas- zero problemów, praca nie zobowiązująca, kasa, samodzielne zycie- super. Myśle ze to co podswiadomie moze czynic cie nieszczesliwym to poczucie tego że tutaj czekaja na ciebie ogromne zadania do pokonania- skonczenie studiów, usatysfacjonowanie rodziny, spełnanie oczekiwań innych. To dośc duzy ciężar. Wydaje mi sie ze wbrew temu co piszesz, przydałaby ci sie wizyta u psychologa. Moze potrzebujesz jeszcze jednego roku odpoczynku i pracy gdzie indziej? Pozdrawiam:)
  8. Neśka, a pomyśłałas o terapii indywidualnej (bo z tego co czytam to leków nie bierzesz)? To jest na prawde pomocne. Mam nadzieje ze jeszcze troche pochodze i znikne z tego forum na dobre:) Co najwyżej bede wpadac zeby dodawac otuchy i świecić przykładem:) Pozdrawiam
  9. Gwen! Jak miło słyszec takie wypowiedzi:) To jest własnie to na co liczę w swojej psychoterapii. Ale bardzo, bardzo ważne jest to zeby trafic na kogos kto faktycznie do nas przemówi. Pozdrawiam i gratuluje:)
  10. Czesc Nesia! Przeczytałam tu dużo postów różnych osób i wielokrotnie jest tak że ktoś kto złapał już wiatr w żagle i wydawało mu sie że stanąl na nogi znowu wraca z deprechą. Można mieć marzenia że to wszystko kiedyś zniknie jak za dotknięceim czarodziejskiej różdżki, ale pradopodobne jest również to że to permanentna cecha naszej osobowści i nie da sie na to tak w 100% wpłynąć (czytałaś pewnie o borderline to wiesz- do mnie też to pasuje w wieluu aspektach). A jeśli tak to co wtedy? Skończysz z sobą? Nie! Trzeba sie chyba nauczyć czerpać z życia mimo wszystko, przeczytałam kiedyś że podstawa do wyjścia z depresji jest zaakecptowanie stanu w którym sie obecnie znajdujemy, że szarpanie się z tym na siłe, wmawianie sobie że jest inaczej niczego nie przynosi. Wiem że to trudno zaakceptować, ja tez jeszcze tgo nie potrafie (pewnie dlatego tu pisze), ale można się starac. Głowa do góry! Po burzy zawsze wychodzi słońce:)
  11. Ja też bardzo chciałabym sie uspołeczniać, ale czasami to trudne kiedy towarzystwo innych Cie paraliżuje. Samotny, nie wiem czy masz/miałeś takie problemy, ale jesli tak, to jak sobie z tym poradziłeś? Ja jak jestem w wiekszej grupi ludzi to czuję się starsznie skrempowana, i przybieram różne maski, trudno mi myśleć o czymkolwiek innym jak to że się boję, stresuję, że coś ze mnąnie tak, a inni na pewno to widzą. Jak stać sie lepszym materiałem do tego uspołeczniania się?
  12. Ostatnio naszła mnie refleksja odnośnie tego że w depresji stałam się straszna egoistką. Od wielu miesięcy nic mnie nie interesuje, jedyne co mnie zajmuje to moj własny stan- to jak czuje sie w danym momencie, to ze cierpie, dywagacje na temat tego co mogło wywołac moja depresje. Wiele czasu spedziłam tez na tym forum- również w poszukiwaniu przyczyny mojego zlego samopoczucia. Zaniedbuje wszystko i wszystkich po kolei. Chciałabym móc wyjsc poza to i poza swoje własne ramy i troche bardziej otworzyc sie na swiat i innych. Uważniej słuchać, poświecac uwage, porzucic w końcu to roztkliwianie sie nad soba. Jest to o tyle trudne ze mało rzeczy potrafi przyniesc mi radość i miewam róznego rodzaju lęki. Ale będe próbować. Czy po zastanowieniu sie nad soba tez czujecie sie skrajnie egoistyczni? Czy to tylko mój problem w depresji?
  13. wygląd nie ma az tak duzego znaczenia, swoją pewnośćsiebie można budować na innych swoich cechach:)
  14. Trzymam kciuki! Nie ma sie czego bać- zmierzasz w stronę lepszego:)
  15. Wiem ze jest taki poradnik, ale jakos tez nie moge sie zebrac zeby pojsc i kupic. Więc moze warto byloby stwozyc sobie wlasnego "guida" po tym jak uczestniczyc w terapii efektywnie. Mysle ze poza wiedza poradnikowa wskazówki forumowiczów tez moga duzo pomóc. Piszcie ludzie:)!
  16. Witam członków forum:)! Apeluję o zbiór porad co do tego jak najpełniej i najbardziej efektywnie uczestniczyć w terapii. Czy ktos ma jakies rady co do tego co zrobic zeby terapia przynosiła jak najlepsze efekty? Wiele osób (łacznie ze mna) miało wrażenie nie raz ze sesje terapeutyczne były bezcelowe. Moze warto byloby zastanowić sie nad tym jak podejsc do terapii, jaka taktyke obrac by byla ona najbardziej pomocna? Jakies wskazówki? Piszcie!
  17. Wez sie w garsc! Wiem ze prosto mowic i trudniej zrobic, ale taka abnegacja do niczego nie doprowadzi! Wybierz sie do psychologa, który moze wiecej z cebie wyciagnac niz ci sie wydaje. To moze pomóc. Ja zaliczyłam taki spadek w styczniu, tez l4 siedzenie w chacie itp. No i jakos sie zmusiłam zeby wyjsc. Codziennie pod prysznicem płacz. Ale pozniej juz z dnia na dzien było coraz lepiej. Cos ci dolega, wiec postaraj sie znalezc przyczyne. Odpuszczaie jest bez sensu- nie dosc ze meczysz sie tak samo, albo i bardziej, to jeszcze nie zmierzasz w żadnym kierunku. Jak masz ochote pisz na priva. I głowa do góry. Wszystko w krótce bedzie juz wygladac duzo lepiej. Tak to już w zyciu sie układa:) Pozdrawiam ciepło!
  18. Weronika i inni którzy maja wątpliwości. Jasne że nie jest łatwo. Zaliczyłam w swojej karierze sesje które niczego nie przyniosły (jakbym miala powiedziec procentowo to pewnie 1/2). I wychodząc mówiłam sobie że kasę którą znowu wydałam mogłabym spozytkowac na cos innego. Ale z drugiej strony co jest w życiu ważniejsze niż bycie szczesliwym i pogodzoym z samym sobą? Dlatego staram sie w to inwestować. Być może psycholog do którego chodzę teraz też okaże sie slepym strzalem. Ale przynajmniej mam poczucie tego ze próbuję i coś robię. To co pisze Weronika o tym że nie czuje zadnego bólu, że to gadki o niczym, tez skads znam. Wielokrotnie wychodząc miałam wrażeie sztuczności i jakiegos fałszu w tym wszystkim i ściemy. Z drugiej strony samodzielne przemyslenia (spedziłam nad tym kupe swojego czasu- własciwie nie ma dnia kiedy o tym nie myślę), do niczego mnie nie prowadza. Więc choc czasem mam wrazenie ze moje sesje są "pokraczne" i "nieudane" to sie zaparłam i chodze. I jeszcze jedno, bardzo ważne jest zeby chodzic do psychologa który jest dobry i ma sie do niego zaufanie. Najlepiej zeby byl z polecenia. To przynajmniej daje jakas minimalna gwarancje sukcesu. Co poza tym..? Mam wielka nadzieje ze w końcu nadejdzie moment kiedy wszystko sie ułoży w logiczną układanke, kiedy juz nie bede musiała sama sie nakrecac i wmawaic sobie ze skutkuje. Kiedy bede swiecie wierzyc i wiedziec ze moj obecny stan jest spowodowany tym konkretnym problemem. I niczym innym. I ze bede mogła sobie z tym poradzic. Choc moje sesje zaczely mi naswietlac pewne problemy nie mam jeszcze jasności. Nie wiem czy to co mi sugeruja jest prawda. Ale moze nadejdzie taki moment oswiecenia. I sie wysupłam:) Co myślicie? Jest szansa? Pozdrawiam
  19. Chodzenie do psychologa, kiedy nie jest sie przekonanym nie ma sensu. Ja w ten sposób straciłam morze kasy i niewiele mi to dało. Bardzo starałam sie uwierzyc ze cos daje i pozytywnie nastawiac. Teraz mam innego psychologa i czuje różnicę. Poprzednia terapia, choc dała mi wglad w pewne sprawy, nie pomogła mi w dostatecznym stopniu. Trzeba po pierwsze trafic na dobrego psychoterapeute, po drugie byc przekonanym co do metody która proponuje. I dobrze sie z nim rozumiec. Wiec moim zdaniem lepiej byłoby poszukac kogos innego. Sadna jeśli masz ochote to napisz mi cos na priva
  20. Prawdą jest to że należy starac sie nie uzalac nad sobą i jakos isc do przodu. Z drugiej jednak strony, ci którzy nawet sa ci najblizsi prawdopodobnie nie staneli w obliczu problemu z ktorym sami sobie nie radza- dlatego ferują takie wyroki. Byc moze tez stosuja mechanizm ucieczki- łatwiej jest im myslec ze nic ci nie dolega, nie musza sie wtedy tak martwic. Nikt tego problemu za nas nie rozwiąże, to fakt. Musimy sie z nim uporac sami, ale trzeba tez pamietac, ze przede wszystim po to by sobie pomoc. Nie innym. Pozdrawiam cieplo:)
  21. Witam, moj ślub i wesele mam za sobą. Żałuje tylko że nie byłam w stanie cieszyć sie tym tak jak każda panna młoda. Byłam tak zestresowana że prawie nic nie pamiętam:( Natomiast da się przez to przejść więc głowa do gory i odwagi. Czy chodzisz na jakas terapie?. Dobrze byłoby pochodzić troche, również przed ślubem- myślę ze może to pomoc ci w pełniejszym przeżyciu tej ważnej chwili. Żaluje ze nie korzystałam z usług psychologa przed swoim slubem- byc moze byłabym spokoniejsza i potrafiłabym bardzej sie tym cieszyc. A tak? Ślubów już wiecej nie planuje no i to tylko jedna taka chwila w zyciu. Wiec jest mi zal, ale staram sie myslec ze slub to tylko jedna noc a zycie toczy sie nadal:) Pozdrawiam i trzymam kciuki!
  22. Witaj, ja tez bardzo kogos potrzebowałam no i w koncu znalazla sie taka osoba. Ale trzeba uwazac zeby nie popasc ze skrajnosci w skrajnosc. Tak bardzo pragnęlam tej bliskosci i symbiozy ze odwrocilo sie to przeciwko mnie. Teraz muze na nowo uczyc sie zycia wlasnie dla siebie samej, bez zbytniego polegania na innych. Chociaz ta osoba wciaz jest ze mna to juz teraz wiem ze taka milosc musi miec inna forme. Ze trzeba zyc razem ale jednoczesnie w zgodzie ze soba samym. I pozostawic sobie swoj wlasny swiat i autonomię. Pamietaj o tym jak juz zjawi sie twój książę:) Pozdrawiam
  23. Wspólczuje takiej tesciowej...no coż, czy chociaz zone masz po swojej stronie? To ze krzywa patrza to ich problem nie twoj:)
×