odkąd pamiętam mam taki dość niefajny dla mnie problem. w chwilach silnego stresu mam jakby "odlot", coś pomiędzy utratą przytomności a zasypianiem. ci co byli ze mną na spotkaniu forumowym wiedzą o czym mówię. jak sięgam pamięcią w chwilach gdy w domu była agresja i przemoc, w najistotniejszym momencie "film mi się urywał". nie pamiętam też gwałtu na mnie choć wszystko wskazuje na to że miał miejsce. ostatnio miałam zamiar iść na zamknięty, jechałam z siostrą do szkoły wszystko załatwić. ocknęłam się w mojej miejscowości a ostatnie co pamiętam to jak byłyśmy w połowie drogi do szkoły(trasa 45km). siostra zdążyła zajechać na zapiekankę, odebrać córkę i załatwić wszystkie sprawy a mnie nic nie ruszyło. w szkole przed egzaminem potrafię złapać" odlot" i nawet nie paść twarzą na ławkę, siedzę sztywna jak manekin. zaznaczam że nie jest to zwykłe spanie bo często jechałam np do lublina (140km) o 5 rano i nie zasypiałam w autobusie. na normalnych lekcjach też nic się nie dzieje.
gdy byłam na grupie 0 w komo, podobno na grupówce miałam dysocjację.
czy to właśnie dysocjacja?