Skocz do zawartości
Nerwica.com

leon21

Użytkownik
  • Postów

    193
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez leon21

  1. Wczoraj miałem robione EEG i rzeczywiście kilka pozycji jest nieprawidłowych, charakterystycznych dla zaburzeń lękowych... Kończę 4 rok studiów - praktyki zawodowej mam jedynie 3 miesiące, trochę dorabiałem - bo więcej nie jestem w stanie. Ambicje i potencjał spory - ale ciągłe lęki, porównywanie się i patologiczne odkładanie wszystkiego powoduje we mnie niemoc a konkurencja ucieka... Nerwica zniszczyła mi życie - będę miał teraz biofeedback może mi to pomoże - jak nie to chyba będzie ostateczny koniec. Przepraszam za żalenie się ale naprawdę terapia chyba niewiele daje, bo ja mam ogromną motywację do zmian i uporczywie próbuje sobie wmówić, że nie ma żadnego zagrożenia i mogę spokojnie się rozwijać - ale organizm ma zupełnie inne zdanie na ten temat...
  2. No ja też jestem narcyzem. Często wpadam w fantazje i mam dziwne poczucie wyjątkowości, choć na zdrowy rozum wiem, że jestem normalnym zwykłym człowiekiem. No i dążenie do ABSOLUTNEGO IDEAŁU - wszyscy co poniżej nie jest warte mojej uwagi.
  3. Wizyta u psychologa, a może u psychiatry jeśli objawy utrzymują się powyżej 2 tygodni. Generalnie kwestia relacji damsko-męskich zawsze boli...I detoks tj. odpuścić sobie kobiety na jakiś czas i zająć się czymś co sprawia Ci przyjemność.
  4. Kiedyś też tak miałem - widziałem postaci a dookoła mgła...Minęło więc czysta nerwica.
  5. Mnie nerwica zabrała bardzo wiele... Za rok kończę studia prawnicze - przydaje się to wiedza, ale jakoś nie widzę siebie w zawodach prawniczych. Zawsze chciałem być politykiem, zawsze kochałem duże zgromadzenia, duże przedsiewzięcia, nawet w stanach lękowych mnie to jarało. Działałem jakiś czas w pewnym ugrupowaniu. Powiedziałem sobie, że jeśli kiedyś uda mi się z tego wyleczyć to na pewno zajmę się polityką. Zawsze też lubiłem pomagać innym, generalnie być człowiekiem "od rozwiązywania problemów" chociaż bardziej to wynikało z podniesienia samooceny niż wewnętrznej potrzeby. Sporo podróżowałem i dalej bym chciał poznawać świat. Chciałbym też nauczyć się angielskiego na dobrym poziomie.
  6. leon21

    DDA a ZWIĄZKI

    A ja sądzę, że DDA do momentu osiągnięcia względnej równowagi psychicznej nie powinny wchodzić w związki, bo mogą się tylko bardziej pogrążyć. W tej sytuacji lepiej chronić siebie i poświęcać czas na inwestycje SAMEMU SOBIE. Taki okres egoizmu. Dopiero później można by otworzyć się na drugiego człowieka. Sądzę, że taka koncepcja zdaje się być całkiem logiczna.
  7. Dziękuję za ciekawą wypowiedź. Pytanie jeszcze jak poradzić sobie z poczuciem niższości w tej kwestii ( w końcu inni mnie wyprzedzają, choć uważam, że mam spory potencjał) jak się z tym pogodzić, jak wyciszyć moje duże ambicje?
  8. Przekierować na ulubione dziedziny, ok ale na krótko Kiedy ja np. czuję przymus analizowania i ciągłego wewnętrznego dialogu wtedy, choć jestem odizolowany od świata to mój poziom niepokoju spada... Boże, jakie to straszne uczucie. Analizować dosłownie ze 80 - 100 razy tę samą sytuację i dochodząc do tych samych wniosków i nie móc pozbyć się poczucia winy...Dramat i na dodatek ciągle zmagać się z myśleniem o tym jak to nerwica zabrała mi 4 najważniejsze lata życia (studia) kiedy człowiek najszybciej się rozwija i powinien nastąpić ogromny progres między maturą a absolutorium... A mam przeogromną chęć wyzdrowienia, widzę ile jest możliwości, ile szans - widok szczęśliwych ludzi powoduje u mnie tylko myśli samobójcze. Ja już nie mam na to sił a psychiatra mówi, że nie ma sensu ładować we mnie chemię w postaci leków...Komu ja mam wierzyć? ://////////
  9. No, ja mam dokładnie taki sam poziom lęku niezależnie od okoliczności, nie unikam sytuacji stresowych, ale na mnie wszystko działa tak samo. No i mam lęk przed nauką...nie rozumiem tego. Boje się uczyć, boje się otworzyć książkę, nie mogę się na niczym skupić tylko na własnych myślach, z którymi sobie dyskutuję i w ten sposób obniżam poziom lęku, ale stoje w miejscu a inni idą do przodu, będę wyautowany na rynku pracy i będzie ze mną ostateczny koniec. Czyż nie?
  10. Ja pragnę tylko żeby mój umysł zszedł z poziomu "boskości" i "wydawania się, że inni od ciebie tego oczekują" na poziom normalne zrównoważenie i realizacja swoich mocnych stron. Bo w tej chwili czuje się jakbym miał jakieś rozwarstwienie osobowości. Bo jak uznać sytuację, że wydaje mi się, iż każdy mój błąd w relacji z kobietą spowoduje porzucenie? Jak wytłumaczyć, że po wyidealizowaniu kobiety widzę jej jakąś wadę i nie mam ochoty się w ogóle z nią widzieć? Jak wytłumaczyć swój wyidealizowany obraz świata, który chciałbym zreformować? Jak przestać się nieustannie lękać przed problemami życiowymi, które dotyczą każdego z nas, z którymi sobie radzę, ale nie pokrywają się one z moją patologiczną wizją życia? Jak wytłumaczyć fakt, że mam wewnętrzne poczucie, iż moje życie to po prostu musi być udane bez skazy, bo inaczej jestem gorszy od innych (choć wiem, że to absurd)? Że mnie to musi się absolutnie wszystko udawać, bo miałem wewnętrzne poczucie, że jestem lepszy od innych (ale na poziomie rozumu wiem, że tak nie jest). Jak wytłumaczyć, że często wchodzę w fantazje o swojej wielkości i wyjątkowości i one redukują mój lęk? Jak wytłumaczyć to, że wszyscy inni ludzie pominąwszy znanych i cenionych ludzi, wydają mi się bezbarwni, bezwartościowi - i często myślę, jak oni mogą czuć się szczęśliwi? I pytanie jak się od tego uwolnić? Bo wiedzę to ja mam i wiem, że to nieprawidłowe reakcje. Ale CZUJĘ zupełnie coś innego.
  11. No ja chyba też jestem narcyzem. Uważam, że do wszystkiego trzeba dojść ciężką i mądrą pracą, ale sam uważam, że jestem absolutnie wyjątkowy i boje się porażek więc niewiele robię. Ale na zewnątrz taki nie jestem stąd wielu ludzi mnie lubi. Mam dużo w sobie fantazji o przyszłości jaki to będę ważny, będę miał idealną rodzinę i dobry status materialny. Po to, żeby za chwilę zejść na ziemię i zobaczyć, że jestem tak naprawdę jak wielu innych ludzi a od wielu gorszy. Gdy słyszę, że życie polega głównie na prozie, problemach codziennych a wielkie momenty zazwyczaj są incydentalne, to dostaję silnego doła. I wydaje mi się, że zwykłe codzienne czynności to takie nic. Bo trzeba dokonywać wielkich działań. I jestem antykonformistą. Muszę zawsze być na przekór, żeby inni zwrócili na mnie uwagę i żebym mógł pokazać jaki to jestem fajny. Zwykli ludzie są jacyś tacy bezwartościowi... Tak mi się zaczęło na studiach, wcześniej byłem bardzo zrównoważony emocjonalnie, powiedziałbym, że to inni mają problemy ze sobą, podchodziłem szalenie racjonalnie do wszystkiego z rozsądkiem i zimnym rachunkiem. Leczenie na czym polega w tej sytuacji?
  12. Praca nad sobą to też praca i to bardzo ciężka. Kobiety nie zawsze wolą tych śmiałych i odważnych. I mówiąc szczerze, warto samego siebie zaakceptować takim jakim się jest i rozwijać swoje mocne strony. Aha i nie uzależniać swojego samopoczucia od powodzenia ze strony kobiet - z doświadczenia wiem, że nie warto. I nie ufać kobiecie.
  13. Jak nie masz silnych nerwicowych w postaci somatycznej i panujesz nad myślami to zajmij się czymś bezwzględnie i staraj się nie myśleć o tym wszystkim choć wiem, że to trudne.
  14. Rozumiem, Twoja decyzja - trzeba wyważyć zyski i straty w takiej sytuacji, niemniej jako młody prawnik chętnie pomogę w takiej sytuacji.
  15. "P.S.- Przy drugim pobycie w szpitalu ta ów dziewczyna napisała, żebym się zabił bo tak będzie najlepiej..." Jeśli dziewczyna napisała, że najlepiej by było jak byś się zabił to mając na to dowód (mail, sms), w tym kontekście sytuacyjnym - złóż zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa nakłaniania do samobójstwa. Jeśli chciałbyś to oferuję swoją pomoc w sporządzeniu takiego pisma. Proszę o kontakt na PW. Skurwysyństwo trzeba tępić bezwzględnie. Zawsze.
  16. Należy wrócić do przeszłości i tam sprawdzić jakie były relacje wobec bliskich i dlaczego? Dlaczego takie obawy przed utratą bliskich osób? Czy kogoś straciłeś w przeszłości? Najłatwiej byłoby napisać, że trzeba po prostu zaufać Bogu/losowi, że i brać to co nam życie oferuje i przynosi. Akceptacja tego stanu rzeczy jest trudna, ale skoro inni potrafią to z pewnością ja też mogę, trudniej mi to przychodzi, ale powolne kroki dadzą w końcu efekt. Psychiatra jest bezpłatny - warto zasięgnąć opinii w tym zakresie, bo może leki należałoby wziąć.
  17. Chodzę na terapię i mieliłem to. Ale zupełnie co innego czuję. Inaczej - zawsze miałem podejście, że kobieta jest absolutnie kimś wyjątkowym - że należy się jej szczególny szacunek, opieka, oddanie i pełne wsparcie - ale wpływu na decyzje w ważnych sprawach powinna mieć ograniczone, bo to uwłacza sile męskiej i w ogóle istocie męskości i jego pozycji jako autorytetu domu. Nie wiem tak zawsze mi się to kojarzyło. A lęki mam może dlatego ,że widzę, że jest wielu innych facetów lepszych ode mnie i boje się, że przyjmując powyższe założenie kobieta po prostu odejdzie...a ja zawsze bałem się rozstań cholernie, bo mają wpływ na samoocenę. Mam nadzieje, że się na mnie drogie panie nie rzucicie i nie pożrecie za to, ale czy Wy naprawdę w głębi duszy chcecie równouprawnienia w związku? Naprawdę nie oczekujecie, że mężczyzna będzie podejmował decyzje w ważnych sprawach (nie mówię o duperelach dnia codziennego). Po co Wam w takim razie mężczyzna?
  18. Najgorsze jest przełamanie tych mechanizmów uruchomienie zdrowych schematów. I brak pokory u neurotyków tj. zbyt wielkie oczekiwania od siebie i w związku z tym bierność, bo skoro nie jestem wspaniały to lepiej robić niewiele. I najgorsza rzecz przynajmniej u mnie - porównywanie się do innych i niekorzystny rezultat tych porównań. Trzeba zacząć od początku małymi krokami i stosować metodę 24 godzin. Plan dnia, zaplanować czynności i je powoli realizować. Zdrowi ludzi też tak robią. Ale wiem, że to bardzo trudne zadanie, dlatego potrzebne jest wsparcie i jak mogę to na forum na pewno coś napiszę! I należy szukać oparcie w samym sobie. Ale pracujmy nad sobą, bo warto.
  19. Kasiasty właśnie nie jestem(student ), i nie jakiś super, ale mam sporo pojęcia na wiele tematów. Akurat spotykałem się z kobietami inteligentnymi, by nie powiedzieć nawet mającymi już więcej osiągnięć niż ja, choć nigdy specjalnie nie odstaje, a właśnie wyluzowany jestem, bo potrafiłem rozmawiać na zwykłe tematy, luzackie. A to, że poruszę jakiś mądry temat to wydawało mi się zawsze normalne, bo każdy kobieta chyba oczekuje, że facet czymś jej zaimponuje (oczywiście bez przechwałek). Natomiast to raczej mnie zniechęca do jakiegokolwiek działania i były okresy, gdzie popadałem raczej w marazm i bez jakiś sukcesów - tylko uczelnia. (nerwica wegetatywna). I później dowiaduje się z drugiej ręki, że podobno jestem fajny, inteligentny, mądry, szarmancki bla bla, ale ja nic do niego nie czuję... Relacje z mamą? Hmm...odkąd pamiętam z mamą nie mam złych relacji, w sumie uznawałem szczerze mówiąc mamę, za jakiś niewiele znaczący element(bo z ojcem prowadziłem bardzo częste dysputy i działania i kontakt mimo że odszedł z domu), choć zawsze matka jest darzona przeze mnie najwyższym szacunkiem, nikt nie ma Jej obrazić, zawsze miałem szalenie silne więzi z ojcem, z którym już nie mam kontaktu. No i kwestia naczytania się różnych teorii o tym, że facet ma być męski, silny, zaradny, pewny siebie ach i och... Da się zwariować...bardziej mnie jednak martwią te wielkościowe przekonania, z których nie umiem zrezygnować(a właściwie same mnie nachodzą). Może jakieś borderline? Choć psycholog to wykluczył. Nie wiem...
  20. Bez sensu. Nie rozumiem dlaczego oceniacie się przez pryzmat seksu? To niedorzeczne, a raczej rozsądne, bo seks to nie zabawa tylko bardzo odpowiedzialny akt, mogący skutkować bardzo poważnymi konsekwencjami.
  21. Na terapię chodzę już 3,5 roku :). Zastanawiam się skąd u mnie takie wielkościowe podejście do wszystkiego. Mnie się zawsze wydawało i wydaje, że fajna kobieta to docenia tylko megazaradnego, dojrzałego i inteligentnego gościa (przepraszam, jeśli obrażę kogoś, ale też kasiastego). I nie wlewając sobie jestem w miarę ogarnięty, ale czasem zdarzają mi się poważne wtopy i szczeniackie zachowanie, choć im jestem starszy tym rzadziej to się zdarza. Nawet mi to sporo kobiet mówi, ale jak przychodzi co do czego to oczywiście nic z tego nie będzie - wniosek? Ciągle jestem niewystarczająco dobry...
  22. No ja teraz tak mam z taką kobietą. Idealizacja, samonakręcani, uporczywa analiza i żal że się nie udało (przeze mnie). Dodam, że to już 3 raz mi się zdarzyło. Nie wierzę bowiem, żeby trzecia kobieta była tą jedyną. Znacie sposoby na odkręcanie się z takiego zakręcenia?
  23. Nie wiem czy jestem przystojny, w każdym razie zapraszałem ładne i mądre dziewczyny. Stąd jeszcze większy dół, w sytuacji kiedy była fajna,mi odpowiadała, ale jednak nie chciała czegoś więcej. Więc moim marzeniem jest wymazać z pamięci i emocji tę ostatnią (poprzednie nie wzbudzają we mnie żadnych emocji), i wtedy zamknę się na inne znajomości na amen i będę miał wreszcie spokój psychiczny... :) Także kwestia bycia/niebycia w związku nie ma znaczenia. Ja gdybym był kobietą, na faceta, który miał dużo dziewczyn bym spoglądał baaaaaaaardzo podejrzliwie. Do człowiek nerwica: Kolega przesadzasz. Nie miał najmniejszych kłopotów, żeby zaprosić kobietę na kawę bez nagabywania. Masz straszliwie pesymistyczne podejście, aż irytujące.
  24. A mnie NIGDY żadna kobieta nie odmówiła umówienia się na kawę. Ale później jakoś nic nie idzie do przodu... Także w temacie bym nie widział żadnego problemu a w dopasowaniu + "to coś".
  25. Doskonale rozumiem Ciebie. Ja mam tak samo, nerwica mi odebrała naprawdę WSZYSTKO. Gdyby tylko człowiek by zdrowy to by mógł robić wiele, a tak nie da rady.
×