Skocz do zawartości
Nerwica.com

leon21

Użytkownik
  • Postów

    193
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez leon21

  1. leon21

    Zdesperowany

    Ze spokojem. Zazdroszczę, że masz takie wsparcie wśród bliskich. Ja wiem, że mam spory potencjał ale nerwica mnie niszczy...Gdybym tylko był zdrowy...:/
  2. Ale ja tak nie uważam, wiem że mam co sobą zaoferować, a z nerwicą walczę - bo jeżeli bym nie miał nadziei na lepsze jutro to już dawno odebrałbym sobie życie.
  3. Naprawde mnie opętało...Jak można sobie aż tak wkręcić pewne kwestie? Ale rzeczywiście, byliśmy do siebie podobni...Oboje spokojni, podobne zainteresowania (wspólna pasja), oboje punktualni - ale światopogląd nas poróżnił, ja bardziej konserwatywny - ona w drugą stronę. Ale jakie to ma znaczenie? Może dla niej miało?
  4. Ellis - fajnie :) Cudak - no właśnie ja mam wyobrażenia, że jeżeli nie będzie supermaństwa to ona wkrótce straci do mnie szacunek i pozna innego faceta, lepszego, i natychmiast odejdzie. chociaż skoro randki moje się bardzo szybko kończą (nie dalej jak 2-3 spotkania) to chyba coś jest na rzeczy, a nie gadam jakiś bzdur( choć ostatnio wymsknęła mi się megawtopa), wręcz przeciwnie jest miło. Stąd takie przeświadczenie.
  5. Mam bardzo ciekawy problem. Proszę o ocenę tego faktu. Otóż... Studiuję, jestem na IV roku trudnych studiów prawniczych, jaki paradoks, mało czego się boję...Byłem w wielu sytuacjach stresujących, egzaminach, wystąpieniach publicznych (do 1000 osób audytorium), zrobiłem dwie praktyki, czasem dorabiam sobie poza branżą, mam zainteresowania, przyjaciół, jestem dość inteligentny, rozumiem jaka rzeczywistość mnie otacza...Radzę sobie w sytuacjach, gdzie co niektórzy w ogóle boją się i panikują. Może już tu pisałem na podobny temat, ale wszystkie obawy odnoszą się do tego, że...nie będę atrakcyjny dla danej kobiety, a jak uda mi się wejść z nią w związek to mnie szybko porzuci na rzecz lepszego faceta, bo zobaczy że również przegrywam i będzie chciała mieć super-gościa. Naprawdę, potrafię rozmawiać z Profesorem czy Dziekanem jak równy z równym, brać udział w dyskusjach, iść na pierwszy ogień, podejmować duże ryzyko. Ale zawsze boje się tego, że okażę się niewystarczający i czasem nic nie robię, bo i po co? Wiem, że gdybym miał głębokie poczucie bezpieczeństwa w rodzinie (którego nie mam) to żadna sytuacja życiowa nie byłaby mi straszna i obca?
  6. leon21

    Niechęc do pracy

    I ja mam podobny problem. Co prawda jeszcze studiuję i czasem sobie dorabiam i nawet zrobiłem dwie praktyki - tylko 3 miesiące, ale jednak, to mam podobny problem. Uważam pracę za coś kompletnie bezsensownego jeśli po niej nie ma po co żyć. A ja nie mam po co żyć, bo mam straszną rodzinę, ojca który mnie odrzucił, spotykałem wiele fajnych kobiet, które się nawet ze mną umawiały, ale ostatecznie nic nie wyszło, i na dodatek marne perspektywy na przyszłość, bo czasy trudne, a kobiety chcą mieć ustawionego faceta więc błędne koło. A był moment, że kiedy miałem to wszystko to mogłem wykonywać jakąkolwiek pracę, to nawet jak była ona wkurzająca to mając świadomość (spotkam się z nią, wracam do fajnego domu) mogłem z siebie wypruwać flaki... A tak to dupa...
  7. Uznała by mnie chyba za desperata. Nagle miałbym napisać po 2 miesiącach od ostatniego spotkania? Po prostu nie przypadłem jej wtedy do gustu, pamiętam to jak dziś. Parę dni potem napisała nawet, że to po prostu nie jest dobry pomysł (czytaj: nie jesteś w moim typie), ale jak coś kiedyś coś to można się zgadać na jakąś colę...Ewidentnie nie chciała. A mi po prostu zwyczajnie w świecie odbiło. Bo jak wytłumaczyć, że sam po drugim spotkaniu wyszedłem zrezygnowany, bo czegoś mi zabrakło, nie miałem nawet ochoty dalej ciągnąć tematu, ale zrobiłem to...chyba dlatego że potrzebowałem, a skoro jest szansa to trzeba działać. Nie wyszło mi i się dobrze czułem...Po 2 miesiącach znowu wracają wspomnienia i takie idealistyczne, ten schemat powtarzam po każdej poznanej kobiecie z którą nie wyszło...I zawsze mówię, że to na pewno ta jedyna i straciłem coś na zawsze tak cennego...zamiast podejść do tego na luzie.Do następnego razu...gdy gadam dokładnie to samo po porażce. Wiem, że się uczepiłem tych związków, bo generalnie brakuje mi poczucia bezpieczeństwa i przynależności, którą miałem w relacji z własnym ojcem, ale on gdy byłem w maturalnej klasie zerwał te relację. Tak bardzo bym chciał mieć znowu z nim silną ojcowo-synowska więź, może podświadomie szukam tak silnej więzi z kobietą, bo w sumie z kim niby innym?
  8. No i właśnie mam wrażenie, że ostatnia poznana dziewczyna rzeczywiście była podobna, ale przez moją głupotę nie doszło do kolejnych spotkań, mam o to do siebie ogromny żal i pretensje... Właśnie wchodziłem na zdjęcia FB tych dziewczyn z którymi się spotykałem...jak zobaczyłem ostatnią to dosłownie zrobiło mi się gorąco, słabo i w ogóle popłakałem się...:/. I to tak od kilku dni. Kurde, nie mogę się z tym pogodzić. Jak to możliwe, że znajomość trwająca w sumie 2 tygodnie takie odciska piętno? Może to rzeczywiście kwestia nakręcania się poprzez własne wyobrażenia, idealizację i w ogóle uciekanie w fantazję? Proszę, niech mi ktoś pomoże, znaleźć na to sposób....Błagam :////////
  9. A właśnie i jeszcze prześladuje mnie jedno przekonanie pt. "Nigdy już nie spotkam kogoś, kto tak do mnie pasuje". Jak sobie z tym poradzić?
  10. Nie wiem...mi jak kobieta stawia granicę to uważam, że nie ma sensu dalej działać, bo to zakrawa o upokorzenie, oczywiście nikogo nie krytykuję, bo uczucia bywają bardzo silne.
  11. Jaki jad? Nie krytykuję kolegi ajajaj, ale po prostu życie zweryfikuje poglądy. Życzę ajajaj poznania takiej super-hiper-mega fajnej kobiety, po krótkim czasie zauroczenie minie, i zacznie się normalność i nie będzie poczucia spełnienia jeśli nie odnajdziemy go w samym sobie. Myślę, że takie oczekiwania wynikają z niedowartościowania (sam tak mam ale na innym tle), i naprawdę wszelkie zewnętrzne obiekty pożądania (forsa,władza, sex) bardzo szybko przestają dawać satysfakcję i tak naprawdę będą tylko zwykłym quasi-narkotykiem. Kobieta/facet to tylko dodatek do życia - myśląc inaczej można się srogo zawieść. W każdym razie mój powyższy wpis nie był jadowity tylko jako przestroga przed idealizacją.
  12. No, ale chodzi o to że już ze dwa-trzy razy kiedyś myślałem że ta akurat to na pewno ta jedyna i po jakimś czasie mijało mi, a mimo to moja psychika powtarza schemat przeżywania i takiej jakby nostalgii. Nie wiem skąd to przychodzi.
  13. Masakra... Rzeczywiście piszesz jakbyś miał 10 lat a nie 22. Naprawdę wygląd nie jest najważniejszy - ważne żeby była akceptowalna z wyglądu, jak się dobierzesz charakterem, sposobem bycia, wspólnymi zainteresowaniami to jest to najwspanialsze co może Cię spotkać, uwierz mi. Spotkałem się kiedyś z dziewczyną która z wyglądu była dla mnie ideałem, ale jakoś nie nadawaliśmy na tych samych falach (oczywiście później ją idealizowałem, nie wiem dlaczego, ale po czasie jak spojrzałem na trzeźwo to powiedziałem - co ja w niej widziałem). Później spotkałem dziewczynę, która była bardzo przeciętna z wyglądu, niektórzy twierdzą że brzydka, ale była fajna. Także na to nie ma reguły i nie ma co szukać na siłę. Też kiedyś myślałem, że jak znajdę wymarzoną kobietę to moje wszystkie kłopoty się skończą. Nic bardziej mylnego.
  14. No właśnie tak zastanawiałem się czy to kwestia faktu poczucia winy czy rzeczywistej straty.
  15. Witam, Spotykałem się 2 lata temu z pewną dziewczyną. Byłem bardzo zakochany i wtedy myślałem, że to ta jedyna, było super itp. ale ostatecznie ona nie chciała niczego więcej. Byłem zrozpaczony, nastrój zerowy, przez pół roku nie mogłem dojść do siebie...No ale poznałem później inna dziewczyne, spodobała mi się ale na randce jakoś nie skumaliśmy się i nie było dalszych spotkań. Później były dwie inne dziewczyny, jedna po 2 mies. nie chciała się dalej spotykać - bardzo to przeżywałem. Ale potem poznałem kolejną i postanowiłem się z nią osobno spotkać. Spotkaliśmy się dwa razy, na 1 randce było fajnie, na drugiej mniej ale też było ok przy czym zaczęły przypadkiem wychodzić różnice między nami. Po tej randce jakoś też wyszedłem zrezygnowany i nie miałem wielkiej ochoty na dalszą kontynuację ale uznałem, że nie oceniam po tak krótkim czasie i chce to trochę pociągnąć. Ona jednak nie chciała się spotykać dalej. I w sumie przyjąłem to spokojnie. Po 2 miesiącach od tego momentu jakoś przywraca mi się pamięć o niej, wyobrażenia, jakby idealizacja mimo że nie byłem przekonany co do dalszego sensu ciągnięcia znajomości. Zacząłem strasznie to przeżywać, wyrzucać sobie że zepsułem drugą randkę, bo 2 razy palnąłem głupotę (ale generalnie spotkania szły bardzo dobrze - czy randka jest grą braku błędów?). Pomóżcie mi bo żyć się odechciewa...:) W ogóle mam kryzys co dalej mam w życiu ze sobą zrobić.
  16. leon21

    nerwica mija!

    Dzięki, ale na terapię uczęszczam już 3,5 roku i być może tyle czasu potrzebowałem żeby pewne rzeczy zrozumieć. W każdym razie warto wyłączyć myślenie.
  17. leon21

    nerwica mija!

    Zrozumiałem ostatnio pewną rzecz i jest mi z tym dużo lżej. Zauważyłem że mam często tzw. stany wielkościowe gdzie wyobrażam sobie że jestem ideałem (czasem mam takie wydarzenia w życiu które dają tego namiastkę), żeby za jakiś moment poczuć się zupełnie bezwartościowy. Brak stabilnego obrazu siebie i tożsamości w ogóle. Poczytałem na temat depresji narcystycznej i to jest to. Więc wmówiłem sobie w głowę, że odrzucam to wielkie wizje, ale też samodeprecjację i wybieram złoty środek. Od dwóch dni nawet dużo lepiej mi z tym, objawy jakby nagle zelżały...Choć ciągle siedzi mi w głowie, że muszę być absolutnie najzajebisty o żyć jak najlepiej się da, bo inaczej to mam poczucie zmarnowanego życia. Także może uda się to pociągnąć, a kto wie może zrozumienie że ta labilność obrazu mnie niszczy doprowadzi do pełnego zdrowia? :) Wierzę w to mocno :)
  18. Trochę odświeżając temat to powiem, że znam ludzi którzy nie piją A WRĘCZ DOJĄ colę i kawę i są szczęśliwymi ludźmi tj. nie mają żadnej nerwicy. Niemniej warto ustawić sobie normalną dietę bogatą w magnez i potas. Niemniej jednak sądzę, że psychika to problem number one.
  19. Witam! Jak poznam jakąś kobietę i po 1-2 spotkaniach okaże się, że nawet gdy ja nie chcę już kontynuować znajomości to i tak źle się z tym czuję i mam doła, że nie wyszło...Jakoś mnie żal i smutek mimo wszystko dopada, nie mówiąc o tym gdy dostaje kosza Potrafię nie dostać pracy/stracić ją, nie zdać egzaminu, zrobić coś niemądrego i mnie to praktycznie nie rusza. Ale w tej potencjalnie bliskiej relacji dopada mnie smutek i poczucie że już nigdy nie poznam nikogo...Mimo tego, że nie pierwszy raz to się zdarza i zawsze poznam kogoś fajnego. A jednak w głębi jak widzę zdjęcia tych kobiet co się zalecałem to mi przykro się robi. Mam jakieś wewnętrzne poczucie, że wystarczy mi, że ktoś ze mną jest na dobre i złe i wspiera. Reszta dla mnie to naprawdę pikuś. To mnie trochę martwi, bo tak jakbym był trochę uzależniony, albo jakaś głęboka niezaspokojona potrzeba... Czy może mieć to coś wspólnego z osobowością zależną albo czy brak sukcesów w tej materii raczej uderza w poczucie własnej wartości i pewności? Bo sam już nie wiem...
  20. Witam! Kiedyś tutaj pisałem i moja sytuacja znacząco się poprawiła. 3,5 roku jestem w terapii. Niby jest już wszystko ok, działam normalnie, ciesze się itp. ale ten cholerny lęk o przyszłość pozostaje, choć w znacznie mniejszym nasileniu. Strach o to, że w przyszłości zostanę sam. Pytanie: 1. Kończę studia, więc mam w sobie umiarkowany choć stały lęk przed tym co będzie potem. Czy to mieści się w granicach normy? 2. Czy to, że chciałbym mieć partnerkę (mam 23 lata, nie szukam, ale jak się nadarzy okazja to działam) jest naturalną potrzebą, czy jakimś neurotycznym pragnieniem? Bo czasem spycham w sobie takie wewnętrzne poczucie bo wydaje mi się że to nienormalne i niemęskie. 3. Czy to, że mam spore obawy przed opuszczeniem domu rodzinnego i dorosłego życia jest normalne?
  21. Można powiedzieć, że jestem wyleczony na 70 proc. Działam praktycznie normalnie, choć męczą mnie troszkę natłok myśli i lekkie spięcie ciała, ale daję radę. Wszystko tkwi w głęboko zakorzenionych schematach myślowych i trzeba je łamać choć pojawiający się lęk przed zmianami nie jest łatwy do pokonania.
  22. "Im człowiek starszy tym większa presja" No mnie to złapało jak poszedłem na studia. W gimnazjum czy LO w ogóle mnie dziewczyny nie obchodziły. A co do szarmanckości to niby podziwiają takie zachowania ale wybierają sobie facetów o "partnerskim" usposobieniu.
  23. Na to nie ma reguły... Ale naprawdę... Nawet na skali stresu (rozwód rozstanie) gorsza jest tylko śmierć osoby najbliższej (chociaż tu bym polemizował). Rozstania,powroty, chemia, brak chemii...To jest tak przerażające, że nie warto wchodzić w relacje damsko-męskie. Ile się nasłuchałem na ten temat to włosy dęba stają!!!
  24. Mnie znowu ojciec sprawił dużą przykrość i na dodatek dowiedziałem się, że dziewczyna o którą zabiegałem, rok od naszego urwania kontaktu właśnie kogoś ma...jestem w szoku...wracają mi myśl "a co by było gdybym zrobił to i to, inaczej itp."
  25. człowiek nerwica, Kolego nie przeginaj na tym forum. Rozumiem, że to forum neurotyków, ale bez przesady z tym jojczeniem, użalaniem się itp. Co do randek to sądzę, że wydanie kilku złotych na kawę za kobietę jest wyrazem szacunku, tradycji i szarmanckości. Równouprawnienie jest czymś chorym ale to temat na inną dyskusję.
×