Skocz do zawartości
Nerwica.com

marciatka

Użytkownik
  • Postów

    195
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez marciatka

  1. marciatka

    zdrada

    To wrażenie, że niewiele pamiętam, towarzyszy mi od jakiegoś czasu. Oprócz niego od bardzo dawna męczą mnie różne natręctwa, muszę robić jakieś bezsensowne rzeczy, ciągle sprzątam, mam ataki lęku itp. Czasem też bardzo boję się, że zdradzę tak na poważnie mojego chłopaka. Po prostu nie ufam sobie. Ale jak tak sobie pomyślę, to nawet nie miałabym ochoty dotykać jakoś nie po przyjacielsku, nie chciałabym takiej bliskości z innym facetem. To mnie uspokoiło. Przytulaj się do swojego mężczyzny, uspokajaj się w jego ramionach. Takie chwile pomagają
  2. Ale też takie chwilowe wkurzanie się o byle co nie musi wynikać z nerwicy, czasem każdy tak ma. Też nie idźmy tak daleko, że każde nasze zachowanie to nerwica. Mamy prawo się czasem zezłościć, bo to normalna emocja po prostu. Jakiś PMS, jakiś kiepski dzień... To normalne jest i każdemu człowiekowi się zdarza. Myślę, że nerwicowcy nawet bardziej się starają nie denerwować, bo ciągle się próbujemy się z tym pilnować i mimo wszystko i tak wkurzamy się o byle co znacznie rzadziej niż przeciętni ludzie. Uważam, że ludzie z nn po prostu potrzebują do pary kogoś wrażliwego, kto ma w sobie trochę empatii i zechce mu się zrozumieć, na czym polega ta nerwica. Jeżeli potrafimy w miarę normalnie funkcjonować w społeczeństwie, to możemy się spokojnie i szczęśliwie zakochać. Po prostu trochę bardziej wszystkiego się boimy, mocniej na wszystko reagujemy i często sobie nie potrafimy z tym poradzić. Ale związek z osobą, która jako tako pojmuje, jacy jesteśmy, może tylko pomóc. I nie jest tak, że my w związku tylko bierzemy. Bo mój chłopak dużo mi daje- spokój, równowagę, poczucie bezpieczeństwa... A ja jemu uświadamiam dużo rzeczy, rozbudzam w nim jeszcze więcej wrażliwości i empatii. I tak jak on mnie, ja potrafię go rozweselić, przy mnie czuje się lepiej, nawet, jak mu smutno, on jest częścią mnie, ja częścią jego. Myślę, że nasza nn nie jest czymś, co zaburzałoby w jakichś okropny sposób związek.
  3. Dlaczego się tak zamykacie i myślicie, że nikt zupełnie Was nie zrozumie? Może i każdy z nas ma inne objawy, ale przyczyny i odczucia są bardzo podobne. Jak się nie próbuje mówić, to na pewno z nikim się nie porozumie.
  4. Nie mam doświadczeń z psychiatrą, ale myślę, że dobry psychiatra mógłby Ci pomóc. Popróbuj może jakichś technik relaksacyjnych, wyciszania. Czegoś, co koi Twoje nerwy. Wiele osób z ZOK ma bardziej natrętne natręctwa, kiedy się stresuje. Takim sposobem na ogólne ogarnięcie się jest właśnie nauczenie się takiej trochę stoickiej postawy wobec życia, nieco optymizmu. My po prostu pragniemy całkowitej kontroli nad wszystkim, co się dzieje, a niemożliwym jest to uzyskać. Dlatego trzeba się jakoś pogodzić trochę z tym, że wiele nie zależy od nas, ale z wieloma rzeczami jesteśmy sobie w stanie poradzić. Myślę, że jesteś na tyle silny i zdeterminowany, że takie "wrzucenie na luz" powinno Ci się w jakimś stopniu udać. Wierzę w Ciebie, bo jeżeli z takim ciężkim dzieciństwem dałeś sobie radę, to jesteś supermenem :)
  5. Zastanawiam się, czy mówicie swoim drugim połówkom o nn. Jak reagują? Ja powiedziałam chłopakowi o swoich problemach dopiero niedawno, po ponad pół roku związku i jego reakcja była bardzo w porządku. Nie przeraził się, nie wypytywał o jakieś szczegóły. Po prostu stwierdził, że kocha mnie i jakoś sobie poradzimy.
  6. mary Po pierwsze- zmień psychiatrę. Nie ma sensu marnować i tak zszarganych nerwów na człowieka, co do którego masz zastrzeżenia. Powiem tak. Ja miałam podobny problem, tylko jak miałam 9 lat to się zaczęło. Bolał mnie brzuch z lewej strony, wymiotowałam, miałam ataki drgawek. Przerażeni rodzice wozili mnie po lekarzach, a lekarze chcieli mnie wpakować do szpitala i robić dużo badań. Rodzice nie chcieli ryzykować, byłam małym dzieckiem, a zalecane badania były bardzo inwazyjne. Zawieźli mnie do lekarza irydiologia, który powiedział, że te dolegliwości związane są z nerwicą. Od tej pory uczyłam się radzić sobie ze strachem, czasami brałam persen, na ukojenie nerwów. Dlatego być może rozumiem, co czujesz (do tego też mam 20 lat). Mam coś takiego, że jak tylko zaczyna mnie boleć brzuch, to zaraz panikuję, zapętlam się w tym strachu i koncentruję na bólu, co, jak można się domyślić, tylko go potęguje. Jednak jak się sobie przyjrzałam, zauważyłam, że sama się nakręcam. I bardzo staram się nie denerwować. Zajrzyj może do wątku o częstym siusianiu. Mówię serio, bo Twój problem, choć nieco inny, ma podobne podłoże i mechanizm działania Myślę, że powinnaś spróbować uświadomić sobie, że brzuch Cię boli przez to, że się denerwujesz. Jak poczujesz, ze znowu ten łobuz zaczyna Cię boleć, spróbuj zrobić tak (mi to bardzo pomaga): połóż się na plecach albo usiądź na łóżku zamknij oczy i zacznij oddychać: podczas wdechu licz w myślach do czterech, zatrzymaj powietrze (też na cztery chwilki), wydychaj również na cztery i znów zrób pauzę, tym razem bez powietrza (również na cztery) powtórz to tyle razy, aż skupisz się całkowicie na liczeniu oddechów, poczujesz się lekka, będziesz czuła tylko odżywcze powietrze w sobie Jakbyś nie dawała rady liczyć do czterech, licz do trzech. To bardzo pomaga na stres i nakręcanie się. A kiedy brzuch będzie bolał Cię przy Twoim chłopaku, poproś go, żeby Ci go pomasował, delikatnie i powolutku, tak, żebyś mogła skupić się na jego dotyku. Może też gładzić Cię po głowie, tulić, kołysać na kolanach... On naprawdę ma w sobie trochę magicznej mocy, żeby Ci pomóc. Poprzez czuły dotyk istoty dają sobie energię
  7. marciatka

    zdrada

    Szyszaa, bardzo dobrze, że starasz to sobie jakoś racjonalizować. Widzisz, tak bardzo kochasz swojego Jedynego, że aż boisz się, że go zdradzisz/zdradziłaś. Spróbuj sobie uświadomić, że kochasz go bardzo, bardzo mocno. I uwierz sobie. Powtarzaj sobie wyraźnie: ufam sobie, jestem wspaniała, kocham mojego mężczyznę, mam pod serduszkiem jego dziecko, kocham ich oboje. Może porozmawiaj o swoim problemie z narzeczonym- często rozmowy wyzwalają. Ja miałam trochę podobnych obaw co do siebie i po prostu zapytałam mojego chłopaka, co dokładnie uważa za zdradę. Takie solidne wytyczenie granic sprawia, że łatwiej jest analizować, czy popełniło się jakiś błąd. Nie mam identycznego problemu jak Ty, choć myślę, że jeden z moich jest trochę podobny- mam wrażenie bardzo słabej pamięci. Moje wspomnienia nie są usytuowane w czasie i np coś, co działo się tydzień temu, jest dla mnie jak miesiąc temu, a wspomnienia sprzed roku są już bardzo blade i nawet nie mam pewności, czy naprawdę jakieś wydarzenie miało miejsce, tak mi się wszystko zaciera. Czasami mnie to przeraża. Nie mam pojęcia, co robiłam, kiedy. Tak do końca nie jestem pewna wielu wydarzeń, pamiętam tylko urywki, które równie dobrze mogą się mieszać z jakimiś wmówionymi sytuacjami czy snami. Jakbym miała zeznawać jako świadek, byłabym bezużyteczna, bo zupełnie niepewna tego, co pamiętam. Zastanawiam się, czy jest to może związanie z NN?
  8. marciatka

    test na osobowość

    perfekcyjny melancholik
  9. Przed snem to norma. Po prostu Twój mózg zbiera sobie sprawy, z którymi chce się uporać. To takie katharsis
  10. Może pomogłoby, gdyby ktoś poświęcił mu dużo czasu i dużo z nim rozmawiał, coś opowiadał, razem robił. Odwracanie uwagi od nn sprawia, że człowiek tak się w nią nie angażuje. ale nie wolno tez pozwolić, żeby brat uzależnił się od jednej osoby. Twój brat jest chyba bardzo zestresowany i sam się nakręca. Leczenie jest konieczne, to nie ulega wątpliwości. Nie wiem, jak dopuściliście do tego, że ktokolwiek zaczął wykonywać polecenia brata. Teraz będzie bardzo trudno to jakoś ogarnąć. Najlepiej pójść do lekarza i jego się poradzić, co robić.
  11. Ja nadal uważam, że to nie jest nn, tylko zwyczajny etap związku. Zakochanie spuszcza z tonu, za to przychodzi czas na narodziny prawdziwej miłości, przy czym przestajemy idealizować ukochaną osobę, zaczynamy ją tak naprawdę lepiej poznawać i pojawiają się najzwyklejsze w świecie wątpliwości. A są takie męczące, ponieważ są nowe i wydają się być nie fair i krzywdzące. Najlepiej sobie powiedzieć, że czas pokaże, jak będzie, a na razie jest pora po prostu na duuużo rozmów i spędzanie ze sobą możliwie dużo czasu. Nie każde natrętne myśli to nn. Uważam, że Tasty to po prostu wrażliwy człowiek, czuły na swoje emocje i myślący. Do tego troszczy się o swój związek i dlatego ten etap jest dla niego trudny. To najnormalniejsze w świecie. Wystarczy zapewne wklepać w google "etapy związku" lub coś w tym stylu i wtedy okaże się, że po pół roku związku nadchodzi taki czas po prostu.
  12. Jesteś po prostu wrażliwy. I masz za dużo czasu na myślenie. To normalne, że masz takie myśli, każdy, kto kocha, ma wątpliwości. Miłość nie wygląda tak, jak to opisują w książkach czy pokazują w filmach. Trzeba trochę czasu, żeby się do tego przyzwyczaić :)
  13. Chciałabym, żeby każdy podzielił się tym, jak radzi sobie z niektórymi natręctwami. Każdy z nas ma jakiś sposób na jakieś dolegliwości. Myśli, zajęcia- wszystko, co pomaga; wszystko, czym wygrywacie chociaż trochę z tym naszym paskudztwem. Żeby weszło tu jeszcze więcej pozytywnego myślenia i żebyśmy mieli satysfakcję, że sobie jakoś radzimy i mamy się czym pochwalić. A może też kogoś coś zainspiruje do większego pomagania sobie? Ja bardzo staram się wyciszać, uspokajać i zachowywać możliwie stoicką postawę. Wszystko sobie tłumaczyć, że nie ma się w sumie czym stresować, bo takich sytuacji było już wiele i wiele jeszcze będzie. A kiedy już zupełnie się zestresuję i nakręcę, zaczynam chodzić i śpiewać. Odwraca to moją uwagę od stresu i łagodnie wycisza nerwy :)
  14. Mnie też to rozbraja. System był przewspaniały. Jakbym nad tym trzeźwo myślała, to bym nigdy takiego rytuału nie wymyśliła
  15. Miałam ten problem jako nastolatka. Myśl, że będzie chciało mi się siku gdzieś, gdzie nie ma toalety była paraliżująca i myślę, że ona też powodowała, że serio odczuwałam, że chce mi się siku i leciałam do kibelka. Jednak bardzo starałam się z tym walczyć. Uważam, że nawet udało mi się wygrać. Po pierwsze- zrobiłam test, ile mogę wytrzymać, od momentu, jak poczuję, że niby mi się chce siku. Okazało się, że jak się czymś zajmę, to na nawet 4h zapominam, że miałam lecieć do toalety. To mnie podniosło na duchu. Po drugie- staram się nie ekscytować żadnym wyjazdem czy wyjściem. Myślę sobie na spokojnie, okej, fajnie, że gdzieś się ruszę, ale to nie jest żadna wielka przygoda, tylko po prostu ruszam się z domu. Tysiące razy to już robiłam, i tysiące razy znów to zrobię, zatem to nic wyjątkowego. Po trzecie- jak tylko czuję, że mój mózg pragnie mnie szantażować bez sensu (np pół godziny po wizycie w kibelku) moim pęcherzem, staram się myśleć o czymś innym, zająć czymś uwagę. Po czwarte- za każdym razem, jak mam ten niepokój, analizuję na chłodno, że tam, gdzie idę/jadę, nie będę na betonowej pustyni i wszędzie w cywilizowanym świecie jest gdzie zrobić siku i nie ma z tym problemu.
  16. Ja miałam swego czasu rytuał odkładania rolki papieru toaletowego (u mnie w domu stoi na spłuczce za kibelkiem). Musiał stać tak, żeby końcówka była w prawo i trochę z tyłu, i musiałam ją "dokleić" dotykając trzy razy zamoczonym wodą z kranu palcem. Dziwię się dotąd, dlaczego nikt w domu się nie dziwił, widząc tak estetycznie odstawiony papier No i ten zegarek... Straszne są elektroniczne, bo tam widać, że niektóre cyfry w godzinie się powtarzają, i tak zawsze czekałam, żeby z na przykład 12:11 zrobiła się 12:12 i wtedy powtarzałam trzy razy w myślach "dzisiaj będę miała szczęście" Kolejną sprawą stanowiły studzienki kanalizacyjne, znaczy te okrągłe klapy. Na trasie do szkoły były dwie tak ułożone, że przechodząc przez ulicę musiałam stanąć najpierw lewą nogą na jedną, a potem prawą na drugą, tę na środku (ulica mało ruchliwa, na szczęście). Dodam, że nie zawsze mi się udawało tak wymierzyć kroki, żeby wykonać ten magiczny rytuał i czułam dyskomfort, kiedy wypadało jednak, żeby to lewa noga stanęła na drugiej studzience no i poczucie dyskomfortu gotowe, na szczęście krótkie. Teraz też mi się zdarzają akcje z tymi studzienkami, ale w mniejszym stopniu. Za to nasiliło się u mnie ustawianie przedmiotów. Szampony i inne ingrediencje kąpielowe nie mogą stać na wannie na styku płytek. Do tego uwielbiam nachylenia, kąty. Nie mogę znieść, jak szampony stoją np równo w jednym rzędzie. Muszą albo stać nachylone pod jakimś kątem, albo w kilku rzędach. I nic nie może się ze sobą stykać Zauważyłam, że natręctwa się zmieniają. Teraz nie obliczam już godzin, za to właśnie porządkuję, sprzątam, chcę, żeby wszystko było jak najczystsze i porządnie wyglądało. Co dziwne, nie ma to związku z jakimś lękiem przed bakteriami, tylko chyba bardziej chcę, żeby ludzie byli zadowoleni i nie mieli się o co do mnie przyczepić.
  17. U mnie przeważają kompulsje. Widzę, że to raczej rzadkie. Układam, ustawiam, wykonuję działania na cyfrach aktualnej godziny, mam parę dziwnych rytuałów, skubię palce, drapię się. Mam wrażenie, że na siłę w ten sposób chcę porządkować moje życie, mieć nad nim całkowitą kontrolę, co oczywiście jest tylko pozorem.
  18. Dopiero kilka dni temu w końcu przyznałam się sobie do tego, że mam NN. Teraz myślę o przyczynach i mam wrażenie, że jest mnóstwo potencjalnych przyczyn, ale główną jest chyba po prostu wrażliwość. Jesteśmy trochę bezradni wobec rzeczywistości i próbujemy sobie radzić, jak umiemy.
  19. Strasznie ciężko czasem się uspokoić. Ale jakoś trzeba żyć w społeczeństwie
  20. Zastanawiam się, czy łatwe wpadanie w złość jest związane z moją nerwicą natręctw. Kiedy dorastałam, myślałam, że taka impulsywność jest normalna. Ale mam już 20 lat i to nie mija. Chociaż nauczyłam się nie okazywać wściekłości, to odczuwam ją mocno i czasem wręcz się gotuję w środku. Mam wtedy ochotę sprawić ból jakiejś żywej istocie. Nie robię tego oczywiście, znienawidziłabym siebie za to. Ale kiedy już nie mogę się opanować, zdarza mi się trzasnąć drzwiami, rzucić czymś, mam ochotę coś rozbić, a jednocześnie uważam to za głupie i dziecinne i nie lubię siebie za to. Ktoś z Was też ma taki problem?
×