brokenwing, tak naprawdę możesz zrobić tyle co każdy - czyli w tym momencie nic. Ja też uważam, że zatrzymanie go w szpitalu to jedyne rozsądne rozwiązanie. Teraz emocje są silne, ale opadną, trzeba czasu i... leków. Potem terapia i może się pozbiera.
Co ty sobie wymyśliłeś z tym, że masz być następny? Moja rodzina CAŁA jest beznadziejnie szczęśliwa, ja jestem wyrzutkiem, w dodatku nieudacznym, też sobie tłumaczę, że to drogowskaz na balkon. Ale to bez sensu. Masz swoje życie, i musisz, a przynajmniej powinieneś go pilnować i trzymać się za nie rękami, i jeśli bedzie trzeba to nogami też.
Masz przede wszystkim swoje problemy - nie namawiam cię do totalnego egoizmu, ale sam zobacz co się z tobą dzieje przez tą sytuację. Ta kobieta jest nieświadoma, że próbując wykorzystać cię do ratowania własnego dziecka cię krzywdzi. Nie ma się jej co dziwić, spory ciężar spada jej z piersi, bo sama wie, że ona nie da rady wiele zrobić. Z drugiej strony zapatrzenie się w ciebie jest błędem, skoro masz problemy we własnym życiu, dokładając misję ratowania tego człowieka, skazuje i jego i ciebie na porażkę.
Nie, nie jesteś Bogiem. Nikt z nas nie jest. Po prostu powiedz jej, bez owijania w bawełnę, że cię to przerasta. Bo przerasta, prawda? Podsuń jej myśl z terapią i nie związuj życia tego człowieka ze swoim.
Ot, moje chojrakowe przemyślenia. Przytulam cię ciepło, i może pocieszę cię, że ostatnio straż miejska wparowała na dziką plażę, przerywając mi seks. Acz spojrzeli i odeszli, taki plus.