Psychodrama to przeżycie jeszcze raz 'tego'. W trakcie przejmuje kontrolę podświadomość. Poznajemy prawdę o naszych odczuciach, które dotyczą naszego problemu. Uważam, że to najlepszy sposób na zamknięcie tematu, który nas gryzie, pogodzenie się z przeszłością. Zatem chyba warto spróbować. Indywidualnie też można ją przeżyć, jednak chyba najlepszy efekt jest wówczas, gdy w 'przedstawieniu' bierze udział parę osób. Jak dla mnie - to przeżycie odmieniło moje życie, moje spojrzenie na to, co się wydarzyło w dzieciństwie, pozwoliło zrozumieć siebie, wyzbyć się błędnych osądów, wybaczyć i najważniejsze - żyć dalej. Od tego momentu przestałam być małą dziewczynką, na etapie której się zatrzymałam i mogłam stać się i żyć jako już dorosła kobieta. Inną kwestią jest, że często stop na etapie pewnego wydarzenia życiowego (w moim wypadku nastąpił w wieku 10 lat) powoduje, że ma się pewne 'braki' lub 'skrzywienia' w osobowości, która dotąd żyła tamtymi realiami. A to powoduje potrzebę intensywnej pracy aby wyprostować i nadrobić etapy rozwoju uczuciowego, emocjonalnego, duchowego a często nawet bytowego i móc żyć 'normalnie'... Więc sama psychodrama nie oznacza końca mordęgi z tą różnicą, że praca PO przynajmniej ma sens i cel a nie - jak wcześniej - gdy przypominała walkę z wiatrakami... jeśli ktoś zrozumie o co mi chodzi bo trochę mam znowu problem z przekładaniem myśli na słowa