Skocz do zawartości
Nerwica.com

aqnieszka

Użytkownik
  • Postów

    149
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez aqnieszka

  1. wiem, wiem nawet zapisałam się na terapię, ale to jeszcze trochę zapisałam się, bo nie mam innego pomysłu, ale wiary brak dzisiaj tylko 6 godzin bez niego, a męczarnia straszna:( najgorzej jak zaczyna pracę o 12, od rana jakoś szybciej leci czas, oprócz tego do tej 12 to tylko się dołuję, że zaraz pójdzie
  2. tak się dziś rozmarzyłam, jak to musi być cudownie mieć dziecko... miałabym kogoś tylko dla siebie! mogłabym powiedzieć, że zajmuję się dzieckiem (mam dość pytań: pracujesz czy studiujesz!) zajmowałabym się moim bobasem, chodziłabym na spacerki, ktoś by się do mnie uśmiechał i tulił cały dzień! nie wychodziłby o 8 i nie wracał wieczorem, jak mój K. dziś jakby tak dziecko nie rosło, tak nigdy nie miało więcej niż 6 lat, nie musiałoby iść do szkoły, byłoby ciągle ze mną chyba moja mama myślała podobnie i teraz jestem taka a nie inna dziecko ma ten minus, że kiedyś musi się usamodzielnić, trzeba je wychować tak, żeby umiało żyć z innymi dlatego chciałabym, ale nie mogę
  3. tak się dziś rozmarzyłam, jak to musi być cudownie mieć dziecko... miałabym kogoś tylko dla siebie! mogłabym powiedzieć, że zajmuję się dzieckiem (mam dość pytań: pracujesz czy studiujesz!) zajmowałabym się moim bobasem, chodziłabym na spacerki, ktoś by się do mnie uśmiechał i tulił cały dzień! nie wychodziłby o 8 i nie wracał wieczorem, jak mój K. dziś jakby tak dziecko nie rosło, tak nigdy nie miało więcej niż 6 lat, nie musiałoby iść do szkoły, byłoby ciągle ze mną chyba moja mama myślała podobnie i teraz jestem taka a nie inna dziecko ma ten minus, że kiedyś musi się usamodzielnić, trzeba je wychować tak, żeby umiało żyć z innymi dlatego chciałabym, ale nie mogę
  4. jestem ostro kopnięta!!! wróciłam od rodziców, kilka dni było tak miło, miałam mamę-kogoś dla siebie 24h ale wróciłam tu, K. poszedł do pracy i zostałam sama ze sobą... praca wydawałaby się rozwiązaniem, ale nic bardziej mylnego! już raz tak było i poszłam do pracy i co?! 3 lata udręki. Jedno gorsze od drugiego! Czego ja chcę? Niech ktoś mi powie! Tak źle a tak niedobrze!
  5. jestem ostro kopnięta!!! wróciłam od rodziców, kilka dni było tak miło, miałam mamę-kogoś dla siebie 24h ale wróciłam tu, K. poszedł do pracy i zostałam sama ze sobą... praca wydawałaby się rozwiązaniem, ale nic bardziej mylnego! już raz tak było i poszłam do pracy i co?! 3 lata udręki. Jedno gorsze od drugiego! Czego ja chcę? Niech ktoś mi powie! Tak źle a tak niedobrze!
  6. kafka, dla mnie są cudowni, ale ogólnie wzajemne relacje w rodzinie są nieciekawe Ja mam totalnie bezkonfliktowy charakter i to mnie ratuje. Siostra mi mówiła, że rodzice nie gadają ze sobą, ale przy mnie udawali, że niby ok, ale długo nie wytrzymali Mam poczucie winy, że wszyscy są dla mnie tacy kochani, a ja mam wiecznie jakieś problemy. Idę odwiedzić babcię życzę Ci miłego dnia
  7. Pojechałam SAMA do rodziców, tzn bez K.! Wiem, że to nie brzmi jak sukces, ale dla mnie jest. Muszę wytrzymać do poniedziałku, bo mam coś do załatwienia. Rodzinka mnie wspiera, trakują mnie jak królową, mama nakupowała tonę słodyczy. Ciężko mi, w pociągu zbierało mi się na atak, było tak duszno, ale jakoś wytrzymałam.
  8. teoretycznie się z Tobą zgadzam problem tylko w tym, że w praktyce wychodzi inaczej... tu wszystko jest prostsze, nie ma wstydu/strachu przed krytyką, w każdej chwili można zniknąć. Też bym wolała tak normalnie
  9. to ja chętnie poznam Twoją odpowiedź na to pytanie czy może raczej czujesz się ponad to wszystko, a zalogowałeś się tu przypadkiem, a potem przyszła Twoja młodsza siostra, złamała Twoje hasło i napisała te 58 postów ?
  10. to tak jest u mnie...tylko odwrotnie moja siostra wiecznie na diecie, ja never, ale ona ma budowę po mamie...typ gruszka, ja jestem wypisz wymaluj tata-szczypiorek? jeśli jest taki typ. kolejny przykład na to, ze zycie jest niesprawiedliwe
  11. jaskolka83, my też bez ślubu, ósmy rok u mnie na osiedlu jest kilka takich mega słodkich dzieciaczków, jak już głaszczą mojego psiego olbrzyma, to dopiero mówią "dzień dobly, a czy mogę pogłaskać?", słodkie, aż by się chciało mieć takie słodkie dziecko, ale: a) dzieci spotkane na spacerze itp, to już takie "wyszykowane" dzieci, nie widać, ile z nimi roboty, ile problemów, ile poświęcenia rodziców, widać tylko tą pozytywną stronę b) moje dziecko nie byłoby takie słodkie, bo by miało psychiczną mamę...pewnie już by zaczęło np mrugać oczami, jak ja na kasecie z komunii...już wtedy miałam pierwsze objawy nerwicy, a nawet o tym nie wiedziałam
  12. ciekawy artykuł. ja tam nie chcę mieć dzieci, ale żeby być zaraz anty? tak samo jak np jestem niewierząca, ale szanuję tych wierzących, nie czuję się od nich lepsza, bo niby wiem lepiej. Wkurzają mnie tacy ludzie
  13. ojj ciężki dzień, tzn niby jakoś sobie radzę, ale muszę się bardzo starać, muszę unikać czasu wolnego na myślenie dzisiaj K. wyjątkowo długo w pracy...cały dzień coś robię, same zadania... nic mi się nie chce jeść, jestem cały dzień w ruchu, żeby nie myśleć o nim w ogóle to jutro jadę odwiedzić rodziców...sama! na parę dni! takiej rozłąki nie było od lat (kiedyś na studiach musiał jechać na praktyki, nie było wyjścia) niby się cieszę, że zobaczę rodzinkę, ale już mi ciężko na myśl, że bez niego. W ogóle tak mi go żal, że musi chodzić do pracy, albo, że nie mogę zabrać psiaka do rodziców i będzie zmęczony musiał sam go wyprowadzać na spacerki, że sobie nie zrobi obiadu itp. Dzisiaj ulepiłam mu z 50 pierogów, narobiłam kotlecików i w ogóle jestem żałosna, przecież on sobie super radzi ze wszystkim, w sumie pewnie będzie mu lepiej bo sobie ode mnie odpocznie, właśnie piekę mu chlebki w maszynce
  14. Ja mówię dosłownie wszystko mojemu chłopakowi, bo to mnie bardzo uspokaja. Fakt, mój problem nie zostaje rozwiązany (wybieram się na terapię), ale objawy trzymam na wodzy, właśnie dzięki temu. Warto powiedzieć. Z mamą też dużo o tym gadam. Trzymam kciuki!
  15. junona, bardzo Ci współczuję i mam nadzieję, że Twój mąż pokona chorobę życzę Ci wszystkiego dobrego.
  16. girl anachronism, bardzo bym się chciała z Tobą pokłócić, nagadać Ci, że nie masz racji...ale niestety masz dobra, tyle mi nagadaliście, że zaczęłam do siebie dopuszczać myśl o terapii... bo wiecie, jak "normalna" osoba, która nigdy sama nie była na terapii radzi, żeby iść, to taki niedowiarek jak ja nie wierzy, ze to coś da ale jak Wy, doświadczeni... rozumiem, że osoby radzące mi iść na terapię, same z niej korzystały/korzystają i widzą jakiekolwiek pozytywne jej działanie Zacznę od rozglądania się za jakimś psychologiem, ale muszę się trochę oswoić z tą myślą. dziś postanowiłam nie szlochać przed monitorem i wsiadłam na rowerek, kiedyś zanim poznałam K. to bardzo dużo jeździłam na rowerku. Tylko wtedy jeszcze miałam z kim jeździć, a teraz jestem w nowym mieście i nikogo nie znam (nie żeby w moim rodzinnym mieście miała jakoś tabuny znajomych ) i mi trochę smutno tak samej jeździć, ale lepiej tak niż wcale. w ogóle, jak tak to wszystko napisałam, zebrałam tu do kupy całą moją żałosną historię, to dopiero sobie uświadomiłam, że to nie wygląda zdrowo...wiecie, niektóre rzeczy dzieją się latami, przyzwyczajamy się do nich, ciągle sobie mówiłam, że a) studia mam złe, b)pracę mam złą, c)niepracowanie też mi nie służy, jakby to okoliczności były złe, a nie ja
  17. Też bym chciała mieć ogródek, u rodziców miałam ogródeczek, a teraz mieszkam w bloku większość czasu siedzę na balkonie, ale dziś zimno i się nie da
  18. to chociaż macie jakieś emocje dotyczące innych ludzi, mi wszyscy (oprócz jednej osoby) są obojętni
  19. w terapię trzeba wierzyć, a ja tej wiary nie mam rafka, z tą rybką to Ci się udało, jestem dokładnie taką śmierdzącą rybką wczoraj się starałam nie zepsuć mu humoru, miałam nie marudzić, nie mieć tej paskudnej smutnej miny, ale niestety nie wyszło, zaczął się wypytywać, czemu jestem smutna i skończyło się jak zwykle zamiast okazać wdzięczność, że pracuje na pasożyta, to zaczęłam swoje. trochę mam żal, że to on mnie nakłonił, żebym rzuciła moją pracę u rodziców. Nienawidziłam tej pracy potwornie, myślałam, że gorzej być nie może, a jednak. Choć to był koszmar, to jednak trwał tylko 6 godzin dziennie i chociaż ta praca się opłacała. Najpierw oczywiście mnie nakłaniał, żebym poszła do psychologa.
  20. Kinga, oczywiście nie chodzę ja naprawdę się dziwię, jak on tyle wytrzymuje, ma naprawdę mega silną psychikę, znam go tyle lat, ale to dla mnie wciąż zagadka, dlaczego jeszcze sam nie zwariował. na terapii mi powiedzą to samo co Wy, zajmij się sobą, pozwól mu iść do pracy, ja się z tym zgadzam w 100%. Teraz właśnie próbuję to zrobić, pierwszy dzień jest w pracy, siedzę cały czas na forum, to mi pomaga o tyle, że jeszcze np nie dostałam ataku. jestem totalną palantką, miałam super dzieciństwo, teraz mam super chłopaka, a ja co???!!!
  21. tym bardziej widać jaka jestem głupia, bo ja tej miłości miałam nadmiar! mama, niepracująca poświęcała mi cały swój czas, wszystko dla mnie, non stop obok mnie! zresztą tata, niby powinno być inaczej, bo pracujący, ale wolny czas tez cały dla mnie. Po szkole, albo w weekend zamiast czasem iść do rówieśników, to ja zawsze miałam jakieś lepsze zajęcie. Wszyscy mi zazdrościli, wakacje całe zorganizowane, wtedy mnie to cieszyło. Pamiętam jak tata wracał o 16 z pracy w lato, to zaraz jechaliśmy nad jezioro, codziennie! W każdy weekend jakiś super wyjazd, co chwile do kina, do restauracji, do muzeum, podróże itp. Tata to był taki ideał, najlepszy, zapewniał mi tyle atrakcji! Miałam naprawdę super dzieciństwo, ale może aż za super? on już jest taki wytresowany, że wszystko robi pode mnie, boi się, że znowu złapię doła w tym chorym związku tkwimy już wieeeele lat, on jest za dobry, za cierpliwy, żeby mnie zostawić. Dodatkowo to taki typ, że jak raz się zakocha to na zawsze- ma pecha, że na mnie trafił. w ogóle to już próbowałam raz się zająć sobą, było mi mega ciężko ale poszłam do pracy, naprawdę byłam bardzo dobra w tej pracy, ale wewnętrznie to był koszmar nie ma dla mnie ratunku
  22. Cudak, nie wiedziałam, że można mieć taką osobowość.
  23. teraz i tak już jest jakiś postęp, bo się wielce zgodziłam, żeby w ogóle poszedł do pracy staram się jemu nie jęczeć, ale gdzieś się muszę wyjęczeć, dlatego robię to tu żal mi go strasznie, miał plany, pasje, kochał te studia, tak jak piszesz, mógł zostać kimś teraz tego strasznie żałuję, ale już za późno jestem totalną palantką i jestem tego świadoma zanim go poznałam, to miałam różne zajęcia, a jak go poznałam, to nagle mi odbiło, chciałam wszystko robić z nim! a jak go nie ma, to dostaję jakiegoś paraliżu, nic nie mogę robić, nic mnie nie interesuje
  24. co prawda nie mam depresji, tylko nerwicę, ale mam ochotę dzisiaj JĘCZEĆ jak nigdy, uwaga, będzie długie i nudne, ale muszę.... a zatem dzisiaj jest ten najgorszy dzień, którego od zawsze się bałam i przez lata próbowałam go przesunąć w czasie MÓJ CHŁOPAK POSZEDŁ DO PRACY 1. najpierw były studia, które skutecznie mu utruwałam, a to nie idź na wykład, a to nie jedź na wyjazd, a to coś mi jest-zostań, a w ogóle to codziennie jeździj 150 km, bo nie zgadzam się, żebyś mieszkał w innym mieście (ja w moim mieście miałam wtedy pracę), a jak już skończysz te studia to znajdź sobie pracę w mojej zapyziałej mieścinie w swoim dość rzadkim zawodzie... w końcu najlepszy student stał się trochę gorszym studentem, w końcu mu się odechciało, stracił motywację, sam zrezygnował 2. wspólna praca u moich rodziców w firmie, ale a)on nie lubił tej pracy, b) nie lubił mojego taty, choć z zewnątrz niby ok, c) ja też nie lubiłam tej pracy i w końcu zrezygnowałam, więc on też 3. dziś poszedł podpisać umowę o pracę na PEŁEN ETAT, beze mnie! wcześniej chodził na jakieś kursy sam, ale to było max 5 godzin dziennie i wolne weekendy, to jeszcze jakoś przeżyłam a teraz???!!teraz to będzie 8-10 godzin, masakra, jak ja to przeżyję. Mam do wyboru: może pracować w dzień te 10 godzin, albo w nocy. W nocy niby lepiej, bo i tak będę spała i szybciej zleci, ale z drugiej strony będę się o niego bała, bo noc Jest ciągle nadzieja, stara się o pracę w Norwegii, tam raz, że się pracuje 7,5 godzin dziennie, 2 dni muszą być wolne w tygodniu, nadgodziny można a nie trzeba, dodatkowo Norwegia to podobno jeden z najbezpieczniejszych krajów świata. Póki co, jednak poszedł do pracy tu, nie chcąc siedzieć i czekać bezczynnie, może odpowiedzą z NO a może nie. Niech zdarzy się cud, proszę. P.S. nie piszcie, że jestem idiotką, bo o tym wiem
  25. silvia9, ja mam bardzo podobny problem dotyczący też mojego chłopaka. Co prawda ja mam w głowie inne obrazy jego śmierci, bardziej myśli typu: pobiją/porwą/zabiją, też bez podstaw, ale lęk chyba ten sam i też sobie z tym nie radzę a i ja wcale nie jestem chora
×