-
Postów
354 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Toshiro
-
Tez tak robiłem, ale z tego wyroslem.
-
Tez tak robiłem, ale z tego wyroslem.
-
Moim zdanien takiej osobie potrzebna jest analiza kompetentnego psychologa. Zawodowi psycholodzy mają styczność z takimi zaburzeniami i posiadają odpowiednią wiedzę. Seks jest ujsciem zbytw wielu zaburzeń i kompleksów... Bez dokładnej analizy przeszłości i osobowości człowieka nikt niczego nie wskóra. Temat jest za trudny i za obszerny dla forumowych psychologów. Swoją drogą szkoda że nie wpada tu ostatnio peace-b. Poza tym takie zachowania seksualne mogą się bardzo źle skończyć (z powodów wymienionych wczesniej) i zdecydowanie potrzebna jest pomoc.
-
Moim zdanien takiej osobie potrzebna jest analiza kompetentnego psychologa. Zawodowi psycholodzy mają styczność z takimi zaburzeniami i posiadają odpowiednią wiedzę. Seks jest ujsciem zbytw wielu zaburzeń i kompleksów... Bez dokładnej analizy przeszłości i osobowości człowieka nikt niczego nie wskóra. Temat jest za trudny i za obszerny dla forumowych psychologów. Swoją drogą szkoda że nie wpada tu ostatnio peace-b. Poza tym takie zachowania seksualne mogą się bardzo źle skończyć (z powodów wymienionych wczesniej) i zdecydowanie potrzebna jest pomoc.
-
Zauważyłem że moj poprzedni post w temacie odebrano jako argumentacje jedynie na nie, więc uznałem że muszę to skorygować. Poczuwając się że powiniennem to naprawić wlanełem posta i jak często mi się to zdaża - wyszło wypracowanko...
-
Zauważyłem że moj poprzedni post w temacie odebrano jako argumentacje jedynie na nie, więc uznałem że muszę to skorygować. Poczuwając się że powiniennem to naprawić wlanełem posta i jak często mi się to zdaża - wyszło wypracowanko...
-
Nie zrozumcie mnie źle. Samo doświadczenie medytacyjne o którym napisałem nie było złe. Złe stało się poprzez wzbogacenie je o głupie myśli. Problemem w moim przypadku było tendencyjne negatywne myślenie, typowe dla nerwicowca. Tak więc mocne wyostrzenie świadomości, bardzo przyjemne uczucie unoszenia się w powietrzu, względny spokój i lekkość doznania zamieniłem w coś nieprzyjemnego poprzez myśli: „To nie jest normalne, to za mocne doświadczenie. Przecież coś takiego nie wchodzi w zestaw normalnych wrażeń. A jak mi się coś stało? Może sobie zwichnąłem mózg? itp. itd.”. Wyjście ze stanu i zastąpienie niezwykłego doznania uczuciem lęku było tylko kwestią sekund. Ze względu na ekstremalne wcześniejsze doznania przy atakach paniki szukałem normalności, miałem dość dziwnych derealizacji i odmiennego, bardzo nasyconego lękiem odbierania rzeczywistości podczas ataku, które zarówno mój neurolog, psycholog, jak i psychiatra opisali jako typową reakcję wchodzącą w normalny zakres reakcji nerwicowych. Myślałem że z tego wyszedłem a tu takie coś... Wracając do początku. Medytacje rozpocząłem w momencie gdy gdzieś w internecie natknąłem się na materiały poważnego lekarza psychiatry, który pisał o niej bardzo poważnie jako o leku na tzw. panic disorder (nerwicę z atakami lęku, której towarzyszą silne symptomy somatyczne i uczucie derealizacji). Autor opisywał medytację jako antidotum przeciwlękowe 2 w jednym. Według niego medytacja działała podobnie do leków - doraźnie zmniejszając stany lękowe, a przy tym wprowadzała stały element terapii poprzez zmianę gammy wrażeń i wprowadzenie silnego czynnika relaksu, spokoju i bezpieczeństwa. Lęk po którym w krótkiej chwili następuje silne poczucie bezpieczeństwa i spokoju (czasem realizacji ze tak naprawdę nic mi nie grozi) ponoć zanika. Medytacja okazała się skuteczna. Siła z jaką lęki były redukowane subiektywnie znacznie przewyższała dla mnie dawkę 0,5mg alprazolamu (Afobam, Xanax). Byłem wstanie zejść z roztrzęsienia w stan relaksu w ciągu 10-20minut. Efekty popołudniowej 1h medytacji utrzymywały się do końca dnia (medytowałem popołudniu ponieważ wcześniej lęki nasilały się wieczorem). Pojawił się szacunek i chęć zgłębienia tematu. Do dziś medytację stosuje, ale z umiarem, jako dodatek. Jeśli chodzi o zagrożenia to szukałem u źródeł. Tak naprawę rozumiem względnie mało. Na razie wiem że istnieją dziesiątki typów medytacji i widzę to tak: są medytacje stonowane i odprężające, ale są też takie „mocno bujające łódką”. Do tych niebezpiecznych (przeważnie dla osób o słabej psychice) tzw. medytacji wytrychów należą głownie te podczas których skupiamy się na pojęciach abstrakcyjnych typu: -przyjmujemy jako obiekt medytacji istniejącą pustkę między obiektami (space, kosmos). -przyjmujemy jako obiekt medytacyjny tzw. nietrwałość, miganie materii (doswiadczamy) -rozpływamy się, poddajemy się zupełnie, niwelujemy wszelki opór (nie wiem jak to wytłumaczyć) -przyjmujemy jako obiekt medytacji iluzję czasu (abstrakcję pojęć przeszłość, przyszłość). -rozpędzamy się w odbiorze bodźców (światła, dźwięki, sensoryka, myśli) powyżej częstotliwości 1-2 obiektów na 1sekunde (nerwus może indukować natłok myśli). Często spotykane praktyki błędne i szkodliwe towarzyszące medytacji lub tzw. chłonięciu wschodu mentalnością zachodu i niezrozumieniem tematu: -negowanie swoich potrzeb emocjonalnych, seksualnych, fizjologicznych (jedzenie itp), bytowych, towarzyskich, rozwojowych, pomocy lekarskiej oraz innych. -szukanie w tym ucieczki od nierozwiązanych problemów psychicznych bądź materialnych. -tzw. syndrom kadeta, czyli mocna chęć emocjonalnego szerzenia czegoś czym się zachłysnęło. -nadmierna izolacja i szkodliwe oddanie się praktykom bez ich właściwego zrozumienia. -mania wielkości, czy też iluzja bycia wybranym ze względu na dostęp do „wiedzy tajemnej”. -ignorowanie obowiązków i zasad życia przyziemnego w jakiejkolwiek postaci -blokowanie na siłę myśli po to by „uspokoić umysł” co działa wprost przeciwnie i nigdy nie było praktyką duchową/medytacyjną. Napewno nerwicowcy powinni unikać pewnych medytacji oraz ograniczać czas medytacji do 30-40 minut (redukcja ryzyka dotarcia do mocniejszych stanów). Powinni być relatywnie przygotowani na to że zestaw normalnych odczuć może ulec wzbogaceniu. Natomiast z pewnością istnieją praktyki bezpieczne i spokojne. Polecane przez zwykłych psychologów typu: medytacja i relaks oddychaniem, medytacja nad kolorem, body scanning od których rozpoczynałem, które mi bardzo pomogły i nigdy nie miałem przy nich objawów ubocznych. Zresztą wiele takich doniesień można znaleźć w internecie. Tutaj przykładowa ocena użytkowników medytacji zastosowanej w przypadku ataków panicznego lęku i agorafobii (angielski): http://www.remedyfind.com/treatments/63/1800
-
Nie zrozumcie mnie źle. Samo doświadczenie medytacyjne o którym napisałem nie było złe. Złe stało się poprzez wzbogacenie je o głupie myśli. Problemem w moim przypadku było tendencyjne negatywne myślenie, typowe dla nerwicowca. Tak więc mocne wyostrzenie świadomości, bardzo przyjemne uczucie unoszenia się w powietrzu, względny spokój i lekkość doznania zamieniłem w coś nieprzyjemnego poprzez myśli: „To nie jest normalne, to za mocne doświadczenie. Przecież coś takiego nie wchodzi w zestaw normalnych wrażeń. A jak mi się coś stało? Może sobie zwichnąłem mózg? itp. itd.”. Wyjście ze stanu i zastąpienie niezwykłego doznania uczuciem lęku było tylko kwestią sekund. Ze względu na ekstremalne wcześniejsze doznania przy atakach paniki szukałem normalności, miałem dość dziwnych derealizacji i odmiennego, bardzo nasyconego lękiem odbierania rzeczywistości podczas ataku, które zarówno mój neurolog, psycholog, jak i psychiatra opisali jako typową reakcję wchodzącą w normalny zakres reakcji nerwicowych. Myślałem że z tego wyszedłem a tu takie coś... Wracając do początku. Medytacje rozpocząłem w momencie gdy gdzieś w internecie natknąłem się na materiały poważnego lekarza psychiatry, który pisał o niej bardzo poważnie jako o leku na tzw. panic disorder (nerwicę z atakami lęku, której towarzyszą silne symptomy somatyczne i uczucie derealizacji). Autor opisywał medytację jako antidotum przeciwlękowe 2 w jednym. Według niego medytacja działała podobnie do leków - doraźnie zmniejszając stany lękowe, a przy tym wprowadzała stały element terapii poprzez zmianę gammy wrażeń i wprowadzenie silnego czynnika relaksu, spokoju i bezpieczeństwa. Lęk po którym w krótkiej chwili następuje silne poczucie bezpieczeństwa i spokoju (czasem realizacji ze tak naprawdę nic mi nie grozi) ponoć zanika. Medytacja okazała się skuteczna. Siła z jaką lęki były redukowane subiektywnie znacznie przewyższała dla mnie dawkę 0,5mg alprazolamu (Afobam, Xanax). Byłem wstanie zejść z roztrzęsienia w stan relaksu w ciągu 10-20minut. Efekty popołudniowej 1h medytacji utrzymywały się do końca dnia (medytowałem popołudniu ponieważ wcześniej lęki nasilały się wieczorem). Pojawił się szacunek i chęć zgłębienia tematu. Do dziś medytację stosuje, ale z umiarem, jako dodatek. Jeśli chodzi o zagrożenia to szukałem u źródeł. Tak naprawę rozumiem względnie mało. Na razie wiem że istnieją dziesiątki typów medytacji i widzę to tak: są medytacje stonowane i odprężające, ale są też takie „mocno bujające łódką”. Do tych niebezpiecznych (przeważnie dla osób o słabej psychice) tzw. medytacji wytrychów należą głownie te podczas których skupiamy się na pojęciach abstrakcyjnych typu: -przyjmujemy jako obiekt medytacji istniejącą pustkę między obiektami (space, kosmos). -przyjmujemy jako obiekt medytacyjny tzw. nietrwałość, miganie materii (doswiadczamy) -rozpływamy się, poddajemy się zupełnie, niwelujemy wszelki opór (nie wiem jak to wytłumaczyć) -przyjmujemy jako obiekt medytacji iluzję czasu (abstrakcję pojęć przeszłość, przyszłość). -rozpędzamy się w odbiorze bodźców (światła, dźwięki, sensoryka, myśli) powyżej częstotliwości 1-2 obiektów na 1sekunde (nerwus może indukować natłok myśli). Często spotykane praktyki błędne i szkodliwe towarzyszące medytacji lub tzw. chłonięciu wschodu mentalnością zachodu i niezrozumieniem tematu: -negowanie swoich potrzeb emocjonalnych, seksualnych, fizjologicznych (jedzenie itp), bytowych, towarzyskich, rozwojowych, pomocy lekarskiej oraz innych. -szukanie w tym ucieczki od nierozwiązanych problemów psychicznych bądź materialnych. -tzw. syndrom kadeta, czyli mocna chęć emocjonalnego szerzenia czegoś czym się zachłysnęło. -nadmierna izolacja i szkodliwe oddanie się praktykom bez ich właściwego zrozumienia. -mania wielkości, czy też iluzja bycia wybranym ze względu na dostęp do „wiedzy tajemnej”. -ignorowanie obowiązków i zasad życia przyziemnego w jakiejkolwiek postaci -blokowanie na siłę myśli po to by „uspokoić umysł” co działa wprost przeciwnie i nigdy nie było praktyką duchową/medytacyjną. Napewno nerwicowcy powinni unikać pewnych medytacji oraz ograniczać czas medytacji do 30-40 minut (redukcja ryzyka dotarcia do mocniejszych stanów). Powinni być relatywnie przygotowani na to że zestaw normalnych odczuć może ulec wzbogaceniu. Natomiast z pewnością istnieją praktyki bezpieczne i spokojne. Polecane przez zwykłych psychologów typu: medytacja i relaks oddychaniem, medytacja nad kolorem, body scanning od których rozpoczynałem, które mi bardzo pomogły i nigdy nie miałem przy nich objawów ubocznych. Zresztą wiele takich doniesień można znaleźć w internecie. Tutaj przykładowa ocena użytkowników medytacji zastosowanej w przypadku ataków panicznego lęku i agorafobii (angielski): http://www.remedyfind.com/treatments/63/1800
-
Być może Pając Leon założyła że emocje nie zostały jeszcze wypuszczone w odpowiedni sposób, w końcu admin nie miał pracy przy tym poscie
-
Być może Pając Leon założyła że emocje nie zostały jeszcze wypuszczone w odpowiedni sposób, w końcu admin nie miał pracy przy tym poscie
-
Malcolm Teraz tu juz napewno na podryw idę sam. Hehehe...
-
Malcolm Teraz tu juz napewno na podryw idę sam. Hehehe...
-
16 całkiem całkiem... docelowo 0
-
16 całkiem całkiem... docelowo 0
-
Dlaczego głupie? Sam musiałem się zastanowić dłużej czym się różni cynik od sceptyka. Dobrze rozwinełaś definicję różnicy.
-
Dlaczego głupie? Sam musiałem się zastanowić dłużej czym się różni cynik od sceptyka. Dobrze rozwinełaś definicję różnicy.
-
Myślę że cynik to coś więcej niż sceptyk. Sceptyk nie wyklucza, a cynik wie i widzi jakiś ogół odcinając sie od niego. Być może jestem w błędzie... Ogólnie mówiąc post nie jest powodowany żadnym specjalnym zdarzeniem. To jedna z moich ulubionych fraszek (chociaż ogólnie mało pałam się poezją) i chciałem sprawdzić jak ją odbierają inni.
-
Myślę że cynik to coś więcej niż sceptyk. Sceptyk nie wyklucza, a cynik wie i widzi jakiś ogół odcinając sie od niego. Być może jestem w błędzie... Ogólnie mówiąc post nie jest powodowany żadnym specjalnym zdarzeniem. To jedna z moich ulubionych fraszek (chociaż ogólnie mało pałam się poezją) i chciałem sprawdzić jak ją odbierają inni.
-
Autor fraszki to Jan Izydor Sztaudynger.
-
Autor fraszki to Jan Izydor Sztaudynger.
-
Zero odzewu ze strony Blonde. Czerwona propaganda. Eeee tam. Idę na chillout drinka.
-
Zero odzewu ze strony Blonde. Czerwona propaganda. Eeee tam. Idę na chillout drinka.
-
Znam znam, było w Szymon Majewski Show nawet. Także niezłe.
-
Znam znam, było w Szymon Majewski Show nawet. Także niezłe.