-
Postów
12 850 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Korba
-
Monia, fajnie słyszeć, że ta historia miała dobry finał :) Ja idę dzisiaj do mojej terapeutki. Nie wiem, co mam jej powiedzieć. Persony we mnie się zmiksowały na miazgę i już nie wiem, która jest która i która co robi. Jej sposoby działają na mnie krótko. Czuję się naprawdę chora i nie wiem, czy używanie wyobraźni jest w stanie mnie uleczyć. To jest fajne jeśli chodzi o samorozwój, ale czy coś poza tym..... Nie wiem. Jestem coraz bardziej zrezygnowana.
-
a ja wstałam o 8.30, mimo że budzik był nastawiony na 7.00. w pracy o 9.30. to pierwszy element mojej dziwności Namiestniku. normalni ludzie przychodzą tutaj do pracy o 8.00, najpóźniej o 9.00. jestem dziwna, bo nie lubię paplać o pierdołach, trzymam się na dystans, bo mi ciągle duszno i każę wszystkim otwierać okna, mimo że jest klima, nie opowiadam o anginach dzieci i pracy męża, bo takowych nie posiadam, praktycznie rzecz biorąc niewiele o sobie mówię -no bo co tu kuffa powiedzieć... czasem nie pojawiam się w pracy nie zapowiedziawszy (bo mam atak, albo nie daję rady wstać z łóżka, albo umieram...) no nie wiem, jak Ci to wytłumaczyć. jakoś odstaję od przeciętnej kobiety w mojej pracy.
-
ty_tez_mozesz, moja terapeutka poleciła mi tą książkę, więc zakładam, że miała ona coś wnieść w moją terapię...
-
Monika, eeee aż taka superowa to nie jestem, ale dziękuję Ci Kochana :*** Nie..., ja się nie przejmuję - niech sobie myślą, co chcą. Liczy się dla mnie w pracy jedynie opinia mojego szefa i paru osób, które lubię. Opinia zawodowa przede wszystkim, ale chciałabym oczywiście, żeby mnie lubili i mimo, że jestem dziwna chyba mnie lubią Monia, a jak się skończyła historia z psiakiem?
-
Monika1974, w pracy było.... nijak... otępiała na maxa, zrobiłam niewiele, poszłam na obiad z Markiem i prawie się nie odzywałam. O 17 miałam wyjść, ale zaczęłam rozmawiać z asystentką, która jest dość barwną postacią i oryginalną, posłuchałam o jej historii miłosnej.... Słuchało się tego jak opowieści z książki... W pracy mówią, że ona jest dziwaczką... Wcale nie jest, jest wspaniałam. Nie chcę więc wiedzieć, co mówią o mnie.... paradoksy, jak się czujesz? ja jestem. chyba. ALEKS*OLO, tak, myślę, że coś w tym jest. jak czuję się dobrze, albo dzieje mi się coś dobrego, mój umysł włącza czerwoną lampkę i mówi - halo, halo, coś za spokojnie, coś za miło tu jest!!!
-
ja bym wolała być jakąś zwykłą myślą błądzącą w gdzieś w czasoprzestrzeni. dopadł mnie dół, nie pasuję nawet tu, nie umiem napisać o co mi chodzi, nie wiem, czego doświadczam, wszystko mnie frustruje i mam ochotę się rozbeczeć jak mała dziewczynka. idę do domu.
-
ja nie tłumaczę tego derealizacją. ja do końca nie odróżniam u siebie stanu derealizacji. wiem, że świat zewnętrzny wydaje mi się odpychający i nieprzyjemny. czuję w nim dyskomfort. i że generalnie nie lubię ludzi, ludzi jako takich - na ulicach, w sklepach. przy okazji - od wieku nastu lat ubolewałam, że muszę żyć w tym świecie. nie umiem tego nawet wytłumaczyć. jeśli namieszałam w wątku, przepraszam. ja nie umiem opisywać swoich odczuć.
-
Hania, nie wiem, czy to Cię pocieszy czy nie, ale jak już jestem w pracy, nie na studiach, to wiele się nie zmieniło. Począwszy od porannych spotkań w windzie i grzecznościowych rozmów o pogodzie , po grupowe opowieści o dzieciach i członkach rodzin , po kobiecych rozmowach o farbie do włosów i ploteczkach o tym co u kogo . Niestety na tym to polega, ale jak widzisz łażę jeszcze do tej pracy i nikogo jeszcze nie zamordowałam.
-
Hania, dałaś mi trochę do myślenia tym tematem. Na pewno odczuwam coś nacechowanego negatywnie, ale nie wiem czy jest to konkretnie wstręt. Często towarzyszy mi uczucie wyobcowania, ale to takiego dosłownego, całkowitego - że ten świat nie jest mój, a ludzie są w ogóle innym gatunkiem i zadaje sobie pytanie "co ja tu robię". Dlatego uwielbiam zaczytywać się i oglądać fantasy, wyobrażać sobie inne światy od tego, naprawdę jak byłam młodsza to marzyłam dosłownie o tym by wejść do książki...... Ostatnimi czasy, gdziekolwiek muszę iść - przemykam, najchętniej założyłabym czapkę niewidkę, a rozmowy z ludźmi wydają mi się nierealne, jakbyśmy mówili w różnych językach. Często boję się w sklepie ekspedientki, jak Ci pisałam ostatnio. A przebywanie w czymś typu tramwaj, autobus, impreza typu chrzest, ślub to dla mnie istna tortura. Nienawidzę wtedy świata i ludzi.
-
Kochanie, ale udało Ci się wszystko załatwić? Jak się czułaś? Haniu - ciężko jest przede wszystkim wyjść z domu, dla mnie to jest najtrudniejsze do przeskoczenia, ten poranny lęk i poczucie bezsensu, okrutne spięcie i zmęczenie. Jak już tu dotrę, to są dni gorsze i lepsze, ale da się wytrzymać. Najlepiej jest jak mam coś ciekawego do wykonania i się w to zaangażuje. To zaangażowanie pomaga przetrwać dzień i przede wszystkim osłabia poczucie własnej beznadziejności. Dlatego wydaje mi się, że jak zaczniesz robić to, co lubisz, to Ci to wynagrodzi trudne chwile. Będzie dobrze Słoneczko, zobaczysz.
-
Nie jestem w stanie się na nich skupić... Raz mi się udało cudownie zrelaksować (ale to raczej w sensie umysłowym) jak mi terapeutka zrobiła pewną wizualizację. Ale takie techniki, które się stosuje samemu czy z płyty - nie działają. Nie wiem jak się wyłączyć, wiercę się jak z adhd, a myśli latają jak popiermandolone.
-
miki74, może i coś w tym jest. Ale brutalnie mówiąc, nie kręciłby mnie facet, którzy cały dzień pierze, prasuje, gotuje.... Chyba nie imponowałby mi po prostu.
-
ja popijam wodą gazowaną
-
Panna_Modliszka, nie umiem się nad niczym skoncentrować, zazwyczaj. Wiesz dlaczego zaczęłam oglądać seriale? Bo są krótkie i nie trzeba aż tak bardzo się na nich koncentrować... Jak coś oglądam albo staram się czytać to średnio co 15 min wstaję, albo odlatują mi myśli i tracę wątek. Mam problem ze zrelaksowaniem się, bo ciągle jestem fizycznie napięta i czuję wewnętrzny niepokój, lęk, smutek itp... Wiem, że to histerycznie brzmi, ale nie potrafię odczuć przyjemności, radości.
-
Panna_Modliszka nie ma... [Dodane po edycji:] no dobra - bardzo mi było przyjemnie w kinie na "Incepcji", bo film mnie oderwał o rzeczywistości - ale co z tego, kiedy jak tylko wyszłam z kina, to mi się chciało ryczeć. no bo do rzeczywistości trza wracać.... no i sprawia mi radość rozmawianie tu na forum z Moimi Dziewczynkami i wygłupy na ircu.....
-
Hanka no jacha że jest przyszłaś wreszcie muuuaaaa :**
-
ja bym się chętnie oderwała..... od ziemi....
-
zgadzam się, że wyszedłszy na prostą można się spodziewać nawrotu. tak jak piszesz, trzeba to oswoić z jednej strony (nie napiszę nauczyć się z tym żyć, bo dla mnie to brzmi strasznie), a z drugiej robić wszystko, aby bycia na prostej były jak najdłuższe. to ślicznie brzmi w teorii, bo osobiście nie pamiętam, kiedy byłam na prostej i nie wierzę, że będę niemniej jednak, trzeba pracować nad sobą, więc trzymam kciuki
-
ja się tak czuję i bez intensywnego dnia....
-
jeśli nie było seksu ze owcami, kaszalotami i marsjanami, jak to miało miejsce niedawno na ircu, to znaczy, że było całkiem grzecznie i spokojnie
-
idę dzisiaj po lipę i miód, rumian mam. mam nadzieję, że będę nielipnie spać. a właśnie, Mo, jak spanie?
-
Mo, ale to co w końcu będziesz robić? Taką całkowitą głodówkę czy warzywno-owocową? Ja osobiście chętnie bym coś takiego sobie zrobiła. Biorę dość dużo leków, więc głodówka odpada, ale takie 3 dni na sokach owocowo-warzywnych wydają mi się pociągające... Będę Cię śledzić
-
adrenalina - jason statham
-
to-Nie-zomo, witaj Fajnie, że się z nami podzieliłas swoimi doświadczeniami i przemyśleniami. To dużo wartościowsze niż "witajcie, jestem Zuzia i mam nerwicę" Myślę, że tak samo jak ostrożnie należy mówić, że z nerwicy można z łatwością wyjść, tak nie stawiałabym jednak na to, że absolutnie jest to niemożliwe. Każdy przypadek jest inny, a my tutaj bywamy czasem wrażliwi na punkcie takich sądów. Przecież wszyscy chcemy wyzdrowieć :) Każdy z nas w pewnym sensie ciągnie do ludzi, choćby przez to forum, tu się mniej boimy tego kontaktu... Także witaj serdecznie i czuj się z nami dobrze. Przy okazji mam pytanie - masz zdiagnozowaną nerwicę lękową jako taką? W sensie, że nie jest ona np. gratisem do jakiegoś innego zaburzenia? Pytam o to ze względu na wpływy z przeżyć dzieciństwa..., one mogą bardzo popaprać osobowość.