-
Postów
12 850 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Korba
-
i to jest Wiola, którą znam
-
Wiem Moniko, że byś pomogła na miarę swoich możliwości. Może nie umiesz okazywać ciepła i troski, ale ja wiem, że je w sobie masz. [Dodane po edycji:] Myślę, że skoro terapeutka tak radzi - spróbuj. Zawsze przecież możesz zrezygnować, jak się będziesz źle czuł. I wrócisz do pani.
-
wovacuum, najgorsze co można zrobić, to ślęczeć w internecie. ale nie jestem lepsza, robię dokładnie to samo. ostatnio analizowałam wszystkie badania, które mi zlecił reumatolog (nie wyniki, same badania), żeby wiedzieć, co może podejrzewać. oczywiście się nakręciłam.
-
nikt z nas nie umie. przecież większość z nas to emocjonalni kalecy... [Dodane po edycji:] Też tak myślę..
-
Haniu uznałam cięcie się za przykład. przecież piszemy tu niemalże o wszystkim, z czym się mierzymy, czego doświadczamy. sama też pisałaś o tym, jak i my wszystkie, a nagle piszesz, że nie masz w zwyczaju rozpisywać się i rozczulać na ten temat? Haniu, nie chciałam Cię zranić, choć sama poczułam się zraniona, więc uznajmy, że oba zranienia były niezamierzone. gubię się już w tym wszystkim, coraz mniej rozumiem, może powinnam mniej myśleć. nie chcę, żebyś przestała się udzielać. ale mam wrażenie, że bardzo zmieniłaś ton i podejście. dlatego może nie umiem sobie z tym poradzić. Monika1974, Moniko, masz rację. Ja sama nie wiem jak bym się zachowała. Chociaż byłam już tą stroną, która jest przy kimś kto się pociął i jedyne, co mogłam zrobić to otoczyć opieką, na tyle na ile potrafię. Ale każdy jest inny. Jeden na ofertę pomocy powie - dziękuję, inny - odpie rdol się.....
-
a u mnie jest tak: potnę się, nikt nie ucałuje, potnę się raz jeszcze znowu pewnie nadinterpretacja. ale jak pomyślę o tych wszystkich rzeczach, które Ci mówiłam, że nie zrobiły na Tobie wrażenia, to mi się niedobrze robi. no bo to w końcu codzienność.
-
dominika92, mnie to też łatwo nie przyszło. byłam bardzo antyterapii. przemogłam się. na pierwszej sesji zaznaczyłam, że nie jestem przekonana do tego, co robię. Właśnie dostałam opiernicz od koleżanki. Dowiedziałam się, że to co ja wyprawiam donikąd nie prowadzi i moje leczenie to stracony czas, przez moje podejście. Oczywiście ona ma rację. Ale z mojego punktu widzenia racja nie wystarcza. Kolejna, która ma mnie już dość. Boże...., co ja robię. Co mam robić?
-
wovacuum, czyli wygląda na to, że wysypka jest pochodną czegoś innego? nie dziwię się, że jesteś rozżalona. Ale lekarze nie mają nawet jakiegoś cienia podejrzenia co to może być?
-
a ja muszę iść na 20 na terapię, a chciałabym iść już teraz, bo przez te 2 godziny chyba mnie rozniesie i szlag mnie trafi.
-
wovacuum, a co mówią lekarze?
-
o 20.00 na terapię (shit jeszcze 2 godziny gapienia się w nic), a potem, po terapii.... aż strach się bać.
-
oj.... nigdy nie traktowałam tulasów jako sposobu na pomoc i nie wpychałam tego, byleby coś powiedzieć. raczej jako hmmm emota jakiegoś, dodatek... poza tym, są chwile, że słowa są zbędne i w realu po prostu przytulam kogoś. np przytulam Basię jak przychodzi do mnie i wychodzi ode mnie i nie jest to zwykłe przywitanie lub pożegnanie. to jest powiedzenie bez słów - jestem z Tobą, myślę o Tobie, rozumiem Cię, martwię się o Ciebie. kurcze. naprawdę kompletnie zgłupiałam. gdyby nie ta cholerna potrzeba, przestałabym pisać o sobie. ale mam też nie odpowiadać w żaden sposób? wiadomo, że nie znam recept odpowiedzi, sama jestem potrzaskana, więc jak mam pocieszać, tulasy są kłamstwem, więc najlepiej nie odzywać się. zamknijmy forum. piszmy wszyscy blogi i łudźmy się że ktoś to czyta
-
wkurza mnie, że potrzebuję innych.
-
nie chcę w ten sposób myśleć, ale czasem tak czuję.
-
coma,
-
dokładnie. teraz jak wróciłam do siebie do biura, to odrazu zauważyłam, że ktoś tu był. i poleciały k...y, że szklankę zostawił..., że nożyczek nie odłożył na miejsce... ech. można się zawsćieklić na śmierć.
-
tak jak i ja... teraz chodzi mi po głowie zmiana sprzętu...
-
To jest właśnie fenomen.... Że kłótnia o całkowity drobiazg może spowodować coś na kształt tornada czy też wybuchu wulkanu. [Dodane po edycji:] Wujek_Dobra_Rada, wiesz, że przy 4 dniu chlor mi już tak doskonale nie podziałał? nie wiem, albo byłam zbyt rozemocjonowana i zablokowałam jakiekolwiek działanie leku, albo tak szybko się uodporniłam, albo może fakt, że dostałam receptę i przyzwolenie na branie tego sprawiło, chlor stracił swój urok? jestem tak szurnięta, że wszystko jest możliwe. męczyłam się i w końcu wspomogłam się cloranxenem, żeby zasnąć. Wrociłam ze spotkania z drugiej firmie. Tam było w porządku, dopóki siedziałam z chłopakami i omawialiśmy szczegóły projektu. Ale siedzę znów u siebie w biurze, drzwi do W. otwarte, choć go nie ma i dopadł mnie smutek i rozedrganie. Kula w gardle, zaciśnięte szczęki. Chęć sięgnięcia po drastyczne rozwiązania. Myślę o jutrzejszej imprezie. I raczej nie pójdę. I zadzwonię do Ani i powiem jej prawdę, o tym co narobiłam u Aliny tydzień temu. Że po prostu nie należy wypuszczać mnie z domu. Jak złego psa, którego trzeba trzymać na łańcuchu.
-
Ja się wyłączam gdy o tym mówię, mówię jak robot. Ale założyłam że będę mówić wszystko, bo inaczej terapia nie ma sensu... A lęk przed szpitalem rozumiem. Wczoraj psychiatra znowu proponowała mi pobyt. A ja na to tradycyjnie swoje "dam sobie radę". [Dodane po edycji:] akcja rodzi reakcję, w tym przypadku były to 3 słowa. niemniej wcześniej napisałam ich trochę więcej i z owym ładunkiem. a na pw pisuję sporadycznie i nie zamęczam nikogo swoimi problemami. przecież nie o to chodzi, by ktoś rozwiązał mój problem. ale żeby chociaż odpowiedział cokolwiek. ale nic to. zgorzkniała się zrobiłam. szkoda że nasze tulaski dziubaski przemieszane bywają z totalną oschłością. PS. Potrafię dać z siebie wiele nawet własnym kosztem, by pomóc innej zaburzonej osobie. Jeśli mam z nią bezpośredni kontakt, choć nie tylko. Bardzo się angażuję i absorbuje cudze nastroje, pogłębiając swoje własne. Choć przy tym, tak, jednocześnie pragnę uwagi. Bo nigdy jej nie miałam.
-
Agnieszka_1988, też się trzymaj cieplutko
-
chojrakowa, tak. zawsze. czasem nawet jej pokazuję. zawsze jest bardzo zmartwiona i ciągle mnie prosi, abym do niej dzwoniła w takich sytuacjach. gdy mam ochotę to zrobić. ale ja jakoś nie potrafię. rozmawiamy o innych sposobach rozładowywania napięcia. ale one są nie wystarczające.
-
chojrakowa, i to jest właśnie ten paradoks. Doskonale się rozumiemy, lecz kompletnie nie potrafimy sobie pomóc.
-
ciężko mi się zabrać za pracę, a mam jej sporo - dość skomplikowane tłumaczenie, a czas nagli. jestem jakaś rozstrzęsiona i mam szczękościsk. najchętniej też siedziałabym ze spiętymi ramionami i ściśniętymi pięściami. zaraz jadę na spotkanie do mojej drugiej firmy. chyba zażyję jednak cloranxen. wytrzymać ten dzień, dotrwać do terapii na 20.00. a potem.... najlepiej zdechnąć PS. Ze śmiesznych rzeczy - śniło mi się, że chodziłam po ulicach Nowego Jorku trzymając się za ręce z Julią Stiles Jaki miły sen
-
poczułam się tutaj totalnie zignorowana wczoraj. miałam już nie pisać. ach ta konsekwencja... ból i tęsknota zresztą i tak nie dały mi spać... miałam ochotę zrobić coś straszliwego, ale nie mogłam, bo musiałam być dziś na chodzie. leżałam i obiecywałam sobie tylko... jutro, jutro to zrobisz, jutro.... wytrzymaj do jutra. czy może być jeszcze fatalniej? niestety, ilekroć zadaję to pytanie, okazuję się, że owszem, może.
-
psyche., swoja jesteś widzę [videoyoutube=KpMPFGBtE7Q&feature=related][/videoyoutube]