Co się dzieje ?
Co się dzieje? Nic się nie dzieje, w tym jest problem.
Wszyscy mają mnie w dupie, nie mam na nic wpływu, mam wszystkiego serdecznie dosyć.
Jak taki z niego król, to gdzie ma koronę? Ja jestem królem, to mam. Jakbym nie miał, to bym nie był, ale jestem, ponieważ ją mam. Na głowie ją mam. Mam ją, prawda?
I won't get mad and I won't break in two
Because I understand you
Now take this change
And let my clothes soak with rain
As I study orchid blues
And some can't live
Unless they feed on fallen leaves
And so you'll let me down
To come alive
When you comfort me
I've watched you change
I've heard your words rearrange
Played back from the start
And if I did teach you anything at all
I hope it was to love with all your heart
And lay open wide
With imperfect symmetry
And so you'll love like you
And I will love like me
And to be reborn
They have to go to sea
And so, angel, you will have to set me free
Maria Taylor: Orchids
tak, potwierdzam, moje leczenie i terapia jest do niczego, ja jestem do niczego, bo się nie staram wyzdrowieć, tak, wlaśnie tak, dlatego mam prawo napisać: chcę umrzeć.
Mnie chodzi o silne skrajności. Uczucie zakochania w sobie, miłości własnej współistniejącej z nienawiścią do własnej osoby.
Poczucie wyjątkowości i jednocześnie pogardy do siebie. Chęć zamozniszczenia z pragnieniem zostania uratowanym. Widzę w sobie piękną i ohydną osobę. Inteligentną i głupią. Dumną i żałosną, etc....
Brid, ja rozumiem ten mechanizm. ale nie umiem go wprowadzić w życie. u mnie kochanie siebie jest ściśle powiązane z nienawiścią do siebie. cenię się a jednocześnie sobą gardzę. u mnie to wszystko jest pokomplikowane.
a ja znowu się znieczuliłam przeciwbólami i xanaxem.
od kiedy W. powiedział mi, że odchodzi, robię to codziennie w pracy.
no i jak tu nie myśleć, że jest się żałosną.
Brid, targają mną emocje. teraz nie potrafię twórczo myśleć, pozytywnie twórczo.
miewam momenty, kiedy czuję się zajebista. ale jestem też żałosna. tak się widzę. zawsze byłam bardzo surowa dla siebie.