wczesna pobudka i już 8.15 byłam na spotkaniu. ze względu na obecną sytuację w firmie, moja obecność na nim była dla mnie dobrym posunięciem, szczególnie, że na miejscu spotkałam głównego prezesa (który po rezygnacji mojego szefa zastanawiał się, czy do czego jestem przydatna ech...).
przyjechałam do biura, ciężko mi się pracuje.
zadzwonił M, mój -ex, z którym pracuję i ciągle się spieram, z propozycją abym zajęła się spotkaniem w Warszawie z inwestorami i dziennikarzami. w związku z tym iż przez ostatnie czasy bywałam dla niego wstrętna i biorąc pod uwagę dowiedzenie swojej przydatności w firmie, jestem mu bardzo wdzięczna, że jako szef działu finansowego wybrał mnie do tego zadania. mimo wszystko chyba mu jednak na mnie zależy...
oczywiście - przeraża mnie rozmiar tego przedsięwzięcia, ale nie widzę takiej możliwości, abym miała się go nie podjąć.
wieczorem spotkanie z kumpelami. nie chce mi się iść, ale pójdę. nie chcę mieć powtórki z zeszłego piątku.