Cała aktywność
Kanał aktualizowany automatycznie
- Z ostatniej godziny
-
Nic, obserwuję tylko jak czas upływa. Próbowałam pisać, zrealizować pomysł, jaki ostatni urodził mi się w głowie, ale po napisanych 200 słowach odechciało mi się tego robić. Tak jest niemal ze wszystkim, czego dotknę. Niczego nie kończę.
- Wczoraj
-
@Na-Spokojnie Zgadzam się, napisane w punkt. Jak dla mnie mizantropia, w pełnym tego słowa znaczeniu, nie rodzi się w człowieku na skutek czegoś, a towarzyszy mu niemal od początku życia i sam do końca nie wie dlaczego nienawidzi ludzi. Długo uznawałam siebie za mizantropa, bo od dziecka czułam niechęć do gatunku ludzkiego, w szczególności do siebie. Bardzo mi to przeszkadzało w codziennym funkcjonowaniu. Wyobraźcie sobie tylko - stan ciągłego napięcia, zagryzanie policzków, w głowie brutalne obrazy. Sama obecność człowieka rozrywa cię od środka, nie chcesz go słuchać, nie chcesz go widzieć. Kompletnie nikt cię nie obchodzi. Próbowałam się przełamywać, znajomości nie trwały długo, męczyły mnie, ale samotność dawała o sobie znać. Marzyłam o chociaż jednej osobie, do której będę chciała się odzywać, którą będę w stanie słuchać, znosić, kochać. Nie wiem czy to nie przestaje czynić mnie mizantropem, jak również próby wyjścia z tego, być może, samo pisanie na forum też jest kontaktem z ludźmi, chociaż skupiam się tu bardziej na swoich myślach niż innych. Prawdziwy mizantrop kojarzy mi się z pustelnikiem albo psychopatą, co ma uciechę z krzywdzenia innych, aczkolwiek krzywdzenie też jest jakimś kontaktem, a tego raczej unikałaby osoba niechętnie nastawiona do swojego gatunku. Jeśli ktoś nie lubi papierosów, to nie będzie się otaczał ich dymem. Pewnie każdy ma w sobie coś z mizantropa, a takich w pełni nie poznałam i raczej nie poznam.
-
Witam. Mam taki problem ze od 4 miesięcy wszystkie leki jakiekolwiek zażywam "pikują" mi w organizmie.. czyli nie wchłaniają się normalnie tylko zbyt szybko i gwałtownie... Czy ktoś tak miał i wie z jakiego to powodu oraz jak to wyleczyć..?? Dodam że zaczęło się jak zazywalem ursopol przez 10 dni.. od tego momentu leki działają na mnie strasznie gwałtownie, czuje wysokie stężenia serotoniny i noradrenaliny po SNRI a po neuroleptykami typu abilify zamiast aktywizacji to przymulenie a wcześniej było normalnie..
-
Pisz dla siebie, zostawiaj swoje ślady w sieci. Potem będziesz coś odkopywał i trafisz na swoje wpisy sprzed lat. Przypomnisz sobie jaki wtedy byłeś, jakie miałeś trudności, myśli i refleksje. Nie ma lepszego pamiętnika od forum czy bloga.
-
Patrzą się bezpośrednio w moje oczy, zdarza się, że parokrotnie, więc nie sądzę. W niektórych przypadkach owszem, mogę nadinterpretować gesty innych, ale tamta kobieta akurat do mnie się zwracała, szła obok trochę dalej w przeciwnym kierunku, odwróciła głowę w moją stronę i powiedziała, co powiedziała, po czym czmychnęła. Na drodze rowerowej też często trafiam na wrogów rolkarzy, co ustawiając się obok, mówią do mnie coś niemiłego, byle tylko powiedzieć i chyba poczuć się lepszym, moja odpowiedź ich już nie interesuje, a odgryzłabym się.
-
Nie nadinterpretujesz przypadkiem zachowań obcych ludzi którzy pewnie nawet nie zwracają na Ciebie uwagi a Ty ich gesty odbierasz jako skierowane do Ciebie? A w temacie to lepiej niż rano. Porobiłam kilka rzeczy i mi się nastrój poprawił
-
Nie wiem… W ostatnich dniach codziennie wychodziłam na spacer. Kontakt z naturą przywraca mnie do rzeczywistości, uzdrawia mnie, tylko wszechobecni ludzie psują mi nastrój. Jeden spojrzy się na mnie z szyderą, drugi coś powie do kolegi, ten odwróci się spojrzeć na mnie i wpada w śmiech. Dzisiaj jakaś kobieta pod sklepem coś do mnie powiedziała, ale usłyszałam tylko „wpiernicz” i pytam się, o co jej chodzi, a ona mnie zignorowała i poszła dalej, więc krzyknęłam: „Halo! Co pani do mnie powiedziała? Ch*j i ku*wa!”. Nic. Ludzie psioczą coś pod nosem i unikają konfrontacji. Nie rozumiem tego. Czy jestem znana na dzielni? Wiem, że nabroiłam, ale wątpię, by każdy mnie kojarzył. Wciąż to do mnie wraca myślami, choć minęło kilka miesięcy. Czasem nie daje żyć… Doprowadza mnie do płaczu i wybuchającej głowy. Świat to ja, a ja to świat. I ci wszyscy ludzie też są mną, a ja nimi, niestety. Nie mogę o tym myśleć, bo nic w tym życiu nie zrobię, a dożyć muszę. Nawet jak ten wymiar jest mi obcym domem. Nasilają mi się omamy słuchowe. Słyszę tak dużo rzeczy, których nie ma lub nie powinno być w danym miejscu. Nie wiem jak temu zaradzić, zaczyna mnie to trochę przerażać. Czasami też widzę, co się zaraz wydarzy, zanim to się wydarzy. Czuję się wtedy jak obserwator zawieszony między równoległymi światami. Nie chce mi się już nic w życiu robić. Nigdy nie chciało. Ale muszę. Muszę coś robić. Muszę odkopać wszystkie sprawy zostawione ,,na później’’. Nazbierała się ich masa w ostatnich latach. Zawsze w sobie ceniłam porządek w plikach, zeszytach, głowie, pracy, a wszystko to jak krew w piach! Nie chce mi się za to zabierać… Nic już praktycznie nie działa na moją głowę.
-
Mi w szpitalu lekarz odstawił escitalopram od razu, z pytaniem kto mi w ogóle włączył skoro nie mam stwierdzonej depresji, tylko zab. o podłożu lękowym. Co do działania na lęki lub depresję akurat się nie wypowiem, bo brałam go tylko tydzień, wiem tyle, że nie miałam totalnie żadnych uboków. Jakbym cukierki łykała żaden inny lekarz nie chciał nawet do niego wracać. No raz później może coś lekarka przebąknęła ale i tak się nie zdecydowała na niego. Są osoby, które go chwalą. Ja jednak ze wszystkich SSRI jestem zdecydowanie team sertralina - najlepiej na mnie działała i najdłużej.
-
Ciężki wybór, wręcz niemożliwy, obie piosenki są kultowe, zawsze je słucham razem. Wybiorę 1 tylko ze względu na to, że powstała pierwsza i dobrze brzmi w oryginale, a Nas ne dogonyat słucham w wersji hardstyle.
-
Yup, to ja wyniesienie książek do biblioteki - w końcu porządek na regałach i miejsce na nowe książki
-
Truskawkowe OSHEE
-
Znów cytując Reddita oraz patrząc po popularności subreditów, to tam Escitalopram jest na pierwszym miejscu jeśli chodzi o zaburzenia lękowe. Ponad 100k ludzi na subredicie Lexapro. Mnóstwo pozytywnych opinii. U nas przeciwlękowo najbardziej paro i wenla. Esci ma średnie opinie. Mam mieszane uczucia, bo z doświadczenia wiem, że to co piszą na reddicie czasami średnio się sprawdza u nas. Amerykanie są specyficzni Z drugiej strony wolałabym zacząć od esci czy setry bo może akurat się sprawdzą i nie trzeba od razu włączać mocnych 'kos' z wieloma ubokami oraz problemami z odstawieniem. Moje zaburzenia lękowe są generalnie dość mocne, ale żyję normalnie już sporo lat, nie świruję, mam rodzinę, gromadkę dzieci i dobry biznes. Po prostu je akceptuje, mimo, że męczę się już ok. 20 lat. Ale ile to można. Skoro coś może pomóc, to czemu nie. To są choroby cywilizacyjne, liczba osób odwiedzających psychiatrów zwiększa się diametralnie.
-
Dobra energia [według wierzeń]
-
Gniew, frustracja, furia i wybuchy złości.
Na-Spokojnie odpowiedział(a) na .Kinga. temat w Psychologia
Złość to emocja pierwotna, która w swojej naturze miała nas chronić – sygnalizować zagrożenie, mobilizować do działania. Problem zaczyna się, gdy, jak piszesz, nie umiemy jej wyrażać w zdrowy sposób. Badania psychologiczne, np. prace Johna Gottmana, pokazują, że tłumiona złość nie znika – ona się kumuluje, a potem wybucha w niekontrolowany sposób albo kieruje się do wewnątrz, powodując np. poczucie winy, wstyd czy depresję. Twoje słowa o „skorupie lodu” pięknie oddają ten proces – to, co mogło być drobnym opadem śniegu, staje się niszczycielskim lodowcem, bo nie pozwoliliśmy emocjom płynąć. Co do radzenia sobie ze złością, Twoje sugestie, jak zmiana perspektywy w sytuacjach wywołujących gniew, są bardzo zgodne z podejściem terapii poznawczo-behawioralnej (CBT). Wprowadzenie „myśli z zewnątrz” pomaga przerwać automatyczny cykl eskalacji emocji. Na przykład w sytuacji na światłach, o której piszesz, technika „reframingu” (zmiany ramy myślenia) pozwala zobaczyć drugą osobę jako człowieka, a nie tylko przeszkodę. Innym sposobem, o którym wspominają specjaliści, jest praktyka mindfulness – obserwowanie swojej złości bez oceniania jej. To pomaga zauważyć, co ją wywołuje, i daje przestrzeń na świadomą reakcję zamiast impulsu. Dodam jeszcze jedną technikę, która może być pomocna: journaling, czyli pisanie o swoich emocjach. Badania (np. James Pennebaker) pokazują, że przelewanie złości na papier – bez cenzury, pisząc wszystko, co przychodzi do głowy – może pomóc w uwolnieniu emocji i zrozumieniu ich źródła. To trochę jak otwieranie tych „szczelin” w lodowcu, o których piszesz, żeby zobaczyć, co jest pod spodem.Osobiście uważam, że złość to nie tylko problem, ale i sygnał. Jak napisałaś, mówi nam o niezaspokojonych potrzebach – walidacji, bezpieczeństwa, szacunku. Kluczowe jest rozpoznanie tych potrzeb i szukanie sposobów, by je zaspokoić w zdrowy sposób, np. przez asertywną komunikację. Twoje spostrzeżenie o tym, że gniew pochłania energię, jest bardzo prawdziwe – neurobiologicznie złość aktywuje układ współczulny, co wyczerpuje organizm, jeśli trwa zbyt długo. -
To uczucie, które opisujecie – niechęć do ludzi, drażliwość w kontaktach z nimi czy wręcz poczucie odrazy wobec „masy ludzkiej” – może mieć różne podłoże. Praca w sprzedaży, jak wspomina Verinia, czy w innych zawodach wymagających ciągłego kontaktu z ludźmi, często prowadzi do przeciążenia emocjonalnego. Codzienne użeranie się z klientami, szczególnie tymi trudnymi, może budować frustrację, a z czasem nawet cynizm czy dystans wobec innych. To trochę jak mechanizm obronny – psychika próbuje się odciąć od nadmiaru bodźców i emocji, które przychodzą z interakcji.Z perspektywy psychologicznej takie odczucia mogą być związane z wypaleniem zawodowym, zwłaszcza w zawodach „ludzkich”, gdzie oczekuje się ciągłego uśmiechu i uprzejmości. Badania pokazują, że długotrwały stres w takich rolach może prowadzić do depersonalizacji – traktowania ludzi jak „obiektów” lub „przeszkód”, co opisywał Fobic w kontekście swojej pracy w call center. To niekoniecznie oznacza, że ktoś staje się mizantropem w pełnym tego słowa znaczeniu, ale raczej, że psychika szuka sposobu na radzenie sobie z przeciążeniem.
-
Ja sam czasem czuję lęk, że nie ogarnę rzeczywistości, że coś mi się wymknie. I choć nie mam diagnozy, to widzę, jak bardzo psychika potrafi namieszać. Myślicie, że to kwestia tego, że osoby z problemami psychicznymi są po prostu bardziej świadome swoich lęków? Czy może każdy je ma, tylko nie każdy je tak mocno analizuje?
-
W nawiązaniu do dyskusji o niedoborach witamin, szczególnie B12, i ich wpływie na objawy psychiatryczne, polecam artykuł: https://leczenia.pl/witamina-b12-w-jakich-owocach-i-warzywach-prawda-ktorej-wielu-nie-chce-przyjac/26/. Wyjaśnia, dlaczego niedobory B12 mogą powodować objawy przypominające depresję czy nawet urojenia, i podkreśla, że warzywa i owoce nie są źródłem tej witaminy. To może być ważny krok w diagnostyce, zanim przypisze się objawy chorobie psychicznej. Zgadzam się z uwagami Daniela Zalewskiego i Małgorzaty999997, że dokładna diagnostyka, w tym badanie poziomu witamin, powinna być standardem przed postawieniem diagnozy psychiatrycznej. Artykuł, który podlinkowałem, podkreśla, jak podstępne mogą być niedobory B12, prowadząc do objawów, które łatwo pomylić z zaburzeniami psychicznymi, jak depresja czy urojenia. To pokazuje, jak ważne jest holistyczne podejście do zdrowia – nie tylko w kontekście psychiatrii, ale też współpracy z lekarzami rodzinnymi czy endokrynologami, o czym wspominał eleniq. Podnoszenie świadomości na temat takich zależności może pomóc uniknąć błędnych diagnoz i niepotrzebnego leczenia farmakologicznego, zwłaszcza w przypadkach, gdy prostsza interwencja, jak suplementacja, mogłaby rozwiązać problem.
-
Szmaragd
-
Viki, z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że lepiej zaczynać małymi krokami. Nie rzucaj się od razu na „głęboką wodę”, bo jeśli lęk wróci z pełną mocą, łatwo się zniechęcić. Ja np. zaczynałem od krótkich spacerów do sklepu, potem do pobliskiej kawiarni, a dopiero później większe wyjścia. Ważne, żeby czuć przy tym choć trochę kontrolę – to daje poczucie, że „da się to przeżyć”. Psychoterapia dopiero wprowadzi dodatkowe narzędzia, więc te pierwsze kroki same w sobie są treningiem odporności. Nie bój się też słuchać siebie – jeśli w danym dniu czujesz, że nie dasz rady, lepiej odpuścić, niż zmuszać się na siłę. Chociaż czasem pokusa „muszę wyjść” jest silna, to małe, bezpieczne sukcesy naprawdę pomagają w budowaniu pewności siebie. I serio, każdy krok, nawet najmniejszy, to już postęp.
-
Nerwica Natręctw - Moja historia, objawy, co zrobić...
Na-Spokojnie odpowiedział(a) na madeline20 temat w Nerwica natręctw
Ten powrót dołka po chwili spokoju jest strasznie frustrujący… Zwłaszcza kiedy OCD znów daje o sobie znać i człowiek czuje się jak w kółko w tym samym miejscu. Te kombinacje leków potrafią też trochę przestraszyć, serio – sama nazwa i dawki potrafią przytłoczyć. -
Skarpety. Dzisiaj zauważyłem że nie mam ani jednej pary bez dziur. Praktycznie cała kasa idzie na rodzeństwo. Muszę sobie jeszcze buty kupić, bo noszę jedne od 10 lat. Już dziurawe z każdej strony. Mam jeszcze gumofilce, ale to tak średnio np na zakupy.
-
Dołączył do społeczności: Na-Spokojnie
-
Angielski Probówka czy menzurka?
-
Najpopularniejsze
-
Najczęściej czytane