Skocz do zawartości
Nerwica.com

Rad

Użytkownik
  • Postów

    65
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Rad

  1. mam derealizacje już około 3 lat. Wytworzyłem ją sobie poprzez ciągłe siedzenie w domu i granie na komputerze, oraz niechęć do życia i ludzi (nadmiar trudnych emocji). Walczę z tym dziadostwem odkąd zorientowałem się że to jest złe. Przez ten czas nie brałem żadnych leków ponieważ po kilku dniach ich zażywania moja derealizacja się powiększała i przerywałem leczenie. Teraz jestem w sytuacji podbramkowej,czuję się i funkcjonuje fatalnie. Poszedłem do psychiatry i ona mi przepisała lek o nazwie ELICEA. Biorę go już 5 dni i moja derealizacja cały czas się pogłębia. Wiadomo że od mojego trybu życia ( czyli nazwijmy to w sposób naturalny:) + leki po których ten stan się pogarsza. Wiem że na działanie leków trzeba poczekać około 2-5 tyg. I nie wiem co robić? Lekarka powiedziała żebym zaryzykował i wytrzymał. Ja natomiast się boje że jak zejdę z leków powiedzmy po tych 2 miesiącach (jak nie będzie efektów) to zostanę z tak silną derealizacją i bez uczuć itp. Jak u Was wyglądało leczenie tego lekami ?
  2. Mój terapeuta stwierdził zaburzenia osobowości. A wcześniej ( jak jeszcze czułem emocje) to miałem na pewno nerwicę.
  3. Ja mam pytanie : czy ktoś wyszedł z tego ? - chodzi mi o derealizację itp. Ja już nie ogarniam rzeczywistości. Chodziłem na terapię indywidualną przez rok. Raczej cały czas mój stan się pogarszał ale dało się wytrzymać. Teraz od miesiąca chodziłem na terapię grupową. I objawy somatyczne (uciski w głowie) miałem tak silne że aż znikły i pojawiła się bardzo silna derealizacja. I przerwałem terapię bo się bałem że to już koniec, że tylko jeden krok i w mózgu pęknie żyłka i na zawsze będę roślinką. Chciałem ponownie iść na terapię indywidualną ale mój terapeuta powiedział mi że warunkiem jest ukończenie grupowej. I mam dzwonić w poniedziałek i się prosić żeby mnie ponownie przyjęli. I muszę iść na żywioł i zaryzykować. Najbardziej mnie wkurza to że wszyscy mi mówią że pod tymi objawami są emocje. Super tylko że ja nie jestem świadomy żadnych emocji, tylko cały czas pogarszający się stan. Przerąbane. Próbowałem leków ale po nich jeszcze szybciej traciłem kontakt z rzeczywistością. Tak że ponawiam pytanie czy ktoś z tego główna wyszedł ?
  4. Rad

    Zamkniete emocje

    Ja mam podobnie jak JUZ. Też się zamknąłem na emocję i też chce je bardzo czuć. Niestety mój stan się pogarsza od kilku lat. Nigdy nie potrafiłem się na nie otworzyć. Miałem tak samo jak Ty że czułem przeogromny lęk pomieszany z wstydem i głównie w kontaktach z płcią przeciwną. I podobnie jak Ty się odizolowałem od dziewczyn. Próbowałem fizycznie się zbliżyć i jakoś mi się to udawało. Ale problem jest taki że nie czułem żadnych emocji tylko napięcie fizyczne i pogarszanie stanu. PRzejebane. Teraz chodzę na grupową i tam widzę to samo. Pogarszają mi się objawy somatyczne a nie mam żadnego wglądu w uczucia. Niby świadomie podejmuje decyzję że chce je czuć ale nic specjalnego nie czuje. No po prostu załatwiłem się.
  5. gazlupkowy . Jeżeli chodzi o Twój stan to na pewno w nim wytrzymasz. Masz dużą wolę życia i chęć a to się liczy. Do terapeuty powinieneś chodzić jednego i to przez dłuższy okres czasu nawet kilka lat ( wszystko zależy od stanu w jakim jesteś). Na początku też tak robiłem że na każdej terapii mówiłem jak przykładny uczeń: co mi dolega, jaką miałem matkę i oczekiwałem natychmiastowych efektów. I to jest dobre tylko trzeba chodzić do jednego terapeuty. Z czasem te tematy rozwiążecie z terapeutą i zrozumiesz ich przyczynę. I to nie tylko taką intelektualną ale tak dogłębnie. Jeżeli Twój terapeuta nie chce się spotykać 2 razy w tyg. to prawdopodobnie nie ma czasu. Możesz w takim razie go zmienić na takiego co może lub np: iść z nfz do poradni zdrowia psychicznego. Tam CI już zaproponują najlepsze rozwiązanie. Wydaje mi się że najważniejsze dla CIebie będzie jak zrozumiesz że to jest taki Twój stan na chwilę obecną i powoli będziesz pracował żeby go zmienić. Widzisz mnie się pogarsza od 4 lat. ALe tak naprawdę nic w swoim życiu nie zmieniłem przez ten czas. Pomimo rocznej terapii. A miałem co zmienić. Cały czas właśnie kręciłem się wkółko wokół objawów i że nic się z tym nie da zrobić. Teraz to zaakceptowałem i faktycznie niekiedy mnie to smuci i martwi ale z drugiej strony też wiem że to są moje natręctwa. I mogę na nich się skupiać przez kolejne kilkanaście lat lub po poprostu zacząć powoli żyć. WIem że na chwilę obecną nie będą to jakieś wielkie przyjemnośći ale krok po kroku i może się z tego wyjdzie. Przy odpowiednim wsparciu ( terapeuta) i odrobinie mojej odwagi i chęci jest możliwa poprawa !
  6. Ja też mam problem z moimi objawami. W sumie to jestem załamany. Pomimo terapii moja choroba postępuje w bardzo szybkim tempie. Teraz miałem się wyprowadzać ale jednak najpierw muszę się uleczyć, żebym w miarę mógł funkcjonować. Jeżeli chodzi o moje objawy to na początku też miałem lękowo - depresyjne. Smutek i wielkie poczucie krzywdy. Duża chęć płaczu. Dużo zlości. Uciski w głowie itp. Nie brałem żadnych leków bo myślałem że za pomocą terapii sobie poradzę ale niestety ona mi specjalnie nie pomaga, tzn. nie mogę odwrócić tego trendu pogarszania się. A teraz z tamtych objawów nie mam nic, natomiast mam : dużą derealizację, całkowity brak kontaktu z emocjami, z dnia na dzień narastająca senność i pustka w głowie, zero myśli ( mogę patrzyć w jeden punkt cały dzień), i najgorszy objaw: pogarszająca się zdolność myślenia oraz zaburzenia mowy. Po prostu tracę kontakt z rzeczywistością i zdolności komunikacyjne z światem. Ja to nazywam psychozą, i też mam wrażenie że to są efekty nie leczonej nerwicy i depresji. Inaczej tego wytłumaczyć nie mogę. Mój terapeuta mówi zaburzenia osobowości. Ale co z tego że zaburzenia jak tu nie ma z czym pracować żadnych uczuć ani myśli, co jest bardzo męczące i załamujące. Chyba muszę iść do psychiatry po leki i coś może wtedy ruszy. Z drugiej strony wszyscy trąbią że leki szkodą i nic nie dają ! I co tu robić ?
  7. brak uczuc mnie się wydaję że jest coś na rzeczy między Tobą a Twoją rodziną. Pisałaś wcześniej że po jakimś leku czułaś gniew na mamę. Ja mam tak samo. Mam przeogromną pustkę z którą też nie mogę wytrzymać. Mój terapeuta mówi że mam bardzo dużo złości, zwłaszcza do rodziny. Ja wiem że kiedyś jak coś czułem to faktycznie złościło mnie w nich wszystko oraz niektóre zachowania. Dzisiaj jestem w ciężkim stanie dlatego w końcu muszę coś zrobić żeby do końca życia nie zostać "chorym". Dlatego w tym tyg. się wyprowadzam. A jeżeli chodzi o pogorszenie w weekendy to też mam tak samo :) W tyg. jak jest zajęcie to się nie myśli o chorobie natomiast jak przychodzi weekend to się pogarsza. W sumie to nie dziwne bo zamiast iść na miasto z znajomymi ( tak jak kiedyś) to się siedzi w domu i boi tyłek ruszyć. A potem jest złość na siebie i jeszcze większa pustka. I tak w nieskończoność...
  8. Ja też mam nadopiekuńczą mamę. Chodzę na terapię 2 lata. Na terapii dużo przepracowałem a mimo to mi się nie polepsza. Wiem że to jest związane z moją złością wobec rodziców, głównie matki. Mój stan jest w moim odczuciu tragiczny. Jestem uzależniony od komputera i internetu. Mam dziwne objawy somatyczne. Ale w tym wszystkim jest jeden promyk nadziei, jedna myśl, która sprawia że zdrowieje i pobudza mnie do życia. WYPROWADZKA!!! Jutro dzwonię o pokój dla samotnych osób. Koszt takiego pokoju to około 500zł/miesiąc. Moje zarobki to około 1200zł. Myślę że mi się uda z tego wyżyć. Tą decyzję odkładam już 1 rok. Cały czas myślałem że po terapii mi się poprawi, ale niestety nie poprawia mi się. A poza tym jednym z elementów mojej terapii jest usamodzielnienie się. Czuje lęk i obawę ale muszę zaryzykować. Jeżeli mi się uda to napiszę tutaj o tym, oraz o tym jaki to ma wpływ na moje zdrowie. Oby było lepiej :)
  9. Monika a Ty zażywasz leki ? i jakie masz efekty po terapii ?
  10. Jak każdy z nas zauważył,że najpierw były emocje, potem derealizacje itp. a potem brak uczuć :) I moim zdaniem da się przywrócić emocje tylko trzeba się z nimi konfrontować i rozpoznawać. I myślę że większość osób na tym forum ma z tym problem. Po prostu one są za silne i nie chcemy ich czuć. I potem jest etap stłumienia i brak kontaktu z nimi. Ale one nie zniknęły tylko są poza naszą świadomością bo je wypchnęliśmy (stłumiliśmy). I tu jest potrzebna terapia. Według mnie to jest jedyna droga. Tzn. leki też popieram ale w ciężkich przypadkach. Ja miałem 3 podejścia do leków ale nigdy dłużej jak tydzień nie brałem, ponieważ stan umysłu był jeszcze gorszy niż bez leków :) I to co napisał zawilinski jest bardzo ważne: żeby się pogodzić z tym że się nie ma uczuć. Wydaje mi się nawet że to jest pierwszy krok do wyzdrowienia.
  11. brak uczuć to naprawdę dziwne że jesteś optymistką i nie masz problemów a co chwile piszesz że się źle czujesz ? A masz derealizację czy coś podobnego ?
  12. Mój terapeuta jest raczej aktywny. Też na początku dużo słuchał ale też doradzał. Ale jak to każdy terapeuta nigdy nic nie wymusza tylko sugeruje. I to już od nas zależy czy skorzystamy z tego czy nie. Chodź jak wiadomo wcielić niektóre zmiany jest bardzo ciężko. Mamy wewnętrzne opory. A chodzicie prywatnie czy z nfz. Jak wam się nie podoba przebieg terapii to mu o tym mówcie. Na terapii możemy gadać wszystko.
  13. Pytam o psychoterapię ponieważ mnie pomaga i wielu osobom również. Sądzę że, jeżeli ktoś ma nawet ciężką chorobę psychiczną to psychoterapia daje wsparcie takim ludziom i pozwala w miarę prosto iść przez życie. brak uczuć jak długo chodziłaś na terapię? Ja chodzę już prawie rok i terapeuta mi powiedział że w mojej sytuacji to leczenie może potrwać nawet 3 lata. Wszystko zależy od indywidualnego przypadku. Na początku też nie bardzo mu wierzyłem i terapie brałem jako pogawędkę. Ale postanowiłem dać mu szanse i trochę otworzyłem się na jego punkt widzenia moich problemów. I co ciekawe poczułem ogromną poprawę. Tak że moim zdaniem najważniejsza jest psychoterapia bo bez wyprostowania naszych myśli i życia to będziemy się kręcić w kółko.
  14. A CZY KTOŚ Z WAS BYŁ MOŻE KIEDYŚ NA PSYCHOTERAPII ? i jak długo chodziliście?
  15. banocik niestety masz rację. Fajnie jest być zdrowym ale jeszcze trudniej jest rozstać się z chorobą. Tak to nie muszę nic robić, nie podejmować żadnych wyzwań itp. I przede wszystkim nie trzeba się konfrontować z własnymi lękami i samooceną.
  16. a myślalaś o tym żeby sobie załatwić jakąś rentę i mieć spokój finansowy do końca życia ? Twoja lekarka to kto : psychiatra, terapeutka ? a pro po tego nic nie robienia i pustki. Jest tylko jedno wyjście. Trzeba na siłę się wyrywać z tego. U mnie ta pustka (derealizacja)jest tak przyjemna jak narkotyk. Wpadam w nią siedząc w domu i nic nie robiąc lub czytając to forum :) . Wiem też że za tą pustką kryją się ciężkie uczucia których nie chce do siebie dopuścić. Na 99% jestem przekonany że Ty też tak masz, ale łatwiej nam myśleć o objawach niż o emocjach i problemach . Ja też ich prawie nie czuję ale teraz coraz bardziej ich szukam i coraz bardziej pracuje nad sobą bo już nie ma żartów. Albo chce coś z tego życia mieć albo nie.
  17. brak uczuc doradzać to Ci tutaj każdy może, tylko co to da ? musisz sama zrozumieć w jakiej jesteś sytuacji i zacząć coś zmieniać w swoim życiu. Bo inaczej Twój stan będzie się pogarszał. To jest tak że albo idziesz ku lepszemu zdrowiu (życiu) albo niestety nasz stan się pogarsza. I najgorsze jest to że to się może pogarszać w nieskończoność. Wiem coś o tym bo sam przez to przechodzę i albo ruszę tyłek i zacznę żyć albo będę wegetował z pogarszającymi się objawami. Z tego co piszesz to chodzisz na terapię: i co Ci mówi terapeutka, jak ona widzi Twoją sytuację? możesz zrobić taki mały eksperyment: jak przychodzisz z pracy to mówisz że leżysz i czekasz na śmierć. A zastanów się co byś chciała robić w tym czasie jak byś była zdrowa. Napewno coś takiego jest bo masz objawy - teraz już nie czucia i inne ale kiedyś na pewno miałaś smutek lub lęk. I jak sobie przypomnisz albo coś postanowisz to zrób jakiś mały kroczek w tym kierunku. I od razu zobaczysz że Twoje samopoczucie się odrobinkę polepszy. A to jest znak że jakiś wpływ na uczucia masz a chyba o to Ci chodzi. Jak już doczytałaś dotąd to podzielę się jeszcze jedną rzeczą która mi pomogła. Ja miałem podobnie jak Ty że leżałem i tylko rozpaczałem że nie mam stanu świadomości jak kiedyś( mózgu bez objawów- każdy to nazywa jak chce). I cały czas myślałem i czułem lęk że moje zdrowie psychiczne nie wróci do normy. I tak myślałem przez 5 lat aż w końcu doszedłem do objawów nie do zniesienia i po prostu zacząłem żyć życiem takim jakie jest tzn. z tymi objawami z tym wszystkim. I okazało się że mogę żyć, że mogę podejmować jakieś wyzwania, coś zrobić dla siebie.Że potrafię coś zapamiętać, załatwić.Malutkimi krokami trzeba iść naprzód. Jest to ciężka droga, niektórzy mówią że bardzo ciężka, ale trzeba nią iść no chyba że chcemy żeby nasze objawy przejeły nad naszym życiem kontrolę i doprowadziły nas do nieprzyjemnych stanów. życzę powodzenia i napisz jaki efekt tego eksperymentu - jeżeli go wykonasz oczywiście :)
  18. Uzależniony 15 , Mój problem jest podobny do Twojego. Też często gram w gry na kompie. U mnie trwa to już 4 lata i powiem Ci że skutki są nie ciekawe. Zwłaszcza intelektualne. Czuję się jak bym był ciągle na haju, ciężko mi się myśli i w ogóle jedne wielka niechęć do wszystkiego. Ja mam jeszcze ten problem że mam nerwicę i depresję, tak że granie służy mi do złagodzenia tych ciężkich stanów. Ta depresja właśnie narodziła się przez granie, ponieważ zaniedbałem prawie całkowicie swoje życie towarzyskie. Całe szczęście że mam pracę w której muszę być i to jest jedyny kontakt z ludźmi. Prób rzucenia tego nałogu to miałem chyba ze 100. Nawet konsolę sprzedałem. Najdłużej bez grania wytrzymałem około 1 tyg. i potem pojawiło się uczucie nudy które najlepiej dla mnie zabić oczywiście grając lub siedząc na kompie. Ja Ci radzę żebyś jak najszybciej to przerwał, ponieważ naprawdę będzie coraz gorzej. Na początek możesz spróbować samemu. Napewno będziesz miał wiele myśli żeby grać ale znajdź sobie jakieś zajęcie: rower, książki, znajomi, jakieś nowe hobby ( nawet najbardziej nietypowe:) . Z tego co wiem to ta walka z samym sobą będzie bardzo długi czas , być może do końca życia. Tak jak alkoholik jest uzależniony przez całe życie tak samo może być tutaj. Najważniejsze to sobie uświadomić że się jest uzależnionym i się przyznać sam przed sobą.I się zastanowić po co się sięga po te gry. Ja tak jak mówiłem pod tym wszystkim mam depresję i nerwicę i poprostu uciekam od tego, Ty jesteś w młodym wieku więc może masz jakiś błachy problem. A jak sam nie dajesz rady to trzeba się zgłosić do ośrodka. Ja możliwe że już w przyszłym tyg. zacznę terapię grupową. Mam nadzieję że pomogłem :) powodzenia
  19. napisz jak CI idzie praca z afirmacjami. Ja kiedyś pisałem i czułem bardzo duży opór. I przestałem piać, za bardzo mnie to męczyło. Według mnie to jest trochę zamiatanie kupy pod dywan. Z drugiej strony są ludzie co mówią że ten opór jest naturalny i trzeba cały czas pisać aż w końcu on minie i afirmacja stanie się naszą prawdą( zakorzeni się w podświadomości).
  20. Rad

    Tłumienie uczuć

    sport uprawiam i to dużo. Nawet mi pomaga ale mimo to mój stan się pogarsza. Teraz jestem na etapie leków brać czy nie brać ? Już miałem 2 podejścia do leków ale to jak się po nich czułem mi nie odpowiadało. Chyba dlatego że kiedyś brałem narkotyki i już nie chcę brać żadnej chemii i czuć się po niej jak na haju. Chodzę na terapię około roku ale specjalnie mi nie pomaga. Tzn. czuję się dobrze ale tylko 1 dzień po terapi i potem znowu wszystko wraca do normy. Pisałem też afirmację ale działały bardzo słabo. Szczerze mówiąc to nie wiem jak się otworzyć na te uczucia ?
  21. Rad

    Tłumienie uczuć

    A ja właśnie mam już bardzo duży problem z tym tłumieniem. Tłumię od 5 lat i od wczoraj doszły mi kolejne objawy : bardzo silne wewnętrzne napięcie oraz drżenie rąk i całego ciała. Bardzo nie przyjemne uczucie i bardzo ciężko to skontrolować. Wydaję mi się że to już dla mnie ostatni dzwonek i muszę wziąść się za siebie. Planuje założyć sobie notes i notować wszystkie myśli i analizować je z moją wiedzą z terapii i powoli zmieniać moje życie. Do tego przydałoby się coś silnego na uspokojenie. Tak że Wielka Rada do wszystkich co chcą wyzdrowieć. Bierzecie się za te emocje jak najszybciej, najlepiej na terapię iść. Bo jeżeli się z nimi nic nie zrobi to niestety choroba będzie się powiększać.
  22. Rad

    praca dorywcza online ?

    www.xxx to wydaje się być w porządku. W razie czego stracimy tylko 15 zł.
  23. Rad

    Wkurza mnie:

    WKURZA MNIE TO ŻE SIĘ OBIJAM I GDZIEŚ WEWNĄTRZ MNIE NIE CHCE WYZDROWIEĆ !!! Znam sposoby, wiem co robić a mimo to tego nie robię
  24. Rad

    Niska samoocena

    wiecznie młody mam podobnie. Wydaję mi się że mam bardzo niską samoocenę , a jak przychodzi do jakiegoś działania to okazuje się że wcale nie jest tak źle i potrafię co nie co :) Z tymi mediami to masz rację. Ogląda się dużo filmów ( zwłaszcza amerykańskich) na których się widzi wspaniałych , pewnych siebie ludzi. Potem gdzieś podświadomie się dopasowujemy i okazuje się że nie jesteśmy tacy pewni siebie jak ludzie na filmach. I nasza samoocena się obniża. Mnie pomogło uświadomienie że to są tylko ludzie i tak jak każdy się stresują, boją, i wcale nie są tacy piękni. niby takie proste przekonanie a ile może zmienić :)
  25. Według mnie będzie się zmieniać to stopniowo. Nie wszystkiego będziesz świadoma . Są przypadki że niektórzy po zaprzestaniu terapii zaczynają zdrowieć. Wydaje mi się że mimo wszystko musi być gotowość i chęć do zmian. Ja chodzę rok a zależy mi na zmianach od miesiąca, a dlaczego...? Ja można powiedzieć że sięgnąłem takiego jak by dna psychicznego że naprawdę źle się czułem i niekiedy czuję w moim życiu. Mam silne objawy które mnie bardzo męczą. I się na nie nie godzę. Leków nie chciałem brać bo miałem 3 podejścia i czułem się po nich jak po narkotykach. Więc zostało mi posłuchać kogoś (terapeuty i siebie) i wziąść się w garść. Wyznaczyć sobie małe cele i je osiągać. Mam małą firmę i chcę ją rozwijać. Z taką nerwica i depresją wydaję się to nie możliwe a jednak sobie radzę. Coraz pewniej wyrażam swoje zdanie i mam jaśniejsze cele w firmie. Dodatkowo zacząłem chodzić na swoją siłownie. Ćwiczę sam bo z ludźmi nie zawsze się dobrze czuje ale jak ktoś się przyłączy to nie mam nic przeciwko. Nie raz łzy mi do oczu napływają ale mimo to wytrzymuje. I potem czuje się zadowolony z siebie że zrobiłem coś fajnego a np: nie uciekłem znowu do domu. Tak że widzisz to jest trudne i to nawet bardzo ale warte wysiłku. I na pocieszenie powiem Ci że innego wyjścia nie ma Trzeba się nauczyć żyć z sobą i swoimi problemami . Od nich się nie ucieknie.
×