Skocz do zawartości
Nerwica.com

essprit

Użytkownik
  • Postów

    1 437
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez essprit

  1. Notevenperfect, to co CI dolega nazywa się "DOJRZEWANIE" ! I na szczęście ... mija Abstrahując ciut - jeśli masz jakiekolwiek zapytania/wątpliwości to udaj się do swoich rodziców, psychologa szkolnego, pedagoga etc. - a nie pytaj anonimowych osób na forum co Ci dolega. Nigdy nie wiesz, kto siedzi po drugiej stronie ! Kika, zanim zaczniesz walić diagnozami - poczytaj trochę, nie ma czegoś takiego jak nerwica społeczna ...
  2. Veganka, nie mówię że ma robić z tego tajemnicę Ale ... właśnie - sama tak piszesz. Ma powiedzieć bo matka coś tam zdziała ... a to nie tak ma wyglądać ! Bo cały czas - ustawia się w stosunku do niej ! A skoro ma zacząć funkcjonować jak niezależna dorosła kobieta to ... mówienie i uprzedzanie mamy, bo może ewentualnie coś zrobi, jest dokładnie działaniem odwrotnym. A ona nie musi matki do niczego zmuszać ! Nie w tym rzecz przecież ... Ona ma zająć się sobą, a nie matką - uświadamianiem jej problemów, zmuszaniem do akceptowania czegoś, leczenia etc. Nie o to chodzi !
  3. To nie jest miłość co oferuje Ci twoja rodzina. Z tego co piszesz Darija, bardzo potrzebna jest Ci profesjonalna pomoc - najlepiej psychoterapeuty. Prawie każde zdanie jakie piszesz, można by rozczłonkować na częsci i pokazywać CI chory tok myślenia. Ot, choćby ostatnie - rodzice wychowują dzieci dla świata, a nie dla siebie. Nie umiem uwierzyć nawet w takie teksty - że matka jeżdzi z Tobą na studia, czy że razem śpicie/mieszkacie w pokoju. Jest to bardzo CHORE ... i trudno będzie Ci samej mentalnie z tego wyjść. Veganka, no i co z tego że matka wezwie policję/pogotowie ?
  4. Wiola, ja też nie mówię - że ich zasady wszystkie rozumiem albo popieram ... Ale czasem, proszę swoją kumpelę (psycholog/terap.) - żeby mi coś wyjaśniła ... bo ja się np.: na coś wkurzam/nazywam głupotą etc - a po jej tłumaczeniach rozumiem dane działanie/zachowanie terapeuty.
  5. Ja bym dodała - NIE MÓW że idziesz/chodzisz na terapię. To jest twoja sprawa, a nie znów włączanie swojej matki /(ojca) - w prywatne sprawy. Nie na zasadzie tajemnicy wielkiej, ale nie mówiłabym ... bo po co ? Matki na terapię też nie wysyłaj )) Fakt, powinna się leczyć od dawna - ale znów powtórka: masz zająć się sobą, swoją niezależnością - a nie matką !
  6. Nic a nic się nie dziwię, że miałaś próbę samobójczą. To co piszesz to mega patologia - twojej matki i ojca, który na to pozwala. Nie wyobrażam sobie np.: spania z własną matką w takim wieku jak piszesz ... Przede wszystkim, psychoterapia ! I wyprowadzka z domu ! Gdybając tak przyszłościowo - nie z celem podcinania Ci skrzydeł - ale nim nie przepracujesz pewnych spraw ... wiele razy będziesz się potykąć, wchodzić w idiotyczne związki, pragnąć powrotów do domu , mieć cd depresji ... daj sobie czas i tolerancję na nie taką realność, jaką byś chciała. Wiele lat mieszkałaś/byłaś w czymś chorym to i WIELE czasu musi minąć nim będzie dobrze.
  7. Wiola, ja słyszałam tłumaczenie - coś w stylu ... żeby to cenowo również miało wartość ... yyy ... jakby to jaśniej napisać - dla kogoś (np studenta) koszt terapii to będzie 50 % budżetu, a dla szefa prosperującej firmy - koszt jego śniadania Mniej więcej takie tłumaczenie słyszałam ... Jestem w stanie jakoś je pojąć, co nie znaczy że się z nim zgadzam.
  8. Hehe, z tą kasą to nie jest tak ... moja znajoma która jest terap., skończyła dokładać do gabinetu po 2 latach. A teraz i tak pracuje TEŻ w innym zawodzie. Jak ona zaczyna wymieniać ile oni rzeczy muszą robić, płacić ... ręcę opadają. Co do cen, to ja znam 2 podejścia: - stała przez cały okres terapii - zmienna, co jakiś czas podwyżka ... np z powodu podniesienia czynszu etc. Jak ktoś pisał wyżej - stawka zmienna / różna dla różnych osób też znam - i nie jest to dla mnie czymś nieetycznym.
  9. Hmmm ... jakoś tak uwierzyć nie umiem, że miałeś TYLU przyjaciół/znajomych a teraz nikogo. Może problem jest w tym, że oboje z żoną zamkneliście się na innych. Nagle wszyscy nie mogli zniknąć, ot tak ... Jakaś część owszem - własne rodziny, dzieci, praca ... - ale żeby wszyscy ? Inna sprawa, rzeczywiście to jest problem GDZIE znależć przyjaciół/znajomych - odpowiednich dla siebie ...
  10. A ja bym się na twoim miejscu zastanowiła - czym on Ciebie tak urzekł ? Oczywiście - to nie takie banały typu wygląd, inteligencja etc. Mnóstwo jest gości inteligentnych, przystojnych a zakochałaś się tylko i wyłacznie w tym jednym. Coś szczególnie ważnego dla Ciebie musi mieć w sobie, że "zawładnął" Tobą.
  11. Jak chcesz to mogę dać Ci namiary na dobrego speca w Wawie - psychoterapeutkę.
  12. Testy mają to do siebie że badają CIEBIE a nie uczestników forum !
  13. Chcesz wyleczyć męża ? Przestańcie uczestniczyć w takich spotkaniach.
  14. Trudne to. Cokolwiek zrobisz, będą zawsze jakieś "ale" Pierwsze co myślę, nie jesteś odpowiedzialny za mamę. Ty jesteś dzieckiem, a ona rodzicem. A co do meritum - nie napiszę Ci co zrobić, bo sama nie wiem. Wiem jedynie, że gdybym była zdradzana to chciałabym wiedzieć. I byłabym zła, gdyby ktoś to przede mną ukrywał ... Ale to moje myślenie/odczucia ... sam musisz rozstrzygnać co zrobić.
  15. Wiesz co ... nie jestem psychologiem, ale wydaje mi się że ta przypadłość ma swoją nazwę Najlepiej jakbyś sobie poszła do jakiegoś psychologa na testy. Z tej całości którą przedstawiłaś wychodzi na to, że - myślisz bardzo konkretnie .... nie zauważasz metafor, przenośni etc. - nie odnajdujesz się w sytuacjach społecznych (naiwność, zbyt duża wiara/zaufanie w słowa innych etc.) - mylisz kierunki, nie masz umiejętności "czytania" godziny, liczysz na palcach ... - A JEDNOCZEŚNIE nie musisz się uczyć (jakiś szkolnych treści), wystarczy że raz przeczytasz. Nie jest to jak nazywasz tępota/nieogarnięcie a na 100 % jakaś trudność z jakąś pewnie fajną nazwą psychologiczną/medyczną Tak jak są dzieciaki z diagnozą dyskalkulii, dysgrafii - tak pewnie twoje problemy są podobnego kalibru.
  16. Redwhite, rozumiem że piszesz o swoim tacie ... Nie możesz nic zrobić. Sam fakt chorowania jeszcze nie jest powodem żeby kogoś wysyłać do szpitala. Póki nie robi sobie krzywdy, ani nie zagraża innym ludziom - a tak jest z tego co piszesz. Tabuny ludzi gada do siebie, przeklina innych, grozi innym. Może wystarczyłaby zwykła rozmowa wynikająca z troski o NIEGO - że nie bierze leków, a nie z waszego strachu że coś zrobi złego.
  17. Nie znam się dokładnie jak to wygląda, ale jest coś takiego - jak przymusowe leczenie alkoholików, idzie się do jakiejś komisji (?) zgłasza i już. I podobno idzie to sprawnie i szybko. Inna rzecz, możesz się zgłosić do czegoś takiego jak Ośrdek Interwencji Kryzysowej (np.: w Krakowie i choćby tylko telefonicznie) - oni mają swoich prawników, psychologów więc tam jesteś w stanie uzyskać pomoc za darmo. Co do przeprowadzki ... to jakieś mieszane uczucia mam ponieważ ... Ty zachowujesz się jakbyś był głową rodziny i ok, rozumiem dlaczego tak się podziało. Ale długofalowo nie jesteś przecież od tego, żeby organizować życie swojej mamie i bratu. Na żadne mieszkania socjalne/komunalne w Pl nie licz. Może lepszą opcją byłoby gdyby to twój ojciec został sądownie usunięty z mieszkania. I o dziwo, takie sytuacje mają miejsce w Polsce - nawet jak ktoś jest właścicielem mieszkania. Gdybyście jednak rzeczywiście przenieśli się ... to punkt z kredytem na auto chyba odpada. Zakładając, że znajdziesz pracę w mieście (większa komunikacja etc.). Hm ... choć kurcze ja bym to widziała całkowicie inaczej. Idziecie wpierw np do Interwnecji Kryzysowej - tam uzyskujesz porady co robić z obecną sytuacją (leczenie sądowne, alimenty, mieszkanie etc.). Dalej, jakoś wspominałeś o Krakowie - tam są fajne ośrodki (np.: Zakład Terapii Rodzin), gdzie jako rodzina możecie uzyskać pomoc i leczenie psychologiczne. A to jest WAŻNE dla WAS WSZYSTKICH (Ty, brat i rodzice). Sytuacja zostaje "jakoś" opanowana. I dalej - Ty wynosisz się na studia albo dojeżdzasz na studia (w systemie zaocznym) i pracujesz. Kończysz je, wyprowadzasz się i układasz swoje życie
  18. A robiono Ci jakieś badania (testy psych., TK etc) ? Poza tym piszesz "prawdopodobnie" Organiczne - czyli jakieś uszkodzenia mózgu, np.: na skutek udaru, picia alkoholu. To, że tak masz prawdopodobnie stwierdzone wcale nie oznacza, że nie można tego leczyć. -- 28 maja 2013, 12:10 -- A robiono Ci jakieś badania (testy psych., TK etc) ? Poza tym piszesz "prawdopodobnie" Organiczne - czyli jakieś uszkodzenia mózgu, np.: na skutek udaru, picia alkoholu. To, że tak masz prawdopodobnie stwierdzone wcale nie oznacza, że nie można tego leczyć.
  19. A widziałaś żeby kardiolog leczył przez telefon ? NIe wygłupiaj się ! Przeczytałaś tyle stron, artykułów a farmazony pleciesz że hej !
  20. essprit

    witam...pomocy

    Czyli jak zostajesz sam to wtedy masz takie stany ? A dzieciak, ile ma ?
  21. essprit

    witam...pomocy

    A poza chorowaniem - co robisz ?
  22. Właśnie zrobiłeś to o czym pisałam. Dokładnie. Co to za ironia ? Po co tekst o Cyganie ? W jaki sposób rozwiązujesz jego problem ? Takie pisanie w żaden sposób nie zmienia o centymetr jego myślenia, a jedynie utrzymuje w słuszności postępowania. Przeczytaj uważnie jego post - ucieka w przerwach na miasto, jest sam, z nikim nie ma kontaktu ... Bardziej łopatologicznie się nie da - nikt ci nie każe przeklinać, chlać, bić się jak 10latek. Rozumiem, że tylko tak ich widzisz ... a myślę, że oni myślą podobnie o Tobie - jednostronnie. I tylko od CIebie zależy czy chcesz coś z tym zrobić, żeby nie czuć się TAK NIEFAJNIE skoro aż założyłeś temat na forum nerwica.
  23. A to ciekawe TAO co piszesz, bo akurat on jest jedynym w tym wątku - z którego doświadczeń może nauczyć się autor postu. A jak widać nie - znalazło się grono pochlebców, którzy mają podobnie jak autor i biją pianę ... tylko czy to rozwiązuje ich problem ? Nie chcę skorzystać z doświadczenia kogoś kto był taki sam, a teraz ma inaczej - lepiej. Zaraz pewnie odezwą się i będą dalej przyklasikwać i poklepywać się po plecach, wnosząc idiotyczne przykłady przeklinania, picia etc. No cóż ... autor postu jak siedział, tak będzie siedzieć jak kołek na przerwach przekonany o swojej wyższości - że z gównażerią się nie będzie zadawać.
×