Skocz do zawartości
Nerwica.com

vanillia

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia vanillia

  1. deader wiem! (swoją drogą się uśmiałam) wiem, że moje zachowanie jest strasznie sukowate i egoistyczne-wiem. Szczerze powiem, że sama siebie o to nigdy nie podejrzewałam bo uważałam siebie za wrażliwą, spokojną dziewczynę z zasadami. Gdybym np. wspomniała o tym co mi się przytrafiło mojemu bratu, chyba by mnie za drzwi wyrzucił i kpił do końca życia. Gardzi takimi "dziewczynami" jak ja, w sumie nie rozumiejąc, że czasami nie chodzi o pieniądze i pozycje społeczną....Mój chłopak ( z którym jestem od 9 lat [tak od 9!!] był moim pierwszym i jak narazie jedynym mężczyzną w życiu. Nigdy go nie zdradziłam, nigdy o tym nie myślałam aż do czasu kiedy poznałam tego nieziemsko inteligentnego i przystojnego pana, który jakąś swoją tajemną mocną mnie po prostu omamił... Wiem, że to taki schemat- starszy, doświadczony, może zaimponować...kurde tylko dlaczego to już tyle trwa!! Niech to się zakończy raz na zawsze, chce go jakoś wymazać z pamięci ale stanowi tak "ważną" część mojego życia, że to wszystko będzie zupełnie inne, jakieś puste. Najlepsze jest to, że nigdy nie doszło do żadnego zbliżenia (prócz przyjacielskich uścisków...mmmmmmmm) a ja sobie tak wkręcam że to mnie przerasta... Kolekcjonerze! Ta miłość-przyzwyczajenie jest bardzo silne. Codziennie się widzimy, każde święta razem, wszystko razem. Kiedy sobie pomyślę, że jutro miałoby go nie być wydaje mi się to jakieś abstrakcyjne. Przecież on był, jest i powinien być zawsze. Co w sytuacji gdy ta namiętność wygasła, seks jest jaki jest, o uwodzeniu czy motylkach w brzuchu nawet nie wspominam. A mi tego bardzo bardzo brakuje. Przede wszystkim tego żeby inteligentny, przystojny, czarujący facet zwrócił na mnie uwagę i starał się o mnie... a to, że ma taki bagaż doświadczeń jeszcze bardziej podnieca BO "przecież tyle w życiu widział, poznał a wybrał właśnie mnie" -- 29 cze 2013, 17:35 -- deader wiem! (swoją drogą się uśmiałam) wiem, że moje zachowanie jest strasznie sukowate i egoistyczne-wiem. Szczerze powiem, że sama siebie o to nigdy nie podejrzewałam bo uważałam siebie za wrażliwą, spokojną dziewczynę z zasadami. Gdybym np. wspomniała o tym co mi się przytrafiło mojemu bratu, chyba by mnie za drzwi wyrzucił i kpił do końca życia. Gardzi takimi "dziewczynami" jak ja, w sumie nie rozumiejąc, że czasami nie chodzi o pieniądze i pozycje społeczną....Mój chłopak ( z którym jestem od 9 lat [tak od 9!!] był moim pierwszym i jak narazie jedynym mężczyzną w życiu. Nigdy go nie zdradziłam, nigdy o tym nie myślałam aż do czasu kiedy poznałam tego nieziemsko inteligentnego i przystojnego pana, który jakąś swoją tajemną mocną mnie po prostu omamił... Wiem, że to taki schemat- starszy, doświadczony, może zaimponować...kurde tylko dlaczego to już tyle trwa!! Niech to się zakończy raz na zawsze, chce go jakoś wymazać z pamięci ale stanowi tak "ważną" część mojego życia, że to wszystko będzie zupełnie inne, jakieś puste. Najlepsze jest to, że nigdy nie doszło do żadnego zbliżenia (prócz przyjacielskich uścisków...mmmmmmmm) a ja sobie tak wkręcam że to mnie przerasta... Kolekcjonerze! Ta miłość-przyzwyczajenie jest bardzo silne. Codziennie się widzimy, każde święta razem, wszystko razem. Kiedy sobie pomyślę, że jutro miałoby go nie być wydaje mi się to jakieś abstrakcyjne. Przecież on był, jest i powinien być zawsze. Co w sytuacji gdy ta namiętność wygasła, seks jest jaki jest, o uwodzeniu czy motylkach w brzuchu nawet nie wspominam. A mi tego bardzo bardzo brakuje. Przede wszystkim tego żeby inteligentny, przystojny, czarujący facet zwrócił na mnie uwagę i starał się o mnie... a to, że ma taki bagaż doświadczeń jeszcze bardziej podnieca BO "przecież tyle w życiu widział, poznał a wybrał właśnie mnie"
  2. To jest jakieś chore. Jestem z chłopakiem... bardzo długo... wiadomo czasami jest lepiej, czasami gorzej... wydaje mi się, że go kocham. jedynym mężczyzną z którym mogłabym go zdradzić jest tylko i wyłącznie tamten facet. Nikt nigdy tak na mnie nie wpływał...nikt mnie nigdy tak nie oczarował... dlaczego będąc w związku, ktoś mną tak zawładnął?Moimi myślami, uczuciami... Nie wydaje się Wam, że to sygnał dla mnie, że chłopak z którym jestem nie jest dla mnie odpowiedni>?Że czegoś tu brakuje???Z drugiej strony ciężko byłoby żyć bez niego...jestem przyzwyczajona do jego obecności... Możliwe, że co jakiś czas zdarzają się studentki, które tak samo jak ja są oczarowane tym gościem... tzn na pewno są, ale niewiele z nich decyduje się na "bliższe poznanie". Podejrzewam, że wiele pozostaje niejako w ukryciu ze swoimi uczuciami. Mi się to nie udało gdyż ten facet wywołuje u mnie zbyt duże emocje... nie mogłam tego tak zostawić, musiałam sprawdzić... okazało się, że po prostu ma taki sposób bycia... może jestem zbyt wrażliwa na jakieś bodźce? Nie mam pojęcia co on takiego w sobie ma... byłabym w stanie wszystko dla niego rzucić, zrobiłabym wszystko... oddałabym dosłownie wszystko za chwile w intymności, izolacji, rozmowy- masakra. Mój chłopak może coś podejrzewał ale zapewniałam go, że nie jestem zainteresowana facetem,że to tylko czysto formalne, uczelniane sprawy... Wydaje mi się też, że mój chłopak jest pewny, że nigdy go nie zostawię a już na pewno nie zdradzę. W sumie powinnam się cieszyć że mi ufa.
  3. Tylko dlaczego to trwa tak długo... dlaczego to nie było chwilowe zauroczenie, dlaczego zupełnie nie znając faceta, tak o nim myślę - wypełnia każdy mój dzień, zawsze jest w mojej głowie-zawsze odkąd go poznałam... boje się, że to się może przerodzić w jakąś poważną obsesję, że zacznę go po prostu nękać... jak się tego pozbyć do cholery ?????? fakt, nie znaleziono środka na nieszczęśliwą, niespełnioną miłość... a na pewno odniosłoby to niesamowity sukces!
  4. Witam serdecznie, Mam problem z którym sobie nie radziłam ale teraz to już w ogóle wariuję... Jestem studentką. Cztery lata temu miałam pierwsze zajęcia z nim. Niesamowicie przystojny, inteligenty, szarmancki, wprost ideał!! Dojrzały, opanowany, spokojny, genialny!! Mógłby być spokojnie moim ojcem... to mały szczegół... Od pierwszych zajęć jestem nim szaleńczo zauroczona... na każdych zajęciach gapiłam się na niego jak nienormalna, słuchałam uważnie wszystkiego co mówił... każde jego słowo było i jest dla mnie święte!! Wzbudzał i wzbudza we mnie ogromne uczucia... fascynacje... tajemnice...przede wszystkim czuje jego dobroć...ciepło... jest niesamowitym człowiekiem... Przez pierwsze lata nie miałam z nim żadnego bliższego kontaktu. Po prostu byłam na każdych zajęciach, wpatrywałam się w jego oczy... nie chciałam stracić ani chwili...to jakiś obłęd. Czasami wydawało mi się, że również zwraca na swoją mnie uwagę, mówił do mnie, patrzył się, uśmiechał. Jak mnie mierzył od góry do dołu i odprowadzał wzrokiem czułam się wspaniale...(chociaż to takie niekulturalne w jego wykonaniu sprawiało mi niewyobrażalną radość). Przyszedł egzamin-ustny- dostałam ocenę za nic-to też było dziwne... Moje myśli coraz częściej i częściej oscylowały wokół jego osoby... zaczęłam szukać informacji na jego temat w internecie...wszędzie gdzie się dało. Ma żonę, dzieci. To jest przykre, ale jego rodzina wcale mnie nie zniechęcała, mimo tego, że pewnie wiedzie wspaniałe życie... W pewnym momencie, kiedy się otrząsnęłam, zdałam sobie sprawę z tego, że ten facet jest cały czas obecny w moim życiu, wszystko co robię robię z myślą o nim. Postanowiłam zaryzykować. Zaczęłam przychodzić do niego na konsultacje, na początku w jakiś głupich sprawach. Potem pomagał mi w pracy dyplomowej. To nic. To nic nie zmieniło w moim życiu. Miałam nadzieję, że coś się wydarzy, że uwikłam się w romans, lub po prostu każe mi spadać. Ani jedno ani drugie. Fakt, ze spotkania na spotkanie starał się skracać dystans między nami poprzez jakiś przypadkowy dotyk, mimo tego do niczego nie doszło. Nie potrafiłam się zupełnie otworzyć, czasami nawet w jego obecności wysłowić. Działa na mnie niesamowicie. Czasami mi się wydaje, że mogłam "ten czas"wykorzystać jakoś inaczej, może być bardziej pewną siebie? Może wtedy sprawy potoczyłyby się inaczej? Pomógł mi we wszystkim o co go prosiłam. Za każdym razem prawił mi bardzo dużo komplementów, że jestem ładna mądra itp... Po co? Naszą znajomość zakończył bardzo profesjonalnie i na poziomie jednocześnie. Na pewno wiedział, że jestem w nim zadurzona po uszy. Tylko, że to mi nie przeszło, a ten kontakt, który miałam nie wystarczy. Chciałabym go mieć. Choć przez chwilę. Przy sobie tak po prostu. Dlaczego facet nie wykorzystał okazji? Sama mu się podstawiałam na tacy. Skoro nie chciał w żaden sposób się ze mną wiązać, dlaczego nie odpalił mnie zaraz na początku? Nie spławił/? czemu mu we wszystkim pomagał i zawsze był otwarty na moje głupie pomysły? A wreszcie dlaczego będąc z chłopakiem 9 lat, tak mocno zadurzyłam się w facecie starszym ode mnie co najmniej 20 lat, myślę o nim cały czas i wyobrażam spotkanie z nim?? Nie potrafię sobie poradzić z moimi myślałam to jakaś obsesja, szaleje na jego punkcie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!NIe wiem jak mam to stłamsić??? Jak mam żyć??skoro on jest całym moim życiem???Taka cholerna platoniczna miłość, tyle, że dążyłam do spełnienia marzenia-niestety facet nie był tym zainteresowany...co mam robic????Jak sobie poradzić z chorą obsesją>>>???
  5. Najśmieszniejsze ( albo najtragiczniejsze) w tym wszystkim jest to, że mój chłopak też jest dda... Nie pije, tak jak ja ma uraz do alkoholu... Jednak mam wrażenie, że on z tym wszystkim jakoś lepiej sobie radzi. Może powiem tak, jego problemy są trochę innego typu... -- 18 maja 2013, 14:35 -- Jestem najmłodszą z rodzeństwa-jest pomiędzy nami dość spora różnica wieku
  6. Dziękuje za cenne uwagi. Postaram się jakoś dostosować chociaż będzie mi raczej ciężko;p
  7. Witam wszystkich, Mam pewien problem z którym ostatnio sobie nie radzę. Odkąd wyjechałam na studia, zaczęły się moje kłopoty z jedzeniem. Zawsze po powrocie do domu napycham się do bólu brzucha, najczęściej są to słodycze. Nie potrafię opanować tych napadów. Nawet kiedy jestem już jakiś czas w domu, cały czas myślę o jedzeniu o tym co zaraz zjem, co kupie w sklepie (to też jest super kwestia, chodzę do różnych sklepów kupując słodycze, żeby nikt nie pomyślał o mnie jakoś źle- że jestem taka łakoma, nie potrafię powiedzieć stop itp.) Ponad rok nie palę papierosów- jestem z siebie bardzo dumna ale niestety teraz wpadłam w jakiś obłęd z jedzeniem. Wcześniej byłam na diecie, schudłam około 5 kg, nie byłam gruba, po prostu miałam trochę ciałka i chciałam to zgubić. Myślałam, że przez to bardziej będę się podobać swojemu chłopakowi...( z którym chodzę już 9 lat- moim zdaniem to też trochę chory związek, wyniszczający ale nie potrafię go zostawić, nie wiem jak moje życie by wyglądało...) Teraz tylko tyje... czasami mam taki przebłysk i staram się jeść normalnie tak jak kiedyś, staram się ćwiczyć ( ostatnio niestety zemdlałam z przemęczenia - to mnie zaniepokoiło) stosuję jakieś środki przeczyszczające ale nieregularnie. Potem znowu to samo. Czasami ta bezradność mnie przeraża, nie mam siły już dalej żyć. Stawiam sobie ambitne cele, jestem dumna, gdy uda mi się coś osiągnąć ( a wcześniej tylko o tym marzyłam) niestety zaraz ta duma i zadowolenie mija a wraz z nią przychodzi smutek i lęk o kolejny etap, cel, czy uda mi się to zrealizować. Zauważyłam że ostatnio mam już coraz mniej siły... jakieś dziwne kłopoty z pamięcią... przede wszystkim jestem bardzo samotna... moje kontakty z rówieśnikami ograniczają się do spraw związanych z uczelnią. Nie żadnej bliskiej przyjaciółki. Chłopakowi nie mogę mówić o wszystkim, zresztą on wielu kwestii by nawet nie zrozumiał. Mój ojciec jest alkoholikiem ale od kilku lat nie pije, niestety jest niestabilny emocjonalnie, nie wiadomo kiedy wpadnie w szał, złość, zacznie krzyczeć bez poważniejszego powodu. W ogóle nie szanuje innych ludzi a szczególnie mojej mamy. W latach dorastania miałam problemy z narkotykami ( marihuaną) kilka lat przejarałam (śmiało mogę tak napisać)z tym wiązało się wiele innych problemów... dzięki Bogu w porę się otrząsnęłam... (zmiana środowiska) przede wszystkim zaczęłam studia, które mnie naprawdę wciągnęły i zainteresowały. To co napisałam jest bardzo chaotyczne. Wiem, że potrzebuje pomocy psychologa ale nie mogę się jakoś za to zabrać, nigdy nie mam czasu na latanie po przychodniach. Mam wiele innych spraw na głowie, muszę się rozwijać, realizować cele, muszę coś w życiu osiągnąć, żeby być niezależną od nikogo i niczego. Chciałabym żyć na odpowiedniej stopie materialnej. Dodam, że mam czwórkę rodzeństwa. U każdego z nich dostrzegam jakieś zaburzenia (naprawdę nie trzeba się bardzo starać żeby to dostrzec) wszystko jest związane z emocjami , dda. Proszę o jakąś wskazówkę co robić, czy mogę poradzić sobie jakoś z tym wszystkim sama? czy niezbędna jest wizyta u psychologa?
×